sobota, 11 lutego 2012

"Matka wszystkich lalek" - Monika Szwaja


Miała być recenzja „Morderstwa doskonałego”, albo dwóch takich kryminałów ostatnio przeczytanych, ale wczoraj przeczytałam książkę Moniki Szwaji, „Matka wszystkich lalek” i muszę się podzielić wrażeniami. Przeczytałam ją jednym tchem, to uśmiechając się pod nosem, to znów z przejęcia kręcąc głową i niemalże nerwowo gryząc paznokcie i muszę się zgodzić z tymi, którzy piszą, że to do tej pory najlepsza książka autorki.
Szczecińska autorka tym razem przenosi się w moje (i jej chyba też?) ulubione Karkonosze, ale też zabiera nas na wycieczki do innych interesujących miejsc w Europie – udajemy się do Bretanii, do Drezna, Bonn... Książka Szwaji to, podobnie jak jej bohaterki, obywatelka Europy! W Bretanii, na małej wysepce Ile-de-Sein, owianej wiatrami i otoczonej atlantyckimi sztormami poznajemy pierwszą z nich – Claire Autret. Poznajemy też jej rodzinę i korrigany, bretońskie dobre duchy strzegące spokoju dziewczyny i jej bliskich. Dobre duszki jej będą potrzebne, bo oto los zamierza jej spłatać figla i nie tylko przewartościować całe jej życie, ale i wysłać ją niemal na drugi koniec świata. Drugą bohaterką „Matki wszystkich lalek” jest Elżunia, sześcioletnia dziewczynka mieszkająca wraz z rodziną w Grodźcu. Świat Elżuni też niedługo się zmieni, bo oto nadchodzi wojna, znika ukochany tacimek, a wreszcie i ją samą porywa wojenna zawierucha.
Głównym motywem książki jest poszukiwanie własnej tożsamości, która zostaje bohaterkom odebrana lub narzucona. Szczególnie wątek Elżuni-Lizy, zmuszonej w dramatycznych okolicznościach przewartościować całe swoje życie, zmienić sposób postrzegania świata, stać się kimś innym, jest bardzo dobrze poprowadzony. Bardzo spodobał mi się też motyw lalek Elżuni, które najpierw, po dziecinnemu, pomagają jej zrozumieć otaczającą rzeczywistość, a które z czasem zaczynają reprezentować jej kolejne etapy życia, jej „wcielenia”. Dodatkowo bohaterki przybierają też różne imiona, by jeszcze bardziej podkreślić swoją metamorfozę.
Jak już chyba kiedyś wspomniałam, bardzo lubię książki Moniki Szwaji. Przeczytałam wszystkie, większość mi się bardzo podobała, między innymi dlatego, że lubię pełen humoru, lekki język autorki. Tematyka jej książek zwykle była równie lekka – ot, historie o miłości, dzieciach, pracy, okraszone dowcipem. Ostatnio jednak autorka pokazuje czytelnikom, że nie boi się podjąć trudniejszych tematów. Nie zabrakło ich w jej poprzedniej książce, „Zupa z ryby fugu”, o której pisałam tu, nie brak ich też w tej powieści. „Matka wszystkich lalek” to chyba najbardziej „dorosła” książka autorki, której udało się połączyć interesujące wątki, intrygujące postacie i nie utracić przy tym lekkiego tonu. Obok motywu poszukiwania własnej tożsamości, książka dotyka również delikatnego i drażliwego tematu stosunków polsko-niemieckich, przesiedleń, Lebensborn, jednak Szwaja robi to bardzo subtelnie, lekko, unikając patosu. Nie jest to książka, z której czytelnik dowie się fascynujących szczegółów historycznych, detali dotyczących Bretanii, autorka napisała przede wszystkim dobre czytadło. „Matka wszystkich lalek” porusza, ale też bawi. Mam nadzieję, że kolejne książki Szwaji spodobają mi się równie bardzo i wywołają we mnie tyle emocji i wzruszeń co jej najnowsza powieść. A tym, którzy nie znają książek autorki, polecam „Matkę wszystkich lalek” na dobry początek znajomości.


1 komentarz:

  1. kasia.eire
    2012/02/11 15:41:39
    zastanawiałam się ostatnio nad tą książką. Lubię jej powieści, nie czytałam Zupy z ryby Fungu i tej ostatniej, będę musiała się zaopatrzyć i przeczytać, bo dotychczasowe wszystkie mam już zaliczone. Ona mi zawsze pomaga jak jestem w dole, idealna na poprawę humoru
    Gość: ksiazkowiec, 88-199-176-8.tktelekom.pl
    2012/02/11 18:52:40
    Lalka tu, lalka tam... - ale zbieżność!
    Kilka lat temu po spotkaniu z autorką przeczytałam pierwsze jej powieści. Potem spauzowałam. Może rzeczywiście warto wrócić? Pozdrawiam z przytupem:)
    dabarai
    2012/02/11 22:41:07
    Kasia - polecam, polecam! Ja tez lubię książki Szwaji na poprawę humoru.

    Ksiązkowiec - no, właśnie zajrzałam! Ja mam wśród jej starych ksiązek swoje ulubione, ale ta nowsza spodobała mi się bardzo. Za tp zapomniałam wspomnieć, że okładka to mi nie przypadła do gustu wcale, a wcale.

    OdpowiedzUsuń