Wszyscy wiedzą, że
bardzo lubię kryminały, a szczególnie fascynują mnie powieści,
których akcja jest osadzona w okresie międzywojennym. Dlatego książka Alicji Minickiej „Morderstwo w Miłowie” zapowiadała
się bardzo ciekawie – niestety, jak dla mnie na zapowiedziach się
skończyło...
W 1928 roku młoda
Angielka, Samantha Greenwood, przyjeżdża w gościnę do przyjaciół
swego wuja, państwa Górskich. W pozornie spokojnym wiejskim domu
kłębią się ludzkie namiętności, wreszcie dochodzi do
morderstwa. Miejscowy komisarz, Łukasz Darski będzie miał nie lada
zadanie, by odkryć, kto jest mordercą.
Przyznaję, że fabuła
mnie zainteresowała i chociaż rozwiązania niektórych zagadek się
domyśliłam, pomysł był świetny! Niestety, czytając książkę
miałam wrażenie szaleńczego pośpiechu – poszczególne
scenki-rozdzialiki następowały po sobie tak szybko, że nie miałam
właściwie czasu, by zastanowić się, co się dzieje. Zabrakło mi czasu na oddech, czasu na to, by zagadka mnie zainteresowała, by
wchłonął mnie klimat... „Morderstwo w Miłowie” to cienka
książeczka, a autorka upchała w niej chyba zbyt wiele – wątki,
postacie, motywy i zbrodnie pozostały nierozwinięte, a szkoda, bo
spodobała mi się psychologiczna warstwa książki i motywy
postępowania bohaterów ukazywane podczas lektury. Zbyt wiele było
morderstw, zbyt mało rozmyślań nad tym, dlaczego właściwie
zostały one popełnione.
Nie rozumiem też, dlaczego
główną bohaterką powieści musiała uczynić autorka Angielkę?
Zwłaszcza, że ten fakt niczego nie wnosi do treści książki, nie
oferuje żadnego nowego podejścia do tematu. Równie dobrze
bohaterka mogłaby być Polka, nic by to bowiem nie zmieniło. W
dodatku w porównaniu z postacią Teresy wypadła dość blado.
Jednak za największy
mankament tej książki uważam kompletny brak tła obyczajowego –
akcja mogłaby się właściwie toczyć gdziekolwiek, kiedykolwiek.
Zabrakło mi tego, co spodobało mi się w innych kryminałach retro,
na przykład w książce Katarzyny Kwiatkowskiej, czy serii Konrada
T. Lewandowskiego – obyczajowych szczegółów, wzmianek o
wydarzeniach historycznych, jednym słowem zabrakło mi w tej książce
klimatu. Właściwie miałam wrażenie,
że powieść składa się wyłącznie z dialogów. Pewne rzeczy
wręcz mi zgrzytnęły – nie sądzę, żeby młodzi ludzie byli aż
tak wyemancypowani w tych czasach, by mówić sobie szybko po
imieniu...
Reasumując,
„Morderstwo w Milowie”Alicji Minickiej nie ma stylowej oprawy,
intryga kryminalna nie intryguje, a całość powinna być co
najmniej dwa razy dłuższa i o wiele staranniej napisana. Bardzo mi
przykro, ale najbardziej w całej książce podobała mi się
okładka... Nie polecam.
Faktycznie, okładka jest taka, że bym sięgnęła bez mrugnięcia, przypomina mi wydania książek Dołęgi-Mostowicza
OdpowiedzUsuńAno właśnie. Opis też wyglądał zachęcająco. I tyle. A szkoda, bo po książce się wiele spodziewałam.
UsuńRównież nie polecam. Przeczytałem jakiś czas temu i nawet nie chciało mi się pisać recenzji. W trakcie lektury miałem wrażenie, że czytam wypracowanie dobrego licealisty poprawione przez sumienną polonistkę. Papierowe postaci, papierowy świat - tylko tyle. Brak polotu, stylu, zabawy z czytelnikiem. Pisać każdy może.. /tommy/
OdpowiedzUsuńNiestety się zgadzam. Zaczęłam czytać i mina mi rzedła ze strony na stronę.
UsuńDlaczego piszesz, że było zbyt wiele morderstw? Przecież tam są tylko dwa morderstwa.
OdpowiedzUsuńPowinnam być bardziej precyzyjna. Morderstw nie było wiele, ale śmierci...? Raz, dwa, trzy, cztery, plus jedna wspominana w rozmowach, do tego szpital...Książka miała niecałe 200 stron w moim wydaniu, to trup co ćwierć książki, jak dla mnie to trochę za dużo.
UsuńA wiesz, że w tamtych latach śmierć po lewej skrobance była na porządku dziennym? Dla mnie to jest właśnie taki obyczajowy szczegół, na których brak narzekasz.
UsuńZgadzam się z Tobą, że Teresa jest ciekawszą postacią niż główna bohaterka.
Czytam kryminały od dawna i nie zetknąłem się jeszcze z takim przestepstwem o jakim pisze autorka. Czytałem o nim tylko w literaturze fachowej. Dlatego ta książka tak mi się podobała.
O te morderstwa zapytałem, bo po raz kolejny czytam o dużej ilości zabójstw. Nie obraź się, ale zacząłem się zastanawiać, czy czytałaś książkę czy inne recenzje :)
Inne recenzje są raczej przychylne. Tak, czytałam książkę. Ja też myślę, że pomysł był ciekawy, dlatego tak się zawiodłam, bo wykonanie mi się nie spodobało. Nie rozumiem pytania o "dużą ilość zabójstw", napisałam zbyt wiele trupów, w sensie zwłok, nie koniecznie morderstw.
UsuńNapisałaś wyraźnie o morderstwach.
UsuńMoże wyjaśnię, skąd moje czepialstwo. Jestem księgarzem i czytam recenzje, by się zorientować, co warto kupić. Nie jestem w stanie przeczytać wszystkiego, ale akurat kryminały lubię. Gdybym najpierw przeczytał twoją receznję, pewnie bym nie kupił tej książki. A tak juz trzeci raz ją zamawiam.
Dlatego trochę się wkurzam, gdy wprowadza się czytelników w błąd.
Chyba nie będziemy się gniewać, prawda? Każdy ma prawo do własnej opinii.
Pozdrawiam Cię i na pewno jeszcze nie raz tu zajrzę.
Rozumiem. Zgadzam się, każdy ma prawo do swojej opinii, ja i tak wolę sama sprawdzić, czy książka mi się spodoba.
UsuńPrzepraszam, że tu piszę (i to po tak długim czasie od recenzji), ale ostatnio szukałam książki, którą mogłabym przeczytać. Mimo wszystko postanowiłam zobaczyć, co "księgarz" popełniający błędy ortograficzne (przy pisowni nie raz - powinno być nieraz) miał do zaoferowania. Żałuję, że od razu nie posłuchałam Twojej recenzji, Dobarai, zmarnowałam w ten sposób pół godziny. Z pewnością nieraz wrócę do Twoich recenzji, bo wciąż poszukuję nowych lektur.
UsuńHej
OdpowiedzUsuńCzy ty masz jakiegoś maila?
Dodałam do zakładki. :)
UsuńTeż bym sięgnęła, ciekawa okładka i intrygujący, prosty tytuł. Ciekawy też pomysł na fabułę. Czy sięgnę? Raczej nie, za długa kolejka czeka, by brać pod lupę książki słabe czy średnie, po to się czyta blogi, by wiedzieć mniej więcej, czego się spodziewać i czego unikać.
OdpowiedzUsuńJak już wspomniałam, ja zwykle sama sprawdzam, czy mi się książka spodoba... Na tej niestety się zawiodłam.
OdpowiedzUsuń