Dawno temu, był sobie mały,
śliczny dworek na przedmieściach Krakowa, w którym mieszkał Tatko,
Mamidło i dwie siostry. Była też Babunia i Dziadzio, brat, wujkowie i
ciocie. Były psy, ptaszki, świnki morskie i koń. Były zabawy z kuzynami i
przyjaciółmi w ogrodzie. Dom pełen był ciepła i radości, bo mieszkające
tam siostry wiodły sielskie życie, które potem młodsza opisała w pewnej
książce. Tym domem była Kossakówka, siostrami – przyszła poetka i
dramatopisarka, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i przyszła satyryczka,
Magdalena Samozwaniec, a książka to oczywiście „Maria i Magdalena”
autorstwa Magdaleny Samozwaniec.
Nie
jest to moje pierwsze spotkanie z tą książką. Czytałam ją wiele razy
wcześniej jako studentka, a potem, po wyjeździe do Londynu, czytywałam
ją fragmentami podczas wakacji spędzanych w domu – lubiłam zanurzyć się w
rozdziałach, podczytywać je po kawałku i zostawić resztę na kolejny
raz. Mój „domowy” egzemplarz, poniszczony i poklejony, nie zniósłby
podróży i rozstania z moją mamą, więc kiedy jakiś czas temu dowiedziałam
się, że Świat Książki wydał wznowienie tej książki, podskoczyłam z
radości, kupiłam i przytargałam ją do domu. Przeczytałam ją jednak
dopiero teraz – po raz pierwszy od wielu lat w całości.
Magdalena
Samozwaniec napisała „Marię i Magdalenę” w 1956 roku. Maria nie żyła
już od ponad dziesięciu lat, rodzice zmarli kilka lat wcześniej.
Książka, w której satyryczka powraca do swojego dzieciństwa i czasów
młodości, to swoisty hołd złożony ukochanej siostrze i ojcu. Wydaje mi
się, że Samozwaniec chciała w ten sposób przywołać do życia minione,
beztroskie lata, zachować w pamięci bliskie jej osoby, w szczególności
siostrę, z którą wojna ją brutalnie rozłączyła. Przy okazji chciała tez
sportretować minioną epokę, świat, który zmieniła się na zawsze i ludzi,
którzy odeszli wraz z nim.
Rezultatem jest właśnie ta
nieprawdopodobnie interesująca książka, pełna rodzinnych anegdot i
historii, portret jednej z najbardziej znanych rodzin artystycznych, a
równocześnie barwny zapis życia i obyczajów społecznych dwudziestolecia
międzywojennego.
Maria, zwana Lilką, i Madzia
Kossakówny przyszły na świat w 1891 i 1894 roku. Wspomnienia
Samozwaniec obejmują więc ostatnie lata zaborów, okres pierwszej wojny
światowej, ale koncentrują się przede wszystkim na latach dwudziestych i
trzydziestych, opisując życie społeczne i kulturalne niepodległej
Polski. Fascynujące są opisy beztroskiego dzieciństwa i młodości sióstr –
a szczególnie wspominane przez autorkę ówczesne metody wychowawcze,
horrendalne czasem zwyczaje higieniczne, edukacja domowa, wyjścia do
teatru i bale, którymi żyły ówczesne panny. Pojawiają się też dowcipne i
satyryczne portrety członków rodziny Kossaków i snobistycznych elit
Krakowa czy Zakopanego. Wraz z siostrami odwiedzamy krakowskie i
zakopiańskie sklepy, domy mieszczańskie i ziemiańskie, bywamy na
przyjęciach, w kawiarniach i klubach. Poznajemy malarzy, przyjaciół jej
ojca, Wojciecha Kossaka. A kiedy nadchodzi wreszcie czas Drugiej
Rzeczpospolitej, niezwykle barwne pióro Samozwaniec przenosi nas też do
Warszawy. Autorka przedstawia czytelnikowi świat artystycznej śmietanki –
pojawiają się znane nazwiska przyjaciół sióstr – Tuwim, Lechoń,
Słonimski, rozwijają się też kariery obu sióstr... Nikt nie może
zaprzeczyć, że „sisters” wiodły fascynujące życie! Do tego dochodzą
odbywane przez nie podróże i wycieczki zagraniczne, źródło ciekawych
anegdotek i interesujących przygód... Osobne rozdziały są poświęcone
małżeństwom obu sióstr i ich rozwodom. Samozwaniec bywa często złośliwa,
kreśląc sylwetki mężów, nie jest też specjalnie miła, kiedy pisze o ich
rodzinach. Jedynie Stefan Jerzy Jasnorzewski, Lotek, trzeci i ostatni
mąż Lilki, spotkał się z aprobatą pisarki i zasłużył na łagodne
traktowanie.
„Maria i Magdalena” to książka przy
której nie można się nudzić! Trzeba przyznać, że Magdalena Samozwaniec
była świetną satyryczką i potrafiła przypiąć łatkę, wyśmiać pewne
zjawiska, ukazać w krzywym zwierciadle interesujące postacie...
Potrafiła też jak nikt opowiedzieć dowcipna anegdotkę, a znała ich
niezliczoną ilość – nie tylko dotyczących własnej rodziny. W książce
pobrzmiewa też nutka nostalgii, gdy z westchnieniem smutku opowiada
autorka o świecie, który odszedł na zawsze – wspomina ludzi i miejsca,
których już nie ma. I tak jak Samozwaniec nie potrafi pozostać
obiektywna pisząc o swojej siostrze, tak i ja nie potrafię pozostać
obiektywna wobec tej książki – to jedna z moich ulubionych lektur,
zawsze zajmująca, zawsze pełna interesujących postaci, dowcipna, pełna
czaru i uroku - zupełnie jak siostry Kossakówny. Fascynująca podróż do
dawnej epoki, w której każdy czytelnik odnajdzie coś interesującego.
Jak
już wspomniałam, książkę przeczytałam już wielokrotnie, ale dopiero tym
razem spojrzałam na nią w nieco inaczej. Po raz pierwszy zauważyłam
niemal bałwochwalczy stosunek autorki do Ojca – Wojciecha Kossaka,
swojej uwielbianej siostry, Lilki, drobne złośliwości pod adresem
niektórych postaci pojawiających się w książce, a także pewne ominięcia.
Muszę przyznać, że do mojego odbioru „Marii i Magdaleny” przyczyniła
się do tego między innymi lektura rozdziału książki Sławomira Kopra
„Życie prywatne elit artystycznych drugiej Rzeczypospolitej”,
poświęconego rodzinie Kossaków. To właśnie Koper wspomina o „wielkiej
nieobecnej”, Teresie Starzyńskiej, córce Magdaleny, o jej bracie Jerzym,
również pomijanym w opowieściach i anegdotkach rodzinnych.
Interesujące, że tak ważni (wydawałoby się) członkowie rodziny Kossaków
zajmują tak marginalne miejsce w tej opowieści. Oczywiście, książka z
założenia opowiada historię „sisters”, utalentowanych sióstr, ulubienic
światka artystycznego i sama autorka przyznaje się, do swojego
bezkrytycznego stosunku do siostry i ojca. Nie jest to przecież
udokumentowana biografia, jest to raczej opowieść biograficzna, pełna
subiektywizmu i oparta na wspomnieniach – mimo iż napisana w trzeciej
osobie. Nie dziwi mnie taki, a nie inny stosunek autorki do postaci
opisywanych w książce. Napisała ją przecież siostra i córka, oparła ją
na swoich własnych wspomnieniach i w dodatku nigdy nie zaprzeczała, że
nie jest obiektywna.
Natomiast nie mogę nie wspomnieć o
jednej rzeczy, która nie tylko zdenerwowała mnie, ale i zepsuła nieco
lekturę tej książki, a mianowicie niechlujną korektę. Nie dość, że w
książce znalazłam jakieś literówki, to (co najgorsze) znalazłam też dwa
miejsca, w którym kawałek tekstu został w jakiś sposób ominięty – przez
co te fragmenty straciły sens... Specjalnie zadzwoniłam do mamy i
kazałam jej porównywać fragmenty jej wydania. Cóż. Mam nadzieję, że w
ewentualnych przyszłych wydaniach, te błędy zostaną naprawione. Mam tez
nadzieję, że pomimo mojego ostrzeżenia przeczytacie książkę. Naprawdę
warto.
(Zdjęcia użyte na blogu pochodzą z tej strony.)
Gość: ksiazkowiec, 88-199-176-8.tktelekom.pl
OdpowiedzUsuń2012/01/29 06:29:04
Pisałam nie tak dawno o Marii (też po lekturze Kopra), wiem, że warto, więc dlaczego jeszcze nie czytałam? Ale o książce pamiętam. Mam dwie inne pozycje Samozwaniec, a o siostrach nie. Może rozejrzeć się za starym wydaniem, bo nie lubię niechlujstwa przy korekcie?
porzadek_alfabetyczny
2012/01/29 17:08:55
Zaczęłam właśnie 'Tylko dla dziewcząt', ale po przeczytaniu Twojej notki zastanawiam się,czy nie porzucić jej na rzecz 'Marii Magdaleny':)
dabarai
2012/01/29 19:21:54
Książkowiec - mnie to niechlujstwo strasznie zdziwiło, myślałam, ze jeśli robi się przedruk książki, w nowym wydaniu, nie można niczego namotać. Ha! Nowe wydanie ma za to kilka zdjęć, więc nie jest takie złe...
Porządek alfabetyczny - "Tylko dla dziewcząt" pamiętam jako ciekawe, satyryczne felietoniki, zupełnie inny ton niż "Maria i Magdalena"... Zachęcam!
Przy okazji polecam wszystkim też "Zalotnicę niebieską" - też ostatnio wydaną przez Świat Książki. Sama bym chciała przeczytać...
Czytałem bardzo dawno. Ostatnio zajrzałem do książki ponownie i zatrzymałem sie na stronie 24 gdyż wspomniany jest tam krewny z Australii. Sprawdziłem na miejscu kilka faktów i okazało się, ze pani Magdalena okropnie wszystko pokręciła. Czytaj tutaj: https://ewamaria2013texts.wordpress.com/2017/02/09/australia/
OdpowiedzUsuńUwielbiam i czytałam już kilka razy :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak czy owak,to Gloria i Jej córki borykały się,jak umiały z ,kłopotami w Kossakowce.
OdpowiedzUsuńKtoś jest innego zdania?
Usuń