wtorek, 21 września 2010

"Uroczysko" - Magdalena Kordel

Zauroczył mnie tytuł książki Magdaleny Kordel. Kupiłam książkę zaciekawiona także opisem na okładce, który wspominał malowniczą wioskę w Sudetach, górskie i leśne scenerie a wszystko to okraszone humorem. Uroczysko to kolejna książka o odnajdywaniu siebie w scenerii małych, spokojnych i sielankowych miasteczek oraz wsi i o poszukiwaniu oddechu od wielkomiejskiego szumu i wyścigu szczurów. Tym razem nie o Mazurach, Podlasiu ale o innym zakątku Polski.

Porzucona przez męża, który nie tylko znalazł sobie kochankę, ale i wziął kredyt pod zastaw domu i zbankrutował, Majka zostaje nagle bez dachu nad głową, bez męża a za to z wizją rozwodu, przeprowadzki i samotnej przyszłości. Wyjeżdża więc w Sudety, do wioski, która nazywa się Malownicze i tam, w małym domku odziedziczonym po ciotce, usiłuje dojść do siebie. Okazuje się jednak, że nieszczęścia mogą prowadzić do czegoś dobrego. Majka nagle czuje, że wreszcie dorosła. Bierze odpowiedzialność za swoje życie – decyduje się na przeprowadzkę, znajduje pracę w szkole, układa plany na przyszłość, udaje się jej odnaleźć spokój i równowagę... Nawet jeśli życie na wsi wcale nie jest spokojne, wręcz przeciwnie, coś się ciągle dzieje. Nagle pojawia się na horyzoncie kilku przystojnych mężczyzn, obok nie brakuje przyjaciół, którzy służą pomocną dłonią, a których trzeba zaprosić na kolację, przyplątuje się urocze dziecko znajomej, którym trzeba się zaopiekować, przyjaciółka powraca z zagranicy i zamieszkuje na piętrze, Majka kupuje psa, adoptuje krowę, pacyfikuje dyrektorkę szkoły i zatrudnia hodowcę pszczół o nazwisku Miodek...

Przypomniała mi się Stateczna i postrzelona Moniki Szwaji, Dom nad Rozlewiskiem Małgorzaty Kalicińskiej, Poczekajka Katarzyny Michalak (chociaż tu nie koniecznie na plus...), podobna ma też być Prowincja pełna gwiazd Katarzyny Enerlich... Co jest takiego urokliwego w małych miasteczkach i wsiach, że wszyscy ostatnio o nich piszą? Co pociąga nas w książkach eksploatujących taki sam temat? Czy jest to pragnienie odnalezienia tego ostatniego sielskiego miejsca na ziemi, gdzie życie toczy się leniwie a my zapominamy o tym, że gdzie indziej świat gna na złamanie karku i ludziom na wszystko brakuje czasu? Czy chcemy się oderwać od szarej codzienności blokowisk, wszechobecnych reklam i hałasu i chociaż raz posłuchać ciszy? Czy skrycie marzymy o tym, by porzucić kierat i spróbować życia w zgodzie z naturą, poznać lepiej swoich sąsiadów? Czy po prostu wystarczy nam czytanie o życiu innych, bo sami nie odważymy się zmienić swojej utartej drogi? Czytanie książek podobnych do Uroczyska ma chyba w sobie coś z terapii. Oddychamy atmosferą małych wiosek i wyobrażamy sobie sielskie życie, jakie moglibyśmy tam wieść, a potem wsiadamy w autobus albo metro, żeby w dobrze zaopatrzonych sklepach zakupić kolejną książkę, kawę i ciasto, spotkać się ze znajomymi w kawiarni, pójść do kina, na koncert i zamiast wstawać codziennie rano do dojenia, chociaż w weekend pospać trochę dłużej.

Dlatego Uroczysko przeczytałam z ciekawością, czasem z uśmiechem na twarzy, ale i z dystansem i przymrużeniem oka, bo, na litość boską, chociaż życie nie jest takie cukierkowe i pełne samych dobrych zakończeń, to przecież czytanie o nich nikomu nie szkodzi.

PS. Tylko kilka rzeczy mi się nie spodobało, przede wszystkim brak opisów przyrody i widoków i takich tam sielskich pocztówek, a także zakończenie mi lekko zgrzytnęło, w damsko-męskim zbyt ckliwym detalu. Ale co tam, Sudety znam, więc sobie wyobrażę co trzeba, a detal męsko-damski? Niech sobie będzie. Przymknę na niego oko.

1 komentarz:


  1. kasia.eire
    2010/09/21 14:06:37
    ja wyjechałam z dużego miasta, chwilami nawet metropolii, bo mieszkałam w kilku miejscach, do maleńskiego miasteczka na północy Irlandii i nie żałuję. Zycie płynie wolniej, jego tempo jest terapią dla zagonionej duszy, chociaż i tu potrafi być chwilami jak w ulu, czyli wielka gonitwa zderza się z powolnym tempem życia, co daje czasem wybuchową mieszankę. Poza tym ludzie mają tu dla siebie więcej uwagi
    dabarai
    2010/09/21 15:02:32
    Ja myślę, że chyba nie potrafiłabym żyć na wsi, brakowało by mi szumu i sklepów i anonimowości tłumów. Jestem za wygodna. Wakacje - owszem, ale chyba nie na stałe... :)

    OdpowiedzUsuń