Wszyscy
wiedzą, że są pewne książki, których nie można czytać bez
ustawicznego podgryzania, łasuchowania czy też pospolitego
obżerania się. Nigdy nie spodziewałam się, że podobne uczucia
będą mi towarzyszyć podczas czytania fragmentów książki
poświęconej obrzędom i zwyczajom świątecznym. Ach! zapomniałam,
że pyszne jedzenie było bardzo ważną częścią świętowania...
„O
ziemiańskim świętowaniu” Tomasza Adama Pruszaka to kolejna
książka świąteczna, którą przeczytałam w ostatnim czasie.
Książka również bardzo na czasie, bo koncentrująca się na dwóch
najważniejszych w katolickiej liturgii świętach – Bożym
Narodzeniu i Wielkanocy. Tym razem przeczytałam całość, ale mimo
wszystko w tej notce postanowiłam skupić się przede wszystkim na części zimowej. Część
pierwsza, podzielona na osiem rozdziałów, poświęcona
jest właśnie Gwiazdce. Nie mogę przez to uniknąć porównań z
przeczytaną wcześniej książką Mai Łozińskiej, „W ziemiańskim dworze”. Przede wszystkim dlatego, że tematyka
obu publikacji jest dość podobna, chociaż książka Łozińskiej
celebruje cztery pory roku, a Tomasz Pruszak skupia się tylko na ich
wycinku, poświęconym świętowaniu.
Czego
w tej książce nie ma! Są drobiazgowe opisy świątecznych
przygotowań – produkcja świątecznych ozdób, przygotowywanie
prezentów, pieczenie pierników i gotowanie różnych potraw,
świąteczne polowania i połów ryb. Są też opisy podróży na
święta do domu, bo wiele dzieci ziemiańskich uczyło się w
miastach i odwiedzało dom rodzinny tylko sporadycznie. Takie sanny
czy późniejsze podróże koleją musiały być, szczególnie dla
młodszych dzieci, nie lada atrakcją. Podobnie jak u Łozińskiej,
obszerne fragmenty poświęca autor wigilijnej i świątecznej
kuchni. To właśnie wtedy zaczęłam się ślinić, bo opisy
tradycyjnych potraw świątecznych były naprawdę bardzo sugestywne,
a szczególnie w drugiej części, gdzie mowa była o puchatych
metrowych babach, mazurkach, lukrowanych barankach, pętach kiełbasy,
całych świniach z jabłkiem w pysku, o święconkach zajmujących
nie koszyki, ale całe stoły... Jedna tylko rzecz nie dawała mi
spokoju, a mianowicie całe te smakowite wyliczanki po jakimś czasie
stały się nieco ciężkostrawne. Na szczęście kolejne
rozdziały opisywały już zupełnie inne tradycje, takie jak Pasterka
, wizyty kolędników, czy też jasełka. Natomiast w części
poświęconej Wielkanocy Pruszak sporo miejsca poświęca natomiast
procesjom rezurekcyjnym i dyngusowi, znanemu w Polsce już od XV
wieku.
Jak
już wspomniałam, nie mogłam uciec od porównań z książką „W
ziemiańskim dworze” i muszę przyznać, że Łozińską czytało
mi się nieco lepiej. Zupełnie inny jest ich styl, inne tempo, nieco
inny chyba też odbiorca. „O ziemiańskim świętowaniu” sprawia
bowiem wrażenie publikacji niemalże naukowej, chociaż napisanej w
sposób przystępny i zajmujący. Stąd częste „wyliczanki”,
czasem będące właściwie powtórzeniami tych samych zwyczajów,
nieco tylko zmienionych, bo pochodzących z różnych stron polskich.
Te fragmenty, gdzie te różnice są widoczne, na przykład,
porównuje się kuchnię kresową z wielkopolską, czyta się lepiej
niż przykłady z tych samych geograficznych obszarów, pochodzące z
różnych źródeł. Pojawiają się też zdania według mnie wprost
z pracy naukowej, jak chociażby te: „Przedstawię teraz kulinarne
obyczaje świąteczne na zachodnich obszarach Polski”, „Pisałem
już, że choinka mogła być ubrana w sposób bardzo różny”,
często pojawiają się określenia takie jak „moja praca”,
„pisałem już...”. Być może się po prostu czepiam, ale zabrakło mi po prostu gawędziarskiego
stylu, jakim posługuje się Łozińska, potoczystej narracji i
wrażenia, że autor przemawia bezpośrednio do mnie.
Nie
chcę być jednak niesprawiedliwa, bo „O ziemiańskim świętowaniu”
Pruszaka to fascynujące opracowanie – arcyciekawy temat,
interesujące szczegóły, niesamowita ilość zebranych materiałów,
sprawiają, że książka jest wciągająca i pełna ciekawych
spostrzeżeń. Do tego całość pełna jest przypisów i cytatów,
odnoszących się do pokaźnej bibliografii. Co ciekawe, autor opiera
się również na wspomnieniach i wywiadach niepublikowanych. Dla
wygody czytelnika autor przedstawia też tabelkę z nazwami majątków
wspomnianych w publikacji i ich właścicieli. Całość
uzupełniają piękne ilustracje – fotografie, reprodukcje obrazów
i drzeworytów, w większości czarno białe, chociaż część z
nich jest też kolorowa. Porównując oba wydania, żałuję jeszcze
bardziej, że książkę Łozińskiej kupiłam w miękkiej oprawie –
„O ziemiańskim świętowaniu” Pruszaka to książka w twardej
oprawie, porządna cegiełka, ale za to jak wydana! Podobnie jak
pozostałe książki z serii, ta porządnie zszywana, starannie
wydana publikacja PWN po prostu pięknie prezentuje się na półce!
Polecam więc „O
ziemiańskim świętowaniu” tym, których interesują tradycje i
obyczaje naszych przodków, których ciekawi kultura ziemiańska i
jej bogate zwyczaje. Polecam ją osobom, dla których święta to coś więcej niż drogie prezenty i coroczne obżarstwo, czytelnikom, którzy chcą się dowiedzieć
więcej o bożonarodzeniowych i wielkanocnych tradycjach i roli, jaką
odgrywały one w życiu polskiego ziemiaństwa. Na koniec, polecam tę książkę tym, którzy
po prostu kochają Boże Narodzenie i chcą świąteczne tradycje
przekazać dalszym pokoleniom.
Pani blog jest tak cudowny, że nie da się tego wyrazić słowami. Jestem tu pierwszy raz, ale zakochałam się od pierwszego wejrzenia i będę go odwiedzać chyba codziennie! I te przepiękne stosiki książek... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam, dziękuję i zapraszam. :)
OdpowiedzUsuń