Po zaganianym tygodniu
w pracy miło jest odpocząć i dla odmiany poczytać książkę
spokojną i niespieszną, a jednocześnie lekką i zabawną. Mój
wybór padł na „The Other Side of the Dale” Gervase Phinna i już
teraz cieszę się, że czekają mnie także inne książki tego
sympatycznego autora. Gervase Phinn najpierw
pracował przez czternaście lat jako nauczyciel, a potem podjął
pracę w inspektoracie szkolnym w hrabstwie Yorkshire. „The Other
Side of the Dales” to pierwszy tom jego poczytnej autobiograficznej
serii opartej na doświadczeniach z okresu pracy jako szkolny
inspektor i doradca zawodowy. Gervase Phinn jest nazywany „szkolnym
Jamesem Herriotem” i nie sposób uciec temu porównaniu. Kiedyś
już pisałam o tym, że uwielbiam książki Jamesa
Herriota o pracy weterynarza w angielskim hrabstwie Yorkshire.
Książka Phinna wywarła na mnie równie pozytywne wrażenie –
ciepła, pełna anegdot i interesujących charakterów – to
opowieść, która poprawia humor, a jednocześnie wyzwala
nostalgiczne wspomnienia ze szkolnych lat.
„The Other Side of
the Dales” opowiada o pierwszym roku spędzonym na wizytowaniu
szkół, poznawaniu nowych kolegów, a także na nieśmiałych
próbach nawiązania znajomości z Christine Bentley, dyrektorką
szkoły Winnery Nook. Pojawiają się w książce wyraziste postacie
drugoplanowe, jak chociażby sprzątaczka Connie, czy Sidney i
Harold, koledzy-inspektorzy, czy pani Savage, potwór w spódnicy,
przed którym drżą wszyscy pracownicy placówki. Gervase Phinn, jest
bardzo sympatycznym narratorem, który na swoje doświadczenia
potrafi patrzeć z dystansem. Potrafi też pisać zabawnie,
szczególnie jeśli temat dotyczy jego ulubionego tematu: szkół, a
zwłaszcza dzieci. To właśnie uczniowie z wizytowanych szkół są
w tej książce są bardzo trafnymi obserwatorami, zabawnymi
komentatorami, a ich dialogi z Gervasem, szczere do bólu, czasem
obnażające niewiedzę inspektora (jak można nie znać się na
rasach owiec?!), są chyba najzabawniejszymi fragmentami tej książki. I
chociaż pojawiają się tez momenty, w których autorowi pióro
nieco oklapło, to całość czyta się bardzo dobrze. Jedyne, co
może sprawić czytelnikowi trudność, to fragmenty
dialogów, w których Phinn posługuje się gwarą, ale myślę, że
jeśli przeczyta się je na głos, można je lepiej zrozumieć.
Zdjęcie pochodzi ze strony autora |
W przypadku książki
opartej na wspomnieniach zawsze zastanawiam się, na ile szczery jest
autor w ukazywaniu swoich doświadczeń – myślę, że Gervase
Phinn chciał przede wszystkim skoncentrować się na doświadczeniach
pozytywnych. W jego wspomnieniach praca inspektora pełna jest
niespodzianek, ale zawsze przynosi olbrzymią satysfakcję. Czytelnik
może tylko podziwiać inwencję i zapał nauczycieli malutkich
wiejskich szkółek, którzy zapałem dbali o wychowanie i edukację
małych podopiecznych. Nie ma w tej książce właściwie żadnych
smutków, żadnych niepowodzeń, nieprzyjemności. Z jednej strony –
rozumiem, że książka według założenia autora miała być
zbiorem wesołych anegdot, ale myślę, że dla kontrastu, przydałoby
się też trochę mniej zabawnych wspomnień.
Jak już wspomniałam,
czytając „The Other Side of the Dales” nie sposób uniknąć
porównań z Jamesem Herriotem. Kolejnym motywem łączącym
te książki jest wyraźna fascynacja autora pięknem przyrody
hrabstwa Yorkshire. Phinn zachwyca się mijanymi w czasie swych
podróży krajobrazami, na pozór niegościnnymi i odludnymi, ale
pełnymi ukrytego piękna. Lecz chociaż mieszkańcy Yorkshire zawsze są wobec
niego serdeczni, dla miejscowych wciąż
pozostaje „obcym". Mam nadzieję, że w kolejnych częściach cyklu sympatyczny narrator wreszcie zostanie uznany za człowieka "swojego"...
Polecam „The Other Side of the Dales” wszystkim miłośnikom cyklu Herriota, wielbicielom Yorkshire i nauczycielom. Sama pozostaję pod wpływem Yorkshire - właśnie kończę lekturę bardzo podobnej książki - „Teacher, Teacher!!” Jacka Sheffielda. Mam zamiar zabrać się też za wspomnienia wiejskiego policjanta opisane w książce „Now Then Lad” , której autorem jest Mike Pannett. A może polecicie mi jakieś inne, podobne książki?
To jest jakiś książkowy ideał, powstał chyba z myślą o mnie. :) Mam jakąś część tego cyklu, poszukam w przepastnej szafie.
OdpowiedzUsuńZaniepokoił mnie tylko fragment: "żadnych smutków, żadnych niepowodzeń, nieprzyjemności". To są stałe elementy gry przy pracy w szkole. :) Oczywiście dominują doznania przyjemne, ale aż tak różowo nie jest, w każdym razie w szkole polskiej.
Jeśli chodzi o zdecydowanie pozytywny wydźwięk tej książki, to myślę, że ponieważ Phinn był inspektorem szkolnym, a nie nauczycielem, to i jego perspektywa jest nieco inna. Może nauczyciele wszystkie kłopoty przed nim ukrywali? Książka Jacka Sheffielda "Teacher, Teacher!" jest mniej różowa, chociaż też dowcipna.
Usuń