Książkochłony
znane są z tego, że czytać potrafią, mogą i chcą w wielu
pozycjach, miejscach, w różnorodnych warunkach
przyrodniczo-pogodowych. Chcieć to móc – książkę zawsze można
wcisnąć do przeładowanego bagażu, książka towarzyszy nam w
sypialni, kuchni, łazience, czytanie na łonie natury może być
równie przyjemne jak czytanie w zatłoczonym metrze czy autobusie.
Poniżej przedstawiam wam moją listę ulubionych czytelniczych
miejsc. Z wybranymi książkami.
KSIĄŻKOCHŁON
W DOMOWYCH PIELESZACH:
Czytanie
w łóżku
Jeden z
najbardziej tradycyjnych sposobów na pochłanianie książek. Nasze
łóżka są po prostu stworzone, żeby w nich zalegnąć, obłożyć
się kołdrą, kocami lub pierzynami, a do tego, jeśli w łóżku
znajdujemy się sami, zostanie sporo miejsca na materiały
czytelnicze.
Polecana
lektura: Coś grubego, co pozwoli nam zarwać noc. Na
przykład „Gra o tron” Martina, albo Chrezińskiej „Korona
śniegu i krwi”.
Negatywy:
W skrajnym przypadku możemy zasnąć, nie przeczytawszy zbyt wiele.
Dodatkowe minusy przyznawana są za włączone światło i okulary na
nosie.
Czytanie
w wannie
Konieczność,
jeśli ma się małe dzieci i łazienka staje się jedynym miejscem,
gdzie można samotnie spędzać czas. W wersji bezdzietnej może być
to pozycja luksusowa, jeśli zostaną spełnione odpowiednie warunki:
świece zapachowe, pięknie pachnące kąpielowe olejki lub sole, do
tego jakiś sok, grzane wino, w zależności od pogody.
Polecana
lektura: Coś cienkiego, taniego i własnego. Przecież możemy
zostać zmuszeni do przewracania stron jedną ręką, albo nosem, w
skrajnym przypadku książka się nam zachlapie – wtedy cienką,
małą książeczkę łatwiej odżałować. Broń Boże nic z książek
pożyczonych! Może Agatha Christie, może lekki romans Mary Balogh,
coś Moniki Szwaji?
Negatywy:
Punkty karne przyznajemy, kiedy książka wpada nam do wanny.
Książkochłon
w gościnie:
Mamy tu do
czynienia z dwoma przypadkami. Jednym z nich jest wizyta u
czytających znajomych, gdzie pod przykrywką przeglądania
biblioteczki mamy okazję zapoznać się z nieznanymi tytułami i
odkryć nowe, nieznane książki. To zjawisko całkiem naturalne i
dla znajomych jak najbardziej zrozumiałe. Natomiast podczytywanie
książek u cioci na imieninach lub na nudnym przyjęciu może pomóc
nam przetrwać długie, nudne godziny. Zaszywamy się w kąciku i
spokojnie pochłaniamy przyniesioną książkę. Miejsce znajdujemy
sobie niezbyt może wygodne, za to mało widoczne – jakieś schody,
komórka pod schodami, korytarzyk prowadzący do piwnicy, stryszek...
W skrajnych wypadkach zaszywamy się w toalecie. Gospodarzom nie
będzie wypadało komentować.
Polecane
lektury: Cienkie, łatwe do przemycenia. Może jakaś powtórka,
którą będzie można zacząć od środka, bez obawy, że trzeba
będzie lekturę przerwać. Kieszonkowe wydanie esejów Anne Fadiman?
Cieniutka objętościowo Muriel Sparks? Nie polecam za to książek,
które mogą w nas wywołać niekontrolowane wybuchy śmiechu.
Negatywy:
Zostajemy odkryci. Dodatkowy minus przyznajemy, jeśli krewni się na
nas obrażą i będą nam to wypominać. Plus, kiedy przestają nas
zapraszać na nudne przyjęcia.
Czytanie
w księgarni/bibliotece
Raj dla
książkochłona z deficytowym budżetem. Po co wydawać na książki,
jeśli można poczytać na miejscu? (No, z biblioteki można też
wypożyczyć, ale nie o to tu chodzi!) Dobre miejsce do czytania,
jeśli czekamy na kogoś, na dworze plucha, do domu daleko. Żeby
książkochłon czuł się w takich warunkach szczęśliwy,
księgarnia/biblioteka musi jednak spełnić kilka warunków, takich
jak: wygodne fotele, własny dostęp do półek, brak dzikich tłumów.
Mile widziany dostęp do napojów typu kawa czy herbata.
Polecana
lektura: Coś
wstydliwego, na czego kupienie szkoda pieniędzy, a co nas ciekawi;
coś, co będziemy mogli bez żalu odłożyć na półkę po przeczytaniu; coś
czego byśmy się wstydzili przynieść do domu. Dla jednych będzie
to trylogia „Fifty Shades of Grey” James, dla innych poradnik
odchudzania. Dawno temu w ten sposób podczytywałam „Deltę Wenus”
Anais Nin...
Negatywy: Książkę
zaczynamy czytać, a kiedy przychodzimy na drugi dzień, żeby ją
dokończyć, okazuje się, że nie możemy jej znaleźć. Dodatkowy
minus przyznajemy, kiedy książka nas tak wciągnie, że ją sobie
kupimy. Nawet kosztem obiadu lub nowych butów dla dziecka.
Czytanie
w kafejce/pubie
Przyznam
się, że moim skrytym marzeniem było spędzenie popołudnia,
najlepiej deszczowego, w małej kawiarni, z dobrą kawą, laptopem i
książką. Popołudnie spędzone na piciu kawy, czytaniu i na
bieżąco relacjonowaniu tego wszystkiego zainteresowanych tłumom w
internecie – nie ma przecież nic bardziej zajmującego niż to, co
się u nas dzieje. Ale zazwyczaj lubię czytać w kawiarniach, przy
kawie – bardzo często w ten sposób spędzam lunch. Jeśli książka
jest odpowiednio zajmująca, zanurzam się w niej tak dogłębnie, że
nie zwracam uwagi na hałas wokół mnie.
Polecana
lektura: Coś, czym
można się pochwalić zainteresowanym tłumom: jakiś autor
Noblista, zdobywca nagrody literackiej, coś co się w danej chwili
czyta... Na przykład jakiś czas temu były to „Służące”
Stockett, albo „Jeden dzień” Nichollsa. Jednak jeśli czytamy
książkę na czytniku, nasz wybór może być mniej wyśrubowany –
wciągający thriller (może Jane Casey?) albo jakiś chick lit, na
przykład Lisa Jewell.
Negatywy:
Hałas i tłum. Również brak wolnego miejsca. Minus otrzymujemy
również za zbytnie szpanowanie czytaną książką.
KSIĄŻKOCHŁON
W PODRÓŻY:
Czytanie
w zatłoczonym metrze/autobusie:
Tylko
Kindle albo inny czytnik! W cudowny sposób znika nam problem
przytrzymywania się uchwytu nosem, kiedy ręce mamy zajęte książką.
W ten sposób możemy zająć się spokojnie czytaniem, nie zwracając
uwagi na przewalające się wokół tłumy.
Polecana
lektura: Kryminał miejski, na przykład Wiktora Hagena. Także
książki o egzotycznych lokalizacjach, które pomogą nam dodatkowo
odgrodzić się od niezbyt przyjemnej rzeczywistości wokół nas, na
przykład „Poszukiwacze szczęścia” Tishani Dooshi, albo
„Chłopiec z sąsiedztwa” Irene Sabatini.
Negatywy:
Lektura okazuje się zbyt wciągająca i zapominamy, gdzie powinniśmy
wysiąść. Dodatkowy minus przyznajemy, jeśli spóźniamy się
przez to do pracy.
Czytanie
długodystansowe:
Czytanie w
pociągu, samolocie lub samochodzie (jeśli tylko nie prowadzimy!)
może dostarczyć książkochłonowi wiele radości. Kilka godzin
czytania to często rarytas, który należy odpowiednio wykorzystać.
Czasem mamy też okazję do zabrania większej ilości książek,
której nie można zlekceważyć. Sama znana jestem z tego, że na
wakacje zabieram tony materiałów do czytania, a przywożę jeszcze
więcej. Lubię też mieć wybór, dlatego nigdy nie zabieram tylko
jednej książki.
Polecana
lektura: Grubaśne, historyczne
powieści, sagi rodzinne i wciągające tomiska. Na podróż nadają
się zarówno powieści Philippy Gregory, jak i Rosamunde Pilcher,
można też przeczytać wciągające „Wyznania gejszy”, „Księcia
przypływów”, albo też zabrać ze sobą powieści, na które do
tej pory nie mieliśmy czasu (na mojej liście mogłyby się znaleźć
na przykład „Anna Karenina” albo „Czułość wilków”
Penney).
Negatywy:
Zostawiamy książkę w pociągu. Dodatkowy minus przyznajemy, jeśli
książki nie skończyliśmy czytać.
KSIĄŻKOCHŁON
NA ŚWIEŻYM POWIETRZU:
Czytanie
w ogródku/parku:
Doskonałe
miejsce dla książkochłonów, które chcą odpocząć od domowych
obowiązków i na łonie przyrody oddać się ulubionemu zajęciu.
Czytanie na łonie przyrody uspakaja, a natura wzbogaca czytelnicze
doznania przy pomocy tła dźwiękowego. Natomiast nieco problemu
może przysporzyć czytanie al freco przy temperaturach minusowych.
Jednak odpowiednio dobrana lektura potrafi i w tych warunkach
zapewnić książkochłonowi maksimum przyjemności. Zwłaszcza jeśli
towarzyszyć jej będzie termos z gorącą herbatą.
Polecane
lektury: Latem czytamy
książki lekkie i wesołe – doskonale sprawdzają się różne
powieści przy których książkochłon śmieje się w głos,
dotleniając przy tym płuca, na przykład „Dożywocie” Marty
Kisiel, albo stare kryminały Chmmielewskiej. Natomiast zimą na
łonie natury najlepiej sprawdzają się książki, których akcja
toczy się zimą, najlepiej w skrajnych warunkach, które pozwolą
czytelnikowi docenić fakt, że może natychmiast zwinąć swoje
rzeczy i pognać do ciepłego domku.
Negatywy:
Przeróżne rozpraszacze uwagi w postaci ptactwa, czy innych
insektów, które próbują odwrócić naszą uwagę od czynności
podstawowej, jaką jest czytanie. Dodatkowy minus przyznajemy za
mrówki, które nam potrafią wleźć na książkę.
Książkochłon
na spacerze:
Jeśli
tylko nie jesteśmy w towarzystwie, możemy i w czasie spaceru upajać
się lekturą. Najlepiej sprawdzają się wtedy audiobooki, co wiem z
doświadczenia, bo udało mi się kiedyś w czasie czytania podczas
spaceru zaliczyć uliczną lampę...
Polecane
lektury: Jeśli chodzi o rodzaj książek, to najlepiej moim
zdaniem sprawdzają się krótkie utwory, nowelki, opowiadania,
powieści w rozdziałach – coś, co łatwo wyłączyć i wrócić
do słuchania po jakimś czasie. Może więc opowiadania Stevena
Saylora? Może coś w stylu książek Billa Brysona?
Negatywy:
Bliskie i bolesne czołowe zetknięcie z latarnią.
Zdaje
sobie sprawę z tego, iż powyższa lista nie jest kompletna. Dlatego
zapraszam wszystkich do dyskusji!