Przy
całym moim pociągu do staroci i książek z lamusa, muszę przyznać, że
dla tej nowości musiałam zrobić wyjątek. Jakiś czas temu zachwycałam się
na blogu poprzednią książką Małgorzaty Wardy, „Nikt nie widział, nikt nie słyszał...”. Już
wtedy autorka była w trakcie pisania kolejnej powieści, a kiedy
przeczytałam kilka entuzjastycznych recenzji, wiedziałam, że muszę ją
przeczytać – szybko. I wiecie, co – znalazłam ją i wczoraj połknęłam ją
za jednym zamachem. Miałam w planach czytanie zupełnie czegoś innego,
miałam tylko sprawdzić, jak się zaczyna – ani się obejrzałam byłam już w
połowie, z wypiekami na twarzy przewracając strony. Czyż nie jest to
pierwszorzędna rekomendacja dla książki?!
„Dziewczynka,
która widziała zbyt wiele” to historia Aarona i Ani, bardzo silnie
związanego ze sobą rodzeństwa. Ich mama cierpi na depresję, więc dziećmi
często zajmuje się ich ciocia. Jak dobra wróżka zabiera ich do swojego
domu, gdzie w pięknych pokojach, za zamkniętymi drzwiami życie wcale nie
jest bajkowe. I o tym właśnie jest ta książka – o tajemnicach, o
rzeczach niewypowiedzianych, o sekretach ukrywanych przed światem, o
piekiełku, które w czterech ścianach może zgotować komuś inny człowiek. O
tym, o czym wielu z nas wolałoby nie wiedzieć. O przemocy. O tych,
którzy jej doświadczają, o tych, którzy na nią pozwalają, o tych, którzy
pozostają obojętni.
Chciałam
napisać, że w „Dziewczynce...” autorce udało się w bardzo wiarygodny
sposób opisać historię dzieci, które muszą samotnie zmagać się z
trudnymi, niewyobrażalnie bolesnymi problemami. Ale skąd mam wiedzieć,
czy to prawda? Skąd mam wiedzieć, co może przeżywać ktoś, kto znalazł
się w takiej sytuacji? Na tym chyba polega rola tej książki. Na
przypominaniu, że to nie jest zwykła, wymyślona opowieść, to jest
historia, która mogła się zdarzyć wszędzie, która być może dzieje się
gdzieś właśnie teraz. Na zmuszaniu czytelnika do myślenia o sprawach, o
których chciałby on zapomnieć, wyrzucić z pamięci.
Bohaterowie
„Dziewczynki, która widziała zbyt wiele” – Aaron i Anka – to postacie,
którym czytelnik współczuje, których losami się interesuje. Są też
bohaterowie, którzy wywołują gniew. Jedno jest pewne, wszyscy na długo
pozostają w pamięci. Autorka doskonale wie, jakim skomplikowanym
zwierzęciem jest człowiek, jak różnorakie są przyczyny naszych zachowań,
jak pisać o nich w sposób wiarygodny i jak pokazać skomplikowane
relacje między ludźmi. W dodatku Małgorzacie Wardzie udało się napisać o
trudnych sprawach w przystępny sposób, bez patosu, bez zbędnych pustych
frazesów. Bardzo mi się podoba styl autorki, jej momentami delikatny,
poetycki język. Tak napisać książkę to sztuka.
Przeczytajcie
„Dziewczynkę...” jeśli macie ochotę na powieść zmuszającą do myślenia,
poruszającą i wzbudzającą emocje, dotykającą tematów delikatnych i
bolesnych. Przeczytajcie, jeśli bliskie są wam ludzkie dramaty, które
dzieją się często tuż obok nas. Sięgnijcie po nią, jeśli lubicie książki
trudne i zostające ślad w pamięci, książki, o których aż chce się
powiedzieć więcej niż: „Przeczytałam”.