Wiadomo, że zemsta najlepiej smakuje na zimno… Kiedy wraz z Padmą i A.
buszowałyśmy po londyńskich antykwariatach, co chwila słyszałam głośne okrzyki protestu, gdy wpychałam im różne książki, które moim zdaniem na pewno by je zainteresowały… Nie bacząc na
ich wyjaśnienia, że
przecież jakoś muszą się spakować, a
linie lotnicze mają limity na bagaże,
wyciągałam z półek
kolejne powieści, które im potem
usiłowałam polecić… Na moje
usprawiedliwienie powiem, że moje starania wynikały li i jedynie z
dobroci mojego serca, nie było w nich żadnej
perfidii i wcale nie chciałam ich zrujnować… Wręcz przeciwnie, wielokrotnie proponowałam przechowanie zakupionych lektur u siebie do następnej wizyty. Nic to –
zwykle w odpowiedzi na moje nieśmiałe: „to by ci się
spodobało”… słyszałam tylko głosy
sprzeciwu… Ach, trzeba było
siedzieć cicho i niczego im nie polecać…! Bowiem wczoraj role się odwróciły i dowiedziałam się na własnej skórze jak
ciężko jest zaprotestować, jak
trudno jest odwrócić się od kuszących ofert książkowych,
wyjść z kolejnej księgarni
bez żadnych zakupów, odłożyć książkę na półkę i powiedzieć
sobie, że może,
następnym razem… I jak
przerażająca
wydaje się wizja niechybnego nadbagażu… Wczoraj bowiem odwiedziłam Padmę w Poznaniu i zostałam radośnie przeciągnięta przez niektóre
poznańskie księgarnie i antykwariaty… Niektóre, bo podobno jest ich więcej, ale miałyśmy niewiele czasu. Po kilku godzinach spędzonych w towarzystwie Padmy i A., podczas których wpychano, polecano i wyszukiwano mi książki, kuszono
mnie różnorakimi tytułami i z szatańskim
chichotem przypominano, że jeśli mi
się coś nie zmieści, zawsze
będę mogła
zostawić kilka powieści u
mojej mamy, stwierdzam, że teraz rozumiem, o co im chodziło…
Stos, który mam zamiar zatargać w walizce do Londynu jest oczywiście wciąż w fazie kompletowania. Nie
wiem, czy wszystkie poznańskie pozycje pojawią się na nim, bo nie tylko
zakupiłam już z dziesięć innych książek, mam zamiar też dokończyć szperania po maminych półkach w poszukiwaniu zapomnianych i schowanych skarbów. Oczekujcie podsumowania za kilka dni. Tymczasem wracam do lektury ”Zapachu drzewa sandałowego” i życzę wam miłego wieczoru!
świetne nabytki, parę mam, jedną czytałam ("Lilka"), a najbardziej chciałabym mieć "Dziewczęta z Nowolipek"
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Na "Lilkę" namówił mnie pan księgarz (biedak, próbował na więcej, ale więcej to ja albo znałam, albo już miałam...), natomiast "Dziewczęta.." kupiłam, bo mama powiedziała, że ma tylko część drugą, "czyli "Rajską jabłoń". A ja byłam przekonana, że jest w domu...
UsuńNo dobrze, przyznaję się bez bicia, że z satysfakcją Cię od księgarni do księgarni prowadziłam;) Ale też bez oporów pozwolę się znowu w Londynie zaciągnąć i jak zwykle dam się namówić na niejedną książkę:) Nie wiem, czy po Twojej notce jeszcze mnie jakiś bloger odważy się odwiedzić, ale na swoją obronę chciałam zauważyć, że do Twojego stosiku wybitnie przyłożył się Pan Księgarz z Arsenału:) A w ogóle to bardzo fajne masz te książki, może sobie nawet parę z nich też kupię:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i polecam się na przyszłość;) Po wrocławskich księgarniach też mogę oprowadzić;)
Ja będę chciała, ja:-) Ostatnio nie było czasu i panowało straszne zimno, ale kolejnym razem poproszę o wskazanie dobrych miejsc:-)
UsuńPadmo ja wiem, że z satysfakcją, bo widziałam, że aż ci oczy się śmieją, jak ja się starałam być dzielna i powstrzymywać się od zakupów... :D Ale nic to, będzie rewanż, zwłaszcza, jak przyjedziesz do Putney... :P
UsuńProwincjonalna nauczycielka - z przyjemnością:)
UsuńDabarai - szkoda, że to Putney tak daleko, no ale kiedyś w końcu się wybiorę...
Może i daleko dla ciebie, ale am nadzieję, że wizyta to wynagrodzi...
UsuńOhhhhhh my gosh....
OdpowiedzUsuńShhhh, that's nothing...Wait until you see the rest...
UsuńJaki piękny widok! Nie dosyć, że ulubiona blogerka, to jeszcze stosik, a na dodatek "twarz dołączona do nicka" - jak mawia nasza zacna Kasia.eire. Serdeczności:)
OdpowiedzUsuńMerci. Stos faktycznie mnie cieszy, a zdjęcie zostało mi zrobione w restauracji meksykańskiej w oczekiwaniu na kurczaka w sosie z kreta...
UsuńNo chyba nie zjadłaś krecika!!!!!!!!
UsuńNie, ale sos do kurczaka nazywał się Mole, czyli krecik po angielsku. Wiadomo, sos z kreta...
Usuńto mi ulżyło, uffff....
UsuńWspaniale dziewczyny, a dlaczego mnie z Wami nie było?:) Proszę się poprawić następnym razem:)Poznanianka z krwi i kości jestem, to też wiem gdzie można nabyć ciekawą lekturę:) pozdrawiam Ciebie Dabarai, choć nie miałyśmy jeszcze okazji się poznać:)
OdpowiedzUsuńAch, bo to wszystko było zorganizowane jakoś tak na ostatnią chwilę, ale zapraszam do Szczecina, a jeszcze lepiej do Londyna. Londyn ma więcej księgarni! :)
UsuńBiję się w pierś, bo myślałam o tym, żeby Cię ściągnąć, ale faktycznie było wszystko na ostatnią chwilę umawiane. Ale możemy nadrobić we dwie i na jakiś spacer po księgarniach się umówić;) A pomysł z Londynem też znakomity;)
UsuńPopieram Londyn!Yes, yes, yes!
UsuńOch, Sapieżyna, mam ją na wish list i na pewno kupię, i Marii, i Matyldy. Niania w Paryżu jest napisana przez kuleżankę z Dzienników Twojego Stylu, więc będę musiała kiedyś przeczytać koniecznie. Lilkę mam na półce, jak i kilka innych tytułów, ale nic nie słyszałam o tym najwyżej na stosie. A w ogóle to widać, że łądna pogoda była i zdjęcie będzie ci dobry czas przypominać.
OdpowiedzUsuńSapieżyna to prezent od Padmy (merci!), a o "Niani..." dowiedziałam się od bookfy.
UsuńNatomiast kiedy przyjechałam rano do Poznania to tam LAŁO. Ja przyjechałam na letnie wakacje, krótkie rękawki, spodenki, pełen luz, a tu ludzie w kurtkach i ściana deszczu. Na szczęście Padma zaprosiła mnie do siebie na przeglądanie półek, a potem to już jakoś nie padało... :D
Ta Matyldy jest tak ogromna, że bałam się, że jak ją kupię, to Dabarai mi nią po głowie przyłoży;) Znam ten ból z mieszczeniem książek w limicie bagażu;)
Usuń*kiwa głową* No, taka duuuuża i cięęęęężka! Ach, jakże się cieszę,że Easyjet nie ma limitów na bagaż podręczny...!
Usuńjakbym miała Matyldę to bym ją jakoś przemyciła, nie byłoby innej opcji. W nogawce przywiązaną pończochą albo po prostu pod pachą, niby że do samolotu do czytania wzięłam. Ostatni tak wniosłam trzy książki i dwa magazyny. Kobieta na mnie spojrzała, brew podniosła, a ja jej na to, ze się nie mogłam zdecydować, co będę czyta. I puściła. Ech ta Sapieżyna, w granicach 60, będę musiała poczekać, ale na pewno sobie kupię
UsuńChcesz, to ci pożyczę, przeczytasz, a jak potem będziesz chciała mieć, to poczekasz na jakąś obniżkę...
UsuńOł noł, kochana jesteś bardziście, ale wysyłka i odsyłka takiej cegły będzie kosztowała tyle, co dwie nowe. Nałogowi trzeba powiedzieć stanowcze nie, jak poczekam kilka tygodni czy miesięcy, to mi tylko dobrze zrobi. Co nie zmienia faktu, że sobie w łeb palnęłam, jeszcze mi dym leci, haha
UsuńE tam , w łeb. Zazdroszczę silnej woli i niepoddawania się nałogowi...
UsuńNałóg wcale nie zgubny, a niezwykle sympatyczny, podobnie jak Twoje zdjęcie ze stosikiem! Gratuluję udanych łowów. Ja też mam Sapieżynę i uważam, że zapowiada się bosko! Uściski.
OdpowiedzUsuńAleżdziękujęcibardzopięknie! Na Sapieżynę zwróciłam uwagę dzięki Kasi.eire. Bardzo interesujące klimaty.
Usuńoświadczam, że sobie w łeb strzeliłam, dymi i z uszu
UsuńAch jej, jak miło Cię zobaczyć w takim otoczeniu ;)
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczna knajpka meksykańska. :)
UsuńWspaniałe zakupy i niezapomniany dzień na pewno. Pozdrawiam i życzę udanego pobytu, oby pogoda jeszcze dopisywała. ;))
OdpowiedzUsuńDziękuję, po ulewie przedpołudniem zrobiło się całkiem przyjemnie i ciepło!
UsuńPiękny stosik :) Nic z tych pozycji nie czytałam, ale kilka bym podkradła.
OdpowiedzUsuńA co najbardziej cię ciekawi?
UsuńCiekawy stosik :) Podobał mi się "Teren prywatny", a teraz chętnie przeczytałabym "Dziewczęta z Nowolipek", bo to książka, którą chyba należałoby znać. I "W niebie na agrafce" zapowiada się interesująco :))
OdpowiedzUsuńKosmowskiej czytałam tylko "Niebieski autobus", który mi się bardzo spodobał. A jeśli chodzi o "W niebie na agrafce" to bardzo lubię czytać książki debiutujących autorów. Zawsze mam nadzieję, że odkryję coś ciekawego...
Usuńmatko bosko... jestem współwinna temu stosowi choć nawet nie byłam w pobliżu Poznania...
OdpowiedzUsuńWysoki sądzie nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale proszę o łagodny wymiar kary...
Ależ proszę, jak się wszystko nie zmieści, wyślę do ciebie... :P Ale nic to, walizka duuuża....
Usuń