niedziela, 30 maja 2010

"Erynie" - Marek Krajewski


Kiedy w zeszłym tygodniu przyszła do mnie długo wyczekana paczka z Merlina, rzuciłam się natychmiast na Erynie Marka Krajewskiego, zachęcona recenzjami i ciekawa nowej serii. Skończyłam książkę wczoraj - nie mogłam jej przeczytać jednym tchem, musiałam przerywać lekturę, bo ładunek emocjonalny był za duży... szczególnie przy końcu.
Akcja powieści toczy się we Lwowie i myślę, że Krajewski przekonująco oddał klimat tego miasta. Język pełen jest wyrażeń zaczerpniętych z gwary lwowskiej i złodziejskiej.  Szczegółowo opisane są ulice i miejsca, w których poruszają się bohaterowie. Tak jak w serii o Breslau/Wrocławiu tak i tu Krajewski opisuje klimat ówczesnego miasta. w taki sposób, że czytelnik chce te miejsca odwiedzić... Nowym chwytem było obramowanie lwowskiej opowieści współczesnym wątkiem.
Komisarz Edward Popielski, poznany na łamach powieści Głowa Minotaura bardzo przypomina Eberharda Mocka. Nieustępliwy i bezwzględny, nie waha się używać niekonwencjonalnych i wręcz brutalnych metod prowadząc śledztwo, niezbyt liczy się ze zwierzchnikami... Jego życie osobiste jest mniej burzliwe niż jego wrocławskiego odpowiednika – mieszka z kuzynką, ma córkę i wnuka; jego życie seksualne nie jest tak urozmaicone – choć bohater nie stroni od kobiet, (jak również alkoholu i dobrego jedzenia), ale Popielski jest tak samo typem aspołecznym, zajętym przeżywaniem własnego życia w sposób jak najbardziej dla niego przyjemny i nie liczącym się z opinią innych. Komisarz jest epileptykiem, jego choroba powoduje, że unika światła dziennego, podporządkowując chorobie swoje życie prywatne i zawodowe. Pewnie dlaczego czuje się swojsko w podejrzanych spelunkach i w towarzystwie lwowskiego półświatka.
Klimat powieści jest bardzo podobny do poprzednich książek – mroczny, duszny i okrutny. Lwów w ostatnich miesiącach przed wybuchem wojny to miasto pełne kontrastów – zaułki w których gnieździ się biedota i salony inteligenckie, praworządni obywatele i kryminalny półświatek, a i żadna z postaci nie jest czarna lub biała, wszystkie są pełne sprzecznych uczuć i emocji.
Komisarz Popielski wśród zaułków Lwowa poszukuje mordercy dziecka. Lwów ogarnia panika i wszyscy liczą, że sprawca zostanie odkryty jak najszybciej. Jednak śledztwo nie przebiega tak łatwo, jak można się było spodziewać, a wkrótce komisarz zostaje w nie uwikłany bardziej, niż by tego pragnął.
Nie brakuje w Eryniach scen pełnych przemocy, dosadnych seksualnych opisów i okrutnych, makabrycznych wprost momentów, które spowodowały, że niełatwo czytało mi się ten kryminał. Czasem zbyt wiele zostało powiedziane, zbyt mało zostawione dla wyobraźni czytelnika. Może robię się zbyt miękka, ale czasem miałam po prostu dosyć. A jednak coś mnie w tej powieści wciągnęło na tyle, że chciałam do niej wrócić. Mam tylko nadzieję, że kolejna odsłona przygód komisarza Popielskiego będzie bardziej wysublimowana. A że mam na razie dość mrocznych klimatów, zaczęłam czytać Cukiernię pod Amorem Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i tęsknię za polskimi jagodziankami. Mniam.

niedziela, 23 maja 2010

Zupa z ryby fugu - Monika Szwaja

Zupa z ryby fugu, najnowsza książka Moniki Szwaji okazała sie zaskakującą lekturą. Poprzednie ksiązki tej autorki, które czytałam zawsze z przyjemnością, były zwykle lekkie, łatwe i przyjemne, poruszające głownie wątki związków damsko-męskich (może oprócz Domu na klifie), pełne humoru i ciepła. Zupa z ryby fugu podejmuje tematykę cięższego kalibru, jak in vitro i surogacja, czyli zastępcze macierzyństwo, ale jest to historia opowiedziana z dystansem, bez umoralniania, za to z poczuciem humoru.
Anita i Cyprian, para bezskutecznie starająca się o dziecko, Miranda, studentka starająca się realizować swoje marzenia wbrew woli swoich rodziców, Eliza, zgorzkniała i złośliwa samotna przyjaciółka Anity - wiarygodni bohaterowie powieści przeżywają prawdziwe dramaty, a ich decyzje są czasem podejmowane pod wpływem emocji i nie zawsze są w pełni przemyślane. Jak w życiu, nikt nie jest doskonały i bohaterowie są często zagubieni, niepewni i pełni wad. Wydaje mi sie, że to wszystko sprawia, że książka zapada w pamięć.
Jedyna rzecz, do której muszę się przyczepić, bo przeszkadzała mnie i mojej mamie! Monika Szwaja pisze o moim rodzinnym Szczecinie i w powieści często opisuje dzielnice, ulice i instytucje, i tu popełniła błąd - otóż na ulicy Jana Styki nie ma małych wygodnych domków! Są tylko kamienice. :)

Leniwe czytanie

Cóż za piękna niedziela! Piękna pogoda spowodowała, że większość dnia spędziłam wygrzewając się na słońcu i czytając książkę w ogródku. A że pogoda była wprost stworzona na leniuchowanie, przeczytałam Savour the Moment Nory Roberts, trzecią część Kwartetu Weselnego. W Polsce ukazała się dotychczas pierwsza część, Portret w bieli. Była to (jak można było się spodziewać) lektura bez żadnych niespodzianek, z przewidywalną fabułą, ale niemniej jednak - łatwa, lekka i przyjemna książka. Myślę, że czasem dzień taki jak dzisiaj, leniwy i gorący sprawia, że nasz mózg też musi odpocząć i domaga się książek mniej ambitnych...
Kolejna dobra wiadomość - moje zamówione książki doszły do mnie w sobotę i już się nie mogę doczekać, kiedy będę mogła je zacząć czytać!
Mój stosik składa się z ośmiu książek, i po części zainspirowany został wspaniałymi recenzjami na różnych blogach, a częściowo moją fascynacją sagami rodzinnymi, historiami ciągnącymi się przez całe pokolenia, którą zaczęła lektura W ogrodzie pamięci Joanny Olczak-Ronikier.
Oto kolejne tytuły:
1. Jestem tu od wieków,  Mariolina Venezia - historia włoskiej rodziny opowiedziana przez najmłodszą przedstawicielkę rodu, opowieść o silnych kobietach, niespełnionych marzeniach i relacjach międzyludzkich.
2. Panowie herbaty, Hella S. Haasse - kolejna saga rodzinna, tym razem rozgrywająca sie na Jawie, sięgająca korzeniami do XIX wieku, oparta na prawdziwej historii holenderskich rodzin Kerkhovenów i Roosegaarde Bisschopów.
3. Erynie, Marek Krajewski - nie trzeba chyba tej książki przedstawiać, Marek Krajewski rozpoczyna nową serię, w której bohaterem jest lwowski komisarz Edward Popielski, który pojawił się już w Głowie Minotaura.
4. Uroczysko, Magdalena Kordel - kolejna powieśc w stylu Domu nad rozlewiskiem, rozgrywająca się w Sudetach.
5. Kobiety z Czerwonych Bagien, Grażyna Jeromin-Gałuszka - powieść o silnych kobietach, więzach rodzinnych i przeciwnościach losu.
6. Ksiądz Rafał, Maciej Grabski - mała wieś, w której po śmierci starego proboszcza nastaje czas nowego, młodego księdza
7. Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy, Małgorzata Gutowska-Adamczyk - pierwszy tom kolejnej sagi rodzinnej, tajemnica i klątwa sprzed wieków, całośc brzmi bardzo smakowicie.
8. Vita, Melania Mazzucco - dzieje włoskich emigrantów w Nowym Jorku z początku XX wieku.
Wydaje mi sie, że jest to bardzo obiecujący stos!

niedziela, 16 maja 2010

Trzy zaległe kryminały

Dziś zapraszam na kilka krótkich recenzji kryminałów czytanych ostatnimi czasy – mam parę zaległości do odrobienia, a czasu jakoś coraz mniej... Muszę przyznać, że chociaż czytam często współczesne kryminały, te historyczne znacznie bardziej mi się podobają... Mają pewien specyficzny klimat i przenoszą nas w odległe miejsca i czasy.
Na pierwszy ogień idzie Frank Tallis i kolejna książka z cyklu Zapiski Liebermanna – w polskim tłumaczeniu ukazały się dopiero trzy części: Śmiertelna intryga, Wiedeńska krew i Zgubne kłamstwa, ja przeczytałam ostatnio najnowszą książkę z cyklu: Deadly Communion (Śmiertelna komunia). Lubię ten cykl głównie ze względu na barwne opisy Wiednia z początków XX wieku, gdzie toczy się akcja powieści i przepyszne opisy potraw jadanych przez głównych bohaterów...
Opisy ulic, dzielnic, ludzi tam żyjących, cały ten barwny międzynarodowy tłum, „klimat” wiedeńskich salonów, wieczorów w operze, a z drugiej strony ciężkie życie najbiedniejszych mieszkańców tego miasta, – wszystko to sprawia, że chcę Wiedeń odwiedzić jak najszybciej.
Do tego główni bohaterowie – policjant Oskar Reinhardt i jego przyjaciel doktor Max Liebermann, psychoanalityk i uczeń Freuda, który pomaga policji w rozwikłaniu zagadek. W najnowszej książce Tallisa, Deadly Communion, (już szóstej z serii!) Reinhardt i Liebermann polują na psychopatycznego mordercę, który zabija młode kobiety – psychopatę, którego fascynuje sama śmierć... Równocześnie Liebermann zajmuje się swoim własnym pacjentem, który twierdzi, że bliski jest śmierci, którą mu zapowiedziało pojawienie się własnego sobowtóra. Oprócz tego mamy w powieści ciekawe wątki poboczne, po raz pierwszy w powieściach Tallisa głos oddany zostaje mordercy, który przedstawia czytelnikowi swoją historię. Wszystko to sprawiło, że była to jedna z ciekawszych powieści cyklu, który w całości gorąco polecam.
Kolejny ciekawy kryminał czytany ostatnio to Eye of the Red Tsar (Oko czernonego cara) Sama Eastlanda, pierwsza powieść tego autora, i jak rozumiem, początek serii. W 1917 roku rewolucja zdetronizowała ostatniego cara rosyjskiego i na zawsze odmieniła losy inspektora Pekkali, zwanego Szmaragdowym Okiem, sławnego detektywa i carskiego faworyta. Pekkalę poznajemy, gdy zostaje uwolniony z gułagu na polecenie Stalina, żeby odkryć, kto naprawdę zabił cara i jego rodzinę i gdzie zostały ukryte klejnoty rodzinne. W nagrodę jego wyrok zostanie anulowany.
Inspektor Pekkala, surowy, poważny Fin, jest postacią ciekawą, jego losy wciągają czytelnika, ale sama zagadka jest niezbyt interesująca. Z historycznego punktu widzenia – momentami naciągana i niezbyt wiarygodna. Także postać Stalina wydała mi się mało wiarygodna. A jednak – czytało mi się tę książkę bardzo miło, wciągnęła mnie szybko i nie pozwoliła się porzucić. Myślę, że jeśli autor w następnej odsłonie losów Pekkali skoncentruje się na zagadce, która nie będzie tak dogłębnie osadzona w historii, książka będzie jeszcze ciekawsza.
Czytałam też ostatnio Every Secret Thing (To co ukryte) Laury Lippman, bo zaciekawiła mnie recenzja Padmy, bardzo pochlebna, i nie rozczarowałam się! Rzadko ostatnio czytam amerykańskie kryminały, ale ten był wyjątkowo ciekawy – dwie jedenastolatki skazane za zabójstwo czarnoskórego dziecka wychodzą z więzienia po siedmiu latach i w ich rodzinnym mieście znika kolejna dziewczynka. Powieść psychologiczna, koncentruje się na historii dwóch dziewczyn, Alice i Ronnie, ich motywach postępowania i wyjaśnieniu zagadki z przeszłości, jak również śledztwie, które toczy się współcześnie. Dzięki ciekawej intrydze i zaskakującemu zakończeniu, książka trzymała mnie w napięciu do samego końca.
Polecam wszystkie trzy kryminały.

poniedziałek, 10 maja 2010

Ocalić od zapomnienia - a short literary rant

Właśnie skończyłam czytać Przyślę panu list i klucz - kultową książkę Marii Pruszkowskiej, dobrze znaną wielu blogowiczom. Nie napiszę recenzji , bo myślę, że zrobiło to lepiej wiele innych osób, ale lektura ta skłoniła mnie do myślenia nad pewnym dziwnym i smutnym zjawiskiem. Kiedy gdzieś w sieci blogosfery dowiedziałam się, że wydawnictwo Formicula wznowiło tę książkę, zmusiłam moją biedną rodzicielkę, żeby mi bezzwłocznie ją kupiła. Jakże przyjemnie czytało się własny egzemplarz tej książki, wiedząc, że należy ona do mnie i mogę do niej wracać kiedy mi się podoba! Problem polega na tym, że zapragnęłam znów poczytać inne książki tej autorki. I tu zaczynają się schody. Dlaczego w Polsce nie wznawia się dobrych książek, pozwalając by miernota zajmowała miejsce wartościowych książek na rynku księgarskim!? Nie wydaje się ponownie tak wielu ciekawych książek, które na internetowych giełdach osiągają zawrotne sumy? Wcale nie twierdzę, że ksiązki Marii Pruszkowskiej są arcydziełami wartymi ponownego wydania, chociaż z chęcia bym przeczytała Siedem babek, jeden dziadek albo Życie nie jest romansem, ale.., jednak wiele jest ksiązek ważnych, ciekawych, wartościowych, o których rynek wydawniczy zapomnia. Opętanie A. S. Byatt, Chłopiec z latawcem Khaleda Hosseiniego, Tajemnica Abigail Marty Szabo - nigdzie ich dostać nie można. A jakie jeszcze książki warto zapamiętać, zdobyć, przeczytać, zachwycić się, polecić znajomym? Marzy mi się stworzenie własnej biblioteki lieratury zapomnianej. Chętnie przygarnę każdą skazaną na zatracenie książkę.

niedziela, 2 maja 2010

W ogrodzie pamięci - Janina Olczak - Ronikier

W ogrodzie pamięci Joanny Olczak – Ronikier to książka, którą wybrałam od wyzwania Nagrody Literackie jako zwyciężczynię literackiej nagrody Nike. Kiedyś czytała ją moja mama i pamiętam, że bardzo jej się podobała, była to też najciekawsza pozycja z listy tytułów nagrodzonych Nike. Zamówiłam ją z wydawnictwa Znak i przeczytałam ją niemalże jednym tchem, do trzeciej w nocy, bo nie mogłam się od niej oderwać!
Joanna Olczak – Ronikier, pisarka i scenarzystka, współzałożycielka kabaretu Piwnica pod Baranami, opisuje z iście epickim rozmachem historię swojej rodziny, rodu Horowitzów, zasymilowanych Żydów polskich, zaczynając od swych pradziadków w dziewiętnastym wieku, kończąc na latach powojennych. Głównymi bohaterami są prababka Julia, jej ośmioro dzieci, ich małżonkowie, dzieci, wnuki... Akcja toczy się głównie w Warszawie a potem wiatry historii, druga wojna światowa, rozrzucają członków rodziny po całym świecie – Europie, Ameryce, Syberii... Najwięcej uwagi poświęca autorka własnej gałęzi rodu, dziadkom – Janinie Mortkowiczowej, pisarce i tłumaczce (to ona przetłumaczyła książki o Doktorze Dolittle, którymi zachwycałam się jako dziecko!) oraz Jakubowi Mortkowiczowi, wydawcy, właścicielowi księgarni w międzywojennej Warszawie, jednak losy dalszej rodziny, nieraz bardzo przejmujące, są także opisane tak dokładnie, na ile na to pozwalała wiedza autorki.
Rodzina Joanny Olczak – Ronikier to klan intelektualistów, socjalistów, lekarzy, prawników, ludzi wykształconych, i pomimo wielu odrębności – bardzo ze sobą zżytych i połączonych silnymi więzami krwi i przyjaźni. To portret rodziny żydowskiej, zajmującej znaczące pozycje społeczne, żarliwych patriotów, wciąż jednak zmagających się z własnym dziedzictwem i „odmiennością”. Lata drugiej wojny światowej były w życiu wszystkich członków rodziny autorki czasem najbardziej dramatycznym i bolesnym, zostawiły we wspomnieniach najboleśniejsze ślady. Być może był to powód , dla którego ta arcyciekawa historia rodzinna nie została spisana wcześniej, mimo że (jak pisze autorka) członkowie rodziny wielokrotnie dyskutowali o takiej potrzebie... Jakże się cieszę, że Joanna Olczak – Ronikier podjęła się tego zadania. Dzięki temu dramatyczne przeżycia wojenne, codzienne sprawy, bolesne przeżycia i gorące uczucia jakie stały się ich udziałem nie zostaną zapomniane.
W ogrodzie pamięci to nie tylko wielopokoleniowa saga, to także barwny obraz społeczeństwa polskiego – zniewolonego i cieszącego się z odzyskanej niepodległości. Nie brak też politycznych powikłań – wuj autorki, Maks Horowitz był jednym ze znaczących członków ruchu komunistycznego, nie zawsze zrozumianym przez innych członków rodziny, inni krewni zaangażowani byli w działalność socjalistyczną i to także miało zasadniczy wpływ na ich dalsze losy.
Akcja W ogrodzie pamięci toczy się przede wszystkim w Warszawie, i dzieje stolicy są równie ważne dla tej opowieści jak dzieje rodziny Horowitzów.
Jak mogę podsumować moje wrażenia z tej lektury? Była przejmująca i porywająca. Nie do zapomnienia. Epicki rozmach, dbałość o detale, ciekawy język i co najważniejsze bohaterowie, którzy ożywali na kartach książki, sprawiły, że ta książka na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Podczas czytania porównywałam ją do Marii i Magdaleny Magdaleny Samozwaniec i Lali Jacka Dehnela – podobna fabuła, równie ciekawie opowiedziana, polecam równie gorąco jak W ogrodzie pamięci.