czwartek, 22 grudnia 2011

It's the Season to Be Jolly ("Wiedźmikołaj" - Terry Pratchett)

Któż to pędzi przez świat saniami zaprzężonymi w świnie o wdzięcznych imionach Kieł, Ryj, Dłubacz i Grzebacz? Kto dostarcza dzieciom prezenty w wigilię Nocy Strzeżenia Wiedźm? To Wiedźmikołaj, dobrotliwy staruszek z workiem podróżujący w towarzystwie elfa, wciskający się przez komin i dobrodusznie roześmiany – HO HO HO! Tylko dlaczego elf ma dorabiane uszy, a Wiedźmikołaj kościsty tyłek? W dodatku mówi głosem Śmierci?! Na te pytania będzie musiała znaleźć odpowiedzi Susan Sto Helit, wnuczka Śmierci, guwernantka i pogromczyni strachów spod łóżka. W poszukiwaniach odpowiedzi pomogą jej Śmierć Szczurów (Grim Squeaker), kruk bezskutecznie udający rudzika i o, bóg kaca… Przeszkadzać zaś będzie złowieszczy pan Herbatka  i mroczni Audytorzy…
Co najbardziej podobało mi się w "Wiedźmikołaju" Terry'ego Pratchetta? Przede wszystkim to, że Świat Dysku zaludniają niesamowicie plastycznie opisane postacie – doprawdy, trzeba mieć nie lada wyobraźnię, żeby stworzyć tylu interesujących bohaterów!  Na przykład Śmierć - antropomorficzna personifikacja na co dzień odziana w czarną szatę, podróżująca na koniu imieniem Pimpuś i zawsze mówiąca WIELKIMI LITERAMI. ( Już teraz wiem, że najbardziej mam ochotę poczytać te książki z cyklu, w których Śmierć jest głównym bohaterem!) Albo pan Herbatka (wymawia się"Hérr-bat-ká”, z akcentem na ostatnie a) – socjopatyczny członek Gildii Skrytobójców, o wyglądzie niewinnego chłopięcia i umyśle morderczego geniusza. Poza tym język – „Wiedżmikołaj” pełen jest dowcipnych  dialogów, dywagacji i zdań, które świetnie nadają się do cytowania… Przy okazji – podoba mi się bardzo praca tłumacza nad przerabianiem nazw własnych i imion w książkach Prattchetta. Dobry przekład przy takich książkach to podstawa!
Za co jeszcze polubiłam „Wiedźmikołaja” ? Za koncept! Noc Strzeżenia Wiedźm to przecież nasze Boże Narodzenie, podobnie skomercjalizowane i pełne sztucznych rytuałów, pazerności i obżarstwa, wyśmiane przez Pratchetta. Poza tym – Śmierć jako Święty Mikołaj? Genialny pomysł…
„Wiedźmikołaj”  Terry’ego Pratchetta to kolejna pozycja z mojej świątecznej serii –tym razem lektura nieco inna od pozostałych powieści…  To książka dla wielbicieli cyklu Świat Dysku, specyficznego, absurdalnego humoru Pratchetta, ekscentrycznych postaci, dziwacznych rytuałów i obyczajów, książka dla tych wszystkich, którzy potrzebują dużej dawki zdrowego śmiechu.  „Wiedźmikołaj” (czyli „Hogfather”)  to moja pierwsza od wielu lat wizyta w Świecie Dysku. Specyficzny humor Pratchetta nie wszystkim się podoba, ale mnie ta książka rozśmieszyła i rozbawiła. Polecam „Wiedźmikołaja”  jako świąteczną  lekturę z przymrużeniem oka. HO HO HO.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz