Niedzielne czytanie
zaczyna się już od rana. Książkochłony są najszczęśliwsze,
kiedy nie idą do pracy, kiedy wiedzą, że przed nimi cały dzień,
który mogą poświęcić ukochanemu nałogowi. Poranek zaczyna się
od leniwego śniadania, a zaraz po nim – książkochłony układają
się w ulubionej Pozycji Czytelniczej – Siedzącej, Leżącej,
Stojącej, Zwisającej, czy też W Wannie, pobierają z leżącego
nieopodal Podręcznego Stosiku książkę i znikają na parę godzin.
Wynurzają się jedynie po to, by zażądać kolejnej herbaty z
cytryną/gorącej czekolady/kawy/soczku z malin, czy, w letnich
miesiącach, ożywczej zimnej lemoniady... Gorzej, kiedy książkochłon
wynurza się z otchłani książek zbyt często – a jest to głównie
spowodowane Zatorem Czytelniczym, czyli obecnością zbyt wielu
pożądanych lektur w pobliżu...
Ja na przykład wciąż
przebywam w upalnych Indiach – czytam „The Feast of Roses”
(„Święto róż”) Indu Sundaresan i zastanawiam się nad tym,
dlaczego coraz mniej lubię główną bohaterkę. Nie, nie mam na
myśli tego, że książka jest zła, ale Merhunnisa wydaje się
bardziej zdeterminowana i harda. Okazuje się jednak, że władza
zmienia każdego. Jestem mniej więcej w połowie lektury i
Mehrunnisa knuje coraz bardziej.
Na sąsiedniej kupce
leży i mruga „Hobbit” Tolkiena, czyli dowód na to, że Padma
wpływa na czytelnicze wybory książkochłonów w stopniu
zastraszającym. Wczoraj, po przeczytaniu jej notki o listach
Tolkiena zapragnęłam przeczytać znowu „Hobbita” - w czasie
lunchu pognałam więc kurcgalopkiem do pobliskiej księgarni,
zanosząc modły o to, by książka była też dostępna w okładce
innej niż ta filmowa. Była. Wróciłam więc z księgarni kontenta,
unosząc ze sobą dwie książki i zaczęłam podczytywać Tolkiena
przy herbacie. Potem przypomniało mi się, że kiedyś chyba nabyłam
i biografię Tolkiena pióra Carpentera i książkę tegoż o
Iklingach i zaraz zadzwoniłam do biednej Mamuni, żeby jej
pomarudzić i poprosić o znalezienie tychże. Przed natychmiastowym
kupieniem „Listów” i skokiem na główkę w twórczość
Tolkiena (bo przecież nie skończyłam „Silmiarillionu”, a i
„Władcę Pierścieni” czytałam ostatnio dawno temu, a do tego
mam w domu „Listy od Świętego Mikołaja”, trzeba by było sobie
je przypomnieć...!) powstrzymuje mnie tylko chwilowy brak kasy i
czasu, a także resztki zdrowego rozsądku.
Na szczęście mam i
książkę - wabik, która na razie skromniutko, z boczku,
przycupnęła koło mnie, nieśmiało domagając się przeczytania.
Bardzo się cieszę, bo jest to jedna z Noworocznej Dwudziestki -
„Drowning Ruth” Christine Schwarz. Mam nadzieję, że po
zakończeniu swojej czytelniczej przygody w Indiach przeniosę się
do swojskiego Wisconsin w Stanach.... A Tolkien? Tolkien? Poczeka do
wtorku na poprawę finansów.
Jajko i ja przenieś wyżej w stosie, niedawno skończyłem i to jest bardzo dobra rzecz, z różnych powodów.
OdpowiedzUsuńO Jajku słyszałam już dawno, ale na tym stoasie znalazło się niejako do towarzystwa. Bo jak tak czasem chodzę i wyciągam książki, na które mam ochotę i kłade je razem i tak na nie patrzę. Nie czytam, tylko patrzę... :D
UsuńMam podobnie:) Patrzę na ten regał z nieprzeczytanymi, i patrzę...
UsuńNo, I zamiast czytać, to się tak patrzę... I tyle...
UsuńBo jak się człowiek tak porządnie napatrzy, to prawie jakby to wszystko przeczytał:P
UsuńWłaśnie, tylko trzeba czasem poprzestawiać te ksiażki na półkach. Niech będzie, że się przeczytało wszystkie...
UsuńPiękny stos :) Życzę przyjemnego czytania!
OdpowiedzUsuńMerci, takich stosów mam w domu rozsianych sporo... :D
UsuńJa ostanio trzymałam w Empiku "Listy" i "Niedokończone opowieści", ale rozsądek wygrał. Poczekają do następnego miesiąca. :)
OdpowiedzUsuńGratulacje. Też bym chciała, żeby mój wygrywał częściej.
UsuńAle Ci zazdroszczę wolnej niedzieli na czytanie:-) Ja tak bym chciała zanurzyć się w lekturze, ale niestety rozsądek wygrywa i uczę się...pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWolna niedziela jest tym bardziej pożądana, że przychodzi po pracującej sobocie. :)
UsuńA czego się uczysz?
Mam egzamin na studiach doktoranckich z metodologii nauk humanistycznych...
UsuńOooops.
UsuńPrzyłączę się do apelu Zacofanego w lekturze, Jajko i ja wyżej, Tolkien cierpliwie poczeka :)
OdpowiedzUsuńJajko czeka juz długo i cierpliwie, dobrze, że nie jest żywe, bo się nie może zepsuć...
UsuńHeh, a ja spędzam weekend u rodziny i nie miałam zbyt wielkich możliwości, żeby zająć się czytaniem przez tyle czasu ile bym chciała:(, ale nadrobię to kiedyś;p
OdpowiedzUsuńOd nas właśnie wyszli znajomi. Za to..... Jutro też jak zwykle wolne!
UsuńHa, ja widzę na tym stosiku więcej książek, do których usilnie namawiałam:) Ja poproszę przesunąć wyżej Hakawatiego:)
OdpowiedzUsuńPolecane przez ciebie książki to nie tylko na tym stosiku widać... A Hakawati to już znalazł się w liście na ten rok... Wychodzi mi, że co miesiąc muszę z listy przeczytać dwie książki. Ustawiłam je na półce dokładnie na wysokości oczu i w ten sposób o nich wciąż pamiętam.
UsuńPozdrawiam resztki zdrowego rozsądku ;)
OdpowiedzUsuńAmen.
OdpowiedzUsuńW tych wszystkich książkach Tolkien przykuł moją uwagę i od jakiegoś już czasu chodzi za mną. W ogóle to chciałbym pogratulować dobrego bloga i wielu przeczytanych książek.
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi i zapraszam! A Tolkiena polecam wszytskim bez wyjątku!
Usuń