Obecne upały sprawiły, że powieść Jestem tu od wieków
czytało mi się miejscami z pełnym zrozumieniem tekstu... W małym i
zapomnianym przez świat miasteczku Grottole upalne dni mijają leniwie, a
ludzie żyją powoli, z trudem wiążąc koniec z końcem.
Debiut
powieściowy włoskiej pisarki i scenarzystki Marioliny Venezii to
historia skomplikowanych relacji międzyludzkich, saga pięciu pokoleń
kobiet. Opowieść zaczyna się w 1861 roku narodzinami długo oczekiwanego
syna Francesca Falcone i jego konkubiny Concetty. To szczęśliwe
wydarzenie przyćmił nieco fakt, że krzyki rodzącej kobiety sprawiły, iż
popękały dzbany z oliwą, co jak wiadomo przynosi pecha. Życie rodziny
don Francesca jest pełne takich dobrych i złych nowin – śmiech przeplata
się ze łzami, rozpacz z radością a narodziny ze śmiercią. Jestem tu od wieków
to przede wszystkim historia kobiet – córek, wnuczek, prawnuczek, a
także teściowych, przyjaciółek, ciotek... Venezia opisuje losy córek
Concetty, szczególnie skupiając się na Constanzie, która uciekła z
młodym księdzem i Albinie, która poślubiła szewca Vincenza. Córka
Albiny, Candida, to chyba jedyna z postaci tej powieści, której udało
się odnaleźć szczęście. Na ogół życie kobiet z Grottoli pełne było
rozczarowań, goryczy i nie spełnionych planów, czasem tylko przeplatane
chwilami radości i spokoju. Najmłodsza przedstawicielka rodu, Gioia,
ucieka z Grottole tylko po to, by w końcu do niego powrócić i opłakiwać
odejście świata przeciw któremu kiedyś się burzyła i by wreszcie w
powolnym przemijaniu czasu i wspomnieniach z dzieciństwa odnaleźć
wreszcie spokój.
Nie
ukrywam, że powieść wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony
była pełna ciekawych postaci, pełnych charakteru i wyrazistych. A
jednak... myślę, że tyle było różnych kobiet, które przewijały się przez
karty tej powieści, że niektórym z nich autorka poświęciła zbyt mało
uwagi, podczas gdy inne nie wniosły niczego nowego do opowieści i
spokojnie mogłyby zostać pominięte. Historia była poruszająca i
wciągająca, losy postaci naprawdę mnie zainteresowały... oprócz losów
Gioii. Jakoś nie mogłam się przekonać do tej kobiety, która według mnie
odrzuciła wszytko to, na co pracowały jej matka, babka i prababka,
poszukując swojego miejsca na ziemi, by na koniec zatoczyć pełne koło i
znaleźć się w miejscu, skąd chciała najbardziej uciec. Poza tym myślę,
że kiedy autorka zaczęła przedstawiać losy Gioii, akcja powieści stała
się zbyt zagmatwana, język zbyt na mój gust poetycki i pełen aluzji...
Być może to moja wina, że zabrakło mi cierpliwości, nie mogłam się
skupić na końcówce i wolałabym , żeby powieść skończyła się na części
drugiej. Ponadto, nie znając włoskiej historii miałam wrażenie, że wiele
niuansów i ważnych spostrzeżeń mnie omijało...
Polecam
tę książkę miłośnikom opowieści o wielopokoleniowych rodzinach,
zamkniętych społecznościach i przede wszystkim miłośnikom włoskiej
literatury. Dla mnie była ona przede wszystkim ciekawą wyprawą w
nieznane, która zachęciła mnie do ponownego sięgnięcia po książki
włoskich autorów.
Pozdrawiam bardzo upalnie.
anhelli-anhelli
OdpowiedzUsuń2010/07/22 19:24:55
Czatuję na tę książkę, ale jak na razie... bezskutecznie. Jak znam życie dopiero wtedy ją przeczytam, jak sobie zakupię ;)
pozdrawiam
dabarai
2010/07/22 20:32:22
No, ja ja sobie wlasnie zakupilam...