Pierwszy raz usłyszałam
o „The Light Between
Oceans” („Światło między
oceanami") M. L. Stedman gdy dowiedziałam
się, że została ona nominowana do Women's Prize for Fiction, czyli
byłej nagrody Orange. Piękna okładka przyciągnęła moją uwagę,
opis zaintrygował, a kiedy przeczytałam pospiesznie ściągnięty
na kindla fragment, wiedziałam, że książkę bardzo chcę
przeczytać. Okazało się, że M. L. Stedman udało się spełnić trzy
warunki, które powodują, że książka potrafi utrzymać uwagę
czytelnika. W „The Light Between Oceans” pisarka opowiedziała bowiem
pasjonującą historię o intrygujących bohaterach i do tego
osadziła ją w ciekawym miejscu.
Janus Rock to maleńka
wysepka oddalona od południowo-zachodniego brzegu Australii o niemal sto mil, jedno z
najbardziej niegościnnych i odludnych miejsc, na jakim zbudowano
latarnię morską. Życie na Janus nie jest dla każdego –
stanowisko na latarni obejmuje się na trzy lata, podczas których
raz na pół roku na wyspę przypływa łódź z niezbędnymi
zapasami i wieściami ze świata. Życie płynie odmierzane
codziennymi obowiązkami, a człowiek często czuje się wydany na
łaskę szalejących wokół żywiołów. Dla latarnika Toma
Sherbourne'a Janus to okazja do tego, by uciec od koszmarów i przeżyć I
wojny światowej. Rutyna i samotność bardzo mu odpowiadają. Dla
jego młodej żony, Isabel, to nadzieja na życie pełne spokoju i szczęścia u
boku ukochanego mężczyzny. Bezpiecznie samotni na maleńkiej
wysepce, Tom i Izzy wiodą spokojne życie, a do osiągnięcia pełni
szczęścia brakuje im tylko upragnionego dziecka. Kiedy pewnego
dnia na wyspę przybija łódź z martwym mężczyzną i płaczącym
niemowlęciem, Sherbourne'owie podejmują decyzję, która na zawsze
odmieni ich życie.
Debiutancka powieść Stedman spodobała mi się bardziej, niż na to
liczyłam. Najpierw świetne rozpoczęcie historii przykuło moją
uwagę i sprawiło, że natychmiast musiałam się dowiedzieć, co
stanie się dalej. Potem uwiódł mnie melodyjny, poetycki język,
którym autorka opisała ludzkie odosobnienie i samotność, życie
na wysepce oblewanej przez ocean, a jej język jeszcze bardziej
potęgował poczucie wyobcowania i pewnej nierealności, budując
klimat powieści. Opisy
życia na Janus Rock były miejscami wprost magnetyczne – Tom i
Izzy budujący sobie swój własny, doskonały świat, z dala od
rzeczywistości, uciekający od problemów, żyjący w magicznej i
szczęśliwej bańce mydlanej... I czytelnik, świadomy tego, że ta
delikatna bańka może w każdej chwili prysnąć.
„The Light Between
Oceans” to porywająca i przejmująca opowieść o wyborach i ich
konsekwencjach, o stracie i odzyskiwaniu, o miłości i wybaczaniu.
Pojawiają się w niej potężne ładunki emocji i czasem nie łatwo
mi było zdecydować, czy bohaterowie postępują słusznie, czy nie.
Książka Stedman to opowieść o zwykłych ludziach postawionych w
obliczu wyboru, którego konsekwencje okazują się tragiczne w
skutkach. Czytelnik opowiada się po stronie to jednej to drugiej
postaci, bo bohaterów nie sposób nie polubić, a żadne rozwiązanie
nie wydaje się słuszne i żadne nie jest w pełni
satysfakcjonujące. Przyznaję, że miejscami musiałam książkę po prostu odłożyć, by choć na trochę się uspokoić, po czym natychmiast do niej wracałam, by dowiedzieć się, co stało się dalej. (Tak, przyznaję, że moje emocjonalne rozedrganie miało sporo wspólnego także z napiętym tygodniem w pracy, ale książkę naprawdę czytałam w napięciu.) Po zakończeniu lektury doszłam do wniosku, że
„The Light Between Oceans” przypomniała mi miejscami powieści Jodi
Picoult, którymi się jakiś czas temu zaczytywałam. Podobne
napięcie jakie towarzyszyło mi czytaniu powieści Picoult
odnalazłam i w tej książce, ale powieść Stedman oprócz tego po prostu
pięknie się czytało. W dodatku bohaterka oparła się pokusie i
zakończenie powieści nie ma w sobie nic z zawrotnych, efektownych
hollywoodzkich sztuczek. A to moim zdaniem świadczy jak najlepiej o kunszcie pisarskim autorki.
Jeśli chociaż trochę udało mi się was zachęcić do lektury, ma też dla was dobrą
wiadomość – książka M. L. Stedman została już przetłumaczona
na polski, pod tytułem „Światło między oceanami".
(Niestety, opis wydawcy stanowczo ujawnia zbyt wiele,
więc moim zdaniem powinniście go ominąć, by nie psuć sobie
przyjemności lektury.) Mam też nadzieję, że Stedman coś znów
niedługo napisze, bo jej debiutancka powieść udowadnia, że
autorka ma prawdziwy talent. Mam nadzieję, że sięgniecie po „The
Light Between Oceans” i że książka spodoba się wam tak samo jak
mnie. Książkę polecam, a autorce życzę powodzenia i mam
nadzieję, że znajdzie się wśród finalistek Women's Prize for
Fiction.
No i zamówiłam:-) Namówiłaś mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Cieszę się, mam nadzieję, że się spodoba!
UsuńKsiążka już dodana na czytnik:) Po pierwsze: po takiej recenzji aż chce się z nią zapoznać. Po drugie: jakoś zawsze marzyło mi się zamieszkanie w jednej z latarni morskich. Po trzecie: w piatek jadę do Kornwalii, więc taka książka z morzem w tle zdaje się idealna. Chyba że możesz polecić jakieś powieści bezpośrednio dotyczące Kornwalii:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Swietnie pisany blog!
Merci. Tak ba szybko przychodzi mi do głowy Patrick Gale i Notes from the Exhibition i Rosamunde Pilcher, Shell seekers.... Pozdrawiam i życzę lepszej pogody...
UsuńJeny, zachęciłaś mnie totalnie. Czekałam na tę recenzję :) Pięknie napisałaś, z pewnością sięgnę po "Światło...". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i polecam. Ciekawa jestem jak to polskie wydanie wyszło,jak przekład... Będę czekać na wrażenia z lektury.
Usuńwłaśnie zaczynam czytać i bardzo mi się podoba /tommy/
OdpowiedzUsuńBędę czekać na recenzję!
UsuńWłaśnie skończyłam czytać.No cóż.....z łezką w oku:)
OdpowiedzUsuńJestem na ''świeżo'' po lekturze książki i jestem nią zachwycona! Pełna emocji, polecam każdemu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńczytanienaprawdeuzaleznia.blogspot.com