Za oknami
szaro, buro i brudno, w dodatku zimno, a ja czytam sobie „Sagę
Sigrun” Elżbiety Cherezińskiej i powoli acz skutecznie wsiąkam.
Ciągnie mnie Północna Droga, owija swoimi mackami i każe
zapomnieć o całym bożym świecie. Magia książki działa nawet
teraz – miałam przecież pisać zupełnie o czym innym...
Zadziwiające, jak w krótkim czasie nasze książkowe lektury
potrafią nas przenieść nie tylko w czasie, przestrzeni, ale i w
nastroju... Nawet teraz czuję jak działa na mnie magia starej,
pełnej emocji sagi, a jeszcze przed chwilą łaziłam przecież po
cmentarzu, łapałam włamywaczy i szukałam wraz z pewnymi siostrami
skarbu... Tak, ten wpis jest przecież o zupełnie innej książce!
Zmieniam więc zupełnie ton i zapraszam na spotkanie z zupełnie
inną polską pisarką!
Kto lubi
powieści z wątkiem kryminalnym, a do tego takie, przy których
można się trochę pośmiać, kto zaczytywał się w
powieściach Chmielewskiej, komu brakowało na czytelniczym rynku
podobnych książek, temu spieszę donieść, że przeczytałam (znów
za sprawą Padmy, a juści) powieść polskiej autorki, która może
spokojnie tę dziurę zapełnić. Polecam wam wszystkim „Natalii 5”
Olgi Rudnickiej, moje najnowsze odkrycie. Nie zwracajcie uwagi na
okładkę, bo według mnie ona po pierwsze jest brzydka, po drugie
nie pasuje do treści. Skupcie się na tym, co dobre – na zwariowanej opowieści, na dowcipnych
dialogach i świetnych postaciach.
Pomysł na
fabułę miała autorka znakomity, oryginalny i zabawny – oto
umiera znany biznesmen, w spadku swój majątek pozostawiając
córkom. Okazuje się, że i ze śmiercią i ze spadkobierczyniami
będzie miała policja nie mało kłopotu. Po pierwsze – czy
Sucharski popełnił samobójstwo, czy jednak został zamordowany? Po
drugie, córki są pyskate, wygadane, niechętne policji i skryte. W
dodatku jest ich pięć, pięć zupełnie różnych i nieznanych
sobie do tej pory kobiet... i wszystkie mają na imię Natalia.... Do
tego czeka na nie w spadku dom, a wraz z nim – tajemnica...
Przy
takiej skomplikowanej powieści łatwo byłoby pogmatwać bohaterów,
a raczej bohaterki, szczególnie takie, które noszą to samo imię.
Pięć kobiet o imieniu Natalia – Oldze Rudnickiej należą się
słowa uznania, że potrafiła stworzyć bohaterki tak różne, a
jednocześnie posiadające wspólne cechy. Każda bohaterka jest
inna, niepowtarzalna i wzbudzająca różnorakie uczucia:
rozbawienia, irytacji, czy też sympatii. Zresztą Natalie to gotowy
przepis na komizm sytuacyjny, dobrze przez autorkę wykorzystany –
kobiety bez przerwy są legitymowane, mylone i traktowane nieufnie,
same zresztą także eksploatują posiadanie tego samego nazwiska i
imienia. Po przeczytaniu książki Olgi Rudnickiej naszła mnie myśl,
że choć zwykle cieszę się, że jestem jedynaczką, czasem
chciałabym zrozumieć, na czym polega ten fenomen związków między
rodzeństwem. Z jednej strony można drzeć ze sobą koty na okrągło,
z drugiej – wobec „obcych” tworzyć zwarty front. To udało się
autorce uchwycić znakomicie - wzajemne relacje sióstr zwłaszcza
początkową nieufność, niechęć nawet, które powodują, że ich
stosunki są często dość napięte. Poza tym każda ma wybuchowy
charakterek, a do tego wrodzoną dociekliwość, która, jak się
okazuje, jest ich wspólną cechą, odziedziczoną chyba po wspólnym
tatusiu. Jednym słowem – siostry Sucharskie wymiatają!
„Natalii
5” to prześmieszna historia, do tego całkiem niezły kryminał z
przyzwoitą intrygą, osnutą wokół wspólnego spadku i sekretów,
jakie przed światem chował ich ojciec. Sama Joanna Chmielewska,
mistrzyni komedii kryminalnej, nie powstydziłaby się takiego
pomysłu. Wątek kryminalny jest ciekawie poprowadzony, są nagłe
niespodziewane zwroty akcji, dużo się dzieje, a do tego jest się z
czego pośmiać. Do lekkiego tonu książki świetnie pasuje równie
lekki i dowcipny język, jakim posługuje się autorka. „Natalii 5”
po prostu dobrze się czyta!
Po tak
udanym pierwszym spotkaniu z kolejną autorką dochodzę do wniosku,
że ostatnimi laty literatura polska nas rozpieszcza. Książkę wszystkim polecam, a teraz muszę się
rozejrzeć za innymi książkami Olgi Rudnickiej, bo chociaż to
młoda pisarka, ma już na swoim koncie siedem powieści. Jeśli
kolejne spodobają mi się tak samo jak „Natalii 5”, to na każdą
kolejną będę czekać z utęsknieniem. Przede mną jeszcze „Drugi
przekręt Natalii”, za którą to książką będę się z niecierpliwością
rozglądać – a już teraz zastanawiam się, co nowego zmalują siostry
Sucharskie...
Ja niedawno przeczytałam kontynuację "Natalii5", czyli "Drugi przekręt Natalii" i też się przy niej zaśmietałam:). Generalnie przeczytałam już większość książek Rudnickiej, ale mam nadzieję, że będzie wydawać dalej;)
OdpowiedzUsuńJa na razie tylko tę jedną,ale sobie to odbiję. :)
UsuńNie po raz pierwszy okazuje się, że jestem w mojej opinii odosobniona... "Natalii 5" jest w moim odczuciu słabe, przegadane, w ogóle nie podzielam powszechnego entuzjazmu dla tych znakomitych rzekomo dialogów, które w większości są o niczym i mnie niesłychanie znużyły, nie mówiąc o nijakiej intrydze. Zgadzam się tylko z tym, że autorka umie władać piórem, natomiast ze świetnego w zalążku pomysłu można było zrobić więcej. No, ale może ja błędnie zakładam, że to kryminał, a kategoria humorystycznych powieści obyczajowych nigdy nie zaliczała się do tych, które lubię i znam. Więc pewnie się nie znam:-)
OdpowiedzUsuńE tam, mnie też się nie podobają książki, którymi inni się zachwycali, na przykład Mendozy "Brak wiadomości od Gurba". Jak dla mnie porażka. A "Natalii 5" zaliczam do kategorii kryminałów lekkich i prześmiewczych, w któych intryga jest mniej istotna od innych czynników. I jako taki, świetnia się moim zdaniem sprawdza. :)
Usuń