piątek, 3 września 2010

Nike i takie tam

Jury wyłoniło siedmiu finalistów tegorocznej Nagrody Literackiej Nike, a wśród nich mamy trzy tomiki poezji, zbiór opowiadań, reportaż, dramat i biografię. Nie po raz pierwszy zastanawiam się, dlaczego przyznaje się jedną tylko nagrodę, a nie robi się tego w poszczególnych kategoriach – tak jak w przypadku angielskiej nagrody Costy (dawniej Whitbread). Jak można oceniać na równi takie różne kategorie? Przyznaję, że Nike interesuję się mało, właśnie głównie dlatego, że wszystkie te kategorie pakowane są do jednego wora... Możliwe, że powinnam popierać, wspierać i popularyzować polską nagrodę literacką zamiast w kółko piać o tych angielskich, ale taki patriotyzm mam gdzieś. Przeglądałam listy laureatów Nike i ciężko mi było znaleźć książki, które chciałabym przeczytać. Być może kiedyś wydorośleję i się zmienię, ale droga na razie daleka... A o Nike można poczytać sobie tutaj.

Poza tym przepraszam za milczenie, ale zamiast czytania tak zwanych „wartościowych” lektur, czytam tak zwane „odgrzewane kotlety”. Przywiozłam sobie książki mojej ukochanej autorki fantasy Mercedes Lackey i teraz podczytuję je wszystkie od tygodnia – porządną recenzję (porządnej książki) napiszę jak się wynurzę ze świata heroldów Valdemaru. Do usłyszenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz