Jury
wyłoniło siedmiu finalistów tegorocznej Nagrody Literackiej Nike, a
wśród nich mamy trzy tomiki poezji, zbiór opowiadań, reportaż, dramat i
biografię. Nie po raz pierwszy zastanawiam się, dlaczego przyznaje się
jedną tylko nagrodę, a nie robi się tego w poszczególnych kategoriach –
tak jak w przypadku angielskiej nagrody Costy (dawniej Whitbread). Jak
można oceniać na równi takie różne kategorie? Przyznaję, że Nike
interesuję się mało, właśnie głównie dlatego, że wszystkie te kategorie
pakowane są do jednego wora... Możliwe, że powinnam popierać, wspierać i
popularyzować polską nagrodę literacką zamiast w kółko piać o tych
angielskich, ale taki patriotyzm mam gdzieś. Przeglądałam listy
laureatów Nike i ciężko mi było znaleźć książki, które chciałabym
przeczytać. Być może kiedyś wydorośleję i się zmienię, ale droga na
razie daleka... A o Nike można poczytać sobie tutaj.
Poza
tym przepraszam za milczenie, ale zamiast czytania tak zwanych
„wartościowych” lektur, czytam tak zwane „odgrzewane kotlety”.
Przywiozłam sobie książki mojej ukochanej autorki fantasy Mercedes
Lackey i teraz podczytuję je wszystkie od tygodnia – porządną recenzję
(porządnej książki) napiszę jak się wynurzę ze świata heroldów
Valdemaru. Do usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz