Dla Marianny, osiemnastoletniej
dziewczyny z dobrego domu mieszkającej w mazowieckiej wsi, upalne
letnie miesiące 1939 roku to niezapomniany czas. Właśnie dowiedziała się, że udało się jej
dostać na wymarzone studia w Warszawie i już za kilka tygodni
wyjedzie do stolicy, ucieknie ze zaściankowego domu, będzie wraz z
innymi młodymi mężczyznami i kobietami zmieniała świat, będzie upajać się życiem. Tego
lata Marianna poznaje też smak pierwszej miłości i jej życie
zmienia się na zawsze. „Upalne
lato Marianny” Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak to opowieść o
utracie niewinności, o dorastaniu, a przede wszystkim o pierwszym
uczuciu. To także powieść o świecie, którego już nie ma,
którego koniec nadszedł właśnie z zakończeniem tych pamiętnych
letnich miesięcy.
Czytanie
książki, której akcja toczy się w czasie gorących, dusznych
letnich dni, podczas gdy za oknem zimowa styczniowa pogoda zachęca
do zwinięcia się pod kocem, to interesujące przeżycie. Autorka
tak prawdziwie opisała upalną atmosferę lata 1939 roku, że koc
właściwie nie był mi potrzebny. Książka, która przesycona jest
równie gorącym uczuciem, w której akcja toczy się niespiesznie,
leniwie, w dodatku napisana pięknym, sugestywnymi i plastycznym
językiem, taka książka wprost rozgrzewa czytelnika.
Niby jest
to prosta i ograna fabuła, bo oto młoda dziewczyna po raz pierwszy
odkrywa, czym jest miłość, czym jest pożądanie, na naszych
oczach dojrzewa i powoli zmienia się w świadomą kobietę. Ale
atutem tej powieści są jej ramy czasowe – ostatnie tygodnie przed
wybuchem drugiej wojny światowej. I tak oto zwykła historia o
dziewczęcym zauroczeniu zmienia się w coś głębszego. Upalne lato
jest skażone widmem nieuchronnej wojny, o której mówi się wokół
z niepokojem. A jednak Marianna, jak każda dojrzewająca dziewczyna,
jest skupiona na sobie i swoich problemach i to właśnie to udało
się autorce bardzo dobrze ukazać. A jednak nawet ona nie może stać
obojętna wobec zmian, jakie zachodzą wokół niej. Dla wychowanej
bez wiedzy dotyczącej intymnego dojrzewania dziewczyny, to lato
będzie czasem, kiedy utraci ona swoją dziecięcą, młodzieńczą
naiwność. Pozna tematy, które do tej pory były dla niej tabu.
Kiedyś
marudziłam, że nie lubię narracji w czasie teraźniejszym, teraz wiem,
że wszystko zależy od tego, jak napisana jest książka. W 'Upalnym
lecie Marianny” na przykład, teraźniejsza narracja służy
podkreśleniu przemijalności chwili, maksymalnym skoncentrowaniu
uwagę czytelnika na tym, co się dzieje teraz – na upalnym lecie i
dziewczynie, która przeżywa u progu dorosłości swoje pierwsze
zauroczenie. Mało jest w tej powieści tego, co przyszło potem –
wojny, ludzkiej tragedii, straty, nieubłaganych zmian. I to chyba
właśnie czyni odbiór tej książki jeszcze bardziej dobitnym –
to czytelnik dopowiada sobie resztę, zastanawia się nad dalszymi
losami Marianny, jej bliskich: co stanie się z majątkiem jej ojca,
jak potoczą się losy żydowskich mieszkańców jej rodzinnego
miasteczka? Wiadomo, co się stanie za kilka tygodni, za kilka dni,
za chwilę, jak bardzo zmieni wszystko, kiedy świat dziewczyny przestanie
istnieć. To wszystko zmienia naszą perspektywę, czyni to ostatnie
sielskie lato tym bardziej szczególnym, bardziej niewinnym. Upalne
lato Marianny to też ostatnie lato Marianny, to czas zmian, po
których nic już nie będzie takie, jak było.
Książka
kończy się więc tam, gdzie wiele podobnych powieści dopiero się
zaczyna – w sierpniu 1939 roku. Pozostawiła we mnie lekkie uczucie
niedosytu, bo gdy porywa nas czyjaś historia, chcemy znać jej
zakończenie, wszystkie wątki muszą zostać rozwiązane, wszystkie
wątpliwości wyjaśnione. Na szczęście 'Upalne lato Marianny” to
pierwszy tom sagi rodzinnej. Kolejny, według zapewnień autorki,
powinien ukazać się już w czerwcu tego roku i będzie opowiadał o
losach córki Marianny, Kaliny. Czekam więc niecierpliwie na kolejną
książkę Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, a wam polecam „Upalne
lato” jako świetną opowieść o dojrzewaniu, miłości i
odkrywaniu siebie.
O! To mnie zadziwiłaś... nie wiedziałam, że będzie dalszy ciąg, ta książka bardzo mi się podobała!
OdpowiedzUsuńWłaśnie, bez zapowiedzi ciągu dalszego czegoś by mi tu zabrakło. Tez się cieszę, że to jeszcze nie koniec.
UsuńDobrze, że już w czerwcu można spodziewać się kolejnego tomu. Jakis czas temu szukałam informacji na ten temat, ale nie mogłam znaleźć, dobrze, że trafiłam na Twoją recenzję! :) Książka ma niezwykły klimat, który porywa od pierwszej chwili.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, zaczęłam czytać i ani się obejrzałam, byłam w połowie.
UsuńBardzo dziękuję za przemiłą recenzję - pozwolę ją sobie podlinkować na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Kasia
Proszę bardzo, więcej Marianny poproszę! I dzięki za odwiedziny.
UsuńPo Twojej recenzji, mam olbrzymią chęć tę powieść przeczytać i cieszę się, że ma to być saga rodzinna. Podoba mi się pomysł, cóż z tego, że fabuła trochę ograna.
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie też inne książki autorki, chociaż jak rozumiem sa zupełnie inne. "Upalne lato Marianny" to juz trzecia książka z Marianną w roli głównej która mi się spodobała. Zacne imię.
UsuńRzeczywiście recenzja jest napisana bardzo profesjonalnie. Wiele osób potrafi pisać, ale tak dobrze to chyba niewielu. Książka chyba bardziej dla kobiet, bo opowiada historię dziewczyny, w której rozwijają się pierwsze uczucia. Widać tu czas przedwojenny, w którym każdy żył spokojnie. Myślę, że jest to dobra lektura dla kobiety ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, miłość na pierwszym planie kojarzy się z literaturą kobiecą, ale ta książka naprawdę porusza jeszcze inne tematy, kto wie, może i spodoba się panom...? Ale
UsuńBardzo podobala mi sie Marianna i z niecierpliwoscia czekam na jej dalsze losy.
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć. :)
UsuńJeszcze przede mną, widzę, że wysuwasz się na liderkę grupy :-)
OdpowiedzUsuń:P
UsuńBo to faaaajna książka! Będę się rozglądać za "Ucieczką znad rozlewiska".