piątek, 29 października 2010

Książkochłona stos wytęskniony


Nadchodzi czas w życiu każdego ksiązkochłona, kiedy jego nałóg zaczyna wciągać też osoby postronne. Tak też się stało i w moim przypadku. Nie będę się wypierać! Kiedy Przyjaciółka  zapowiedziała przyjazd w październiku, i to razem z Mężem, zapaliła mi się nad głową taka żaróweczka z Pomysłowego Dobromira. Mózg zaczął funkcjonować na przyspieszonych obrotach: „Przyjeżdżają na weekend, dużo bagażu nie wezmą... Za to będą mieli dwie walizki!!......Ciekawe ile książek będą mogli mi przywieźć?!” Okazuje się, że całkiem sporo. W takich sytuacjach długoletnia przyjaźń pokazuje swoją wartość w kilogramach...
Oto stos, w całości przywieziony przez uczynnych gości:
Od góry:
  • Olga Gromyko, Wiedźma opiekunka. Cześć druga – ostatnia część przygód wiedźmy W.Rednej, przyjaciółki wampirów i trolli.
  • Ewa Grocholska, Paryska pokojówka – znaleziona gdzieś w Merlinie książka o polskich emigrantkach w Paryżu w latach siedemdziesiątych. Do tematu emigracji jakoś mnie ostatnio ciągnie, a do tego Paryż...
  • Tadeusz Cegielski, Morderstwo w alei Róż – debiutancki kryminał z czasów głębokiej komuny.
  • Amelie Sobczak-Sabre, Paryżanka – książka o miłości, marzeniach i Paryżu. Też wypatrzona gdzieś w internecie.
  • Antonina Kozłowska, Kukułka – po lekturze Czerwonego roweru i entuzjastycznych recenzjach w internecie mam zamiar przeczytać kolejne książki tej autorki.
  • Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie – nie trzeba tej książki przedstawiać! Po pierwszym tomie, który mi się baardzo podobał, z niecierpliwością czekałam na drugi!
  • Dagmara Półtorak, Tak trudno być mną – dużo sobie obiecuję po tej książce, wybuchów dzikiego śmiechu, rozrywki i przyjemnie spędzonego wieczoru w poniedziałek.
  • Ewa Stec, Klub Matek Swatek – trzecia książka Ewy Stec, zbierająca pochlebne recenzje na blogach, mam nadzieję, że fabułą odbiegająca od poprzednich, a co najmniej tak zabawna...
  • Charlotte Link, Echo winy – nie mam Domu sióstr, pocieszam się kolejną po Ostatnim śladzie powieścią tej niemieckiej autorki.
  • Mariusz Wollny, Kacper Ryx i tyran nienawistny- co prawda tom drugi się jeszcze nie przeczytał do końca, ale kiedy to nastąpi, tom trzeci będzie jak znalazł! Plus, mój ojciec też go lubi.
  • Anna Szepielak, Zamówienie z Francji – książka krąży po blogosferze, jej autorka też pisze bloga. Ja postanowiłam sama sprawdzić, czy mnie też się spodoba.
  • Piotr Schmandt, Pruska zagadka, kolejny kryminał retro, tym, razem osadzony na Wybrzeżu początków XX wieku, pierwsza sprawa przybyłego z berlińskiego Wydziału Zabójstw inspektora Ignaza Brauna.
  • Bartosz Ulka, Perła Europy. Upadek – dla ojca, tom drugi powieści o jego ukochanym Szczecinie. Właściwie na stosie nie powinna się znajdować, ale też waży swoje, więc postanowiłam dodać.
Dodam jeszcze, że rozbawiło ich, jak kwiczałam ze szczęścia na widok każdego kolejnego tomu... I nie mam tu na myśli kwiczenia w przenośni... Ech... A teraz siedzę jak ten osioł co mu w żłoby dano i się napawam i gapię i macam i ślinię się...

środa, 27 października 2010

Wyniki losowania

Pomiędzy kolacją a sprzątaniem zasiadłam, by wylosować dwie osoby, które dostaną ode mnie zakładki do książek. Jeśli ktoś się nie określił, którą woli, imię poszło do losowania dwa razy. W ramach sierotki losującej wystąpił komputer i wylosował:
1) Skarletkę, do której pojedzie kotek
2) Izusr, która dostanie kwiatka.
Niestety nie wiem, jak się zamieszcza na blogu fotorelację z takiego losowania... Może następnym razem?
Obie panie proszę o maila, adres w zakłądkach.
A wszystkim dziękuję strasznie za komentarze i entuzjastyczne wypowiedzi!
Do zobaczenia niebawem, spodziewamy się jutro gości a z nimi moje upragnione książki przylatują do mnie!  Wheeee!

poniedziałek, 25 października 2010

Zakładki oddam w dobre ręce!

Oto efekt wczorajszej pracy! Dwie zakładki zainspirowane pracami Beatrix, na tworzeniu których spędziłam wczoraj przyjemne popołudnie. Pomyślałam, że może dwie osoby chciałyby przygarnąć, jeśli myślicie, że mogą wam się przydać? Zainteresowanych proszę o wybór zakładki. Proszę mi dać znać do środy do 8 wieczór, czy są chętni...

niedziela, 24 października 2010

Po czym poznać, że Ulubiony Anglik cię kocha?

Po tym, że spędził kilka godzin wklepując w biblioteczkę Goodreads czytane mu ISBN-y moich książek i ustawiając do nich prawidłowe kategorie. Przerobiliśmy ponad sto książek - całą biblioteczkę w salonie i dwie półki w sypialni na górze. A jeszcze ponad drugie tyle do sprawdzenia...!
I jeszcze obiad zrobił...!!!

Ja natomiast spędziłam czas czytając i wyszywając zakładki do książek, które być może znajdą wkrótce nowych właścicieli...

sobota, 23 października 2010

Ach, te szwedzkie klimaty... - Johan Theorin

Przyznam się. Kiedy Padma pisała w samych superlatywach o powieściach Johana Theorina, które przetłumaczono na polski: Zmierzchu i Nocnej zamieci, zapragnęłam poznać tego wspaniałego autora. To cóż, że znów ze Szwecji, byle pisał dobrze. Zwłaszcza, że recenzje na innych blogach były jak najbardziej pozytywne. Tylko coś mi się tak kołatało po mózgu, że gdzieś już to nazwisko słyszałam... Wybrałam sie do księgarni i zerknęłam na półkę - no i proszę bardzo, miałam rację! Powieść Echoes from the Dead (polskie tłumaczenie: Zmierzch) wyżej wspomnianego Theorina zakupiłam już jakiś czas temu, zaniosłam do domu i ulokowałam w sypialni, żeby szybciej przeczytać, he he. Czym prędzej kupiłam drugą jego książkę do towarzystwa i popędziłam do domu, żeby przeszukać półki. I proszę, znalazłam. Przeczytałam. Od razu wspomnę, że okładka angielskiego (lub szwedzka) wydania jest o niebo lepsza, niż ta polska:
Akcja książki toczy się na malowniczej wyspie Olandii, wśród niegościnnych, lecz pięknych nizinnych pustkowi i nadmorskich plaż, gdzie wioski pustoszeją jesienią, a urokliwe krajobrazy podziwiają tylko nieliczni stali mieszkańcy wyspy. W latach siedemdziesiątych w małej wiosce Stenvik zaginął bez śladu pięcioletni Jens. Dwadzieścia lat później Julia, matka chłopca, która nie może się pogodzić ze zniknięciem syna i Gerlof, jej ojciec, mieszkający w domu opieki, próbują dociec, co stało się z Jensem. Czy możliwe, że z jego zaginięciem ma coś wspólnego „czarny charakter” z przeszłości, Nils Kant? Ale przecież on nie żyje od wielu lat...

Theorin opowiada historię Julii i Gerlofa powoli, w przerwach snując opowieść o Nilsie Kancie, która toczy się od lat trzydziestych dwudziestego wieku. Dwa wątki początkowo biegną równolegle, aż wreszcie zaczynają się splatać w jedną całość, zmierzając do zaskakującego finału.

Olandia, wyspa na której Theorin spędzał wakacje jako chłopiec, i gdzie umieścił akcję swoich powieści, to kraina pełna charakteru. Wyspa musiała chyba na pisarzu wyryć swoiste piętno, bo w jego opisach krajobrazy Olandii wprost ożywają na papierze – porywiste wiatry, mgły i bezkresny ogrom alvaretu (strasznie mnie zaciekawił ten nizinny krajobraz, przypomniał mi wrzosowiska z Tajemniczego ogrodu Burnett) budują atmosferę tej powieści. Napięcie rosło we mnie, kiedy czytałam o małym Jensie zagubionym we mgle, nie zelżało też kiedy Nils Kant pojawił się na scenie... Nieczęsto zdarza mi się, żeby czytane przeze mnie kryminały tak bardzo na mnie oddziaływały, ale według mnie Theorin mistrzowsko potrafi stopniować napięcie i jego powieść pełna jest niepokojących fragmentów, które pozostają w pamięci...

Żeby być sprawiedliwą, przyznam się tylko, że chociaż książka bardzo mi się spodobała, to dość długo trwało, zanim się porządnie wciągnęłam. Początkowo akcja wlokła się niemiłosiernie, jedynie fragmenty o Nilsie Kancie były ciekawe. Ale kiedy już akcja przyspieszyła, powieść wciągnęła mnie bez reszty.

Przeczytajcie tę książkę! Obłóżcie ją w jakiś ładny papier, żeby nie patrzeć na okładkę i dajcie jej szansę, bo warto! W 2007 roku Echoes from the Dead została uhonorowana przez Szwedzką Akademię Twórców Literatury Kryminalnej nagrodą za najlepszy debiutancki kryminał. Przede mną The Darkest Room ( polskie tłumaczenie: Nocna zamieć) i już ostrzę sobie zęby na kolejne spotkanie z Johanem Theorinem i Olandią.

czwartek, 21 października 2010

It makes me happy...

OK Go - This Too Shall Pass - piosenka z teledyskiem na dziś. Polecam na rozchmurzenie w zimny jesienny dzień.

wtorek, 19 października 2010

Kobiety z Czerwonych Bagien - Grażyna Jeromin-Gałuszka


Kobiety z Czerwonych Bagien to była przedziwnie wciągająca lektura. Zaczęłam książkę entuzjastycznie, jak zwykle przerywając inną lekturę, bo powieść tak jakoś sama weszła mi pod rękę i ani się obejrzałam, już przeczytałam spory kawałek. Historia Julianny, Rozy i Amelii to wspaniała opowieść snuta leniwie i bez pośpiechu, a jednocześnie wciągająca czytelnika niespodziewanie, znienacka i bez pardonu. Historia opowiedziana przez Grażynę Jeromin-Gałuszkę to opowieść o więzach między pokoleniami kobiet mieszkających w Czerwonych Bagnach. To bardzo kobieca powieść, bo to właśnie kobiety – dziewczyny, siostry, córki, matki są bohaterkami, a także mieszkankami małego domku. Mężczyźni zatrzymują się w Czerwonych Bagnach na krótko, przypadkiem, za to ich obecność za każdym razem oznacza zmianę. I prawie zawsze mężczyźni oznaczają kłopoty. Złamane serca to stan dla tych kobiet codzienność, kiedy kochają – to bez opamiętania, kiedy nienawidzą – to na zawsze.

Kobiety... mnie zauroczyły, więc nie potrafię sobie wytłumaczyć, dlaczego przerwałam lekturę tej książki w połowie. Wiem tylko, że w pewnym momencie miałam już dość przygód przedostatniego pokolenia kobiet z Czerwonych Bagien – Grażyny i Joanny. A także mężczyzny, który się zjawił w ich domu i po prostu zaczął mnie denerwować swoim zachowaniem... Przerwałam lekturę na dwa tygodnie i chyba mi ta przerwa dobrze zrobiła, bo do lektury wróciłam ze wznowionym zapałem i skończyłam ją czytać bardzo szybko. Może miałam dość tego typu książek, przeczytałam ich za dużo na raz? Sama nie wiem, czemu przypisać tę zmianę. Bo nagle powróciła radość czytania powieści, w której tyle jest miłości i uczucia – wyrażonych w różny sposób i nie zawsze na pierwszy rzut oka oczywistych, ale zawsze obecnych.

Kobiety z Czerwonych Bagien polecam wszystkim zauroczonym rodzinnymi sagami i tym, którzy szukają relaksującej powieści na jesienne wieczory. Powieści, którą odłożą z westchnieniem pełnym satysfakcji i która będą potem mile wspominać.

poniedziałek, 18 października 2010

To lubię!

Najpierw chciałam (niezbyt oryginalnie) napisać, że lubię książki, książki, książki i książki... Ale to chyba nie jest prawda. Bo oprócz książek - czytania, dotykania, kupowania, posiadania, gładzenia i czasem wąchania, a także pracowania z książkami, lubię też inne rzeczy! A to siurpryza.
Lubię:
  • wyszywać krzyżykami - nawet, jeśli najbardziej lubię zaczynać nowe projekty, a kończyć je - tak średnio...
  • herbatę z cytryną, w moim duuuużym kubku.
  • gotowanie, pieczenie i jedzenie. To ostatnie nawet trochę za bardzo.
  • karmelowe latte - mmmm, zwłaszcza zimą.
  • torebki! Najlepiej żeby były dopasowane do butów.
  • scrapbooking i robienie kartek - nowa pasja, której niestety nie mam czasu rozwijać!
  • przyjmować gości - włącza mi się wtedy (Zdaniem Ulubionego Anglika) Polski Gen i muszę gości przyjąć godnie, nakarmić, napoić i rozerwać. Od kilku lat nasze sylwestrowe zabawy są hucznie uczęszczane.
  • jeżdżenie pociągiem, szczególnie w nieznane.
  • góry - tęsknię za wakacjami w górach, nie byłam tam z dziesięć lat...
I już! To lubię!
Dziękuję Śmietance literackiej za zaproszenie do łańcuszka. Sama chyba nikogo nie zaproszę, bo tyle osób już na to pytanie odpowiedziało... ale jeśli ktoś chce, to ja serdecznie zapraszam.

niedziela, 17 października 2010

Śladami Jane Austen

Cóż może być przyjemniejszego dla zdeklarowanego książkochłona niż zwiedzanie miejsc związanych ze słynnymi pisarzami i chłonięcie atmosfery? Piękne słoneczne niedzielne popołudnie to dzień w sam raz na zwiedzanie Chawton, wioski związanej z Jane Austen i jej rodziną! Spędziłam wspaniały dzień wędrując po okolicy, a moją przewodniczką była Padma z Miasta Książek.

Zwiedzanie zaczęłam od domu Jane Austen:
W 1809 roku Jane wraz z matką i siostrą Cassandrą zamieszkała w Chawton Cottage i to tu powstały Emma, Masfield Park i Perswazje. Obecnie znajduje się tu muzeum poświęcone Jane Austen.
Dom jest mały ale przytulny. Każdy z pokoi udekorowany jest meblami z epoki, bądź ich replikami, takimi jak łóżko w sypialni pisarki, które dzieliła ze swoją siostrą Cassandrą:

W pokojach można też oglądać memorabilia związane z pisarką i jej rodziną, pokazane są też przedmioty codziennego użytku z epoki, podobne do tych, które mogła używać Jane Austen, na przykład miska i dzbanek do porannych ablucji:

I chociaż muzeum jest małe, znajdują się w niej takie perełki jak stół, przy którym pisarka pracowała:

Po obejrzeniu muzeum i herbatce wypitej w uroczej herbaciarni:
przyszedł czas na spacer do Chawton House.

O Chawton, zbiorach tamtejszej biblioteki i stajni, przerobionej na budynek mieszkalny, pisała już Padma. Ja mogę tylko potwierdzić, że parapety są wspaniałe:
Podobnie jak wnętrza, meble, wyposażenie i sam budynek:

Okolica jest równie piękna. Zwiedziłam kościółek, znajdujący się na terenie posiadłości. Na cmentarzu tuż za nim pochowane są matka i siostra Jane Austen:
Chawton House, posiadłość należącą kiedyś do brata Jane Austen, Edwarda Knighta, w której znajduje się biblioteka, widziałam tylko z zewnątrz.

Za to ogrody i resztę posiadłości mogłam zwiedzić i podziwiać do woli, zastanawiając się, czy Jane Austen też spacerowała kiedyś tymi ścieżkami, podziwiając piękno okolicznych krajobrazów.

Droga Padmo, serdecznie dziękuję za zaproszenie i pogaduszki o Jane Austen i książkah! A wszystkich miłośników Jane Austen zachęcam do zwiedzenia tego uroczego zakątka w hrabstwie Hampshire.

czwartek, 14 października 2010

Polskie tłumaczenie Dissolution C.J. Sansoma!

Fantastyczna wiadomość! Na stronie Empiku znalazłam informację, że Dissolution autorstwa C.J. Sansoma, pierwsza książka z cyklu o Matthew Shardlake'u, została przetłumaczona na polski! Powieść powinna ukazać się w listopadzie tego roku, nakładem wydawnictwa Albatros pod tytułem Komisarz.
Uwielbiam ksiązki Sansoma, seria z książki na książkę robi się lepsza.

Opis z okładki: Debiut literacki angielskiego pisarza porównywany do niezapomnianego „Imienia Róży” Umberto Eco, pierwsza z cyklu książek o Matthew Shardlake. Niezwykłe połączenie kryminalnej intrygi z barwnym, pełnym detalów opisem szesnastowiecznej Anglii. Jest rok 1537. Anglia nie przeżyła takiego zamętu od wieków. Henryk VIII odmawia uznania zwierzchnictwa papieża i ogłasza się głową Kościoła. Kraj przygotowuje się do zmian. Specjalnie przeszkoleni urzędnicy pod wodzą Thomasa Cromwella, wikariusza generalnego nowego kościoła, wyruszają, by przeprowadzić przejąć monastyry duchownych. Szerzy się przemoc…W jednym z położonych na uboczu, nad brzegiem morza, klasztorów dochodzi do mrożącej krew w żyłach zbrodni. Ciało jednego z komisarzy, Roberta Singletona, zostaje znalezione bezgłowe nieopodal zbezczeszczonych świątynnych zabudowań, na których wymalowano bluźniercze znaki. Z monastyru znikła także bezcenna relikwia. Cromwell zleca sprawę Matthew Shardlake’owi, zaufanemu prawnikowi i wielkiemu zwolennikowi reform. Shardlake wraz z przyjacielem i asystentem, Markiem, rusza tropem zagadki… Czy za zbrodnią stoją wyznawcy szatana, katolicy, czy może zachłanni politykierzy, którzy chcą jak najlepiej wykorzystać niespokojne czasy?
Gorąco polecam!!!

Jesienne książki

Image and video hosting by TinyPic
Distant Hours Kate Morton - nowa powieść autorki Zapomnianego ogrodu i Domu w Riverton, po której dużo się spodziewam.
Edie Burchill i jej matka nigdy nie były sobie bliskie, ale kiedy otrzymują dawno zaginiony list z adresem zwrotnym z Milderhurst Castle w Kent, Edie postanawia odkryć tajemnicę z przed pięćdziesięciu lat. Matka Edie ewakuowana z Londynu jako trzynastoletnia dziewczynka, mieszkała w Millderhurst Castle wraz z rodziną Blythe'ów. Edie fascynują zarówno podupadający Milderhurst jak i ekscentryczne siostry Blythe, które wciąż tam mieszkają. Tymczasem sekrety i tajemnice ukryte wśród murów posiadłości czekają na to, by je ktoś odkrył...

The Finkler Question Howarda Jacobsona, zwycięzcy tegorocznego Man Bookera, to opowieść o męskiej przyjaźni i stracie, o przynależności i mądrości dojrzałego wieku.
Trzech długoletnich przyjaciół spotyka się, by przy kolacji snuć melancholijne wspomnienia o dawnych czasach. Tego wieczoru jeden z nich zostaje zaatakowany podczas powrotu do domu, a to zdarzenie na zawsze zmieni jego pogląd na życie i no to kim jest.

Moje książki na jesień - poruszające opowieści w sam raz na leniwe popołudnia, czytane pod kocem z kubkiem herbaty z cytryną i miodem. Kupione dzisiaj.

środa, 13 października 2010

Hunger Games (Igrzyska Śmierci) - Suzanne Collins

Zostałam ostrzeżona. Zignorowałam ostrzeżenie. Zaczęłam czytać Hunger Games (Igrzyska śmierci) Suzanne Collins w niedzielę wieczorem. Właściwie wcale nie miałam czytać tej książki, miałam ją tak sobie przejrzeć, przekartkować, sprawdzić, o czym jest... Po pięciu stronach nie mogłam się od niej oderwać. Po dwóch godzinach zauważyłam, że przeczytałam już całkiem spory kawałek I już nie mogłam jej odłożyć. Tylko zmęczenie i świadomość, że następnego dnia będę musiała wstać rano do pracy a dzień zapowiada się długi i męczący, skłoniły mnie do odłożenia tak wciągającej lektury na potem. Czytałam cały dzień, skończyłam a dziś rano wypożyczyłam tom drugi, Catching fire.

Niedaleka przyszłość. W powstałym na ruinach Ameryki Północnej państwie Panem co roku odbywają się Głodowe Igrzyska (Hunger Games). Każdy z dwunastu dystryktów podległych Kapitolowi, stolicy Panem, musi w drodze losowania wybrać jednego chłopca i jedną dziewczynę, którzy wezmą udział w turnieju. Dwanaście dziewcząt i dwunastu chłopców walczy o przetrwanie, a stawką jest życie lub śmierć. Bo Igrzyska, transmitowane na żywo ku uciesze mieszkańców stolicy, mogą mieć tylko jednego zwycięzcę.
 
Katniss Everdeen, główna bohaterka i narratorka Hunger Games mieszka z matką i dwunastoletnią siostrą Prim w najbiedniejszej dzielnicy dwunastego dystryktu. Kiedy Prim zostaje wylosowana, Katniss zajmuje jej miejsce jako jeden z trybutów. Zaczynają się siedemdziesiąte piąte Głodowe Igrzyska.

Hunger Games to książka napisana dla młodzieży, ale wątki, które podejmuje, są poruszające w swej ponadczasowości i uniwersalności. Wizja świata, w którym demokracja i równouprawnienie nie istnieją, a zniewoleni i ciemiężeni ludzie pracują, by zaspokoić egoistyczne potrzeby nielicznej warstwy wybrańców nie jest niczym nowym, podobnie jak wątek walki o przetrwanie w skrajnie ciężkich warunkach. Odnajdywałam tu też ślady powieści Goldinga, Orwella, a także historii starożytnego Rzymu... Hunger Games to nic innego tylko okrutne i przerażające reality show, modna rozrywka, która w powieści nabierająca cech złowrogich i mrocznych. Wszechobecne kamery śledzące każdy ruch i słowo uczestników, organizatorzy dbający o to, by w odpowiednim momencie podsycić zainteresowanie telewidzów przy pomocy starannie wyreżyserowanych „zwrotów akcji”... A jednak wszystkie te motywy w Hunger Games były przedstawione w ciekawy i nowatorski sposób. Nawet wątek miłosny (bo i taki się pojawia) nie jest poprowadzony według utartych schematów.

Spodobała mi się w tej powieści nie tylko ciekawa, wielowarstwowa fabuła, plastyczny język pełen realistycznych opisów, obrazów i detali odmalowanych przez autorkę z niepokojącą dokładnością, która sprawia, że nie można ich wyrzucić z pamięci, ale też główna bohaterka. Katniss walczy o przetrwanie z taką zaciętością, że nie sposób być wobec niej obojętnym.

Porywająca akcja, sprawnie dawkowane napięcie, ciekawi bohaterowie – wszystko to sprawia, że od Hunger Games po prostu nie można się oderwać. Nie da się też o tej książce szybko zapomnieć.
Gorąco polecam.

wtorek, 12 października 2010

Man Booker 2010 - and the winner is....

A laureatem nagrody Man Booker 2010 jest....
Howard Jacobson – The Finkler Question!

Cóż, teraz muszę tę książkę przeczytać.
Dobranoc! :)

Ps. Szkoda tylko, że BBC News przerwało transmisję przemowy laureata w połowie. Pfff.

niedziela, 10 października 2010

Studio 69 (Studio Sex) - Liz Marklund

Wreszcie skończyłam czytać jakąś książkę! Studio 69 (polskie tłumaczenie Studio Sex) to moje drugie spotkanie z Lizą Marklund i już teraz z niecierpliwością czekam na okazję do zdobycia jej dalszych powieści. Chronologicznie akcja Studia toczy się przed wydarzeniami Zamachowca, pierwszej książki napisanej przez Marklund.

Główna bohaterka serii, Annika Bengtzon, jest stażystką w szwedzkiej gazecie (tej samej, w której pracuje w kolejnych powieściach) i bardzo chce pracować tam na stałe. Kiedy otrzymuje anonimową informację, że na cmentarzu znaleziono zwłoki zamordowanej kobiety, wie, że może to być jej wielka szansa. Nie brakuje jej zapału i zacięcia. Ale Annika jest nowicjuszką – to jej pierwsza praca w sztokholmskiej gazecie, dziewczyna nie ma doświadczenia w zbieraniu wiadomości do reportażu śledczego. Zadaje niewłaściwe pytania, po omacku szuka odpowiedzi i musi też stawić czoła krytyce kolegów z pracy i konkurencji. A stawka jest wysoka – w morderstwo zamieszany jest minister, okazuje się też, że zamordowana dziewczyna pracowała w klubie o podejrzanej reputacji...

Studio 69 podobało mi się równie bardzo jak Zamachowiec, chociaż z innych powodów. Nie ze względu na fabułę, bo nie sądzę, że była ona szczególnie porywająca i trzymająca w napięciu... Zamordowana dziewczyna, podejrzany chłopak, podejrzany minister a do tego polityczne tło i wątki dotyczące szwedzkiej afery IB, które mnie trochę znudziły ( na szczęście mniej ich było niż u Larssona!) To raczej wątki poboczne przyciągnęły moją uwagę, szczególnie postać głównej bohaterki - dziewczyny niepewnej siebie, skłonnej do depresji i wątpiącej we własne możliwości, która swoją przyszłość chce związać z ukochanym zawodem. Annika jest zdeterminowana, chce za wszelką cenę udowodnić sobie i innym, że dziennikarstwo to jej powołanie. Jednak niska samoocena każe jej wątpić w siebie i jej zdolności. Studio 69 to właściwie opowieść o Annice – morderstwo, śledztwo i fałszywe tropy nie zainteresowały mnie tak bardzo jak jej historia. Podobało mi się też zakończenie, chociaż nie było ono tak proste i oczywiste...

Na pewno sięgnę po następne powieści Lizy Marklund, chociaż mam nadzieję, że następnym razem politycznych wątków tam nie znajdę...

piątek, 8 października 2010

Mała kupka książkochłona

Poszłam, wydałam, zakupiłam:
Image and video hosting by TinyPic

Linda Grant, The Cast Iron Shore -książka autorki nominowanej do Bookera za The Clothes on Their Backs - opowieść o sekrecie, który główną bohaterkę prowadzi z powojennego Liverpoolu do Stanów.
Jennifer Donnelly, The Tea Rose - saga o rodzinie, tragedii, pieniądzach i herbacie, rozgrywająca się pomiędzy ubogimi dzielnicami Londynu a bogatymi ulicami Nowego Jorku.
Laura Joh Rowland, Shinju - tom pierwszy serii o przygodach samuraja-detektywa z feudalnej Japonii, Sano Ichiro.
Phil Rickman, Bones of Avalon – Doktor John Dee, magik, naukowiec i detektyw na usługach królowej Elżbiety I, zostaje wysłany do Glastonbury w poszukiwaniu zaginionych kości króla Artura.
Eduardo Mendoza, No Word from Gurb (Brak wiadomości od Gurba) - w zasadzie dla Ulubionego Anglika...

Ach, i jeszcze niedawno, tak jakby przypadkiem, zakupiłam tu i ówdzie:
John Irving, A Widow of One Year (Jednoroczna wdowa) - zaczynam sięgać po znane mi od dawna nazwiska, których książek nie czytałam jeszcze.
Suzanne Collins, Hunger Games (Igrzyska Śmierci) – pierwsza część trylogii dla młodych czytelników – okrutne igrzyska przyszłości, w których nastolatki walczą o przetrwanie. Słyszałam bardzo entuzjastyczne recenzje tej serii.
Stephen Fry, Moab Is My Washpot – autobiografia znanego autora, aktora, prezentera i komika, którego program rozrywkowy QI baaardzo lubię.
Anne Bishop, Daughter of the Blood (Córka krwawych) - zaciekawiona recenzjami na blogach, postanowiłam spróbować.
Juliet E. McKenna, The Thief's Gamble - tom pierwszy serii fantasy polecony dawno temu przez znajomą z pracy...
Thomas Wright, Oscar's Books. A Journey around the Library of Oscar Wilde - historia życie Oscara Wilde'a widziana poprzez książki, które czytał...
Do zobaczenia przy następnych zakupach...

czwartek, 7 października 2010

Literacki Nobel 2010

Koniec świata, znam książki tegorocznego noblisty, Mario Vargasa Llosy! Wiem kim jest! Ba, Pantaleona i wizytantki czytałam jako nastolatka! I chyba jeszcze raz muszę przeczytać, bo pamiętam niewiele, choć na pewno to, że mi się podobało. I coś mnie już latem ciągnęło do niego, tyle tylko, że mój egzemplarz Szelmostw niegrzecznej dziewczynki mi zaginął. Przepadł jak kamień w wodę i nie ma go. I tu zagwozdka: naprawdę mam tę książkę, czy, jak już kilka razy bywało, tylko mi się to uwidziało? Znam okładkę, ale to chyba jeszcze o niczym nie świadczy... Chyba, że komuś książkę pożyczyłam... W takim wypadku bardzo proszę się przyznać.

Archipelag i drobne drobnostki


Hura! Nareszcie się doczekaliśmy! Nowy Archipelag jest już z nami! Tym razem wydanie ma podtytuł Dom - zamieszkać w książce. Muszę przyznać, że wygląda jeszcze ciekawiej niż pierwszy numer. Zachęcam do lektury, Archipelag można odwiedzić tutaj.
A ja przepraszam za milczenie, bo chyba mnie jakiś marazm czytelniczy dopadł, nic tylko oglądam New Tricks i wyszywam... Książki czytają się powoli i nie ma co recenzować, zwłaszcza, że jak zwykle czytam z pięć książek jednocześnie.
Do tego zmieniłam miejsce pracy i się aklimatyzuję w nowym. Oznacza to good bye kawo, good bye książeczki podziwiane w księgarniach w czasie lunchu, good bye zakupy... Na szczęście w księgarniach na razie nie ma zbyt wielu nowych książek do podziwiania, a te co chcę to i tak hardbacki, bo bym się doszczętnie załamała. A tak - dostałam na pożegnanie od kolegów z pracy book token (jak mi się podoba taki pomysł na prezent!) i JESZCZE GO NIE WYDAŁAM!!! Szokujące.