sobota, 28 stycznia 2012

Siostry Kossakówny ("Maria i Magdalena" - Magdalena Samozwaniec)

Dawno temu, był sobie mały, śliczny dworek na przedmieściach Krakowa, w którym mieszkał Tatko, Mamidło i dwie siostry. Była też Babunia i Dziadzio, brat, wujkowie i ciocie. Były psy, ptaszki, świnki morskie i koń. Były zabawy z kuzynami i przyjaciółmi w ogrodzie. Dom pełen był ciepła i radości, bo mieszkające tam siostry wiodły sielskie życie, które potem młodsza opisała w pewnej książce. Tym domem była Kossakówka, siostrami – przyszła poetka i dramatopisarka, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i przyszła satyryczka, Magdalena Samozwaniec, a książka to oczywiście „Maria i Magdalena” autorstwa Magdaleny Samozwaniec.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tą książką. Czytałam ją wiele razy wcześniej jako studentka, a potem, po wyjeździe do Londynu, czytywałam ją fragmentami podczas wakacji spędzanych w domu – lubiłam zanurzyć się w rozdziałach, podczytywać je po kawałku i zostawić resztę na kolejny raz. Mój „domowy” egzemplarz, poniszczony i poklejony, nie zniósłby podróży i rozstania z moją mamą, więc kiedy jakiś czas temu dowiedziałam się, że Świat Książki wydał wznowienie tej książki, podskoczyłam z radości, kupiłam i przytargałam ją do domu. Przeczytałam ją jednak dopiero teraz – po raz pierwszy od wielu lat w całości.
Magdalena Samozwaniec napisała „Marię i Magdalenę” w 1956 roku. Maria nie żyła już od ponad dziesięciu lat, rodzice zmarli kilka lat wcześniej. Książka, w której satyryczka powraca do swojego dzieciństwa i czasów młodości, to swoisty hołd złożony ukochanej siostrze i ojcu. Wydaje mi się, że Samozwaniec chciała w ten sposób przywołać do życia minione, beztroskie lata, zachować w pamięci bliskie jej osoby, w szczególności siostrę, z którą wojna ją brutalnie rozłączyła. Przy okazji chciała tez sportretować minioną epokę, świat, który zmieniła się na zawsze i ludzi, którzy odeszli wraz z nim.
Rezultatem jest właśnie ta nieprawdopodobnie interesująca książka, pełna rodzinnych anegdot i historii, portret jednej z najbardziej znanych rodzin artystycznych, a równocześnie barwny zapis życia i obyczajów społecznych dwudziestolecia międzywojennego.
Maria, zwana Lilką, i Madzia Kossakówny przyszły na świat w 1891 i 1894 roku. Wspomnienia Samozwaniec obejmują więc ostatnie lata zaborów, okres pierwszej wojny światowej, ale koncentrują się przede wszystkim na latach dwudziestych i trzydziestych, opisując życie społeczne i kulturalne niepodległej Polski. Fascynujące są opisy beztroskiego dzieciństwa i młodości sióstr – a szczególnie wspominane przez autorkę ówczesne metody wychowawcze, horrendalne czasem zwyczaje higieniczne, edukacja domowa, wyjścia do teatru i bale, którymi żyły ówczesne panny. Pojawiają się też dowcipne i satyryczne portrety członków rodziny Kossaków i snobistycznych elit Krakowa czy Zakopanego. Wraz z siostrami odwiedzamy krakowskie i zakopiańskie sklepy, domy mieszczańskie i ziemiańskie, bywamy na przyjęciach, w kawiarniach i klubach. Poznajemy malarzy, przyjaciół jej ojca, Wojciecha Kossaka. A kiedy nadchodzi wreszcie czas Drugiej Rzeczpospolitej, niezwykle barwne pióro Samozwaniec przenosi nas też do Warszawy. Autorka przedstawia czytelnikowi świat artystycznej śmietanki – pojawiają się znane nazwiska przyjaciół sióstr – Tuwim, Lechoń, Słonimski, rozwijają się też kariery obu sióstr... Nikt nie może zaprzeczyć, że „sisters” wiodły fascynujące życie! Do tego dochodzą odbywane przez nie podróże i wycieczki zagraniczne, źródło ciekawych anegdotek i interesujących przygód... Osobne rozdziały są poświęcone małżeństwom obu sióstr i ich rozwodom. Samozwaniec bywa często złośliwa, kreśląc sylwetki mężów, nie jest też specjalnie miła, kiedy pisze o ich rodzinach. Jedynie Stefan Jerzy Jasnorzewski, Lotek, trzeci i ostatni mąż Lilki, spotkał się z aprobatą pisarki i zasłużył na łagodne traktowanie.
„Maria i Magdalena” to książka przy której nie można się nudzić! Trzeba przyznać, że Magdalena Samozwaniec była świetną satyryczką i potrafiła przypiąć łatkę, wyśmiać pewne zjawiska, ukazać w krzywym zwierciadle interesujące postacie... Potrafiła też jak nikt opowiedzieć dowcipna anegdotkę, a znała ich niezliczoną ilość – nie tylko dotyczących własnej rodziny. W książce pobrzmiewa też nutka nostalgii, gdy z westchnieniem smutku opowiada autorka o świecie, który odszedł na zawsze – wspomina ludzi i miejsca, których już nie ma. I tak jak Samozwaniec nie potrafi pozostać obiektywna pisząc o swojej siostrze, tak i ja nie potrafię pozostać obiektywna wobec tej książki – to jedna z moich ulubionych lektur, zawsze zajmująca, zawsze pełna interesujących postaci, dowcipna, pełna czaru i uroku - zupełnie jak siostry Kossakówny. Fascynująca podróż do dawnej epoki, w której każdy czytelnik odnajdzie coś interesującego.
Jak już wspomniałam, książkę przeczytałam już wielokrotnie, ale dopiero tym razem spojrzałam na nią w nieco inaczej. Po raz pierwszy zauważyłam niemal bałwochwalczy stosunek autorki do Ojca – Wojciecha Kossaka, swojej uwielbianej siostry, Lilki, drobne złośliwości pod adresem niektórych postaci pojawiających się w książce, a także pewne ominięcia. Muszę przyznać, że do mojego odbioru „Marii i Magdaleny” przyczyniła się do tego między innymi lektura rozdziału książki Sławomira Kopra „Życie prywatne elit artystycznych drugiej Rzeczypospolitej”, poświęconego rodzinie Kossaków. To właśnie Koper wspomina o „wielkiej nieobecnej”, Teresie Starzyńskiej, córce Magdaleny, o jej bracie Jerzym, również pomijanym w opowieściach i anegdotkach rodzinnych. Interesujące, że tak ważni (wydawałoby się) członkowie rodziny Kossaków zajmują tak marginalne miejsce w tej opowieści. Oczywiście, książka z założenia opowiada historię „sisters”, utalentowanych sióstr, ulubienic światka artystycznego i sama autorka przyznaje się, do swojego bezkrytycznego stosunku do siostry i ojca. Nie jest to przecież udokumentowana biografia, jest to raczej opowieść biograficzna, pełna subiektywizmu i oparta na wspomnieniach – mimo iż napisana w trzeciej osobie. Nie dziwi mnie taki, a nie inny stosunek autorki do postaci opisywanych w książce. Napisała ją przecież siostra i córka, oparła ją na swoich własnych wspomnieniach i w dodatku nigdy nie zaprzeczała, że nie jest obiektywna. 
Natomiast nie mogę nie wspomnieć o jednej rzeczy, która nie tylko zdenerwowała mnie, ale i zepsuła nieco lekturę tej książki, a mianowicie niechlujną korektę. Nie dość, że w książce znalazłam jakieś literówki, to (co najgorsze) znalazłam też dwa miejsca, w którym kawałek tekstu został w jakiś sposób ominięty – przez co te fragmenty straciły sens... Specjalnie zadzwoniłam do mamy i kazałam jej porównywać fragmenty jej wydania. Cóż. Mam nadzieję, że w ewentualnych przyszłych wydaniach, te błędy zostaną naprawione. Mam tez nadzieję, że pomimo mojego ostrzeżenia przeczytacie książkę. Naprawdę warto. 
(Zdjęcia użyte na blogu pochodzą z tej strony.)

5 komentarzy:

  1. Gość: ksiazkowiec, 88-199-176-8.tktelekom.pl
    2012/01/29 06:29:04
    Pisałam nie tak dawno o Marii (też po lekturze Kopra), wiem, że warto, więc dlaczego jeszcze nie czytałam? Ale o książce pamiętam. Mam dwie inne pozycje Samozwaniec, a o siostrach nie. Może rozejrzeć się za starym wydaniem, bo nie lubię niechlujstwa przy korekcie?
    porzadek_alfabetyczny
    2012/01/29 17:08:55
    Zaczęłam właśnie 'Tylko dla dziewcząt', ale po przeczytaniu Twojej notki zastanawiam się,czy nie porzucić jej na rzecz 'Marii Magdaleny':)
    dabarai
    2012/01/29 19:21:54
    Książkowiec - mnie to niechlujstwo strasznie zdziwiło, myślałam, ze jeśli robi się przedruk książki, w nowym wydaniu, nie można niczego namotać. Ha! Nowe wydanie ma za to kilka zdjęć, więc nie jest takie złe...

    Porządek alfabetyczny - "Tylko dla dziewcząt" pamiętam jako ciekawe, satyryczne felietoniki, zupełnie inny ton niż "Maria i Magdalena"... Zachęcam!

    Przy okazji polecam wszystkim też "Zalotnicę niebieską" - też ostatnio wydaną przez Świat Książki. Sama bym chciała przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałem bardzo dawno. Ostatnio zajrzałem do książki ponownie i zatrzymałem sie na stronie 24 gdyż wspomniany jest tam krewny z Australii. Sprawdziłem na miejscu kilka faktów i okazało się, ze pani Magdalena okropnie wszystko pokręciła. Czytaj tutaj: https://ewamaria2013texts.wordpress.com/2017/02/09/australia/

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam i czytałam już kilka razy :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak czy owak,to Gloria i Jej córki borykały się,jak umiały z ,kłopotami w Kossakowce.

    OdpowiedzUsuń