środa, 21 lipca 2010

"Jestem tu od wieków" - Mariolina Venezia

Obecne upały sprawiły, że powieść Jestem tu od wieków czytało mi się miejscami z pełnym zrozumieniem tekstu... W małym i zapomnianym przez świat miasteczku Grottole upalne dni mijają leniwie, a ludzie żyją powoli, z trudem wiążąc koniec z końcem.
Debiut powieściowy włoskiej pisarki i scenarzystki Marioliny Venezii to historia skomplikowanych relacji międzyludzkich, saga pięciu pokoleń kobiet. Opowieść zaczyna się w 1861 roku narodzinami długo oczekiwanego syna Francesca Falcone i jego konkubiny Concetty. To szczęśliwe wydarzenie przyćmił nieco fakt, że krzyki rodzącej kobiety sprawiły, iż popękały dzbany z oliwą, co jak wiadomo przynosi pecha. Życie rodziny don Francesca jest pełne takich dobrych i złych nowin – śmiech przeplata się ze łzami, rozpacz z radością a narodziny ze śmiercią. Jestem tu od wieków to przede wszystkim historia kobiet – córek, wnuczek, prawnuczek, a także teściowych, przyjaciółek, ciotek... Venezia opisuje losy córek Concetty, szczególnie skupiając się na Constanzie, która uciekła z młodym księdzem i Albinie, która poślubiła szewca Vincenza. Córka Albiny, Candida, to chyba jedyna z postaci tej powieści, której udało się odnaleźć szczęście. Na ogół życie kobiet z Grottoli pełne było rozczarowań, goryczy i nie spełnionych planów, czasem tylko przeplatane chwilami radości i spokoju. Najmłodsza przedstawicielka rodu, Gioia, ucieka z Grottole tylko po to, by w końcu do niego powrócić i opłakiwać odejście świata przeciw któremu kiedyś się burzyła i by wreszcie w powolnym przemijaniu czasu i wspomnieniach z dzieciństwa odnaleźć wreszcie spokój.
Nie ukrywam, że powieść wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony była pełna ciekawych postaci, pełnych charakteru i wyrazistych. A jednak... myślę, że tyle było różnych kobiet, które przewijały się przez karty tej powieści, że niektórym z nich autorka poświęciła zbyt mało uwagi, podczas gdy inne nie wniosły niczego nowego do opowieści i spokojnie mogłyby zostać pominięte. Historia była poruszająca i wciągająca, losy postaci naprawdę mnie zainteresowały... oprócz losów Gioii. Jakoś nie mogłam się przekonać do tej kobiety, która według mnie odrzuciła wszytko to, na co pracowały jej matka, babka i prababka, poszukując swojego miejsca na ziemi, by na koniec zatoczyć pełne koło i znaleźć się w miejscu, skąd chciała najbardziej uciec. Poza tym myślę, że kiedy autorka zaczęła przedstawiać losy Gioii, akcja powieści stała się zbyt zagmatwana, język zbyt na mój gust poetycki i pełen aluzji... Być może to moja wina, że zabrakło mi cierpliwości, nie mogłam się skupić na końcówce i wolałabym , żeby powieść skończyła się na części drugiej. Ponadto, nie znając włoskiej historii miałam wrażenie, że wiele niuansów i ważnych spostrzeżeń mnie omijało...
Polecam tę książkę miłośnikom opowieści o wielopokoleniowych rodzinach, zamkniętych społecznościach i przede wszystkim miłośnikom włoskiej literatury. Dla mnie była ona przede wszystkim ciekawą wyprawą w nieznane, która zachęciła mnie do ponownego sięgnięcia po książki włoskich autorów.
Pozdrawiam bardzo upalnie.

1 komentarz:

  1. anhelli-anhelli
    2010/07/22 19:24:55
    Czatuję na tę książkę, ale jak na razie... bezskutecznie. Jak znam życie dopiero wtedy ją przeczytam, jak sobie zakupię ;)

    pozdrawiam
    dabarai
    2010/07/22 20:32:22
    No, ja ja sobie wlasnie zakupilam...

    OdpowiedzUsuń