niedziela, 20 października 2013

Ian Rankin - "Knots and crosses" ("Supełki i krzyżyki")

Kiedy Ian Rankin przystąpił do pisania „Knots and Crosses” w 1985 roku, nie przypuszczał, że to jest początek świetnej, popularnej serii, która przyniesie mu sławę i rzesze wielbicieli na całym świecie. Rankin miał zresztą zamiar uśmiercić swojego głównego bohatera – na szczęście zmienił zdanie i „Knots and Crosses” to pierwszy tom przygód detektywa Johna Rebusa, edynburskiego śledczego. Jak możecie się domyśleć, lektura tej książki sprawiła mi podwójną przyjemność, bo zupełnie inaczej czyta się powieści, których akcja rozgrywa się w znanym nam miejscach. Co więcej, kiedy zabrałam ze sobą „Knots and Crosses” na wycieczkę do Edynburga, nie spodziewałam się, że wrócę z autografem autora! Skończyłam czytać kryminał Rankina już w domu i cóż mogę powiedzieć – poproszę o więcej!

Detektyw John Rebus zostaje przydzielony do zespołu, który prowadzi dochodzenie w sprawie zabójstw dziewczynek w Edynburgu. Właśnie zaginęła trzecia ofiara, policja obawia się, że i ona zostanie niebawem odnaleziona martwa. Dla Rebusa ta sprawa nabiera niebezpiecznych osobistych kolorów – ktoś przysyła mu dziwne listy, sznurki powiązane w supełki, krzyżyki z zapałek – czy jest to robota szaleńca, czy też może ktoś przesyła mu jakieś wskazówki?

Jak już wspomniałam, „Knots and Crosses” („Supełki i krzyżyki”) to pierwszy kryminał w serii, ale jego główny bohater jest pełnowymiarowy, ze skomplikowaną historią i pełen wewnętrznych rozterek. John Rebus to bohater naznaczony – pije i pali zdecydowanie za dużo, jego małżeństwo zakończyło się rozstaniem, a jego relacje z jedynym bratem są równie pogmatwane. Do tego przeszłość Rebusa jest nieco tajemnicza – wiadomo, że zanim został detektywem był żołnierzem jednostek specjalnych, a do tego w pewnym momencie przeżył załamanie nerwowe. Tylko o czym detektyw tak usilnie stara się zapomnieć?
Rakninowi udało się zaserwować czytelnikowi odpowiednio wyważoną mieszankę intrygującej zagadki, nietuzinkowych postaci i świetnej prozy. Sam autor we wstępie do późniejszego wydania powieści przyznaje, że „Knots and Crosses” była zainspirowana bardziej słynną powieścią Stevensona „Doktor Jekyll i pan Hyde”, a nie klasycznymi powieściami detektywistycznymi. A jednak udało mu się napisać świetny kryminał, który pozostawia w czytelniku ochotę na więcej. Co jeszcze można powiedzieć o kryminale Iana Rankina? Dla mnie jedną z największych przyjemności było poruszanie się śladami Rebusa po Edynburgu. Co prawda akcja „Knots and Crosses” toczy się w latach osiemdziesiątych, a część miasta została przez pisarza wymyślona, ale już teraz cieszę się z przyjemności, jakiej zapewne dostarcza mi dalsze tomy serii, bardziej współczesne, w których Rebus porusza się prawdziwymi ulicami, odwiedzając znane bary i knajpy... 

Przyznam się, że spotkaniu z Rankinem w Edynburgu trochę się obawiałam, czy „Knots and Crosses” sprostają moim oczekiwaniom. Jego powieści polecano mi już niejednokrotnie, według wielu moich znajomych cała seria jest znakomita, a nowsze książki są zresztą podobno jeszcze lepsze. Jednym słowem, poprzeczkę zawieszono mi wysoko. Na szczęście były to obawy bezpodstawne. Jednym słowem – przechodzę na stronę wielbicieli Rankina! Tych, którzy jeszcze nie czytali jego książek, informuję, że z Rebusem warto się zapoznać. Ci, którzy go znają, zapewne powiedzą, że znajomość powinno się kontynuować. Co też właśnie zamierzam uczynić... Do poczytania!

PS. Na szczęście "Supełki i krzyżyki" ukazały się również po polsku, więc znajomość z Rankinem można zacząć od zaraz, bez czekania na przekład!

wtorek, 15 października 2013

And the winner is... Man Booker 2013

Panie i panowie, oto zwyciężczyni Man Booker Prize 2013!
Eleanor Catton, autorka powieści "The Luminaries" przechodzi do historii jako najmłodsza zdobywczyni Man Booker Prize - pisarka ma teraz 28 lat, a powieść zaczęła pisać już trzy lata temu. "The Luminaries" to także najdłuższa nagrodzona książka - liczy sobie bowiem 832 strony. Wraz z wygraną Catton kończy się też pewna era w historii tej nagrody. Od przyszłego roku o nagrodę będą się mogły ubiegać nie tylko powieści opublikowane w krajach Wspólnoty Brytyjskiej i Irlandii, ale i te wydane w Stanach Zjednoczonych.

A teraz ręka do góry - kto ma ochotę przeczytać "The Luminaries" Eleanor Catton?

niedziela, 13 października 2013

Niedzielne czytanie (10)

Niedzielne czytanie zapowiada się leniwie i satysfakcjonująco, w przeciwieństwie do dzisiejszej pogody, która z kolei zapowiada się ponuro i deszczowo. I całe szczęście, bo po całym wyczerpującym tygodniu pracy po prostu nic mi się nie chce. Na szczęście na czytanie ochoty mi nie brakuje, więc już od rana oddaję się temu błogiemu zajęciu. Po obejrzeniu w telewizji nowego programu na mojej ulubionej doktor Lucy Worsley (tej od „If Walls Could Talk” - niezmiennie polecam!) zatytułowanego „A Very British Murder”, nabrałam ochoty na odnowienie znajomości z niejaką Agathą Christie. Dziś rano skończyłam więc „A Mysterious Affair at Styles”, czyli „Tajemniczą historię w Styles”, zaraz też zabrałam się za kolejną Agatkę – tym razem trafiło na „Cat Among the Pigeons” („Kot wśród gołębi”), powieść, w której znów odegrają rolę małe, szare komórki słynnego belgijskiego detektywa. Jednym słowem, książka w sam raz na leniwe, niedzielne przedpołudnie. 

Kryminały Agathy Christie chyba nigdy mi się nie znudzą – czytam je co jakiś czas, najlepiej, gdy nieco pozapominam przebieg akcji i – co najważniejsze! - kto zabił. I nawet jeśli w pamięci coś tam jeszcze kołacze, to i tak czytanie jej książek to dla mnie czyta przyjemność. Nie staram się zresztą usilnie domyśleć, kto jest sprawcą, żeby nie zepsuć sobie niespodzianki, która mnie czeka na końcu każdej (niemal) jej książki. Natomiast coraz bardziej ciekawią mnie inne pisarki ze złotej epoki detektywistycznej – Ngaio Marsh, Margery Allingham, Dorothy Sayers – zwłaszcza ta ostatnia, bo Lucy Worsley wychwalała w swoim programie jej książki. Trzeba przecież porównać style różnych twórców, prawda? Być może po przeczytaniu obecnej Agatki wezmę się więc najpierw za książkę Lucy Worsley „A Very British Murder”, która została wydana przy okazji programu telewizyjnego, a potem zdecyduję, czy wrócić do Rankina i jego Johna Rebusa (pierwszy kryminał z tej serii już za mną!), czy może zapoznać się z jakimś zupełnie nowym detektywem, najlepiej takim przedwojennym, obracającym się w wyższych sferach... Bo przecież tylu jeszcze nieznanych autorów przede mną...!

Życzę wam więc miłej niedzieli, najlepiej takiej beztroskiej i leniwej, wypełnionej ciekawymi książkami i niezmiennie pytam - co teraz czytacie?

niedziela, 6 października 2013

Literacki Edynburg Dabarai

Edynburski zamek we mgle...
Edynburg, stolica Szkocji, to miasto przepełnione historią i literackim dziedzictwem. Nie sposób przejść ulicami, by od razu nie natknąć się na literackie ślady – pomniki poświęcone sławnym literatom, zaułki, w których współcześni twórcy osadzili akcję swoich książek, miejsca odwiedzane przez współczesnych i dawnych powieściopisarzy... Edynburg to nie tylko miasto, w którym mieszkali Robert Burns, Robert Louis Stevenson, czy Walter Scott, tu także tworzą dzisiaj znani pisarze tacy jak J. K. Rowling, Ian Rankin, czy Alexander McCall Smith. Wszystko to tworzy niesamowitą atmosferę literackiego tygla. W dodatku 2004 roku Edynburg został ogłoszony pierwszym na świecie Miastem Literatury UNESCO i ten tytuł zobowiązuje. Dlatego tam ciągle coś się dzieje – wydarzenia literackie trwają cały rok, nie tylko podczas międzynarodowego festiwalu książek (Edinburgh Book Fest) – odbywają się spotkania z pisarzami, prężnie działają biblioteki (między innymi Scottish Poetry Library, czyli Szkocka Biblioteka Poezji) i inne instytucje kulturalne i stowarzyszenia, takie jak Scottish Storytelling Centre (Szkockie Centrum Opowiadań), czy Scottish Book Trust (organizacja zajmująca się promocją literatury i czytania). 
Pomnik Greyfriars Bobby - psa, który czuwał przez niemal 14 lat przy grobie swego właściciela Johna Graya. W tle pub, w którym psa podkarmiano, nazwany jego imieniem.
Nic więc dziwnego, że od dawna chciałam Edynburg odwiedzić! W tym tygodniu wraz z UA spędziliśmy tam kilka pełnych wrażeń dni i już teraz wiemy, że chcemy tam pojechać na dłużej. Poniżej przedstawiam wam moją fotograficzną relację z pobytu – jak przystało na książkowego mola skoncentrowałam się w niej przede wszystkim na literackich ciekawostkach, ale Edynburg to przecież znacznie więcej! Oczywiście, nie wszystko udało mi się zobaczyć, nie o wszystkim też wspominam, ale przyznaję, że szkocka stolica zrobiła na mnie duże wrażenie i będę ją bardzo ciepło wspominać...

Przystanek pierwszy - The Writers' Museum

Smakowity kąsek ukryty w jednym z zaułków Royal Mile, ciągu ulic w centrum historycznego Edynburga, The Writers' Museum mieści się w historycznym Lady Stair's House, który pod koniec XIX wieku kupił (i w ten sposób ocalił przed wyburzeniem) piąty earl Rosebery. Po renowacjach budynek przekazał miastu i obecnie mieści się w nim muzeum poświęcone życiu i twórczości trzech szkockich twórców: Roberta Burnsa, Sir Waltera Scotta i Roberta Louisa Stevensona. W małych salkach zebrano liczne portrety, zdjęcia, pamiątki, przedmioty należące niegdyś do tych twórców, a także pierwsze wydania ich dzieł.
Cytat z wiersza Burnsa "Do wszy" na ścianie budynku szkockiego parlamentu.
Żaden z trzech twórców, którym poświęcono to muzeum nigdy nie przebywał w tym domu, ale Burns mieszkał w pobliskim Baxter's Close.
Na dziedzińcu przed muzeum można z kolei przyjrzeć się płytom z cytatami pochodzącymi z dzieł słynnych twórców, które tworzą żywy pomnik literacki miasta. Takich literackich cytatów można zresztą w Edynburgu znaleźć o wiele więcej – na przykład ściany szkockiego Parlamentu pokrywają cytaty pochodzące między innymi ze znanych wierszy szkockich poetów – w tym i Roberta Burnsa.

Przystanek drugi - Scott Monument

Kiedy w 1832 roku zmarł Walter Scott, w okrytej żałobą Wielkiej Brytanii ogłoszono konkurs na pomnik, który miał uhonorować wielkiego pisarza. Wygrał projekt autorstwa George Meikle Kempa, który zaprojektował pseudogotycką wieżę, a jej budowę ukończono w 1844 roku. Monumentalna budowla liczy sobie 61.11 metrów, a najwyższą z platform widokowych umieszczonych na różnych wysokościach, prowadzą 287 schody. Panoramiczne widoki Edynburga roztaczające się z wysoka na pewno osłodzą trudy tej wysokiej wspinaczki. 
Autorem samego pomnika Scotta, który spoczywa majestatycznie pomiędzy kolumnami wieży, jest John Steell, a pomnik przedstawia pisarza odpoczywającego w towarzystwie swej ulubionego psa, charcicy Maidy.
Pamiątek poświęconych Scottowi jest zresztą w Edynburgu więcej – na przykład na George Street znajduje się dom, w którym pisarz mieszkał wraz z rodzicami, cytaty z jego prac zdobią dziedziniec Muzeum Pisarzy i ścianę parlamentu. Ponadto główna stacja kolejowa Edynburga, Waverley, nosi imię jednej z jego powieści, a obok katedry św. Idziego (St Giles High Kirk) znajduje się tajemnicza mozaika zwana Heart of Midlothian... W tym miejscu stało kiedyś edynburskie więzienie, Old Tolbooth, które Scott opisał w swojej powieści „Heart of Midlothian” (polskie tłumaczenie „Więzienie w Edynburgu”) - kiedy w 1817 roku budynek zburzono, władze miasta oznaczyły to miejsce mozaiką, noszącą imię powieści Scotta... Dodam jeszcze, że jedna ze szkockich drużyn piłkarskich też nazywa się Heart of Midlothian, a ich logo przypomina tę właśnie mozaikę.. Zaiste, potęga Scotta nie zna w Szkocji granic!

Przystanek trzeci - J. K. Rowling

Kiedy w grudniu 1993 roku J. K. Rowling przeprowadziła się do Edynburga, nic w jej życiu nie zapowiadało sukcesu i sławy. Pisarka przyjechała z Portugalii jako samotna matka i pierwsze lata w tym mieście spędziła w biedzie, żyjąc z zasiłków.  Pracując nad manuskryptem swojej pierwszej powieści, pisarka spędzała dużo czasu w edynburskich kawiarniach, które teraz stały się miejscem pielgrzymek wielbicieli twórczości pisarki. Jedna z nich, The Elephant House, przy George IV Bridge, reklamuje się jako miejsce narodzin Harry'ego Pottera.
W tej samej kawiarni bywali również Ian Rankin i Alexander McCall Smith, który wspomina ją zresztą w jednej ze swoich książek. Jak to z Edynburgiem bywa, sieć literackich powiązań jest znacznie gęstsza, niż mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać... Kolejną ciekawostką jest to, że Rowling zwykła była spacerować po pobliskim cmentarzu Greyfriars, gdzie pochowany jest William McGonagall – według niektórych źródeł najgorszy poeta w historii brytyjskiej poezji. 
Oto próbka twórczości McGonagalla, pochodząca z jego wiersza „The Tay Bridge Disaster” (przedstawia on tragiczny wypadek, kiedy to podczas wichury most na rzece Tay zawalił się, gdy przejeżdżał przez niego pociąg):
I must now conclude my lay
By telling the world fearlessly without the least dismay
That your central girders would not have given way,
At least many sensible men do say,
Had they been supported on each side with buttresses,
At least many sensible men confesses,
For the stronger we our houses do build,
The less chance we have of being killed.”
 
Nie odważę się przetłumaczyć tego dzieła, ale pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jeden cytacik z wiersza zatytułowanego „Beautiful Nairn”: 
 
„All ye tourists who wish to be away
From the crowded city for a brief holiday;
The town of Nairn is worth a visit, I do confess,
And its only about fifteen miles from Inverness.”
Wnikliwi czytelnicy od razu zauważą, że to stąd pochodzi nazwisko pewnej nauczycielki transmutacji... McGonagall pisał może prawdziwe rymy częstochowskie, ale za to jego sława zatacza teraz coraz szersze kręgi! Zresztą podobnych niespodzianek jest więcej, bo Rowling znalazła inne, ciekawe nazwiska na cmentarnych nagrobkach i wykorzystała je w swoich powieściach...
Grób Thomasa Riddle, czyli Voldemorta!
Cmentarz w Edynburgu dostarczył Rowling pomysłów na imiona postaci, natomiast spekuluje się, że pobliska szkoła, George Heriot's School, zainspirowała ją do stworzenia słynnej szkoły magii, czyli Hogwartu.
Oprócz tego rozśmieszyło nas pewne ogłoszenie, które znaleźliśmy na drzwiach jednego ze sklepików na popularnej ulicy Grassmarket: 
Autorka "Harry'ego Pottera", J. K. Rowling, nigdy nie odwiedziła tego sklepu. 

Przystanek czwarty - ciekawostki

Edynburg naprawdę jest miastem literatury – nie sposób zapomnieć o jego literackich powiązaniach, gdy z każdego zaułka wygląda historia słowa pisanego, gdy cmentarze zapełniają duchy dawnych twórców i ich muz... Na małym cmentarzyku przy kościele Canongate pochowany jest na przykład Adam Smith, autor „Bogactwa narodów”, ojciec współczesnej ekonomii, a także poeta Robert Fergusson, którego pochowano tam w nieoznakowanym grobie – dopiero Robert Burns ufundował prywatny nagrobek i zamieścił na nim epitafium własnego autorstwa. Na tym samym cmentarzu znajduje się też grób słynnej Clarindy, ukochanej Burnsa, której poświęcił on wiele swoich utworów. 

Warto po Edynburgu chodzić i zaglądać też do atmosferycznych zaułków, bo nigdy nie wiadomo, jakie się w nich kryją skarby. Na przykład w malutkiej uliczce Anchor Close znaleźliśmy tablicę informującą, że tu właśnie mieściła się kiedyś słynna drukarnia Williama Smelliego, w której wydano pierwszą edycję „Encyklopedii Britanniki”, a także dzieła Burnsa. 
Należy też pamiętać o tym, że w Edynburgu mieszka i tworzy wielu znanych współczesnych pisarzy – nie tylko J. K. Rowling, ale i bardzo popularny Alexander McCall Smith, który akcję swoich powieści umieszcza często w Edynburgu. Szkocka stolica jest zresztą popularnym miejscem akcji wielu innych powieści, między innymi kryminałów Quintina Jardine'a i Iana Rankina. Przed wyjazdem zaczęłam czytać pierwszą powieść Jardine'a o przygodach detektywa Boba Skinnera i po przyjeździe odszukałam miejsce, w którym znalezione zostaje ciało ofiary okrutnej zbrodni – Advocate's Close. 
Wspaniale jest podczas czytania wędrować śladami postaci z książek, jestem pewna, że książki Jardine'a będzie mi się zupełnie inaczej czytało teraz, kiedy Edynburg widziałam na żywo... Natomiast jeszcze wspanialej jest, gdy się ma trochę szczęścia i Ulubionego Anglika, który sokolim okiem wypatrzy i rozpozna słynnych pisarzy na ulicy. Otóż ostatniego dnia pobytu natknęliśmy się na samego Iana Rankina, autora serii kryminałów o Johnie Rebusie, który w towarzystwie ekipy telewizyjnej przemierzał mgliste i deszczowe ulice swego miasta. 
"Supełki i krzyżyki" z autografem!
Tak oto udało mi się zdobyć autograf pisarza, który podpisał mój egzemplarz swojej książki „Knots and Crosses”, który miałam przy sobie. Co więcej, pisarz sam zaproponował, żeby UA zrobił nam zdjęcie! 
Z Ianem Rankinem - pozujemy na tle plakatu reklamującego sztukę teatralną jego autorstwa, którą można obejrzeć w teatrze w Edynburgu.
Tak więc mam niesamowita pamiątkę z Edynburga i motywację, żeby jak najszybciej przeczytać całą serię o inspektorze Rebusie. 
 
Na tym chyba zakończę moją wycieczkę po tym uroczym mieście. Mogłabym zresztą pisać jeszcze cały dzień, bo szkoda nie wspomnieć i innych wspaniałości – pubu, w którym bywał Burns, domu, w którym mieszkał, ulic wspominanych w powieściach McCalla Smitha, księgarni, antykwariatów, bibliotek... A przecież Edynburg to nie tylko miasto literatury, ale i miasto pełne historii, pełne współczesnych inicjatyw i aż przesycone unikatową atmosferą. Mam więc nadzieję, że choć na trochę przeniosłam was do Szkocji, a sama już zaczynam obmyślać, kiedy znowu uda mi się to niesamowite miasto odwiedzić...