„The
Secret Lives of Baba Segi's Wives”, debiutancka powieść Loli Shoneyin,
to pierwsza pozycja z listy zgromadzonych ostatnio nominacji do Orange
Prize, którą udało mi się przeczytać.
To osadzona w Nigerii historia rodziny Isholi Alao
– statecznego, korpulentnego i dobrze sytuowanego Nigeryjczyka, dumnego
ojca swych czterech żon, ojca siedmiorga dzieci – i jego domostwa.
Ishola Alao, czyli Baba Segi, to tradycjonalista, człowiek
niewykształcony, ordynarny, wulgarny i po prostu niechlujny. Jego
najmłodsza żona,, Bolanle, nie może zajść w ciążę, więc Baba Segi
wysyła ją (w geście poszanowania dla jej wykształcenia) do szpitala, by
dojść przyczyn niepłodności. Okazuje się, że rodzina Baba Segi skrywa
wiele sekretów, które powoli wychodzą na wierzch...
„The Secret Lives of Baba Segi's Wives” to wciągająca lektura. Czytelnik
od początku zadaje sobie pytanie w jaki sposób Bolanle, młoda, piękna,
wykształcona kobieta, znalazła się w domostwie Baba Segi. Historię
rodziny Alao poznajemy stopniowo, w kolejnych odsłonach, poprzez wielu
narratorów zabierających głos, by ukazać wydarzenia ze swojego punktu
widzenia. Przyznam się, że zaczęłam się nieco gubić, kto akurat zabierał
głos, ale rozumiem, że wielonarracyjna struktura powieści była
zabiegiem koniecznym... Przyjemności czytania nie zepsuł mi nawet fakt,
że udało mi się odgadnąć niektóre tajemnice zanim przeczytałam
pierwszych sześć rozdziałów, sztuka, która bardzo rzadko się mi
przytrafia. Ta książka była niezwykle interesującym spojrzeniem na
kulturę i społeczne zwyczaje współczesnej Nigerii, która dla mnie jest
wciąż nieodkrytą, białą plamą na literackiej mapie świata.
Ze wszystkich bohaterów „The Secret Lives of Baba Segi's Wives”, postać
Bolanle podobała mi się chyba najmniej. Denerwowała mnie czasem jej
uległość, dziwna jakaś bezwolność, sposób w jaki przez dwa lata
pozwoliła się traktować zupełnie jak jakiś worek do bicia (nie w sensie
fizycznym, tylko raczej psychicznym). Co przez to chciała osiągnąć?
Dopiero w trakcie czytania powieści odkryłam powody, dla których
dziewczyna mogła zachowywać się tak, a nie inaczej, ale moim zdaniem jej
postać, w porównaniu z pozostałymi bohaterami książki, wypadła blado.
Za
to pozostałe postacie – cóż to były za charaktery! Żony numer jeden,
dwa i trzy były świetnie przedstawione, każda pełnowymiarowa, pełna
indywidualnych cech i każda z nich miała do opowiedzenia coś ciekawego.
Nie mogę powiedzieć, że były przyjemnymi kobietami, ale na pewno były
to niezapomniane kreacje.
Jednak
najciekawsza chyba wydała mi się postać Baba Segi. To prawda, czasem
jego zachowanie budziło po prostu obrzydzenie, ale był on zarazem
komiczny i tragiczny, naiwny i pełen życiowej mądrości. Fascynujące
wydaje się to, jak wielką rolę w utrzymaniu pomyślnego wizerunku
mężczyzny odgrywa sprawność seksualna, a liczne potomstwo stanowi dowód
męskości. Mimo swych wad Baba Segi jest człowiekiem głęboko rodzinnym –
na swój sposób podchodzi poważnie do swoich obowiązków wobec żon i
dzieci, starając się by niczego im nie brakowało. W krótkiej odpowiedzi
na mojego mejla z podziękowaniem za ciekawą lekturę, Shoneyin przyznała,
że „Baba Segi, w głębi duszy jest dobrym człowiekiem. Jest po prostu
produktem swojego czasu, swojej generacji”.
Historia opowiedziana w „The Secret Lives of Baba Segi's Wives” jest okazją do poruszenia wielu istotnych problemów nękających współczesną Nigerię. Przede
wszystkim poligamia, która w Nigerii jest wciąż dopuszczalna prawnie w
północnych stanach, które rządzone są według praw szariatu. Obraz
rodziny poligamicznej, jaki
autorka maluje, nie należy do pozytywnych. Sytuacja kobiet w Nigerii
jest również wyraziście ukazana – w równie niepokojący sposób. Kiepski
poziom oświaty i służby zdrowia w Nigerii również nie poprawiają ich
położenia.
Mimo
tego, że w książce przedstawiono szereg ważkich problemów, autorce
udało się uniknąć moralizatorstwa lub ckliwości – jej język jest pełen
humoru, ciepła a równocześnie potrafi miejscami poruszyć czytelnika.
Reasumując – „The Secret Lives of Baba Segi's Wives”
to udany debiut. Życzę autorce wszystkiego najlepszego i mam nadzieję,
że kolejne książki będą jeszcze lepsze, bo na pewno chciałabym po nie
sięgnąć.
OdpowiedzUsuńGość: czytanki anki, hgs30.internetdsl.tpnet.pl
2011/03/30 08:43:05
Od kiedy poczytałam u Ciebie o tegorocznych kandydatach do nagrody Orange, to właśnie ten tytuł zaintrygował mnie najbardziej. Widzę - a raczej czytam;) - że nie bez powodu;) Będę wypatrywać okazji zakupu, na pewno.
lilithin
2011/03/30 15:23:56
Bardzo podoba mi się okładka :) Jeśli interesują Cię podobne historie, polecam też "Kamienie przodków" Aminatty Forny.
maioofka
2011/03/30 19:27:34
Zachęcona, ale pozostaje mi czekać na polskie wydanie. Jak zawsze.
dabarai
2011/03/30 20:08:08
Aniu - teraz czytam 'Pleasure seekers" i tez mi sie bardzo podoba!
Lilithin - słyszałam dużo o autorce, może w końcu się przekonam i sprawdzę, czy mi sie spodoba! :D
Maioofko - trzymama kciuki za to, że wydadzą. A może spróbujesz po angielsku? Bo to cienka książeczka i język dość łatwy...
Gość: czytanki anki, hgs30.internetdsl.tpnet.pl
2011/03/31 08:45:54
Zazdroszczę;)
viv-onka
2011/04/01 09:51:46
Jak tak czytam u Ciebie o tych świetnych książkach anglojęzycznych, to coraz bardziej mnie kusi, żeby spróbować, zwłaszcza jeśli - jak piszesz - język nie jest trudny. Może - taki pomysł racjonalizatorski mam :) - przy recenzjach książek czytanych w oryginale mogłabyś pisać, jak trudny jest język? Dla mnie to cenna informacja:)
dabarai
2011/04/01 20:25:56
Hmmm.. Może... Chociaż możliwe, że trudność jest subiektywną sprawą. Ale wiadomo, są książki, które napisane są w sposób "trudniejszy" niż inne... Pomyślimy...