czwartek, 3 marca 2011

"Zbrodnia w błękicie" - Katarzyna Kwiatkowska

Z przyjemnością donoszę, że moje poszukiwania współczesnych polskich książek historycznych nieźle się mają. Dziękuję wszystkim za propozycje, proszę o jeszcze.

Ja natomiast chciałam polecić wszystkim wielbicielom kryminałów, a zwłaszca tych historycznych, moje najnowsze odkrycie. Jest to debiutancka powieść Katarzyny Kwiatkowskiej „Zbrodnia w błękicie”, ciekawie napisany i skonstruowany kryminał osadzony w XIX-wiecznej Wielkopolsce pod zaborem pruskim. Rzecz na polskim rynku wydawniczym nowa, więc tym bardziej ciekawa i warta przeczytania!
W śnieżnej zamieci do pałacu pana Tarnowskiego zajeżdża gość: Jan Morawski, jego przyjaciel, podróżnik i detektyw – amator. W zasypanym śniegiem ziemiańskim dworku panuje niezbyt przytulna atmosfera. Kilkoro przebywających w majątku gości wyraźnie Już przy kolacji pojawiają się niesnaski, na jaw wychodzą urazy, powietrze aż kipi od negatywnych emocji. Padają dotkliwe i obraźliwe słowa, wieczór nie należy do udanych. Natomiast rano pokojówka znajduje zwłoki młodej kobiety. Jan Morawski ma nie lada zadanie przed sobą – znaleźć mordercę wśród domowników i gości. Morawski rozmawia ze wszystkimi, stara się odnaleźć motyw i sprawcę, ale krąg podejrzanych zamiast się zacieśniać, wciąż się poszerza.

„Zbrodnia w błękicie” ma wszystkie cechy zgrabnie napisanego, tradycyjnego kryminału. Przede wszystkim Jan Morawski to klasyczny śledczy-amator. Nie brak mu też wiernego pomocnika – w tej roli sprawdza się zaufany kamerdyner Mateusz, wielbiciel kryminałów Artura Conana Doyle'a. Ponadto pozostali bohaterowie powieści też stanowią typową dla tego gatunku mieszankę: mamy więc ubogich krewnych, antypatyczne rodzeństwo, dumną hrabinę, państwa domu i postacie służących. Między obecnymi na scenie bohaterami panują napięte stosunki, tworzą się pary, sojusze, na jaw wychodzą tajemnice... Intryga gmatwa się i komplikuje.

Myślę, że Kwiatkowska bardzo lubi kryminały Agathy Christie i podziwia mistrzynię, bo to chyba na nich wzoruje swoją powieść. Nie oznacza to jednak, że brak jej oryginalności – „Zbrodnię w błękicie” czyta się świetnie, książka wciąga, i chociaż wiadomo, że sama koncepcja fabuły jest nie nowa, to dużym plusem jest fakt, że akcja toczy się w tak interesującym i zupełnie dotąd nie wykorzystanym w polskich kryminałach okresie historycznym. Nigdy jeszcze nie czytałam kryminału osadzonego w takiej ciekawej epoce, a po lekturze tej książki zdecydowanie chciałbym poczytać więcej podobnych historii.

Historyczne tło zarysowane jest delikatnie, nie ma w nim rozmachu podobnemu „Cukierni pod Amorem”, ale jest to przecież zupełnie inny rodzaj książki. „W „Zbrodni w błękicie” wątek historyczny, choć obecny, tworzy raczej klimat i obramowanie, a ważna jest przede wszystkim intryga. Dlatego autorka nie jest zainteresowana wgłębianiem się w detale historyczne, skupiając się raczej na szczegółach obyczajowych, które nie dominują książki, ale raczej ją ubarwiają.

Mogłabym się przyczepić, że zabrakło mi w książce stylizacji historycznej, że język był zbyt współczesny, że postacie czasem zachowywały się niezgodnie z konwencją, ale się nie przyczepię. Nie przyczepię się, bo podobała mi się książka na tyle, że nie przeszkadzały mi drobne nieścisłości czy braki. Natomiast współczesny język ułatwiał konstruowanie ciekawych dialogów i powodował, że łatwo było czytelnikowi podążać za intrygą.

Ciekawa zagadka, wartka akcja, satysfakcjonujące zakończenie... Jednym słowem – bardzo dobrze się bawiłam, czytając”Zbrodnię w błękicie” i będę z niecierpliwością czekać na kolejną książkę Katarzyny Kwiatkowskiej, najlepiej z Janem Morawskim w roli głównej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz