środa, 22 lutego 2012

Alfabet Dabarai - L jak Lamus

Witam w drugim odcinku Alfabetu, który (niezbyt konsekwentnie) zaczyna się na literę L. L jak lamus, czyli stare książki wygrzebane z lamusa, kurzące się na bibliotecznych półkach, zalegające zakamarki pamięci, powieści ( i nie tylko), o których ostatnio często myślałam, które chcę polecać innym.
Już jakiś czas temu zauważyłam w sieci sporo rozważań blogerów na temat nowości, które coraz bardziej dominują na książkowych blogach. Nie tylko czyni to blogosferę nieco jednostajną, ubogą, ale i może potencjalnego czytelnika zniechęcić do sięgnięcia po tak nachalnie reklamowaną książkę. Na szczęście coraz więcej osób zaczyna pisać o literaturze starszej, nie tak szeroko znanej, o książkach czytanych w dzieciństwie, w młodości, o powrotach do powieści dawno czytanych. Te notatki powodują, że często i we mnie odzywa się nostalgiczna potrzeba sięgnięcia po dawne, stare, nieco przykurzone książki. Takie powieści są jak starzy znajomi, których warto odwiedzić od czasu do czasu, sprawdzić, co u nich słychać, którzy przywitają nas z radością, u których będziemy się czuli jak u siebie w domu.
O kilku takich książkach już pisałam/wspominałam: „Maria i Magdalena”, Magdaleny Samozwaniec, „Przyślę Panu list i klucz” i "7 babek, 1 dziadek" Marii Pruszkowskiej...
Dzisiaj postanowiłam podzielić się z wami moimi kolejnymi sugestiami czytelniczymi, książkami, które chociaż przeczytane dawno, wciąż pozostają w mojej pamięci. Oto propozycje dla tych, którym znudziły się nowości, którzy chcieliby poznać książki nowe, czasem nieco zapomniane. Warto ich poszukać na półkach, w bibliotekach, pożyczyć od znajomych.
„A lasy wiecznie śpiewają”, Trygve Gulbranssen – norweska saga opowiadająca historię rodziny mieszkającej w majątku Bjorndal, wśród surowych, groźnych lecz pięknych krajobrazów północnej Norwegii. Czytałam ją bardzo dawno temu, z wypiekami na twarzy, niecierpliwie przerzucając kartki. Dziś odkryłam ją w bibliotece POSK-u (o tej bibliotece niebawem osobny wpis!) i porwałam z półki. Mój stary egzemplarz nie ma obwoluty, ale książkę wznowiło kiedyś wydawnictwo Świat Książki – ich to okładkę znalazłam gdzieś w sieci. 
„Hotel świętego Augustyna”, Irvin Shaw – świetna powieść o interesach, pieniądzach i przyjaźni. Historia pewnej walizki pełnej pieniędzy i tego, do czego może ona doprowadzić. Nie tylko dobrze się czyta, ale może też się nad nią zastanowić – czy pieniądze dają szczęście, czy można je zbudować na kłamstwie? Polecam przy okazji inne książki tego autora, zwłaszcza „Pogodę dla bogaczy”, do której to książki też chcę niedługo wrócić. A okładka mojego wydania znów nigdzie nie dostępna. Ta jest w zastępstwie.
„Wodnikowe wzgórze”, Richard Adams – książka, do której przeczytania namawiała mnie kiedyś moja mama, aż wreszcie zaczęła mi czytać fragmenty słownika języka leporydzkiego. Poskutkowało. Wyrwałam mamie ksiązkę, zaczęłam czytać i wsiąknęłam. O czym jest ta powieść? O królikach. Ale też o przyjaźni, miłości, wędrówce w poszukiwaniu własnego miejsca, o poczuciu wspólnoty i odwadze. Niesamowicie wciągająca, wzruszająca, trzymająca w napięciu opowieść, na podstawie której powstał też animowany serial. Okładka wreszcie z mojego wydania, też odnaleziona w sieci. 
„Wyprawa Kon-Tiki”, Thor Heyerdahl – fascynująca opowieść o pewnym upartym człowieku, hipotezie naukowej, z której wyśmiewali się uczeni i o szalonej wyprawie na tratwie z drzewa balsa przez Pacyfik, którą w 1947 roku odbył Heyerdahl w towarzystwie czterech innych Norwegów i jednego Szweda. Niesamowicie barwna opowieść, mrożących krew w żyłach momentów, zabawnych sytuacji i fascynujących przygód. Ta książka to klasyka powieści podróżniczej. Co ciekawe, film nakręcony przez Heyerdahla podczas wyprawy zdobył w 1951 roku Oskara w kategorii „najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny”. Okładka książki znowu nie moja, moja była stara...
Myślę, że nie są to powieści bardzo trudne do dostania. Poszukajcie ich, przeczytajcie i podzielcie się waszymi wrażeniami. Dajcie znać, czy wam się też tak samo spodobały! Mile widziane opinie innych osób, które te książki znają – ciekawe, czy zapadły wam w pamięć tak samo jak mnie?
Chciałabym się też dowiedzieć, jakie są wasze ulubione książki z lamusa? Co polecacie innym? Co jest takiego w niektórych książkach, że zostają one w pamięci na zawsze? Zapraszam was do podzielenia się z wami swoimi skarbami – stwórzmy razem prawdziwą biblioteczkę książek z lamusa! Może wydawcy wreszcie się zorientują, że są też ludzie, którym zależy na tych „starych” książkach i zaczną je wznawiać? Oby!

Pozdrawiam deszczowo!

3 komentarze:

  1. lirael
    2012/02/22 19:23:25
    Nareszcie się doczekałam, ktoś oprócz mnie lubi Wodnikowe wzgórze! :D Byłam olśniona tą książką. usiłowałam ją wcisnąć do czytania kilku osobom, ale niestety, kompletny brak entuzjazmu. Być może ludzie boją się, że za sprawą królików książka jest infantylna, a to wcale nieprawda. Czytałam ją z zapartym tchem. Chyba sobie wkrótce zrobię powtórkę.
    Pozostałe tytuły skrzętnie notuję!
    kasia.eire
    2012/02/22 19:24:34
    'A lasy wiecznie śpiewają' czytała moja mama, kiedy mnie rodziła. W szpitalu przed, w trakcie (do góry nogami) i po. Mam jej egzemplarz na półce i przeczytam na pewno.
    Pogoda dla Bogaczy to jedna z moich ulubionych powieści, mam strasznie stare wydanie z KiK, rozpada mi się w proch niestety. W ogóle Shaw lubię.
    Ach, jak ja lubię czytać o starych książkach. W głowie mi się nie mieści, że teraz młodzi sięgają tylko po nowości, wiele z nich barachło, a takie perły czekają
    dabarai
    2012/02/22 19:38:50
    Lirael, też się cieszę, że ktoś jeszcze lubi "Wodnikowe Wzgórze"!! A jakie jeszcze książki należą do twoich ulubionych? Mam ochotę na stworzenie Polecanej Listy.

    Kasiu - świetna historia, mój egzemplarz należy właściwie do mojej mamy, też na półce... A Shawa "Pogodę " tez czytałam z KIK-u, ale pożyczoną. Musze poszukać tej książki... A jakie jeszcze ksiązki Shawa znasz?

    A jeśli chodzi o stare książki, to właśnie dzięki tobie, Lirael, Ani z Czytanek anki, Padmie, ZWL i podobnych ludziom, blogosfera robi się ciekawsza i pełna dobrych książek!! I za to wam chwała!
    zbyszekspir
    2012/02/22 19:45:39
    Podpisuję się pod Twoim ostatnim stwierdzeniem, też lubię stare książki i jeszcze filmy:)
    zacofany.w.lekturze
    2012/02/22 22:30:24
    Wodnikowe Wzgórze mnie wynudziło, za to Kon-tiki czytałem wieki temu z płonącymi uszami i mam duży sentyment oraz kilka kolejnych Heyerdahlów do przeczytania:)
    Dabarai: z sag skandynawskich to może "Rodzina Rasków" Moberga? Kiedyś mi się nawet podobało.
    zacofany.w.lekturze
    2012/02/22 22:43:27
    Właściwie nie powinienem się przyznawać, ale jestem uzależniony od Przymanowskiego - Czterech pancernych i Forteli Jonatana Koota, a do ulubionych książek z dzieciństwa zaliczam Ucieczkę z wyspy Uznam Michała Diewiatajewa (aż się wzdragam na myśl o powtórce) i Podchorąży, wojna i ślepy los Zygfryda Macieja Stryjeckiego:)
    kasia.eire
    2012/02/22 22:46:14
    przebiję Zacofanego, bo ja zakochałam się w dzieciństwie w Opowieści o prawdziwym człowieku Borysa Polewoja.
    zacofany.w.lekturze
    2012/02/22 22:59:44
    Kasia.eire: Polewoj może nie do zakochania, ale też mi się podobał. Scena z jeżem szczególnie:)
    kasia.eire
    2012/02/22 23:03:37
    Zacofany - oj chyba niedawno czytałeś :-) Miej litość, miej. Powtarzam - MIEJ! Kto by jeża po 35 latach pamiętał!!!
    dabarai
    2012/02/22 23:07:28
    Błagam, zlitujcie się, powiedzcie o co chodzi z tym jeżem! To napięcie mnie dobija!!
    zacofany.w.lekturze
    2012/02/22 23:32:58
    Kasia.eire: no z dziesięć lat będzie:)
    Dabarai: masz pretekst, żeby sięgnąć po radziecką klasykę:P Nie mogę palić kluczowej sceny:D I nie miało to nic wspólnego z kultową piosenką z Pratchetta: "Nawet łabędzia białego jak kreda i tylko jeża...":P
    kasia.eire
    2012/02/22 23:43:53
    dabarai - i tak Twoje wspominki skończyły się na jeżu i ruskich 'polewojkach' (analogia to persefonek, hehe)

    OdpowiedzUsuń
  2. dabarai
    2012/02/22 23:53:05
    Ech, ruskie to ja lubie pierogi.. Ale chyba zrobię wyjątek i poszukam... Ech. Jak mi się nie spodoba, będzie na was.
    dabarai
    2012/02/23 00:14:31
    Ach, przypomniało mi się, że kiedyś bardzo mi się podobała książka Arkadego Gajdara "Timur i jego drużyna". Ach, to się czytało świetnie!

    A właśnie znalazłam tę stronę - niesamowite!!! www.zapomniane.lanet.wroc.net/
    zacofany.w.lekturze
    2012/02/23 06:23:57
    Trafiłęm kiedyś na tę stronę i nawet część tytułów znam:) A inne sobie powoli zbieram:P
    monika_julita
    2012/02/23 08:49:41
    Witam serdecznie:)
    bardzo lubię tu zaglądać, i dziękuję za ten wpis. Nowości książkowe każdy znajdzie,a takie perełki z dawnych lat...to już nie taka prosta sprawa. Ja szukam właśnie takich tytułów. I tu muszę podziękować też kasi.eire. Mam nadzieję, że autorka bloga wybaczy:) Drogie Panie Wasze blogi są dla mnie kopalnią inspiracji.
    Ja ze swej strony zrewanżuję się takimi tytułami (choć pewnie je znacie): Krystyna córka Lavransa, Zabić drozda, prawie wszystko Fleszarowej-Muskat, Śmierć pięknych saren, Czyste radości mojego życia. A dla młodszych czytelników: Żółty balonik, Małpeczki z naszej półeczki, Jak Bettina wracała ze szkoły, Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami.
    Pozdrawiam najserdeczniej:)
    Gość: , hgs30.internetdsl.tpnet.pl
    2012/02/23 10:21:08
    Na hasło "Timur i jego drużyna" przychodzi mi na myśl inna stara szkolna lektura: "Chłopcy z placu Broni" - co za wyciskacz łez!;)
    Shawem kiedyś się zaczytywałam, jak przez mgłę pamiętam serial "Pogoda dla bogaczy" (to był szał!).
    Książki z lamusa są znakomitą odtrutką na zalew książek przeciętnych. Poza tym miło jest poczytać o świecie bez komputerów, komórek itp. Chyba gwałtownie się starzeję, bo coraz bardziej mnie do lamusa ciągnie.;)
    izabella_g
    2012/02/23 10:26:40
    wodnikowe wzgórze w czarej serii to prawdziwy rarytas;).
    jesli chodzi o Shawa- jest neisłusznei zapomniany, w PRL był często wydawany ze względu na swoje sympatie lewicowe, a teraz funkcjonuje gdzieś na obrzzach obrzezy.
    Mi się ostatnio nawet podobał Wieczór w Bizancjum. Tu recka (nie moja) liritio.blox.pl/2009/08/Wieczor-w-Bizancjum-czyli-rachunek-sumienia-w.html

    Co do Polewoja - mnie frapowała kwestia, jak można uprawiać seks bez nógPPPP
    zacofany.w.lekturze
    2012/02/23 10:55:41
    Iza: bohater Związku Radzieckiego nie uprawia seksu, to chyba oczywiste:P Tym bardziej, że pewnie od razu zamknęli go w jakimś domu opieki i wyciągali tylko na defilady i spotkania z młodzieżą:)
    Gość: salome, 195.82.12.25*
    2012/02/23 11:15:39

    2012/02/23 10:55:41
    " Tym bardziej, że pewnie od razu zamknęli go w jakimś domu opieki i wyciągali tylko na defilady i spotkania z młodzieżą:)"- to nie jest bardzo gustownie, niestyty musze powiedzic, szkoda uljubjunego blogu. Alexej Maresjew zyl dlugo po wojnie i byl normalnym czlowiekom i nie byl on taki unikalny, tylko ze Polewoj o nim napisal a o drugich nikt nie wie.
    zacofany.w.lekturze
    2012/02/23 11:31:13
    Salome: przepraszam za nietakt.
    kasia.eire
    2012/02/23 13:08:31
    Monika_julita wspomniała o Śmierci pięknych saren i przypomniała mi o tym, że zawsze chciałam tę książkę przeczytać.
    dabarai
    2012/02/23 21:55:10
    Wow, ale dyskusja.

    Monika_julita - dziękuję, jest mi bardzo miło. Muszę sie przyznać, że ani Krystyny, córki Lavransa, ani książek Fleszarowej-Muskat nie czytałam. A Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami brzmi bardzo smakowicie.

    Gościu - mnie też ciągnie! Zdaje mi się, że więcej się będzie takich notek pojawiać...

    Izabela_g - nie wiem, dlaczego Shawa nie wydają, jak zwykle liczy się to co nowe i pełne wampirów, a nie to, co mogłoby się okazać po tylu latach wciąż ciekawe. Wieczór w Bizancjum też pamiętam, ale słabo... W ogóle to Shawa muszę znów poczytać...

    Co do Polewoja i jego książki nie będę się wypowiadać, bo nie czytałam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Gość: Ysabell, host-217-172-254-200.lodz.mm.pl
    2012/02/23 23:12:31
    O, właśnie, "Krystyna, córka Lavransa", koniecznie. Pamiętam, że się nią zaczytywałam jako nastolatka. :)

    Żadnej z wymienionych przez Ciebie nie czytałam, ale Shawa swego czasu lubiłam. Może rzeczywiście warto do niego wrócić? Też bardzo lubię czytać recenzje staroci, a nie tylko nowości. No i oczywiście czytać same starocie.

    Z innych zapomnianych, to wydaje mi się, że Grahama Greena już się zupełnie nie czyta, a warto. Jeśli nawet ktoś nie jest pasjonatem powieści szpiegowskich, to "Nasz człowiek w Hawanie" i tak powinien go rozbawić. I jeszcze Gojawiczyńska: "Dziewczęta z Nowolipek" i "Rajska jabłoń", też uwielbiam od lat.
    izabella_g
    2012/02/24 11:04:37
    Zwl:
    czy zatem się myle, że dorobił się po wojnie nie tylko protez, ale żony i dzieci?

    Dabarai,
    Shaw nawet był wznawiany (w latach 90-tych przez książnicę), tylko tak chyłkiem-boczkiem.
    kasia.eire
    2012/02/24 11:44:32
    Ysabell wspomina o Grahamie Greenie i ja sie do ulubienic tego autrora też zaliczam. Mam wszsytkie, czytałam prawie wszystkie, uwielbiam

    A Shaw nie był tak wcale chyłkiem chyłkiem przez Książnicę wydany, mam kilka z tej serii, pięknie w twardej oprawie, swego czasu były wszędzie (jak moja córcia była mała, to chodziłam na dlugie spacery, wtedy książki z łóżek byly sprzedawane - pomyślałby kto, jak świeże bułki szły- i pamiętam doskonale ile tego było. I miał powodzenie.
    zacofany.w.lekturze
    2012/02/24 15:28:39
    Iza: to nie ja jestem tu specjalistą od bohaterskiego pilota:P
    dabarai
    2012/02/24 18:30:29
    Kurczę, tę Krystynę ma mama... Może ją dostanę w POSKu? A Shawa też pamiętam z wydań Książnicy. Jednak lata 90 to daaaawno było... Tedraz by go mogli wznowić. Takie Folety, Koontze, Cusslery i inne wznawiają, a tych co ja lubię to nic. Pff.

    Grahama Greena znam też tylko ze słyszenia... :)
    beatrix73
    2012/02/24 19:36:11
    Shawa bardzo lubię - "Hotel świętego Augustyna" jest jedną z moich ulubionych książek. Ale jeszcze "Dopuszczalne straty" i inne.
    Wspomnianą "Krystynę..." również czytałam wieki temu, bardzo lubiłam tę książkę.
    A uwielbiałam "Blaszany bębenek"...
    dabarai
    2012/02/24 21:30:45
    Beatrix - a ja kiedyś próbowałam czytać "Grassa i nic a nic mi nie wchodził. Inna sprawa, że czytałam wiele podobnych książek, kiedy byłam na nie chyba po prostu za smarkata... Na pewno warto by było spróbować niektóre ponownie, ale jakoś nie jestem ich pewna...
    joly_fh
    2012/02/27 17:07:44
    Widzę, że jednak są wielbiciele Wodnikowego Wzgórza - to jedna z książek mojej "młodości", ale nie wszystkim się ona podoba. Podobnie "A lasy wiecznie śpiewają" i ich druga część "Dziedzictwo na Bjorndal" - zaczytywałam się tym, to były jedne z nielicznych książek wtedy z literatury skandynawskiej, dostępne u nas. Ciekawe byłoby Wyzwanie: książki, które kiedyś (dawno temu) mnie zachwyciły (czy po latach nadal będą nam się podobać)...
    dabarai
    2012/02/29 00:03:57
    Joly_fh - Bardzo interesujący pomyśł na wyzwanie literackie - ciekawe, czy by się spodobało... A ja sie też bardzo cieszę, że ktoś lubi "Wodnikowe wzgórze"!!!

    Pozdrawiam.
    lirael
    2012/03/04 18:55:52
    To świetnie, że "Wodnikowe..." wcale nie jest zapomniane :)
    Co do zapomnianych książek to najprościej będzie przedstawić Ci moje biblionetkowe szóstki: www.biblionetka.pl/user_ratings.aspx?id=11900&order=rating
    dabarai
    2012/03/04 19:12:43
    Lirael, mało tych szóstek, hoho... Ciekawe, Nocny pociąg do Lizbony mam, ale nie czytałam... Lalę uwielbiam! Wielu autorów wciąż czeka... Ja mam swoje typy na goodreads: www.goodreads.com/review/list/1153131-dabarai?shelf=read&sort=rating
    Ciekawe, że czasem wracam do tych list i myślę, że niektóre książki oceniłabym inaczej.

    OdpowiedzUsuń