Sobotni
wieczór spędzony z książką – wspaniała perspektywa. Jeszcze lepiej,
kiedy mówią o książkach w telewizji! Dwie i pół godziny programów o
poświęconych literaturze to nie byle co. Tyle właśnie czasu spędziłam
przed telewizorem w Noc Książki, kiedy to BBC zafundowało widzom ucztę
złożoną z krótkiego programu o World Book Night („A Million Books For
Free”, czyli „Milion darmowych książek”) – poświęconego książkom
wybranym, wolontariuszom rozdającym i samej imprezie, a także dwóch
bardzo interesujących programów: „The Books We Really Read” i „New
Novelists: 12 of the Best from The Culture Show”. Siedziałam więc przed
telewizorem i pławiłam się w tym dostatku.
„The Books We Really Read” czyli „Książki,które naprawdę czytamy”, prowadzony był przez Sue Perkins, znaną prezenterkę i komediantkę. Perkins
poruszyła w nim bardzo ciekawą kwestię: dlaczego ludzie czytają
popularne powieści z listy bestsellerów? Sama przyznała, że jej
upodobania literackie są zupełnie inne, a w tym programie starała się
dowiedzieć dlaczego ludzie czytają jak to on określa „literaturę
lotniskową”. Jako przykładowe gatunki powieści, które znajdują się wciąż
na listach bestsellerów, Perkins wybrała powieść sensacyjną, kryminał,
romans i chick-lit. Każdy z tych gatunków została omówiony na
przykładach najpopularniejszych autorów, a ci współcześni sami
wypowiadali się o swoich książkach. Mieliśmy więc szansę usłyszeć co ma
do powiedzenia o swoich książkach Ian Rankin, autor książek o detektywie
Rebusie, Lee Child, autor serii o Jacku Reacherze, czy Sophie Kinsella,
autorka popularnej serii o Zakupoholiczce Becky Bloomwood. Pojawiły się
też archiwalne nagrania wywiadów z Agathą Christie, Jilly Cooper,
Barbarą Cartland.
Sue Perkins
rozmawiała też z fanami wspominanych popularnych powieści, pytając ich o
przyczynę popularności ich ulubionych książek i ich własne wrażenia.
Jako składniki niezbędne bestselleru wymieniano najczęściej interesującą
fabułę i postacie. Czytelnicy opowiadali więc o wciągających
historiach, które dostarczają im dreszczyku emocji, lub potrafią
rozśmieszyć. Mówili też o tym, w jaki sposób książki o ludziach którzy
wiodą zupełnie odmienne od nich życie potrafią zaoferować odpoczynek od
rzeczywistości, lub przeciwnie, opowiadali o tym w jaki sposób mogą się
utożsamić z ich ulubionymi postaciami.
Ktoś zwrócił mi
uwagę na to, że prowadząca pominęła zupełnie powieści science fiction
(pod które można by było podciągnąć też fantasy, horror i powieści
paranormalne), które również cieszą się niebywałą popularnością. Na
przykład powieści Terry'ego Pratchetta zwykle znajdują się w czołówce
list najlepiej sprzedawanych książek. Szkoda, że ten gatunek został
pominięty, bo warto by też o nim usłyszeć zwłaszcza w kontekście obecnej
fascynacji powieściami o wampirach, a wcześniej Harry'm Potterem.
Rozmowy z autorami dotyczyły też różnic między betsellerami z półki literatury popularnej (popular fiction), które uważa się często za niższą kategorię, a literackimi powieściami (literary fiction),
które zwykle zdobywają nagrody literackie, ale nie są tak popularne.
Popular and literary fiction stanowią według autorki dwa odmienne
bieguny literackie – ta pierwsza jest związana z sukcesem finansowym,
druga z sukcesem literackim. Sue Perkins przyznała, że jej
ulubioną powieścią jest „Zbrodnia i kara” Dostojewskiego, książka
poruszająca istotne kwestie moralne, ale nie będąca porywającą
wciągającą opowieścią. Na zakończenie stwierdziła, że chociaż jej
upodobania czytelnicze skłaniają się w stronę książek napisanych w
misterny sposób wspaniałym językiem, to chciałaby zobaczyć w nich też
porywającą fabułę, która wciągnie czytelnika od pierwszych stron, nie
pozwalając się oderwać od książki.
Przyznam się, że
kiedy obejrzałam ten program po raz drugi na iplayerze, trochę inaczej
go odebrałam. Przede wszystkim rzucił mi się w oczy – czy raczej w uszy –
protekcjonalny ton, jaki przybierał Lee Child, mówiąc o tym, że autorzy
bestsellerów potrafią pisać, że znają wszystkie „wielkie” słowa, które
znają inni autorzy, ale decydują się ich nie używać. Wydaje mi się, że
chciał pokazać w niezbyt miły sposób, że chociaż inni pisarze osiągają
uznanie literackie, on i jemu podobni zarabiają na powieściach kupę
kasy... Tak samo Sophie Kinsella brzmiała dla mnie nieco snobistycznie
opisując powieści chick-lit jako „inteligentne, dowcipne powieści o
współczesnych kobietach, które poruszają ważne kwestie pod płaszczykiem
humoru”. Co by jednak powiedzieć o książkach i o ich różnych gatunkach,
najważniejsze jest to, że ludzie czytają. Cieszy mnie i to, że na
angielskich listach bestsellerów pojawiają się obok stale obecnych tam
gatunków książek także bardziej „literackie” powieści, jak na przykład
Kazuo Ishiguro, Hilary Mantel czy Rose Tremain. A po obejrzeniu programu
pożyczyłam z biblioteki pierwsza powieść Lee Childa o Jacku Reacherze,
żeby przekonać się, czy zna on te „wielkie słowa”, o których wspomina w
programie...
Ps. Kolejny odcinek Wiosną o książkach już jutro, a w nim ostatni z programów z Nocy Książek.
Gość: Sesolello, 21roz074.multi-play.net.pl
OdpowiedzUsuń2011/03/11 19:46:13
Myślę, że "Zbrodnia i kara" to z jednej strony świetnie napisana powieść, a z drugiej kryminał, więc na dwoje babka wróżyła :) W dzisiejszych czasach mamy te wszystkie notowania, listy przebojów książkowych, a z drugiej nie da się powiedzieć, że "Zbrodnia i kara" nie jest popularna- któż o niej nie słyszał. Po co dzielić książki na "Lepsze" i "Gorsze" gatunki- ważne, żeby książka nam się podobała, a czytać można i dla wiedzy i dla relaksu.
chihiro2
2011/03/11 19:50:47
Ja też wychwyciłam ten protekcjonalny ton. I przeczytałam w życiu kilka (dosłownie kilka) książek bardzo popularnych, by zorientować się, że nie do końca jest tak, jak mówi Child. Moim zdaniem autorzy "popular fiction" skupiają się na samej historii. Akcja i to, co się dzieje, jest dla nich w centrum zainteresowania. Nie wątpię, że bestesellerowi autorzy potrafią stworzyć świetne historie i skonstruować misterną intrygę, zagadkę itp. Ale na tym się kończy. Natomiast dla autorów "literary fiction" sama akcja nie jest ważna. Skupiają się na czym innym: psychologii postaci, klimacie, problemie społecznym itp. Nie ma znaczenia, czy przewraca się kompulsywnie kartki (lepiej nawet, by tak nie było, wiele książek traci, gdy czyta się je zbyt szybko), ale ma znaczenie, jeśli czytelnik potrafi zamyślić się nad postacią, pięknym zdaniem czy trafną myślą. I te książki wsiąkają w czytelnika, podczas gdy popular fiction wprawdzie czyta się szybko i z przyjemnością (zapewne, nie wiem), ale one spływają po czytelniku jak po kaczce, nie mają szans zmienić jego spojrzenia na świat i drugiego człowieka, ukształtować jego osobowości.
A nazywanie chick-lit inteligentną lekturą... Litości, czy Kinsella naprawdę sama w to wierzy?
dabarai
2011/03/11 20:04:54
Sesolello - nie lubię rosyjskich pisarzy, próbowałam czytać Tołstoja, Dostojewskiegi i po prostu mi nie wchodzą.. Jedynie "Martwe dusze" Gogola mi się spodobały. Dlatego nie mogę się wypowiadać na temt "Zbrodni i kary" i jej akcji.. :P
Chihiro, mnie Sophie Kinsella trochę zdenerwowała,szczególnie jej bo chociaz lubię jej niektóre książki, wcale nie myślę, że mają jakies drugie, inteligentne dno... Czytam je dla odprężenia, nie spodziewając się niczego więcej po nich niż rozrywki. A co do Childa, to myślę, że on po prostu jest zazdrosny... :P
Ja zazwyczaj czytam "popular fiction", ale myślę, że i w tych książkach można znaleźć wiele do myśłniea, chociaż oczywiście nie we wszystkich.. A ponadtym zastanawiam się nad granicą, która dzieli popular i literary fiction - myślę, że czasem ciężko zaklasyfikować pewne książki do jednej grupy. Myślę, że istnieja też powieści, które biorą z obu typów to co najlepsze i tak powstają naprawdę świetne książki.
Gość: Sesolello, 21roz074.multi-play.net.pl
2011/03/11 20:07:04
Chichiro to bardzo interesujące co piszesz, ciekawa jestem jak oceniasz kryminały np. Mankella, które mają wymienione przez Ciebie cechy "literary fiction"? Zastanawiam się czy nie ma też jakiegoś typu pośredniego, trafiają się niekiedy książki lit. popularnej, w której autor, poza fabułą, próbuje też pogłębić jakiś problem, np. wspominane kryminały ze Skandynawii czy ostatnio czytana "Kukułka" A. Kozłowskiej.
chihiro2
OdpowiedzUsuń2011/03/11 20:16:53
Nie czytałam Mankella, ale absolutnie zgadzam się, że są książki balansujące na granicy albo będące literary fiction, które wciągają jak popular - a nawet więcej, większość książek z półki literary wciąga mnie, inaczej bym ich nie czytała :) Takie sztywne rozróżnienia na dwa gatunki jest trochę bez sensu, za dużo pozycji się zazębia. Zresztą różnie jest w różnych krajach, np. powieści angielskie z reguły mają silnie zarysowaną fabułę, podczas gdy francuskie np. mogą być zupełnie bez treście w warstwie wydarzeniowej (np. "Człowiek, który śpi" Pereca - tam się zupełnie nic nie dzieje, poza tym, że bohater nie może wstać z łóżka, a jednak na poziomie psychologicznym dzieje się bardzo wiele). Kryminały w krajach skandynawskich bywają także klasyką literatury, o silnym zarysie psychologicznym. Podobnie powieści o miłości w Japonii czy sci-fi w Argentynie. Nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka, to rozróżnienie, które zrobiłam w poprzednim komentarzu dotyczyło głównie powieści z rynku brytyjskiego i amerykańskiego.
A swoją drogą, ja też nie mogę się przekonać do klasyki lit. rosyjskiej, też mi nie podchodzi, jej monumentalność i pewna "histeryczność" postaci irytują mnie.
Gość: Sesolello, 21roz074.multi-play.net.pl
2011/03/11 20:37:52
Muszę powiedzieć, że zazdroszczę Wam brytyjskiej tv, a programów o książkach najbardziej :)
kasia.eire
2011/03/11 23:12:04
Jestem tak zakręcona egzaminami i kursem, ze zupełnie zapomniałam o tych programach, spróbuję je wyczaić w necie na stronie BBC. Kochana, daj mi znać, jak będzie coś ciekawego jeszcze, żebym nie przegapiła, proszę
dabarai
2011/03/11 23:22:43
Sesolello,:D
Chihiro, cieszę się, że ktoś inny tez nie lubi lit. rosyjskiej...! Zawsze myślałam, że ja się wyrodziłam...
Kasiu, jutro o ósmej na BBC2 leci King James Bible: The Book That Changed the World. Pewnie to obejrzę na iplayerze. Tamte programy tez może jeszcze będą...
porzadek_alfabetyczny
2011/03/19 04:21:20
podobał mi się np.'idiota' dostojewskiego. więc nie będę głosować przeciwko monumentalnej rosyjskiej ;)
a wrażenie, że postacie są 'histeryczne' miałam, kiedy próbowałam czytać 'Braci Karamazow' zaraz po Millenium Larssona:) po skandynawskiej rezerwie byłam nieprzygotowana na to szaleństwo:)
nie analizowałabym zbytnio tego, co mówią autorzy literatury popularnej. myślę, że to taka niepisana umowa między czytelnikami pisarzami i wydawcami, to podkreślanie, że są to inteligentne książki. nikt nie chce usłyszeć, że czyta /pisze głupoty. wyraźnie powiedziano, że te książki wydaje się dla pieniędzy, czytelnik jest klientem, książka to produkt, i tyle. a inteligentny znaczy w tym kontekście: błyskotliwy. Wartka akcja, świetne dialogi, trochę obserwacji społecznych (i już Kinsella może napisać że 'porusza ważne kwestie':)) Większość okładek do literatury popularnej jest robiona na zasadzie: świetnie się to czyta, ale nie bój się, to nie jest głupia książka. jakiś czas temu pisałam o tym u mnie porzadekalfabetyczny.blox.pl/tagi_b/15195/Mankell.html
dabarai
2011/03/19 10:09:27
Porządku, bardziej mi chodzi nie o to, co powiedzieli, ale jak to powiedzieli - raczej ich ton głosu, wychodziła z nich taka niemiła snobistyczna postawa...
Gość: porzadek_alfabetyczny, 178-36-121-148.adsl.inetia.pl
2011/03/19 11:17:42
a nie sądzisz że to po prostu odpowiedź na snobizm tych, którzy źle mówią o literaturze popularnej?;) to też taka gra, tak samo jak teksty na okładkach
dabarai
2011/03/19 11:28:01
Możliwe, ale w tym programie nikt nie mówił źle o literaturze popularnej. A mnie się nie podobał po prostu sposób, w jaki się ci autorzy wypowiadali.
porzadek_alfabetyczny
OdpowiedzUsuń2011/03/19 16:33:15
niestety nie widziałam tego programu. mogę komentować tylko Twój post, komentarze pod nim i to, co zauważyłam do tej pory, czytając literaturę popularną i opinie o niej.
dabarai
2011/03/19 17:30:32
Porządku, na szczęście czytelnik zawsze może sobie sam wyrobić opinię o literaturze popularnej i literackej. Czasem wydaje mi się, że ilu czytelników tyle rozgraniczeń. :)
A snobizm literacki jest moim zdaniem o niebo lepszy niż na przykład chwalenie się statusem materialnym! :D
porzadek_alfabetyczny
2011/03/19 18:35:34
wydaje mi się, że trzeba wreszcie przestać oceniać literaturę popularną tymi samymi metodami, co tzw literaturę wysoką. to tak jakby w tej samej kategorii na wystawie startowały psy i koty;)
dabarai
2011/03/19 18:37:26
A jakie metody proponujesz? :)
porzadek_alfabetyczny
2011/03/20 11:03:39
w sumie nie wiem,czy pytasz serio?:) kluczowe wydaje mi się to, że tzw lit wysoka przybliża nas do świata, a lit popularna daje nam od niego odpocząć. myślę że wbrew pozorom trudno jest napisać książkę, którą łatwo się czyta, bo z założenia czytelnik ma nie wkładać żadnego wysiłku w jej czytanie. czytam bardzo różne książki i czasem chick-lit i klasyka dostają tyle samo gwiazdek po prostu dlatego, że startują w innej kategorii. Chick-lit, który po 20 stronach mnie męczy, odrzucam, ale np Rachel Cusk albo Henry James dostają drugą szansę za parę dni, bo wiem, że warto.
dabarai
2011/03/20 12:00:40
Wydaje mi się, że problemem jest to, że czasem pewne książki trudno zaklasyfikować. Mnie najbardziej cieszy to, jeśli uda mi się znaleźć literary fiction, która wciągnie mnie tak bardzo jak popular fiction! Wtedy zapowiada się uczta!
chihiro2
2011/03/20 12:12:24
Hmm, nie mogę się zgodzić z tym, że lit. wysoka przybliża nas do świata, a popularna pozwala na ucieczkę. Np. Cortazar pisał m.in. bardzo fantastyczne opowiadania, jakby nie z tego świata, taką iberoamerykańską fantastykę, a to raczej ucieczka od realnego świata. Z kolei Jodi Picoult (lit. mocno popularna) porusza poważne tematy, ciężkie psychologicznie, więc o żadnej ucieczce nie może być mowy. Lit. popularna to nie tylko "Seks w wielkim mieście" i jakieś zakupoholiczki, które "odkrywają siebie" przez wyjazd do Indii (upraszczam, wiem), ale też opisywanie ludzkich tragedii. Tylko no właśnie, czemu Picoult zalicza się do lit. popularnej, a taki Dostojewski nie?
porzadek_alfabetyczny
2011/03/20 16:32:37
bo Picoult to schemat, o którym właśnie pisze j.szern na swoim blogu (bibliotheke.blox.pl/2011/03/Prawo-ojca.html), schemat, który pozwala nam nie angażować się, a Dostojewski wymaga naszej uwagi, czasu, emocji i w zamian dostajemy dużo więcej
napisałam skrótowo ( stąd może nieporozumienie), ale myślę, że prawdziwie. Cortazar nie jest ucieczką, przecież fantastyka, dobra fantastyka też może być literary fiction, prawda? dzięki literary fiction jeszcze lepiej widzimy/czujemy/rozumiemy nasz świat, Cortazar właśnie to robi, chociaż pisze o innych światach. postaram się to wieczorem napisać jakoś sensowniej, teraz mam tu taką dawkę realu, że nie słyszę własnych myśli :)
porzadek_alfabetyczny
2011/03/20 16:33:56
@dabarai: myślę że Majgull Axelsson jest taka: to literary fiction którą czyta się zachłannie, szybko
porzadek_alfabetyczny
2011/03/20 20:43:40
...a Cortazar to dla mnie przede wszystkim szczególnego rodzaju wrażliwość, filtr przez który możemy przyjrzeć się _bardziej_ rzeczywistości, a nie ucieczka od niej