niedziela, 3 lutego 2013

Niedzielne czytanie (3)

Proszę państwa, jest dobrze. Książki mi wchodzą, czytają się właściwie same, podobają mi się, wynajduję co rusz nowe... Jednymi słowy – to był dobry początek roku. W styczniu udało mi się przeczytać pierwszą z moich zaplanowanych dwudziestu książek, już teraz przyglądam się kolejnym i debatuję nad tym, za co się warto zabrać. Ponieważ w ubiegłą niedzielę czytanie odbywało się głównie w pociągu relacji London-Bletchley, za to dziś postanawiam się zabawić w sybarytkę. Po pierwsze - długa kąpiel w pachnących bąbelkach, po drugie pyszna herbata, po trzecie zaplanowany smaczny obiad, a po czwarte - jakaś dobra książka. Eva Rice jakoś poszła w odstawkę, ale może dziś przyjdzie na nią pora? W czasie stresującego (wyjątkowo!) tygodnia w pracy podczytywałam sobie różne książki w kawałkach, przeczytałam na szybko jedną książkę Nory Roberts, wczoraj połknęłam "Delirium" Lauren Oliver (ach, ta Padma...), a dziś mam ochotę na coś innego. Problem polega na tym, że zupełnie nie mam pojęcia no co. Nie pomogła niedawna wizyta w bibliotece w POSKu, w kilku sklepach, przytarganie do domu kolejnych pozycji z biblioteki, które NATYCHMIAST muszę przeczytać, bo pęknę. No sami zobaczcie, wściec się można. Niech ktoś ode mnie coś pożyczy!!!
Jakie są wasze książkowe plany na niedzielę? Jeśli chodzi o mnie, to zapewne skończy się znowu tak, że pozaczynam różne książki, a żadnej nie skończę. Ech... Jakim cudem wpis z takim pozytywnym początkiem kończy się marudzeniem? No, ale dość tego rzężenia, czas się brać za czytanie.

22 komentarze:

  1. Widzę u Ciebie Anitę Shreve. Ja przeczytałam już chyba wszystkie jej książki i jestem w rozpaczy, że nic mi nie zostało! A dziś kończę Bad Science Bena Goldacre. Przeczytałam niedawno jego najnowszą fascynującą książkę Bad Pharma,i teraz nadrabiam zaległości. Poza tym trzeba będzie wziąć coś z parapetowej sterty, a może wrócę do "Dumy i uprzedzenia"? Dawno nie czytałam...Ale tyle nieznanych mi książek czeka na przeczytanie! Co za potworny dylemat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bad Science przeczytał UA, to jego działka. Teraz czyta znów coś non-fiction, żeby wrócić do równowagi po trzech powieściach. :) Bad Pharma ma w planach. :)

      Usuń
    2. Ja to czytam częściowo zawodowo, bo tłumaczę dużo o badaniach klinicznych. Fascynujące. Koniecznie poleć UA Bad Pharmę ;)

      Usuń
  2. Frank Tallis to byłby mój wybór. Bardzo lubię ten cykl, ale te ciastka, które ciągle jedzą bohaterowie, sprawiają, że muszę mieć coś słodkiego pod ręką. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie!!! Tak pisze, że mi ślinka cieknie na myśl o tych wszytskich ciastach, kawach, deserach, przystawkach, ba! nawet obiady wprost pachną z kartek! Nic tylko na wakacje wybrać się do Wiednia...

      Usuń
  3. U mnie najnowszy Ziemiański. Książki przeczytane stoją w wielkim stosie i czekają na opisanie. Ale tak - w weekend mogę czytać bez opamiętania i szkoda mi czasu na pisanie, w a tygodniu, po powrocie z pracy, nie mam sił, ani ochoty siadać przy kompie. I robi się dziwnie pusto na blogu...
    Ale będzie lepiej:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, też tak mam, u nie najczęściej widać, kiedy mam wolne, więcej mnie na blogu wtedy. A o wszystkich preczytanych książkach i tak nie piszę, bo czasu brak.

      Usuń
  4. Paulinę Simons Ci gorąco rekomenduję!

    OdpowiedzUsuń
  5. W odróżnieniu do Ciebie, jakoś nie bardzo zaczęłam ten czytelniczy nowy rok.. O! Całkowicie zapomniałam o Zadie Smith, w 2012 bardzo chciałam coś jej przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Znalazłam "NW" na półce i wzięłam. Ale póki co powinnam chyba przeczytać "White Teeth"... Hmm...

      Usuń
  6. Stos jak zwykle piękny - nie wiedziałabym na co się zdecydować. Dziś planuję skończyć "Imię wiatru" Rothfussa (nareszcie!:) ) i poczytać trochę pierwszego tomu "Pana Lodowego Ogrodu" Grzędowicza, bo w przyszłym tygodniu czeka na mnie"Saga Sigrun" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pan Lodowego Ogrodu" mnie ciekawi, ale trochę się boję, że będzie za dużo sci fi, a za mało fantasy. Jak się mylę, to może mi się spodobać. A "Saga Sigurn" na razie czeka w kolejce na miejsce w poczekalni.

      Usuń
    2. Też się tego obawiałam, ale jestem w połowie i zdecydowanie więcej jest fantasy :)

      Usuń
  7. Hihi, ja jak zwykle włożę kij w mrowisko i zaproponuję "Pandemonium", skoro przeczytałaś "Delirium";)"Pandemonium" jest lepsze:) A z Twojego stosu przeczytałabym "Pożegnanie z ojczyzną".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idź sobie! Poczekam aż wyjdzie część trzecia, wtedy może. A znasz "Daughter of smoke and bone" Laini Taylor? Koleżanka z pracy, która czyta teen stuff wspominała o tej książce.

      Usuń
  8. No ja właśnie na niedzielny wieczór zaplanowałam czytanie "Delirium", które tak połknęłaś. Miło się czyta, możliwe, że do jutra skończę ;)
    Pozdrawiam,
    Mai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak tam Delirium? Ja przywlokłam Pandemonium z biblioteki...

      Usuń
  9. To ja poproszę o czytanie "Gone girl", bo o tej książce ostatnio mówią wokół mnie wszyscy, a ja nie wiem o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan w księgarni również polecał, ale chyba trochę na wyrost przyniosłam, bo jakoś mi kryminały nie wchodzą ostatnio...

      Usuń
  10. Jak mi się marzy tyle anglojęzycznych nowości na mych stosikach. Niestety aktualnie walczę z polskimi tytułami, których w zastraszającym tempie przybywa, a po angielskie książki sięgam tylko dzięki uprzejmości biblioteki British Council, którego jestem pilną uczennicą.

    U mnie weekendowe plany już na ukończeniu. Udało mi się zaliczyć kąpiel w bąbelkach, napisanie recenzji na bloga, lekką powtórkę z angielskiego na jutro oraz dwa rozdziały przedziwnej książki Danuty Wałęsy, co do której mam ambiwalentne odczucia. A jutro niestety praca i znowu brak czytania przez cały dzień, aż do wieczora...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech, u mnie wszystkiego za dużo... A nie, czasu nie mam za dużo...

    OdpowiedzUsuń