poniedziałek, 8 listopada 2010

Zamówienie z Francji - Anna J. Szepielak

Zainteresowana pochlebnymi lekturami na różnych blogach, sięgnęłam po Zamówienie z Francji Anny Szepielak. Wyciągnęłam ją ze stosu, żeby przejrzeć, przekartkować i położyć na miejsce, ale nim się obejrzałam, byłam już w połowie. Jak to się stało? Co mnie wciągnęło w historii Ewy, wrażliwej fotograficzki z przedziwnym szóstym zmysłem, przewrażliwionej na punkcie poprawnej polszczyzny? Sekrety rodzinne! Tajemnice rodzinne zawsze mnie fascynują, odkrywanie takich zagadek z przeszłości w powieściach to jeden z moich ulubionych tematów, a w tej książce na pewno ich nie brakuje.

Ewa wyjeżdża do Prowansji, by tam fotografować kwiaciarnię o nazwie Chez Flora, należącą do Elizy i jej francuskiej rodziny. Ów klan mieszka w wspólnym domostwie, pod przewodnictwem głowy rodu, Konstancji, kultywuje polskie tradycje (odziedziczone chyba po jakichś przodkach) i jest bardzo silnie ze sobą związany. Jego poszczególni członkowie są zabawni i ciekawi, a na wyróżnienie zasługują moim zdaniem Aleksander i Sophie, żona brata Elizy, ze swoimi zabawnymi błędami językowymi. (Tu muszę przyznać, że oszołomiło mnie nieco tempo wprowadzania nowych członków rodziny Elizy, właściwie bez żadnego przedstawienia, i gdyby nie pomocne drzewo genealogiczne z tyłu książki, chyba bym się zupełnie pogubiła!) W letnich krajobrazach Prowansji, oszałamiających kolorami i zapachami, budzi się dar Ewy - prześladują ją dziwne sny, miewa jakieś przeczucia, związane z losami przodków jej gospodarzy. Do tego dochodzą problemy uczuciowe, które komplikuje pewien szarmancki ogrodnik, pardon, architekt ogrodnictwa, przesympatyczny Gerard, miłośnik Sienkiewicza i Orzeszkowej.

Sama Ewa, główna bohaterka, jest postacią sympatyczną i bardzo ciepłą. I tylko jej wieczne zwracanie uwagi na poprawność językową, używanie czystej polszczyzny, bez żadnych naleciałości czy niepotrzebnych wyrażeń trąciło mi myszką i pachniało belferstwem na kilometr... Żałuję też, że historia kufra ciotki Eugenii nie została rozbudowana, że autorka nie napisała więcej o rodzinie Ewy... Najpierw myślałam, że autorka zaplanowała tom drugi, ale doczytałam się na jej blogu, że kontynuacji powieści raczej nie będzie.
Zamówienie z Francji odebrałam jako bardzo przyjemną lekturę, wciągającą czytelnika od pierwszych stron. Zafascynowała mnie wizja matriarchatu, rodziny w której majątek dziedziczą kobiety, i ich rola jako strażniczek tradycji i historii. Zaczęłam zastanawiać się, ile sama wiem o losach mojej rodziny, czy może nie powinnam się bardziej zainteresować tym, kim byli moi przodkowie? I dochodzę do wniosku, że wiem zbyt mało, i powinnam się spieszyć, próbować wchłonąć jak najwięcej rodzinnych opowieści, dopóki ma mi je kto opowiadać. W Wielkiej Brytanii odkrywanie swoich korzeni, tworzenie drzew genealogicznych i poszukiwanie informacji o dawno zagubionych krewnych fascynuje coraz więcej osób, jest nawet modne. A jak jest z tym w Polsce? Czasem wydaje mi się, że zainteresowanie historią mamy zakodowane niejako w genach, że historyczne uwarunkowania i burzliwe losy naszego narodu zakorzeniły w naszej obyczajowości kult przodków i tradycji. Lubimy opowieści rodzinne i chętnie zbieramy pamiątki rodzinne. Potem myślę jednak o tym, czego słucham czasem w telewizji, co czytam w sieci i myślę, że tradycje w Polsce niestety zanikają, język się zmienia i trochę ubożeje, i że nikt nie chce już słuchać o „starych dziejach”. Prawda, jak zwykle, leży zapewne po środku.

Jak dobrze, że są więc książki, które nam przypomną o tym, że warto zainteresować się tym, skąd jesteśmy, kim byli nasi przodkowie i chociaż część tej wiedzy przechować dla przyszłych pokoleń.

1 komentarz:

  1. Komentarze
    isabelle19
    2010/11/08 10:22:47
    ja mam szczerą nadzieję, że ukaże się kolejna część...
    edith26
    2010/11/08 10:56:29
    już jakiś czas temu zwróciłam uwagę na tę książkę, po tej recenzji chce jeszcze bardziej ją przeczytać, bo uwielbiam rodzinne historie i tajemnice ;)
    dabarai
    2010/11/12 19:07:46
    Edith, a czytałaś Trzynastą opowieść Diane Setterfield albo książki Kate Morton? Wprawdzie nie polskie klimaty, ale bardzo dobrze mi się je czytało..

    Isabelle, no a ja właśnie wyczytałam na strobie autorki, że nie. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń