W zeszłym
roku Elżbieta Cherezińska zachwyciła mnie opowieścią o czasach
piastowskich, o dzielnych polskich wojach, o staraniach o koronę i o
odchodzeniu dawnych wierzeń. Okazuje się, że autorce udało się
mnie po raz kolejny zadziwić, zaskoczyć i zauroczyć. Tym razem
Elżbieta Cherezińska zabrała mnie w podróż do kraju wikingów,
na daleką Północ, gdzie nieustraszeni wojownicy ucztują, walczą
i giną śmiercią bohaterów, a ich żony i córki spędzają życie
na oczekiwaniu na ich powrót. Oto opowieść o dawnych, minionych
czasach, oto pasjonująca saga napisana z epickim rozmachem,
odurzająca czytelnika. Oto „Saga Sigrun”.
Zastanawiam
się, od czego zacząć – po przeczytaniu dobrej książki rzadko
mam taki mętlik w głowie, ale to nie jest książka dobra, to jest
książka fantastyczna! Jak haftowany kawałek tkaniny, jak miłośnie
wyszywana przez Sigrun koszula, ta powieść jest utkana w tak misterny sposób,
że przykuwa wzrok, zachłystuje pięknem i odurza czytelnika. Ależ
mnie „Saga Sigrun” porwała! Dla jednych to zwykła, lukrowana
historia, bajka dla dorosłych, romans historyczny, a tak naprawdę,
dla mnie – porywająca powieść o dawnych czasach, opowiedziana z
dbałością o szczegóły, z wielką pasją i w fantastycznym stylu.
NIe szukam w niej błędów, nie widzę żadnych niedociągnięć, zachwycam się nią całą. Ile czasu musiała spędzić autorka na badaniu historii, na
poszukiwaniu wiadomości o wczesnośredniowiecznej Norwegii, o
dawnych zwyczajach, o detalach, które tak pięknie dopełniają
całość. A jednak – historia, mimo iż ważna, bo przecież wpływająca na losy bohaterów, ukazana jest w tle, w szerokim,
panoramicznym ujęciu. Na pierwszy plan wybijają się świetnie przedstawione realia życia, drobne szczególiki – pokryte skórami łoża, srebrne zapinki dawane
w darze, haftowane koszule noszone przez mężczyzn, krwawe ofiary
składane bogom, stosy pogrzebowe, przywożone z wypraw bogate łupy,
branki, uczty, na których spełnia się toasty miodem i piwem. Szczególnie
starannie portretuje Elżbieta Cherezińska świat kobiet, świat
spichlerzy, kluczy brzęczących przy pasie, świat do którego
mężczyźni zaglądają tylko co jakiś czas. Bo i bardzo kobieca to
opowieść, złożona z czekania, rozstań, powrotów, smutku i radości. Dużo w niej też miłości, także tej fizycznej,
co akurat nie wszystkim może się spodobać, ale mnie urzekł język,
jakim autorka się posługuje, język poezji miłosnej, język
skaldów, poetycka niemal proza. Język, który miejscami jest też bardzo współczesny, a
jednak świetnie się splata z opowiadaną historią, doprawia ją
smakiem.
Powieść
Cherezińskiej to historia widziana oczami tytułowej Sigrun, młodej
dziewczyny, która niespiesznie snuje opowieść o życiu w domu
swojego ojca, o ślubie z wybranym przez niego mężczyzną, o
codziennym życiu u boku ukochanego męża, o dojrzewaniu, rodzeniu
dzieci, o oczekiwaniu na powroty męża z wypraw, a wreszcie i o
śmierci. Bohaterkami „Sagi Sigrun” są bowiem głównie
kobiety, a dzięki nim, otaczający je mężczyźni. Przede wszystkim
– tytułowa Sigrun, wdowa po Reginie, matka Bjorna i Gudrunn, córka
Apalvaldra. Dlatego i akcja powieści toczy się niespiesznie,
wyznaczana kobiecym rytmem faz księżyca, pór roku, narodzinami
dzieci, śmiercią rodziców, wizytami mężów i synów. Piękne i
prawdziwe wydały mi się postacie przewijające się w tej
opowieści. Mężczyźni pojawiają się może i krótko, ale bardzo
intensywnie – kiedy kochają, to na zabój, kiedy pragną, to
bezgranicznie, kiedy walczą, to na śmierć i życie. Kobiety są
mądre, oddane, silne, pełne tajemnic i dawnej magii.A wszystko spaja opowieść o rodach, sojuszach, o toczonych wojnach, o zwycięskich wyprawach.
„Saga
Sigrun” to też opowieść o zderzaniu się światów – o
odchodzeniu starych wierzeń i nadejściu nowej wiary, o przenikaniu
dawnego świata, w którym śmierć w walce jest największym
zaszczytem, godnym wojownika, z tym nowym, w którym łagodny Chrystus zwołuje swoje
zagubione owieczki. Świat Sigrud, świat Odyna i Walhalli, świat
godich i mądrych zielarek odchodzi powoli, z godnością, ale jego
koniec jest już przesądzony. Dlatego, gdzieś na dnie tej powieści,
pojawia się i lekka nutka goryczy.
Strasznie
się cieszę, że nie przeczytałam tej książki dawno temu. Dzięki
temu reszta Północnej Drogi jeszcze przede mną w całej swojej
okazałości, a spodziewam się po tych książkach tego co
najlepsze. Polecam więc wam „Sagę Sigrun”, tę polską powieść
skandynawską, a sama wracam do średniowiecznej Norwegii.
Wlasnie kilka dni temu skonczylam czytac ostatni tom i moge powiedziec, ze to najlepsza polska saga. Lata tak dobrej nie czytalam.
OdpowiedzUsuńtak, Sigrun jest bajkowa i lukrowana, ale zapewniam, ze nie jest tak w kazdej czesci, bo kazda z nich jest inna. Wspaniala podroz do sredniowiecznej Norwegii. Zycze Ci wiele wzruszen, bo mma przeczucie, ze pozostale czesci rowniez Cie zachwyca.
Ano właśnie, Halderd jest zupełnie inna, zupełne przeciwieństwo Sigrud. A saga zapowiada się wspaniale. Już się cieszę na pozostałe części.
UsuńCherezińska powoli staje się takim fenomenem, że chyba trzeba zacząć myśleć o wyeksportowaniu jej do innych krajów, mimo wyjątkowo niewymawialnego dla zachodniego języka nazwiska:-) Sama na razie kupiał sobie ten piastowski kawałek i mam dobre chęci przeczytania (co samo w sobie jest fenomenem, ponieważ jestem czytelnikiem ze stwierdzoną przez lekarza alergią na powieści historyczne), a jeśli mi się sposoba, to i za Wikingów się wezmę...
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam powieści historyczne, dobrze napisana powieść historyczna to może być coś wspaniałego. A powieści Cherezińskiej polecam. Z tego co czytałam na niektórych blogach, "Saga Sigrun" wydaje się niektórym osobom zbyt przesłodzona. Czytam właśnie "Ja jestem Halderd" i ta książka przesłodzona nie jest. Wydaje mi się, że dzięki temu i odbiór części pierwszej się zmienia. Uzupełnia, poszerza. Ciekawe, jak to będzie z dalszymi częściami.
UsuńA czy możesz coś polecić z powieści historycznych? Dla mnie to nieznany obszar, a miałabym ogromną ochotę:)
UsuńMonika, hm, to zależy co lubisz... Mnie do głowy przychodzą książki Phillipy Gregory, której czytałam na razie tylko "Other Boleyn Girl" (po polsku to chyba "Kochanice króla"), uwielbiam książki Stevena Saylora (kryminały o Gordianusie POszukiwaczu i jego powieść-epopeje o Rzymie, pod tytułem "Rzym"),jak lubisz kryminały historyczne to polecam zawsze CJ Sansoma, "Kacper Ryx" Wollnego to tak na śmiesznie trochę, Cherezińskiej wszystko chyba już, ostatnio czytana "dwudziest żona" Sundaresan, "Snow Flower and the Secret Fan" (Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz) Lisy See, cała Jane Austen... Może napisz, co lubisz, skrzyknę ludzi i się zobaczy! :D
UsuńNo widzisz, nie wiem, co lubię, bo do tej pory na hasło powieść historyczna robiłam zwrot i uciekałam;) wiem na pewno czego nie lubię (w literaturze w ogóle). W dużym uproszczeniu mówiąc nie przepadam za klimatami orientalnymi. Bardzo Ci dziękuję za te tropy. Już sobie wynotowałam:)
UsuńA ze współczesnej, jaki typ powieści lubisz? A może non-fic?Od razu uprzedzam, że Lisa See i Sundaresan to dawne Chiny i Indie, ale baaardzo obie polecam. Świetnie się czyta, wciągają jak nic. A z zachodnich klimatów - może Follett? Ja nie czytałam jeszcze, ale mojej mamie się bardzo podobał.
UsuńNon-fic bardzo! Widzisz, pytam Ciebie, bo czytając Twojego bloga widzę mnóstwo zbieżnych ulubionych lektur. Także nawet See i Sundaresan dam szansę:)
UsuńNo to fajnie, bo to dobre książki. A z non-fic - ja co prawda dużo nie czytam, ale Tomalin biografie podobno dobre. I Sześć żon Henryka VIII Antonii Fraser, Na plebanii w Haworth, Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej, David Starkey dobrze pisze... Padma polecała „Zaginione miasto Z” Granna... A po angielsku mogą być? Na przykład "Georgiana, Duchess of Devonshire" Amandy Foreman?
UsuńA po angielsku to nie:( ale i tak bardzo Ci dziękuję za podpowiedzi.
UsuńNie ma problemu, większość, jeśli nie wszystkie książki wspomniane, przetłumaczono na polski.
UsuńA ja jestem świeżo po lekturze Korony śniegu i krwi i mam bardzo ochotę na więcej książek Cherezińskiej:-) Pewnie się skuszę, bo pisze świetnie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Ja wszystkich na około namawiałam na przeczytanie tej książki, teraz będę i namawiać do przeczytania Sagi Sigrun... Tak mnie porwał ten język, opowieść fantastyczna,no cud miód i orzeszki...
UsuńMnie nie trzeba namawiać, bo czytałam i byłam zachwycona, następne dwie tak samo, jeszcze ostatnia mi została.
OdpowiedzUsuńJa właśnie drugą część sagi i jestem w dalszym ciągu zachwycona. Może sobie jakąś przerwę zrobię, przed dwoma tomami kolejnymi, chociaż jak ciągnie, to znaczy, że dobre. Muszę też dokończyć Grę w kości... A Autorka mam nadzieję juz coś pisze i szybko wyda, bo co ja będę czytać?!
Usuń