wtorek, 20 grudnia 2011

It's the Season to Be Jolly ("Miracle on Regent Street" - Ali Harris)

Czas akcji – grudzień, ostatnie tygodnie przedświątecznych zakupów. Bohaterowie – Evie Taylor i niedoceniani pracownicy domu towarowego Hardy's. Styl – vintage. Co to za książka? To debiut Ali Harris, „Miracle on Regent Street”, zadziwiająco zabawna i ciepła opowieść o poszukiwaniu miłości i własnego stylu!
Evie pracuje w Hardy's jako kierowniczka zaplecza – niewidoczna pracownica, której nikt nie docenia, nikt nie zauważa i która spędza dni na wysłuchiwaniu problemów swoich kolegów. Hardy's to sklep, który swoje najlepsze lata ma już dawno za sobą – pracownicy snują się całymi dniami po pustych salach, które utknęły wystrojem gdzieś w latach osiemdziesiątych, próbując sprzedać podstarzałe towary równie podstarzałym klientom. Evie, jak świąteczny elf, postanawia uratować Hardy's przed sprzedażą i w tajemnicy przeobrazić go w mekkę dla kupujących.
Nie spodziewałam się po tej książce takiej zabawy. Idealnie wpasowała się w mój grudniowy, przedświąteczny nastrój i zapewniła beztroską rozrywkę na kilka wieczorów. To urocza opowieść o dziewczynie, która zaczyna wychodzić z ukrycia, nabiera pewności siebie, odnajduje swój własny styl (vintage!) i znajduje miłość. Co prawda bardziej niż perypetie miłosne Evie bardziej interesowały mnie perypetie sklepu, ale to nie przeszkadzało mi w czytaniu... Główna bohaterka jest bardzo sympatyczna i czytelnik od początku kibicuje jej przedsięwzięciu. Obserwujemy też jak z nieśmiałej kobiety, mieszkającej z siostrą niańki jej dwójki dzieci, pełnej kompleksów singielski, przeobraża się w postać pewną siebie, odnajduje cel w życiu i miłość. Nie tylko jej prywatne życie przechodzi drastyczną przemianę – autorka sporo miejsca poświęca też strojom Evie, a wie na ten temat sporo, bo pracowała dla jednego z magazynów dla kobiet! Evie zaczyna ubierać się coraz lepiej, w miarę jak rośnie jej pewność siebie.
Jednak najbardziej podobały mi się w „Miracle on Regent Street” fragmenty o sklepie! Przeobrażenie Hardy's z zapyziałego domu towarowego w sklep pełen świątecznej magii, to niemal przeobrażenie Kopciuszka, przemiana poczwarki w motyla – prawdziwie świąteczna historia. Sklep pełen jest też sympatycznych pracowników, którzy powoli zaczynają na nowo odnajdywać dawno temu porzuconą satysfakcję z własnej pracy. Święta to przecież czas radości, a pozytywne przesłanie książki aż bije po oczach – w konsumpcyjnym świecie zainteresowanym pogonią za dobrami materialnymi, Hardy's, rodzinna firma z tradycjami, reprezentuje prawdziwie staroświeckie, tradycyjne podejście do świąt. Evie, jak dobry świąteczny elf, rozdziela dobry nastrój i świąteczną radość. W innych okolicznościach ta książka mogłaby wydać mi się zbyt lukrowana i przesłodzona, ale obecny nastrój sprawia, że „Miracle on Regent Street” uważam za zgrabnie napisaną, pełną ciepła i radości książkę.
PS. Strasznie podoba mi się okładka tej książki!

1 komentarz:

  1. bookfa
    2011/12/20 12:17:28
    Przeczytalabym ja dla samej okladki! Cudna po prostu!
    slowiarnia
    2011/12/20 13:38:44
    Bardzo urokliwa okładka. Książka zresztą też wydaje się sympatyczna.

    OdpowiedzUsuń