Od
poniedziałku siedzę w domowych pieleszach, w ciepełku maminego domu,
obżerając się ukochanymi rogalami, obiadami mamy i czytając książki w
języku polskim. Książki mnie otaczają! Jeszcze przed przyjazdem przyszła
zamówiona przeze mnie paczka z Merlina, z listą życzeń, ulubiona mama,
też osoba czytająca, wypożyczyła z biblioteki kilka książek i zostawiła
część dla mnie, ponadto już w poniedziałek pognało nas do Empiku, a
potem też do kilku innych miejsc.... Siedzę więc otoczona moimi skarbami
i patrzę, wybieram, głaszczę i odkładam. Obecnie trwają negocjacje z
moją mamą, która obok swojej własnej kupki zdobycznej domaga się jeszcze
pozostawienia w domu kilku innych pozycji, które ma chęć przeczytać.
Jestem kuszona ciastem, kosmetykami, soczkiem z malinek, ciasteczkami, a
nawet kapustą kiszoną (nie wiem dlaczego, bo za nią nie przepadam…),
mama stara się namówić mnie na zabranie tych pyszności, w zamian za
pozostawienie kilku książek w domu. Efekt trochę psuje fakt, że próbuje
mi też opchnąć już przeczytane pozycje, na które nie ma miejsca w swojej
biblioteczce. Cóż. Mój argument, że jeśli zostanę zwolniona z
kuchennych obowiązków, więcej książek przeczytam i więcej jej zostawię,
jakoś do niej nie trafia. Sama też zamiast czytać te nowe zdobycze,
żebym je mogła zabrać, zabrała się właśnie za nowego Martina z
biblioteki... Negocjacje trwają.
Moją drogę przez stos zaczęłam od
książek Lizy Marklund, szwedzkiej autorki kryminałów, o której już
kiedyś wspomniałam na blogu. Dziś będzie krótko o jednej z nich –
„Raju”. Muszę przyznać, że książki tej autorki podobają mi się jakoś
coraz bardziej. Głowna w tym zasługa bohaterki serii, Anniki Bengtzon.
Annika jest dziennikarką w szwedzkiej gazecie Kvallspressen, a w czasie
kiedy toczy się akcja „Raju”, pracuje na nocnej zmianie, wykonując
podrzędną, słabo płatną pracę, wciąż nękana wspomnieniami z przeszłości,
traumą związaną ze śmiercią jej chłopaka. Annika to wielowymiarowa
postać – w pracy jest stanowcza, pełna energii i zdecydowania, ale w
życiu prywatnym pozostaje niepewna i pełna obaw.
To właśnie Annika zajmuje się sprawą
śmierci dwóch mężczyzn na nabrzeżu sztokholmskiego portu. Przemyt
papierosów, zaginiony ładunek wart miliony koron i jugosłowiańska mafia
to interesujący temat dla gazety. W dodatku okazuje się, że jedyny
świadek tych zdarzeń jest w niebezpieczeństwie. Równolegle dziennikarka
bada sprawę tajemniczej fundacji Raj, zajmującej się udzielaniem pomocy
ofiar przemocy. Czy jednak te dwie sprawy będą jej przepustką do kariery
i pozwolą jej zostawić za sobą przeszłość?
„Raj” to bardzo dobry kryminał
obyczajowy – czytelnik z zainteresowaniem może obserwować dochodzenie
Anniki, równocześnie w tle z zaciekawieniem śledząc jej prywatne życie, a
także redakcyjne konflikty i problemy. Według mnie jest to kolejny
powód, dzięki któremu książki te są tak interesujące. Mimo iż
dochodzenie toczy się nieśpiesznie, to właśnie drugoplanowe zdarzenia
utrzymują uwagę czytelnika i czynią tę książkę bardziej wciągającą.
Rozczaruje się ten czytelnik, który oczekiwać będzie fajerwerków
i trupów ścielących się gęsto. Mnie akurat zupełnie to nie
przeszkadzało. Posunęłabym się nawet do stwierdzenia, że od tego kto
zabił tych dwóch nieszczęśników odnalezionych na nabrzeżu, bardziej
interesowało mnie to, w jaki sposób Annika poznała w tej właśnie książce
swego przyszłego męża, Thomasa i jak potoczą się dalej ich losy.
Ponadto podoba mi się lekki styl Lizy Marklund, więc już teraz cieszę
się, że jeszcze mi jej kryminałów trochę zostało...
Muszę jednak przyznać, że kolejność
książek Lizy Marklund trochę mnie skonfundowała. Najpierw przeczytałam
”Zamachowca”, pierwszą napisaną przez nią powieść, potem „Studio Sex”,
którego akcja toczy się na długo przed wydarzeniami tej pierwszej.
Kolejne dwie książki, „Raj” i „Prime Time”, wypełniają lukę pomiędzy
dwoma historiami. Uff. Na szczęście potem będzie już łatwiej. W domu
czeka na mnie „Czerwona wilczyca”, a do walizki zapakuję sobie najnowszą
pozycję - „Testament Nobla”. Też wepchniętą przez mamę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz