niedziela, 26 września 2010

Książki kucharskie

Image and video hosting by TinyPic
Nie da się ukryć - jestem łasuchem. Uwielbiam gotować, piec, pichcić i jeść! Ulubiony Anglik jest tylko nieco bardziej wstrzemięźliwy. Należę też do tych osób, które książki kucharskie traktują jako przyjemną lekturę - lubię je przeglądać, podczytywać i niekoniecznie używać. Wszystkie książeczki stoją sobie w kuchni i większość z nich, wstyd przyznać, zbiera kurz. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że większość książek to albo prezenty, albo książki wyszukane w charity shopach. Ale mam kilka ulubionych książek, zakupionych specjalnie w księgarniach, które używam!
Si King i Dave Myers czyli Hairy Bikers, wydali ostatnio nową książkę Mums know best! (czyli Mamy wiedzą lepiej), którą kupiłam zachęcona programem i przepisami na różnego rodzaju potrawy – i faktycznie, używam ją! Z niej właśnie pochodzi moje ulubione ciasto cytrynowe, które zbiera wszędzie pochwały... :)
Współautorem mojej drugiej ulubionej książki jest Hugh Fearnley-Whittingstall (prawdziwie angielsko brzmiące nazwisko, prawda?), który od lat namawia wszystkich do jedzenia żywności organicznej, pochodzącej z wiadomych źródeł i do hodowania własnych warzyw i owoców. Ta książka to zbiór przepisów, które mogą przygotować również dzieci – a wszystkie są łatwe i smaczne (polecam potrawkę z fasoli i kiełbasek, niebo w gębie).
A dla miłośników kuchni japońskiej polecam książkę z przepisami mojej ulubionej restauracji Wagamama – chociaż niektóre dania wymagają trudniejszych do zdobycia składników, czasem coś trzeba zamarynować wcześniej – to jednak efekt jest przepyszny. (Kurczak teriyaki to poezja kulinarna.)

To wszystko na dzisiaj, idę szukać przepisu na ciasto urodzinowe dla znajomego, które mam przynieść dziś wieczorem do pubu. Mniam mniam.

piątek, 24 września 2010

Bookshelf porn

Wszystkie książkochłony wzdychające na widok książek, produktów związanych z książkami i miejsc pełnych książek powinny odwiedzić stronę internetową Bookshelf Porn. Jest to kolekcja najlepszych zdjęć półek na książki (i nie tylko).
Idę się zachwycać.

czwartek, 23 września 2010

A Guide to the Birds of East Africa - Nicholas Drayson

A Guide to the Birds of East Africa (czyli Przewodnik po królestwie ptaków Afryki Wschodniej) Nicholasa Draysona to przezabawna, urocza historia o miłości, ptakach i Kenii. Powściągliwy i całkowicie przeciętny pan Malik, uczestnik wtorkowych spotkań klubu ornitologicznego, skrywa przed światem wielki sekret: jest po uszy zakochany w pani Rose Mbikwie, białej Brytyjce (czy właściwie Szkotce), wdowie po kenijskim działaczu opozycyjnym, która te spotkania prowadzi. Kiedy wreszcie panu Malikowi udaje się zebrać na odwagę i napisać list z zaproszeniem na coroczny bal myśliwski, na horyzoncie pojawia się rywal! Harry Khan, stary znajomy z ławy szkolnej, przybywa do Kenii na kilka miesięcy i zaczyna się interesować piękną panią Mbikwą.

Członkowie klubu Asadi, do którego pan Malik należy, postanawiają pomóc rozwiązać sprawę honorowo i stąd rodzi się pomysł zakładu: który z panów w ciągu tygodnia zaobserwuje więcej gatunków ptaków ten będzie mógł zaprosić Rose Mbikwę na bal.

Strasznie się cieszę, że wreszcie przeczytałam te książkę – zakupiłam ją już dawno temu, skuszona recenzjami i fragmentem opublikowanym w Newbooks, moim ulubionym dwumiesięczniku o książkach. Książka nie znalazła się na listach bestsellerów, nie było o niej głośno, więc upłynęło sporo czasu zanim po nią sięgnęłam. I jakaż to była przyjemna, zaskakująco świeża i pełna ciepła lektura! Przesympatyczni bohaterowie, trochę staroświecka historia i ciekawe dygresje – oto mój ulubiony typ powieści. Narracja z przymrużeniem oka, z ukłonami w stronę czytelnika i przerywnikami akcji, by opowiedzieć taki czy inny ciekawy szczegół biografii któregoś z bohaterów lub wyjaśnić jakiś istotny szczegół.

Przewodnik po królestwie ptaków Afryki Wschodniej wydało w zeszłym roku wydawnictwo Muza. Polecam tę niewielką objętościowo książeczkę wszystkim tym, którzy chcą sobie poprawić nastrój albo oderwać się od szarej jesiennej pogody. Nie ma lepszego lekarstwa na jesienną szarugę niż podróż do Kenii, królestwa kolorowych ptaków.

środa, 22 września 2010

Wyznania grzesznika - mała śliczna kupka

Zamiast kupować dzisiaj książki, kupiłam płyty dvd - czuję sie usprawiedliwiona, bo dwa świetne seriale kostiumowe produkcji BBC - Cranford i Lark Rise to Candleford są adaptacjami książek. Oba są osadzone w dziewiętnastym wieku, z dobrą obsadą - myślę, że prędzej obejrzę, niż przeczytam książki, na podstawie których powstały - Elizabeth Gaskell (Cranford) i Flory Thompson (Lark Rise to Candleford). Czy je znacie? Podobnoż dobre, ale wolałabym chyba tłumaczenie... Widziałam fragmenty seriali  tu i ówdzie i zdecydowałam, że chcę mieć na własność. New tricks (też BBC) to pierwszy sezon serialu o starszawych już policjantach - detektywach, którzy zajmują się sprawami nierozwiązanymi i wciąż otwartymi. Obejrzałam w piątek odcinek najnowszy w telewizji, spodobał mi się (głównie dlatego, że dotyczył bibliotek i część akcji toczyła się w London Library, to jak miał mi się nie spodobać!) to i kupiłam... Doc Martin to serial ITV, o doktorze chirurgii, który sprowadza się do małej wioski w Kornwalii by tam leczyć ludzi jako zwykłyGP (lekarz pierwszego kontaktu), tylko jego maniery raczej zrażają do niego mieszkańców... (coś tam o tym serialu słyszałam, wydawał się ciekawy, był tani, to kupiłam)...

Nie wiem kiedy to obejrzę...

Ach cholera, skłamałabym, kupiłam dziś dwie książki a trzy w poniedziałek... Ooops.

"Hex Hall" ("Dziewczyny z Hex Hall") - Rachel Hawkins


Najpierw o książce przeczytałam w blogosferze - właśnie wydało ją w Polsce Wydawnictwo Otwarte pod tytułem Dziewczyny z Hex Hall. Kiedy więc w bibliotece trafiłam na egzemplarz Hex Hall (tytuł angielskiego oryginału), postanowiłam przeczytać i sprawdzić, czy jest to kolejna książka o wampirach, wiedźmach i tego typu podobnych wilkołakach, jakich ostatnio nam przybyło w sklepach. Z przyjemnością stwierdzam, że ta książka jest inna!
Sophie Mercer dowiaduje się, że jest czarownicą. Nic w tym dziwnego, bo choć jej matka jest zwykłą śmiertelniczką, ojciec to potężny czarnoksiężnik. Okazuje się jednak, że czary szczęścia nie przynoszą, nie ułatwiaj kontaktów z rówieśnikami, a wręcz przeciwnie, potrafią zaszkodzić. Sophie trafia więc do magicznego poprawczaka, Hecate Hall, szkoły z internatem dla czarownic, elfów, zmiennokształtnych i tym podobnych postaci magicznych, zwanych Prodigium. Jak w każdej szkole tak i w Hex Hall istnieją kliki, koterie, mniej i bardziej popularni uczniowie, wredni nauczyciele i codzienne problemy. Sophie szybko zyskuje kilku wrogów, zadurza się w przystojnym czarodzieju i zaprzyjaźnia się z osobą najmniej popularną w szkole – wampirem (a właściwie wampirzycą). W dodatku kiepska z niej czarownica. Wychowana w świecie ludzi nie zna ani zwyczajów, ani historii świata czarodziejskiego. Ale za to ma tupet i nie boi się wyzwań. Niestety, szybko okazuje się, że szkoła nie jest bezpiecznym miejscem, a Prodigium ma potężnych wrogów, którzy zrobią wszystko, by ich zniszczyć.
Hex Hall to moim zdaniem książka, która spodoba się młodym dziewczynom - historia z silną i niezależną bohaterką, która przeżywa rozterki typowe dla jej wieku – akceptacja rówieśników, pierwsza miłość, problemy z nauczycielami... A przy tym książka zaskakuje w kilku miejscach i nie jest zbyt przesłodzona. Okazuje się, że o czarownicach i elfach można jeszcze coś nowego napisać.
Drugi tom przygód Sophie Mercer, zatytułowany Demonglass, ukaże się w Wielkiej Brytanii w marcu przyszłego roku.

wtorek, 21 września 2010

"Uroczysko" - Magdalena Kordel

Zauroczył mnie tytuł książki Magdaleny Kordel. Kupiłam książkę zaciekawiona także opisem na okładce, który wspominał malowniczą wioskę w Sudetach, górskie i leśne scenerie a wszystko to okraszone humorem. Uroczysko to kolejna książka o odnajdywaniu siebie w scenerii małych, spokojnych i sielankowych miasteczek oraz wsi i o poszukiwaniu oddechu od wielkomiejskiego szumu i wyścigu szczurów. Tym razem nie o Mazurach, Podlasiu ale o innym zakątku Polski.

Porzucona przez męża, który nie tylko znalazł sobie kochankę, ale i wziął kredyt pod zastaw domu i zbankrutował, Majka zostaje nagle bez dachu nad głową, bez męża a za to z wizją rozwodu, przeprowadzki i samotnej przyszłości. Wyjeżdża więc w Sudety, do wioski, która nazywa się Malownicze i tam, w małym domku odziedziczonym po ciotce, usiłuje dojść do siebie. Okazuje się jednak, że nieszczęścia mogą prowadzić do czegoś dobrego. Majka nagle czuje, że wreszcie dorosła. Bierze odpowiedzialność za swoje życie – decyduje się na przeprowadzkę, znajduje pracę w szkole, układa plany na przyszłość, udaje się jej odnaleźć spokój i równowagę... Nawet jeśli życie na wsi wcale nie jest spokojne, wręcz przeciwnie, coś się ciągle dzieje. Nagle pojawia się na horyzoncie kilku przystojnych mężczyzn, obok nie brakuje przyjaciół, którzy służą pomocną dłonią, a których trzeba zaprosić na kolację, przyplątuje się urocze dziecko znajomej, którym trzeba się zaopiekować, przyjaciółka powraca z zagranicy i zamieszkuje na piętrze, Majka kupuje psa, adoptuje krowę, pacyfikuje dyrektorkę szkoły i zatrudnia hodowcę pszczół o nazwisku Miodek...

Przypomniała mi się Stateczna i postrzelona Moniki Szwaji, Dom nad Rozlewiskiem Małgorzaty Kalicińskiej, Poczekajka Katarzyny Michalak (chociaż tu nie koniecznie na plus...), podobna ma też być Prowincja pełna gwiazd Katarzyny Enerlich... Co jest takiego urokliwego w małych miasteczkach i wsiach, że wszyscy ostatnio o nich piszą? Co pociąga nas w książkach eksploatujących taki sam temat? Czy jest to pragnienie odnalezienia tego ostatniego sielskiego miejsca na ziemi, gdzie życie toczy się leniwie a my zapominamy o tym, że gdzie indziej świat gna na złamanie karku i ludziom na wszystko brakuje czasu? Czy chcemy się oderwać od szarej codzienności blokowisk, wszechobecnych reklam i hałasu i chociaż raz posłuchać ciszy? Czy skrycie marzymy o tym, by porzucić kierat i spróbować życia w zgodzie z naturą, poznać lepiej swoich sąsiadów? Czy po prostu wystarczy nam czytanie o życiu innych, bo sami nie odważymy się zmienić swojej utartej drogi? Czytanie książek podobnych do Uroczyska ma chyba w sobie coś z terapii. Oddychamy atmosferą małych wiosek i wyobrażamy sobie sielskie życie, jakie moglibyśmy tam wieść, a potem wsiadamy w autobus albo metro, żeby w dobrze zaopatrzonych sklepach zakupić kolejną książkę, kawę i ciasto, spotkać się ze znajomymi w kawiarni, pójść do kina, na koncert i zamiast wstawać codziennie rano do dojenia, chociaż w weekend pospać trochę dłużej.

Dlatego Uroczysko przeczytałam z ciekawością, czasem z uśmiechem na twarzy, ale i z dystansem i przymrużeniem oka, bo, na litość boską, chociaż życie nie jest takie cukierkowe i pełne samych dobrych zakończeń, to przecież czytanie o nich nikomu nie szkodzi.

PS. Tylko kilka rzeczy mi się nie spodobało, przede wszystkim brak opisów przyrody i widoków i takich tam sielskich pocztówek, a także zakończenie mi lekko zgrzytnęło, w damsko-męskim zbyt ckliwym detalu. Ale co tam, Sudety znam, więc sobie wyobrażę co trzeba, a detal męsko-damski? Niech sobie będzie. Przymknę na niego oko.

poniedziałek, 20 września 2010

"Where I Belong" - Gillian Cross


Gillain Cross to popularna angielska autorka książek dla dzieci i młodzieży. W Polsce wydano kilka jej książek, w tym najbardziej chyba znaną powieść The Demon Headmaster (wydaną pod tytułem Magiczny wzrok), na podstawie której powstał też serial... Where I Belong to opowiedziana na trzy głosy historia o modzie, bandytach, modelkach, suszy i głodzie, a przede wszystkim o Somalii. Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, mam nadzieję, że nie ostatnie.

Freya, Abdi i Khadija to trójka nastolatków, których różni właściwie wszystko – pochodzenie, wartości, stan materialny. Abdi, syn emigrantów, mieszka z matką i trzema siostrami w Londynie. Rok temu dowiedział się, że jego ojciec nie żyje. Khadija zostaje wysłana do Londynu, gdzie ma zamieszkać z rodziną Abdiego. Ma udawać jego siostrę, by zdobyć wykształcenie i wspomóc finansowo rodzinę w Somalii. Freya jest córką fotografa wojennego i słynnej projektantki mody, Sandy Dexter, która pochłonięta modą, nadchodzącymi pokazami i karierą, nie ma czasu dla własnej córki. Bardziej interesuje ją najnowsza kolekcja zainspirowana Somalią, której główną gwiazdą ma być piękna Somalijka, najnowsze odkrycie Sandy, owiana tajemnicą dziewczyna o pseudonimie Qarsoon (Ukryta). Qarsoon, czyli Khadija, liczy na to, że za pieniądze zarobione u Sandy będzie mogła zapłacić okup, którego domagają się od niej terroryści, którzy w Somalii porwali jej prawdziwego brata. Jednak skąd porywacze wiedzieli, że Khadija będzie miała możliwość zdobycia tak wielkiej ilości pieniędzy? I czy bycie modelką jest niemoralne, jeśli jest się muzułmanką na co dzień noszącą hidżab? Bohaterowie zabierają głos po kolei, a ich opowieść ukazuje nam te same wydarzenia widziane z całkowicie odmiennej perspektywy.

Where I Belong to historia poruszająca wiele ciekawych wątków. Przede wszystkim jest to powieść o poszukiwaniu tożsamości, własnego miejsca na ziemi. Dla Abdiego, choć całe życie mieszkał wśród społeczności somalijskiej, Somalia jest tylko niewiele znaczącą nazwą, a problemy tego kraju – terroryzm, susze i głód - niewiele go interesują. Khadija w Londynie czuje się obco. Wychowana wśród pustynnych koczowników, którzy całe życie podróżują w poszukiwaniu wody i żywności dla hodowanych wielbłądów, tęskni za rodziną i swoim krajem, z troską śledząc wiadomości o suszy, głodzie i niepokojach społecznych. Freya całe życie walczy o to, by matka wreszcie ją zauważyła, poświęciła jej choć trochę czasu. Wychowana w świecie mody, pięknych modelek i strojów, sama stara się jak najbardziej odciąć od tego świata. Wspólną podroż do Somalii z matką widzi jako szansę na to, żeby spędzić z nią jak najwięcej czasu, żeby nawiązać z nią nić porozumienia, znaleźć wspólny język.

Jest to też opowieść o Somalii, fascynującym kraju, w którym wielu ludzi cierpi głód, pragnienie, gdzie ludzie posiadają tak niewiele, że to, co uważamy na zachodzie za artykuły pierwszej potrzeby, wydaje się zbędnym luksusem. Kraju cierpiącym z powodu wojen, terroru. Jest to opowieść o Somalii i odchodzącym w przeszłość sposobie życia, kiedy ludzie mogli podróżować swobodnie za stadami hodowanych wielbłądów, tak jak to czynili ich przodkowie.

Jest to też powieść pełna kontrastów – szara, betonowa rzeczywistość Londynu kontrastuje z nieskażonym pięknem krajobrazów pustynnych, zachodni blichtr i bogactwo z ubóstwem mieszkańców Somalii.
Where I Belong to jedna z książek, które długo się pamięta. Bardzo się cieszę, że pisarka porusza w nich wątki niełatwe, zapadające w pamięć, ciekawe i dające wiele do myślenia. Wydaje mi się, że potrzeba nam więcej podobnych, niebanalnych powieści dla młodzieży. Mam nadzieję, że ta książka zostanie przetłumaczona na język polski.

Jak widać, przygoda z książkami dla młodzieży trwa. Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, jakie książki czytałam jako nastolatka? Jakoś nic nie pamiętam, oprócz Chmielewskiej, Musierowicz, książek fantasy i lektur szkolnych... A co wy czytaliście w tym wieku? Jakie książki zapadły wam w pamięć?

piątek, 17 września 2010

Lista lista lista - help!

Image and video hosting by TinyPic




















Proszę państwa, oto LISTA. Oto lista moich książek do przeczytania na Goodreads, stronie internetowej podobnej do naszej Biblionetki. Lista jest bardzo długa, a czasu jak zwykle niewiele. Mam tydzień wolnego i potrzebuję trochę inspiracji. Bardzo proszę mi pomóc i polecić jedną z moich książek do czytania....
Z góry dziękuję!

wtorek, 14 września 2010

Stos roboczy bibliotekarki

Oto rezultaty kilku wizyt do bibliotek po sąsiedzku i szperania po półkach w miejscu pracy. Tym razem czuję się usprawiedliwiona! Wszystkie książki są z biblioteki i wszystkie (no, prawie wszystkie) są niejako lekturami zawodowymi... :)
Image and video hosting by TinyPic
  • Sarra Manning, Nobody's Girl – akcja tej opowieści o dorastaniu, miłości i marzeniach toczy się pewnego magicznego lata w Hiszpanii i Paryżu.
  • Marcus Sedgwick, Revolver – fascynujący thriller dla młodzieży, którego akcja toczy się w zimnej Arktyce.
  • Jason Wallace, Out of Shadows – opowieść o dorastaniu w Zimbabwe w latach osiemdziesiątych.
  • Cathy Cassidy, Cherry Crush - typowa książka dla dorastających dziewczyn, o pierwszej miłości, rodzinie itp.
  • Rachel Hawkins, Hex Hall – książka wydana te ostatnio po polsku jako Dziewczyny z Hex Hall – powieść o Sophie, która uczy się w szkole z internatem dla czarownic, wilkołaków i elfów.
  • Sharon Creech, The Unfinished Angel – opowieść o samotnym aniele i dziewczynce, która przewraca jego świat do góry nogami.
  • Andrew Lane, Death Cloud – pierwsza książka z serii o przygodach młodego Sherlocka Holmesa.
  • Marcus Sedgwick, White Crow – współczesny gotycki thriller. Zaczęłam czytać, bardzo klimatyczna książka.
  • Mary Hooper, Fallen Grace – akcja tej rozgrywa się w wiktoriańskim Londynie i śledzi losy Grace Parkes, która by związać koniec z końcem podejmuje pracę w zakładzie pogrzebowym.
  • Geraldine McCaughrean, The Death Defying Pepper Roux – Pepper Roux budzi się w dzień swoich czternastych urodzin wiedząc, że tego dnia musi umrzeć. Zamiast biernego czekania na rozwój wypadków, decyduje się na ucieczkę...
  • Matt Haigh, The Radleys – historia przeciętnej rodziny z sekretem. Opis na okładce wygląda obiecująco.
Trzy książki z tej kupki (Nobody’s Girl, Revolver i Out of Shadows) są nominowane do Booktrust Teenage Prize - nagrody dla najlepszej książki młodzieżowej przyznawanej co roku w Wielkiej Brytanii. Booktrust to niezależna organizacja charytatywna promująca książki i czytanie. Więcej można poczytać na ich stronie internetowej. Postanowiłam zapoznać się z tymi tytułami, bo pracuję w bibliotece dziecięcej i czuję, że coś niecoś powinnam o tych nominacjach wiedzieć...
Reszta książek to głównie propozycje zgłoszone przez jedną z bibliotekarek dziecięcych z pracy jako potencjalne nominacje do nagrody Carnegie, które mamy w pracy przeczytać i przedyskutować. Bibliotekarka ta jest w tym roku przewodniczącą panelu sędziowskiego, więc chcemy się wykazać i przesłać własne propozycje. Aha, nie ma tu dwóch książek z tej listy, które czekają na mnie w pracy - The Prisoner of the Inquisition Theresy Breslin i Forbidden Tabithy Suzumy. Ta pierwsza to powieść historyczna, której akcja toczy się w XV-wiecznej Hiszpanii, nominowana do Guardian children's fiction prize (kolejnej dziecięcej nagrody literackiej). Forbidden to powieść o zakazanej miłości między rodzeństwem. Pisarka porusza tu kontrowersyjny temat, a ja czytałam wiele bardzo pozytywnych recenzji.
Carnegie to słynna i prestiżowa literacka nagroda w kategorii literatury dziecięcej (właściwie młodzieżowej, jako że książki są głównie przeznaczone dla starszych odbiorców) przyznawana przez CILIP (organizację zrzeszającą dyplomowanych bibliotekarzy i pracowników informacji naukowej), zwykle wymieniana wspólnie z nagrodą Greenway (dla ilustratorów). Medale (bo tak się o nich mówi, Carnegie & Greenway Medals) są przyznawane już od ponad 70 (Carnegie) i 50 (Greenway) lat... Więcej na ich stronie.
Aha, a Cherry Crush Cathy Cassidy to taki miły przerywnik. Już prawie przeczytana.

niedziela, 12 września 2010

"Byczki w pomidorach" - Joanna Chmielewska

Otóż i przeczytałam Byczki w pomidorach. I pozostawiły one po sobie jakiś taki niesmak i żal.

Po co, ach, po co było powracać do starych pomysłów i na nowo próbować powtórzyć wykorzystane kiedyś schematy?! To się przecież tak rzadko udaje... Akcja toczy się znowu w Danii, w domu gościnnej Alicji, wśród tłumu pałętających się gości, przyjaciół i znajomych. Znowu odwiedzają ją niepożądane osobniki. Jest wśród nich pan Wacław, który cierpi na słowotok i pani Julia, która dla odmiany milczy... I znowu mamy zwłoki. Jest też pan Muldgaard.

Niestety, „stara Chmielewska” to to nie jest. Pomijam fakt, że kilka razy uniosły mi się brwi na widok avokado i hod-doga (?!) napotkanych w tekście, że akcja toczyła się powoli i niektóre postacie przewijające się przez dom Alicji były zbyt jak na mój gust udziwnione, ale dobiły mnie dialogi. Możliwe, że potrzeba do ich czytania osoby sprawniejszej intelektualnie ode mnie, ale miejscami wydawały mi się one tak sztuczne, zakręcone i po prostu pozbawione jakiegokolwiek sensu, że musiałam się wracać i czytać je ponownie. Rozumiem, że w założeniu miały one być podobne jak najbardziej do mowy potocznej, do zwykłych dialogów, w których ludzie rozumieją się w pół słowa, przerywają sobie wzajemnie a jednak dogadują się doskonale. Niestety miałam czasem wrażenie, że tu autorka gdzieniegdzie posunęła się za daleko albo, że czytam połowę tekstu...

Poza tym niektóre wybryki niechcianych gości były dla mnie zbyt udziwnione. Rozumiem, że stanowiło to część akcji ale ja na pewno nie pozwoliłabym ludziom wpraszać się codziennie na darmowe posiłki.
Podsumowując, Byczki w pomidorach mi nie zasmakowały. Na pocieszenie idę poczytać sobie kawałki Wszystko czerwone. Szczególnie te z panem Muldgaardem: „Azali były osoby mrowie a mrowie?” Klasyk.
PS. Co to, do cholery, są właściwie byczki w pomidorach?! Czy ktoś wie?!

piątek, 10 września 2010

"The Slap" wkrótce po polsku

 
Wydawnictwo Replika zapowiada wydanie powieści Christosa Tsiolkasa The Slap! Klaps (polskie tłumaczenie tytułu) to kontrowersyjna książka australijskiego autora nominowana w tym roku do nagrody Bookera.

Opis książki (ze strony wydawnictwa):
Willa na przedmieściach. Kilka osób spotyka się przy grillu. Jeden z gości wymierza klapsa cudzemu dziecku. Ten pozornie nic nieznaczący gest odbija się rykoszetem w życiu uczestników przyjęcia. Bezpośrednio lub pośrednio zaczyna wpływać na ich dalsze życie…

Tym razem Christos Tsiolkas kieruje swoje wścibskie, wszechwidzące spojrzenie na coś, co jest wspólne nam wszystkim: życie rodzinne w nowoczesnej rzeczywistości XXI wieku. Tytułowy klaps wraz ze swoimi konsekwencjami zmusza bohaterów do refleksji nad własnymi rodzinami, ich sposobem życia, oczekiwaniami i przekonaniami.

Klaps to niepokojąca opowieść o miłości, seksie i małżeństwie, o rodzicielstwie i dzieciach. Opowieść gniewna i intensywna, tak pełna namiętności i sprzecznych przekonań, jak tylko może być życie rodzinne. Książka Tsiolkasa to wnikliwa analiza aspiracji i lęków wzrastającej w siłę klasy średniej, a zarazem przejmująca, prowokująca powieść o naturze lojalności i szczęścia, kompromisu i prawdy.

Wydanie ksiązki planowane jest na początek 2011 roku.
EDIT 15.1.12 - wydanie planowane na rok 2012...

czwartek, 9 września 2010

O Chmielewskiej z łezką w oku...

Kiedyś, w zamierzchłych czasach (no, może nie tak zamierzchłych, ale zaskakująco już odległych), kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, usłyszałam raz jak mój rodzony ojciec zarykuje się śmiechem, czytając jakąś książkę na tapczanie. Samo czytanie nie było niczym dziwnym, moi rodzice czytali namiętnie książki, które, jako artykuły trudno dostępne, zdobywane były przede wszystkim spod lady w zaprzyjaźnionej księgarni. Czytanie mnie więc nie zdziwiło. Ale zdziwiły mnie te dzikie wybuchy śmiechu. Pamiętam, że zapytałam ojca, o czym tak czyta, a on mi na to, że o Białej Gliździe. I nie chciał mi świnia więcej nic powiedzieć na ten temat!!! Dopiero kiedy sama przeczytałam Wszystko czerwone (z dzikimi wybuchami śmiechu), to zrozumiałam o co mu chodziło...

Potem czytałam już sama wszystkie "stare Chmielewskie": Lesia, Całe zdanie nieboszczyka (pierwsza nota bene książka, nad którą spędziłam pół nocy, bo się oderwać od niej nie mogłam), Wszyscy jesteśmy podejrzani... Łza się w oku kręci, jakie to były piękne czasy. Potem czytałam "nowsze Chmielewskie", nie zawsze, niestety, z wybuchami śmiechu i także Autobiografię. W tym czasie moja mama zdążyła już chyba zapomnieć o tym jakie te książki mogą być śmieszne, bo podczas lektury pierwszego tomu wpadła do mojego pokoju i zażądała, żebym się przestała tak dziko rechotać, bo ona do cholery chce spać. Pomyślałam mściwie, że zobaczymy kto się będzie śmiać następnego dnia i rzeczywiście, dziką satysfakcję sprawiły mi głośne wybuchy śmiechu dochodzące z mamy pokoju następnej nocy. Ha ha ha, mama tez zaczęła czytać Autobiografię! Nie mogłam tego tak zostawić i wleciałam do jej pokoju wyjąc: "A widzisz! A widzisz!"
Potem przyszły lata posuchy i tylko jeden Depozyt nieco rozjaśnił tę monotonię, głównie za pomocą Chlupa. I Chlupowej.

A teraz zakupiłam Byczki w pomidorach i przystępuję do czytania. Proszę trzymać za Byczki kciuki.

"Polowanie na Perpetuę" - Ewa Stec

Zachęcona dopiero co przeczytanym Romansem z trupem w tle sięgnęłam po kolejną książkę Ewy Stec, która jak na zawołanie leżała grzecznie na półce. Wynurzam się z mieszanymi uczuciami. Powieść znów była zabawna, dowcipna i łatwa do przetrawienia, ale...O ile Romans... mnie rozbawił, to Polowanie na Perpetuę troszeczkę mnie znudziło.

Przede wszystkim książka wydała mi się baardzo podobna w fabule do poprzedniej. Niemal zbyt podobna. Po raz kolejny mieliśmy do czynienia z bohaterką, która ma problem z mężczyzną (tym razem mąż, nie narzeczony), są też dwie przyjaciółki o skrajnie różnych poglądach na życie, trup i zagadkowe wydarzenia. Zamiast enigmatycznego Jerzego Bonda pojawiła się piękna kolumbijska zakonnica o imieniu Perpetua, która zaraz zresztą tajemniczo zniknęła. Zamiast kuzynki z poprzedniej książki dostaliśmy inną daleką krewną, oraz księdza Rafała, brata głównej bohaterki, który mnie jakoś strasznie denerwował... sama niw wiem właściwie dlaczego. Przyjaciółki tez jakieś były podobne i stereotypowe – Matka Polka i Kobieta Przebojowa. Były też wygadane dzieci (tym razem dwoje) i wredna teściowa. I wszystko to już nie było takie świeże i lekkie. Zdecydowanie zabrakło mi dystansu i dowcipu z przymrużeniem oka, którego w poprzedniej powieści było tak wiele.

A jednak.. spodobało mi się kilka wątków, kilka prawd o życiu, które pojawiły się jakoś tak mimochodem, i aż szkoda, że nie zostały rozwinięte. Jak choćby wątek romansu pozamałżeńskiego - Agata, główna bohaterka, podejrzewa, że mąż ją zdradza, jej przyjaciółka, Nina, przyznaje się do romansu z żonatym mężczyzną - mamy więc tu zaprezentowane dwa przeciwne punkty widzenia tej sprawy - jaka szkoda, że autorka nie wykorzystała tego motywu w jakiś ciekawszy sposób. Albo kwestia wybaczenia – co sprawia, że potrafimy ukochanej osobie wiele wybaczyć, a kiedy po prostu przebiera się miarka i pęka nić wzajemnego 
zrozumienia? Ten wątek też mi tak tylko mignął i żałowałam, że autorka więcej na ten temat nie napisała.
Polowanie na Perpetuę broni jednak moim zdaniem lekkie pióro autorki – książkę połyka się tak szybko, że nie starcza czasu na wyszukiwanie podobieństw i mankamentów. Zresztą takie porównania będą robili tylko ci, którzy Romans z trupem w tle czytali. Możliwe, że należy w takim wypadku zrobić sobie przerwę, przeczytać najpierw coś innego, a do Ewy Stec wrócić potem. Mimo wszystko jest to lektura, która pozwoli nam przyjemnie spędzić popołudnie.

środa, 8 września 2010

Romans z trupem w tle - Ewa Stec

Romans z trupem w tle to nic dodać, nic ująć romans z trupem w tle. Zabawny debiut autorki, której najnowsza książka Klub Matek Swatek zbiera pozytywne recenzje na blogach. Kupiłam książkę już daaawno temu i wreszcie doczekała się, hura! Książka należy do kategorii powieści lekkich, łatwych i przyjemnych, w czytanie których ostatnio się zanurzam z przyjemnością.

Agnieszka Rusałka przyłapuje narzeczonego Jacka na zdradzie, upija się i poznaje w barze przystojnego nieznajomego, który nazywa się Bond. Jerzy Bond. Potem na byłym narzeczonym mści się za pomocą ogrodowego krasnala. I przez tego krasnala pakuje się w tarapaty. W rolach drugoplanowych pojawiają się też przyjaciółki gotowe służyć pomocą, pilniczkiem i ramieniem do wypłakania, sąsiad o wyglądzie zbója i zabijaki, Madame Widząca i jej kot Pechowiec, a także Mikołaj, chrześniak Agnieszki, ruchliwy sześciolatek, który zadaje kłopotliwe pytania. I straszliwa ilość ogrodowych krasnali...

Akcja Romansu z trupem w tle toczy się wartko, bohaterka jest sympatycznie roztrzepana i chwała Bogu nikt tu nikogo nie traktuje serio. Od razu wiadomo, że autorka ma spore poczucie humoru i wyobraźnię. Owszem, ilość problemów, które spotykają główna bohaterkę oszałamia, ale wszystko podane jest z wdziękiem i przymrużeniem oka. Dialogi są dowcipne, postacie ciekawe, a całość czyta się szybko i bardzo dobrze.

Przede mną dwie dalsze książki Ewy Stec, mam nadzieję, że będą one równie przyjemnie...

wtorek, 7 września 2010

Man Booker Prize 2010 - finaliści!

Dziś ogłoszono listę finalistów nagrody Man Bookera, której zwycięźcę poznamy 12 pażdziernika. Oto finałowa szóstka:
 
Peter Carey Parrot and Olivier in America

Emma Donoghue Room (moja recenzja tu)
 
Damon Galgut In a Strange Room
 
Howard Jacobson The Finkler Question
 
Andrea Levy The Long Song (moja recenzja tu)
 
Tom McCarthy

Tsiolkas i jego kontrowersyjny The Slap nie wszedł do finału, chociaż była to w zeszłym miesiącu najlepiej sprzedająca się z nominowanych do Bookera książek. Nie ma też książki Davida Mitchella, który był wymieniany jako jeden z potencjalnych faworytów. Teraz bukmacherzy podobno stawiają na Toma McCarthy'ego.
Dodatkowo Peter Carey może stać się pierwszym autorem, który zdobyłby Bookera trzy razy. Poprzednio otrzymał on tę nagrodę za Oskara i Lucyndę (Pscar and Lucinda) w1988, a w 2001 za Prawdziwą historię Neda Kelly'ego (True History of the Kelly Gang).
Zadziwia mnie fakt, że dwie z tych książek przeczytałam – normalnie z Bookerem tak dobrze mi nie idzie... Nie jestem pewna czy chcę przeczytać pozostałe.

niedziela, 5 września 2010

"Wiedźma.com.pl" - Ewa Białołęcka


Współczesna wiedźma mieszka w małej, zabitej dechami wiosce o niegramatycznej nazwie Czcinka, rzuca uroki za pomocą płytek CD i widzi duchy. Ma na imię Reszka i jest uzależniona od internetu. Wcale nie chce być wiedźmą, ale kiedy po dalekiej krewnej dziedziczy niespodziewanie stary dom, nagle jej życie wywraca się do góry nogami. Krewna okazuje się wredną zjawą, która nawet po śmierci chce za wszelką cenę rządzić okolicą, duchy są całkiem sympatyczne, a dodatkowych rozrywek dostarcza miejscowy „dochtór”. Główna bohaterka jest sympatyczna, kuta na cztery nogi i ma do świata bardzo... otwarte podejście. Nie straszne jej główki dzieci w słoikach, piwnice i bunkry, trenuje krav magę i potrafi sklecić całkiem porządne zaklęcie ochronne.

Kiedyś czytałam książki fantasy nałogowo i zgromadziłam ich sporą kolekcję. Teraz czytam je znacznie rzadziej i ciężko mi znaleźć nowych ciekawych autorów, więc czytam  głównie tych znanych i sprawdzonych. Bardzo podobały mi się poprzednie książki Ewy Białołęckiej, więc Wiedźmę.com.pl zakupiłam już kilka lat temu, przeczytałam i w sierpniu przywiozłam ze sobą jako część dwudziestokilogramowej przesyłki. Ponieważ w dalszym ciągu mam prawie wyłącznie ochotę na powtórki książkowe, postanowiłam sprawdzić, czy Wiedźma... zrobi na mnie takie samo przyjemne wrażenie jak za pierwszym razem. Zrobiła. Lubię język Białołęckiej i jej sposób pisania, który sprawia, że książkę czyta się szybko i z przyjemnością, chichocząc od czasu do czasu i wydając inne dźwięki pozytywne. Perypetie sympatycznej Reszki wciągnęły mnie bez reszty, książka wspaniale spisała się jako lektura na niedzielne popołudnie przy herbatce. Mogę spokojnie orzec, że Wiedźma.com.pl już na dobre znalazła miejsce wśród moich ulubionych lektur lekkich, łatwych i zabawnych. Szkoda tylko, że Białołęcka nie pisze częściej i więcej...

piątek, 3 września 2010

Nike i takie tam

Jury wyłoniło siedmiu finalistów tegorocznej Nagrody Literackiej Nike, a wśród nich mamy trzy tomiki poezji, zbiór opowiadań, reportaż, dramat i biografię. Nie po raz pierwszy zastanawiam się, dlaczego przyznaje się jedną tylko nagrodę, a nie robi się tego w poszczególnych kategoriach – tak jak w przypadku angielskiej nagrody Costy (dawniej Whitbread). Jak można oceniać na równi takie różne kategorie? Przyznaję, że Nike interesuję się mało, właśnie głównie dlatego, że wszystkie te kategorie pakowane są do jednego wora... Możliwe, że powinnam popierać, wspierać i popularyzować polską nagrodę literacką zamiast w kółko piać o tych angielskich, ale taki patriotyzm mam gdzieś. Przeglądałam listy laureatów Nike i ciężko mi było znaleźć książki, które chciałabym przeczytać. Być może kiedyś wydorośleję i się zmienię, ale droga na razie daleka... A o Nike można poczytać sobie tutaj.

Poza tym przepraszam za milczenie, ale zamiast czytania tak zwanych „wartościowych” lektur, czytam tak zwane „odgrzewane kotlety”. Przywiozłam sobie książki mojej ukochanej autorki fantasy Mercedes Lackey i teraz podczytuję je wszystkie od tygodnia – porządną recenzję (porządnej książki) napiszę jak się wynurzę ze świata heroldów Valdemaru. Do usłyszenia!