Nie od dziś wiadomo, że książki to samo zło...
Po
pierwsze psują nam zdrowie – zmuszają do gapienia się w małe czarne
robaczki, psując nam wzrok, przez nie siedzimy do późnej nocy, zamiast
oddawać się zdrowotnemu odpoczynkowi. Do tego dochodzą potencjalne
obrażenia cielesne – kto z nas, będąc zaczytanym doszczętnie, nie wszedł
kiedyś na słup na ulicy, nie obtłukł sobie biodra, kiedy autobus
zahamował, a my akurat przewracaliśmy stronę w książce, przytrzymując
się rury jednym palcem? A oparzenia wywołane zagapieniem się? Ile to
razy zaczytani doszczętnie, garnek gotującej się zupy usiłowaliśmy
chwycić gołą ręką?
Po
drugie, książki psują nam relacje międzyludzkie – zamiast spotykać się
towarzysko, wolimy przecież poczytać. Pół biedy, jeśli mamy w rodzinie
osoby tolerancyjne, lub podobne do nas, wtedy po prostu wszelki kontakt
ogranicza się po prostu do przyjaznego pomrukiwania z dwóch foteli,
jeśli jednak rodzina nie rozumie i nie popiera naszego nałogu, sytuacja
staje się coraz trudniejsza, dochodzi do napięć, kiedy to próbujemy
czytać książki w ukryciu i zostajemy posądzeni o brak podstawowych zasad
kultury, dochodzi do kłótni i wręcz rękoczynów, kiedy w obronie
ukochanego egzemplarza powieści rzucamy się z pazurami na naszych
najdroższych... Co więcej, niektórzy zupełnie nie potrafią zrozumieć
naszej niechęci do jakichkolwiek prac domowych, które mogą nas oderwać
do lektury. Od czasu do czasu tolerujemy tylko odkurzanie, bo odkurzacz
można zwykle obsługiwać jedną ręką.
Po
trzecie, książki są też szkodliwe dla naszych finansów. Nie tylko
szefostwo zwykle nie toleruje naszych wymówek, których używamy, by
usprawiedliwić czytanie pod stołem (pół biedy, kiedy to jakaś książka
zawodowa, ale czytanie fantastyki naprawdę trudno jest wyjaśnić...), ale
zupełnie nie rozumie, jakim cudem mogliśmy przegapić przystanek
autobusowy, bo po prostu tak się zaczytaliśmy, że świat zewnętrzny
przestał dla nas istnieć, przez co spóźniliśmy się do pracy. Dodatkowo
usprawiedliwienie naszej nieobecności w pracy brakiem snu, spowodowanym
lekturą wyjątkowo wciągającej pozycji, przyjmują bardzo niechętnie, lub
wręcz z obrzydzeniem.
Po
czwarte, kiedy już uda nam się wytrwać w pracy wystarczająco długo, by
zarobić jakieś pieniądze, natychmiast po wypłacie beztrosko i z błyskiem
obłędu w oku wydajemy wszystko na ukochane książki.
I cóż otrzymujemy od książek w zamian?!
Ktoś
powie, że czytanie nie tylko nas rozwija i uwrażliwia, ale zapewnia nam
też rozrywkę. A jednak! Książki potrafią zapełnić nam głowy stosem
nikomu do życia niepotrzebnych wiadomości, nie pozostawiając miejsca na
informacje pożyteczne, czy wręcz wymagane! W dodatku książki potrafią
szkodliwie oddziaływać na naszą psychikę, sprawiając, że stajemy się
nadwrażliwi, wzruszając nas do łez i powodując, że nie tylko od czasu do
czasu wybuchamy płaczem, kiedy przypomnimy sobie co bardziej
wzruszające fragmenty ostatniej lektury, denerwując innych uporczywym
siąkaniem nosem i prośbami o czyste chusteczki do nosa, ale wzbudzamy
ogólna sensację, wchodząc do szaf znajomych i wybuchając płaczem, kiedy
okazuje się, że nie ma w nich nic więcej, niż ubrania... Jeśli natomiast
chodzi o rozrywkę, to wszyscy wiedzą, że czytanie jest zajęciem
samolubnym, mało użytecznym społecznie i bez większej wartości
poznawczej. W dodatku wcale nas nie relaksuje, ani nie dostarcza nam
radości – czytając książki nie tylko niejednokrotnie zalewamy się łzami,
ale i co więcej podnosimy sobie ciśnienie, denerwując się przy czytaniu
co lepszych thrillerów. A kiedy nieludzko przestraszeni próbujemy
zasnąć po przeczytaniu jakiegoś horroru, książki nie tylko nas nie
usypiają, ale wręcz nie dają nam zasnąć!
Tak
więc, jeśli książki to samo zło, co sprawia, że są tak ważne w naszym
życiu? Kiedy czytanie staje się nałogiem? „Nigdy!” - zakrzyknie gromko
książkochłon i popędzi do swoich półek, by z czułością gładzić okładki
książek, głosem Golluma szepcząc „my preciousssss!”. A książkowe
zbieractwo? Kiedy przekracza ono ramy nieszkodliwego hobby i przeradza
się w coś, co można właściwie nazwać obsesją? Ale o tym chyba już w
następnym odcinku...
Gość: czytanki anki, evdo-78-30-83-103.subscribers.sferia.net
OdpowiedzUsuń2012/03/05 18:42:00
Zgadzam się w całej rozciągłości.;)
Nadmierne czytelnictwo może być powodem do rozwodu.;)
Gość: kasiek, 178-214-25-201.mtm-info.pl
2012/03/05 19:42:40
Zagadzam sie, oj tak. Moje oczy umierają, moje życie towarzyskie to żart, a finanse to grecka tragedia, ale za nic ksiażek nie rzucę ;P
Gość: Książkozaur, 89-69-217-33.dynamic.chello.pl
2012/03/05 20:26:17
Pod zdrowiem się podpisuję - ślepa jestem jak kret ;)
Pod towarzyskością też, chociaż ostatnio już trochę wyszłam na ludzi ;)
Co do pracy - mam ten luksus, że moja praca w dużej mierze polega na czytaniu.
A jeśli chodzi o zło - mi się zdaje, że w jednym przypadku można to potraktować serio: nastolatka się naczyta romansów, szuka księcia, a potem rozwody co chwilę, bo "miłość się skończyła". Te nieliczne książki, które przedstawiają miłość razem z trudnościami i walką, toną w morzu bajkowych romansideł, w których namiętność nie gaśnie ani na minutę, a książę nie posiada żadnych irytujących cech. Jak pani Bovary ;)
joly_fh
2012/03/05 20:33:30
:)
bezszmer
2012/03/05 20:56:13
mi jedynie przejechanie przystanku do pracy nie grozi, bo wysiadam na ostatniej stacji...
kasia.eire
2012/03/05 21:00:28
odkąd słucham audiobooków, nie mam problemu ze sprzątaniem, nawet czasem się cieszę, że będę miała możliwość posłuchać kolejnych rozdziałów książki.
Psują oczy też komputery i inne rzeczy, jak haftowanie, majsterkowanie, lutowanie, spawanie i różne zawody 'pylące'
Wolę wydawać na książki niż na kolejne buty, torebki, ciuchy, czyli w sumie oszczędzam, bo przecież płaszcz czy torebka są droższe od kolejnej książki. Gorzej, jak ktoś kupuje i to i to.
Leżenie z mężem w łóżku i czytanie też jest przyjemne, żal mi tych, którzy tego nie robią. A żyję już na świecie tyle lat, że wiem, że nie ma co się tak z tłumami mieszać, lepiej poczytać, a na prawdziwe rozmowy i przyjaciół lub interesujących znajomych, zawsze znajduję czas, żeby nie wiem, co
Gość: momarta, 77-255-148-24.adsl.inetia.pl
2012/03/05 22:52:08
Do negatywów dołączyłabym jeszcze tylko problemy z korzystaniem z łazienki - u mnie w domu jest ona zazwyczaj okupowana przez tego szczęśliwca, któremu udało się tam dostać pod wiadomym pretekstem, tylko po to, by zamknąć się od środka i chwilę w spokoju poczytać.. Do reszty nic dodać, nic ująć!
ag_ag
2012/03/06 05:07:29
Samo zło, potwierdzam, wiele głupich pomysłów moich dzieci rodem z książek. A te szczegóły zaśmiecające pamięć. Ech i tyle rozczarowań.
dabarai
2012/03/07 20:51:25
Kochani, bardzo dziękuję za wasze zwierzenia, cóż mogę dodać - więcej o złych książkach i nawykach z nich związanych następnym razem...