Do
przeczytania książki Iwony Grodzkiej-Górnik „ W niebie na
agrafce” namówiła mnie moja ciocia, której książka się bardzo
spodobała. Ponadto zadecydował fakt, że autorka związana była
przez wiele lat ze Szczecinem, moim rodzinnym miastem – i nie
ważne, że obecnie mieszka gdzieś pod Warszawą, jakaś więź tam
istnieje i tego będę się trzymać. Opis na okładce też mnie
zaintrygował – samotna matka pracująca w banku i parająca się w
wolnym czasie malarstwem niespodziewanie odkrywa, że jej ukochany
tata nie jest jej biologicznym ojcem. Postanawia więc odnaleźć
swojego prawdziwego ojca, po którym odziedziczyła talent. Do tego
pojawiły się wzmianki o miłości i szajce fałszerzy obrazów, o
podróży do Włoch - jednym słowem liczyłam na dobrą zabawę. Ale
książka spodobała mi się chyba mniej, niż mojej cioci...
Właściwie
nie było źle – autorka „W niebie na agrafce” miała dobry
pomysł na fabułę, nieco schematyczny, ale nieźle poprowadzony. Na
pewno wiele z was (wiele, bo nie sądzę, żeby wśród czytających
podobne książki znaleźli się panowie) zna podobne
powieści. Dla mnie synonimem dobrego romansu z domieszką sensacji
są książki Nory Roberts, które wciąż od czasu do czasu z
przyjemnością czytam. Myślę, że Iwonie Grodzkiej-Górnik udało
się napisać niezły romans sensacyjny w podobnym stylu. Znalazło
się więc w tej książce miejsce na interesujący wątek
kryminalny, dotyczący fałszowania obrazów, a także (przede
wszystkim) romans. Jak zwykle w tym wypadku pojawia się dwóch
kandydatów do serca głównej bohaterki – wprawne czytelniczki na
pewno domyślą się szybko, że kobieta zwiąże się z tym panem,
który ją będzie bardziej na początku denerwował. Na dokładkę główna bohaterka,
Zuzanna, musi uporać się z własnymi problemami – nie tylko
tajemnicą, otaczająca jej biologicznego ojca, ale tez śmiercią
ukochanej cioci-przyjaciółki, własną emocjonalną barierą, jaką
powstrzymuje ją przed jakimikolwiek związkami. Do tego
autorka dorzuciła nam też trochę humoru, a także nieco egzotyki w
postaci podróży do Włoch. Jednym słowem – romans, akurat w
takim stylu, jaki lubię.
A jednak – nie obyło się bez
problemów. Nie porwała mnie ta książka, nie miałam wrażenia tej
lekkości, jaka zwykle towarzyszy mi przy czytaniu podobnych
powieści. Niektóre
fragmenty były świetnie napisane, inne znacznie słabsze. Zbyt wiele miejsca poświęcono nudnym, chociaż dobrze napisanym scenkom bankowym –
to dobrze, gdy debiutujący pisarz bądź pisarka pisze o tym, co
dobrze zna, ale mnie bankowość nudzi, zwłaszcza, gdy ma niewiele
wspólnego z akcją powieści. Nie spodobały mi się też
humorystyczne wstawki – a to dialogi z synkiem, a to scenki z
samochodem – niby fajne, ale niezbyt śmieszne i zupełnie nie
pasujące mi do tej książki i jej tonu. Ale chyba najbardziej nie
spodobały mi się sceny, w których autorka nie wyjaśniła, kim
były występujące w nich postacie. Podobny zabieg, w którym
czytelnik śledzi na przykład dialog, którego rozmówcy są mu
nieznani, a którego sens wyjaśnia się dopiero potem, pojawia się
też i w innych książkach, na przykład kryminałach. Niestety, w
tej książce wydał mi się zupełnie nie na miejscu. Za to spodobał mi się wątek poszukiwania ojca, odkrywania kim jest, poznawania nowej rodziny. Te fragmenty wydawały mi się najciekawsze, najlepiej napisane, najprawdziwsze.
Muszę więc przyznać, że chociaż
zaczęłam czytać „W niebie na agrafce” z zainteresowaniem, moja
ciekawość zaczęła z czasem zanikać. Zabrakło mi w pewnych miejscach tego,
dzięki czemu książki Nory Roberts potrafię pochłonąć w jeden
wieczór – lekkości pióra i tej umiejętności porwania czytelnika od
pierwszych stron. Mam jednak nadzieję, że Iwona Grodzka-Górnik w
kolejnych książkach poprawi swój warsztat, bo przecież „W
niebie na agrafce” to jej pierwsza książka. Gdzieś słyszałam,
że planuje kontynuację tej powieści, więc życzę autorce
sukcesów pisarskich i mam nadzieję, że będę miała okazje się
przekonać, czy kolejna powieść spodoba mi się bardziej.
Opisy bankowości po prostu kartkowałam dalej, czego strasznie nie lubię, ale no... nie dało się inaczej. Nie przypadła mi do gustu ta książka...
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej niepodobało się to, że te fragmenty nic właściwie nie wniosły do książki.
UsuńKsiążki nie czytałam, a i jej fabuła jakoś wybitnie mnie nie zachęca. Ale jeśli wpadnie mi w ręce, to nie będę się opierać! :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mnie się wydaje, że każdy powinien sobie wyrobić o książkach właną opinię...
Usuń