Co prawda jako mała
dziewczynka nie chciałam zostać baleriną, ale przyznaję, że
balet mnie fascynuje i zachwyca – ale jest to dla mnie temat raczej
egzotyczny i właściwie zupełnie nieznany. Jakiś czas temu
próbowałam przeczytać „Tancerkę Degasa” Kathryn Wagner, ale
zniechęcona odłożyłam książkę w połowie. Jednak niedawno znalazłam inną powieść, której akcja toczy się w
środowisku baletowym i postanowiłam spróbować ponownie. Sięgnęłam po debiut Daphne
Kalotay pod tytułem „Russian Winter” („Rosyjska zima”). Tym razem
dodatkową zachętą stało się to, że akcja powieści toczy się
częściowo w stalinowskim Związku Radzieckim.
„Rosyjska zima” to
porządny kawał powieści obyczajowej z bardzo dobrze zarysowanym
tłem obyczajowym i ciekawymi postaciami. Główną bohaterką
powieści jest Nina Riewska, niegdyś słynna primabalerina
najsławniejszego radzieckiego baletu, Bolszoj, obecnie stara,
schorowana kobieta, która postanawia sprzedać swoją biżuterię na
aukcji. Ma to być dla niej ostateczne odcięcie się od przeszłości,
pogrzebanie bolesnych wspomnień z czasów jej życia w Moskwie,
przed ucieczką na Zachód. A jednak przeszłość nie pozwala jej o
sobie zapomnieć. Dwoje ludzi postanawia odkryć sekrety Niny i jej
wspaniałych bursztynowych klejnotów - Drew Brooks, pracowniczka
domu aukcyjnego i Grigorij Solodin, profesor uczelni, który ma swoje własne
powody, żeby się Niną interesować.
Książka Daphne
Kalotay towarzyszyła mi przez ostatni tydzień w domu i w pracy. Czytałam
ją długo i powoli, zaintrygowana i (niestety) miejscami trochę
znudzona,
zapewne nieco niesprawiedliwie, bo przecież książka nic na to nie
poradzi, że mam mało czasu i nie mogę się w nią porządnie wgryźć. W
dodatku „Rosyjska
zima” to taka „niespieszna” powieść, napisana eleganckim językiem, posuwająca się naprzód
z gracją baleriny, dostojnie, bez nieprzystojnych podskoków i
niezgrabnych potknięć. Autorka postanowiła powieść o sprawdzony
schemat wielotorowej narracji – fragmenty, które przedstawione są
z punktu widzenia Niny, przeplatają się z tymi, w których do
głosu dochodzą Grigorij i Drew. Ale jak zwykle w podobnych
powieściach, najciekawsze były dla mnie te fragmenty, które opisywały
porywające losy Niny Riewskiej w czasie jej kariery baleriny w
stalinowskiej Moskwie. Z fascynacją czytałam
o ciężkich warunkach, w jakich członkowie baletu musieli pracować
– niedogrzewane pokoje, wieczny brak wszystkiego, nawet spinek do
włosów, a także inne niedogodnościach i absurdach epoki –
obowiązkowych pogadankach i narzucanym artystom zasadach sztuki,
które musiały być zgodne z państwową dyrektywą... Myślę, że
Kalotay udało się nie tylko bardzo udanie przedstawić porywający
obraz hermetycznego świata baletu – świata wyrzeczeń, ciężkiej
pracy, tyranii perfekcji, świat szarej rzeczywistości, którą
taniec choć na chwilę upiększa, ale także potrafiła bardzo
dobrze oddać atmosferę tamtych czasów – wszechobecne poczucie
niepewności, strachu i zagubienia.
Historia Niny i jej
kariery jest wciągająca i poruszająca zarazem – przygnębiająca
codzienność przeplata się z chwilami spokoju i zadowolenia. Pomimo
tego, że ludzie znikają, NKWD składa nocne wizyty, a o pewnych
sprawach najlepiej nic nie wiedzieć, Nina i jej przyjaciele szukają
w swoim życiu pozorów normalności. Jednak nieco luksusu, miłość,
przyjaźń – wszystko to ma swoją cenę. Nina początkowo
pozostaje zdumiewająco niewinna i naiwna, pochłonięta pracą i
swoja karierą. Dopiero dramatyczne przeżycia na zawsze zmieniają jej życie, przeobrażając ją w pełną
goryczy kobietę.
Kiedy akcja przenosiła
się do czasów współczesnych, moje zainteresowanie zdecydowanie
malało. Historia naszyjnika była bardzo ciekawa, przyznaję jednak, że pewne fragmenty powieści mnie nużyły –
głównie te obracające się wokół Grigorija i jego
uniwersyteckiego życia. Ciekawsza była postać współczesnej Niny,
samotnej mieszkanki Bostonu, pozbawionej bliskich osób, zasklepionej
we własnym bólu – tym psychicznymi i tym fizycznym, chociaż jej
postać wydawała mi się zimna i wyniosła.
Jednak pomimo tych
niedoskonałości, „Rosyjska zima” to dobre czytadło, wciągająca
powieść na zimowe wieczory, która potrafi czytelnika zauroczyć i
poruszyć. Jeśli szukacie powieści o miłości, stracie, zdradzie i
odkupieniu, powieść Daphne Kalotay to książka dla was.
Zima nie chce odejść, więc może czas na takie czytadło o miłości ;)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ta zima w tytule, rozumiem ją trochę jako samą Ninę, jako nawiązanie do stalinizmu... Miłość w tej książce jest ciekawie przedstawiona...
UsuńNie wiem nic o balecie, a zima, czy to rosyjska, czy to polska - "zaokienna", mi się już zdecydowanie znudziła. Mam ochotę na wiosnę!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńA może tak dla odmiany Upalne lato Marianny?
UsuńBardzo podobała mi się ta książka. Również za ciekawsze uznałam fragmenty dotyczące młodości Niny i jej życie w Rosji. Moim zdaniem Rosyjska zima to dobry debiut tej autorki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Z ciekawości zajrzałam na stronę autorki, ale napisała dopiero "Rosyjska zimę" i zbiór opowiadań. Ciekawe, czy to był taki jednorazowy sukces, czy pisarka napisze coś więcej?
Usuń