Święta spędziłam w
domu rodzinnym na ciężkiej pracy, po której przyszedł czas na
słodkie lenistwo. A jak wiecie, słodkie lenistwo w moim przypadku
oznacza zwykle czytanie książek… Spędziłam więc fantastyczne
kilka dni odwiedzając niewidzianych od lat książkowych przyjaciół
i poznając nowych. Jednym słowem, święta upłynęły mi głównie
pod znakiem książek Małgorzaty Musierowicz.
Przede wszystkim
czekała na mnie w domu najnowsza książka Musierowicz – długo
przez nas oczekiwana „McDusia”. Tak, wiem, że wiele osób uważa,
że autorka niepotrzebnie ciągnie tę serię, że te najnowsze
książki nie dorównują świeżością i oryginalnością tym
pierwszym. Że postacie, szczególnie rodzina Borejków, są mało
realistyczne, a za to zbyt idealistyczne, że kobiety spychane są do roli kur domowych, że
powieści są zwykle mało prawdopodobne, a przy tym optymistyczne do bólu
zębów. Przyznaję również, że i mnie niektóre ostatnie powieści
Musierowicz nieco rozczarowały – ich bohaterowie byli zbyt
niedojrzali, ich problemy mnie niezbyt interesowały.. Ale po
świetnej „Sprężynie”, która na nowo przywróciła mi wiarę w
to, że z Jeżycjady się nie wyrasta, nadszedł czas na „McDusię”,
czyli opowieść świąteczną o ślubach, świętach, pożegnaniach
z dawnymi znajomymi...
Główną bohaterką
powieści jest tytułowa Magdusia, prawnuczka profesora Dmuchawca,
która przyjeżdża do Poznania uporządkować mieszkanie po zmarłym
niedawno nestorze rodu. Smutne jest to pożegnanie z dawno
niewidzianą postacią, nie tylko wiernym czytelnikom zakręci się w
oku łza. W mieszkaniu pojawiają się dawni bohaterowie Jeżycjady,
by w spadku po profesorze otrzymać mądre życiowe rady i przy
okazji dać znać czytelnikom, co też się u nich dzieje. Ale
głównym tematem książki jest jak zwykle miłość – miłość w
jej wielu obliczach. Pierwsze rozterki miłosne, złamane serca,
poszukiwanie drugiej połówki, zawody miłosne i rozczarowania,
radość z odwzajemnionego uczucia, rozterki przedślubne, miłość
udawana, miłość, która trwa całe dorosłe życie, miłość,
która potrafi wybaczać. Trwają przygotowania do ślubu Laury i
Adama, Magdusia leczy złamane serce, kuzyni Ignaś i Józinek (już
niemal dorośli, bardziej dojrzali, ale wciąż strasznie czasem
dziecinni) też nie są obojętni wobec wszechobecnych sercowych
rozterek. Pojawia się też inny rzadki gość – Janusz Pyziak, by
chyba już na dobre zamknąć pewien rozdział w życiu bohaterów
Jeżycjady. „McDusia” toczy się w świątecznym okresie, więc
święta stają się dla bohaterów (i dla czytelników) okazją
do wspominków, żartów i tradycyjnych już w tej rodzinie
kataklizmów i katastrof. Świąteczny, pogodny nastrój powieści
sprzyja refleksji i rozmyślaniom o tym, co oznaczają dla nas święta
Bożego Narodzenia, a wszechobecny, delikatny humor, pozwala
bezboleśnie przełknąć bardziej niestrawne dydaktyczne wstawki
(Łucja i jej językowa poprawność działa mi wyjątkowo na
nerwy!!).
Myślę, że są autorzy, których
książki budzą w czytelniku wieloletni sentyment, do których
książek powraca się i podczytuje od nowa. Z których się nie
wyrasta. Którym wiele się wybacza. Tak właśnie ma się sprawa z
powieściami Małgorzaty Musierowicz – jestem głucha i ślepa na
wszelkie wady tych książek. Ponieważ jednak „McDusia” aż
promieniuje wszechobecnym dobrem i ciepłem, na święta jest to
lektura jak najbardziej odpowiednia. Kto wie, gdybym przeczytała tę
książkę kiedy indziej, może nie spodobałaby mi się tak bardzo.
Jak już wspomniałam
Jeżycjadę lubię sobie czasem podczytywać, choćby na wyrywki. To
nic, że zestarzałam się w międzyczasie, ale są pewne książki,
które czytać można w każdym wieku. Do nich należy
„Noelka” - według mnie absolutna klasyka, powieść tak ciepła,
dowcipna i pełna świątecznego czaru, że powinna być lekturą
obowiązkową w okresie przedwigilijnych nerwowych przygotowań.
Jeśli ktoś jakimś cudem nie zna tej książki, to spieszę
donieść, że akcja powieści obejmuje wigilijny wieczór, który
główni bohaterowie spędzają odwiedzając domy mieszkańców
poznańskiej dzielnicy Jeżyce przebrani za Gwiazdora i Aniołka.
Znów pojawiają się znajome postacie, są i nowi bohaterowie.
„Noelka” to opowieść o przeżywaniu świąt, o tym, co dla nas
w nich jest najważniejsze, o tym, co ważne być powinno . To też
powieść o dojrzewaniu, wyzbywaniu się egoizmu i o poszukiwaniu
miłości. Niesamowicie ciepła, klimatyczna i wzruszająca miejscami
powieść, która uczy nas pamiętać o dawnych obyczajach, szanować
tradycję i kochać drugiego człowieka, niezależnie od tego, kim
jest. A że jest to jedna z najlepszych powieści Musierowicz, nie
mogło w niej zabraknąć humoru, dowcipu i świetnych dialogów. A w
dodatku znów pojawia się niezastąpiona rodzina Borejków, która
przygotowuje się do ślubu Idy. I właśnie te przedślubne
rozterki, perypetie panny młodej, która w przeddzień ślubu
przypomina sobie, że nie ma odpowiednich butów, zabawne fragmenty i
wywołujące rechot urywki są znakomitą przeciwwagą dla
wigilijnych, nieco lukrowanych rozdziałów. Dlatego „Noelka” to
dla mnie idealna książka świąteczna, której jeszcze się nie
udało zdetronizować...
Sama nie wiem kiedy przeczytałam w te święta cztery książki Musierowicz. Kolejną
był „Kwiat kalafiora”, jedna z pierwszych powieści, która nic
a nic nie straciła ze swego uroku i świeżości. Chociaż realia
polskie bardzo się zmieniły od tych opisywanych w powieści (akcja
toczy się w początkach roku 1978), to tematy w niej poruszane wciąż
są jak najbardziej aktualne. „Kwiat kalafiora” chciałabym
wspomnieć także ze względu na główną bohaterkę, Gabrysię
Borejko, siedemnastoletnią pannę, która przeżywa swoją pierwszą
miłość. Cóż, dla mnie „Kwiat kalafiora” to podróż
sentymentalna – lata chude, czasy kolejek i wiecznych braków, a do
tego fantastyczny humor, który pozwala to wszystko jakoś znieść.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy zastanawiają się nad
rozpoczęciem przygody z Jeżycjadą.
Na koniec chciałabym
tylko szybko wspomnieć ostatnią przeczytaną książkę -
Małgorzata Musierowicz „Na Gwiazdkę”. Ta cieniutka
książeczka to mój najnowszy nabytek świąteczny. Nie jest to
powieść, to raczej połączenie książki kucharskiej z poradnikiem
dla młodych czytelników (a właściwie czytelniczek), w którym
autorka radzi, w jaki sposób przygotować się do obchodzenia świąt
Bożego Narodzenia. Objętościowo niewielka pozycja, ale zawiera
mimo wszystko interesujące szczególiki – przygotowywanie
świątecznych własnoręcznych prezentów, także jadalnych, ozdób
choinkowych, pysznych (na razie tylko z opisu) tortów i ciast, a także bardziej
tradycyjnych potraw wigilijnych. A wszystko to przetykane
wspomnieniami autorki, jej spostrzeżeniami na temat świąt,
poradami, w jaki sposób święta powinno się przeżywać i
dlaczego. Przyznaję, nie jest to książka, po którą sięgnie
każdy. Ale polecam ją tym, którzy Jeżycjadę kochają i chcieliby
by w ich domu również zagościł podobny świąteczny duch.
Nie wiem, kiedy ukaże
się kolejna, zapowiadana już gdzieś w sieci książka Małgorzaty
Musierowicz. Podobno będzie nosiła tytuł „Wnuczka do orzechów”.
Oby została wydana jak najszybciej, oby nie zabrakło w niej
ukochanego przez rzesze wielbicieli pogodnego kilmatu. Oby czytało
się ją jak najlepiej. Czego i wam życzę.
U mnie również ostatnio Musierowicz króluje:)
OdpowiedzUsuńŚwiątecznie przeczytałam „Noelkę” oraz „Na Gwiazdkę” i zostałam oczarowana. Wspaniałe, ciepłe książki i mam ochotę na więcej. Właśnie zabieram się za „Kwiat kalafiora”
Przed Kwiatem Kalafiora jest jeszcze Kłamczucha, za ktôrą nie przepadam i świetna Szósta klepka. Ale Kwiat kalafiora to pierwsze spotkanie z rodziną Borejków! Baaardzo ją lubię!
UsuńDokladnie! "Szósta klepka" bardzo mi się podobała, ale do "Kłamczuchy" nie potrafię się przekonać. Wczoraj zaczęłam "Kwiat kalafiora", który, jak pamiętasz, zaczyna się niefortunnym Sylwestrem, a dzisiaj skończyłam:). Dobrze mi się zaczął Nowy Rok:)
UsuńU mnie też króluje pani Musierowicz, postanowiłam kolejny raz przypomnieć sobie całą Jeżycjadę. Przed świętami udało mi się także przeczytać "McDusię". Baaardzo mi się podobała, było nam razem tak dobrze i przyjemnie... Zgadzam się z Twoim ostatnim akapitem. "McDusia" promieniuje niezwykłym ciepłem i tak jak Ty, jestem głucha i ślepa na wszelkie wady.
OdpowiedzUsuń"Noelkę" uwielbiam! :D
Przyznaję jednak, że na przykład Język Trolli mi się zupełnie nie podobał. Ale seria jest super....będę ją dalej czytać...
UsuńJa jakoś nigdy nie byłam fanką Musierowicz, nie wiem czemu nie mogłam się przekonać, może po latach pora spróbować raz jeszcze...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
To polecam albo Noelkę, albo Kwiat kalafiora...? Podium w rosole też świetna, ale zupełnie inna, bardziej mroczna i smutna...
UsuńA ja czekam aż trafię na nową książkę w bibliotece. Już od jakiegoś czasu tylko wypożyczam Jezycjadę.
OdpowiedzUsuńByć może bym też wypożyczała, gdyby były bardziej dostępne w bibliotece tutaj... Ale na przykład moja mama też ją czyta i kupuje...
UsuńOdkąd pojawiła się "Noelka" jest ona moim stałym elementem wigilijnego wieczoru - kiedy w końcu znajdę się w łóżku z przyjemnością co roku czytam o Elce i Tomku i ich podróży przez kolejne domy. Bez "Noelki" święta byłyby jakieś niepełne. W tym roku zaś godnie zastąpiła ją "McDusia" - równie świąteczna i ciepła. Hmm w przyszłym roku będę miała dylemat.. Musierowicz jest dobra na wszystkie trudne chwile i na radosne też. I ja zaliczam się do tych jej czytelniczek, które po wielekroć przeczytały Jeżycjadę i wad nie dostrzegają.
OdpowiedzUsuńHmmmm, może obie? Albo Noelka w wigilię, McDusia w pierwszy dzień świąt...?
UsuńTo świetny zestaw naświęta Bożego Narodzenia. Moja miłość do Jeżycjady zaczęła się, gdy na spotkaniu w osiedlowej bibliotece usłyszałam Panią Musierowicz czytającą fragmenty swojej najnowszej książki - właśnie "Noelki".
UsuńW ramach świątecznych klimatów polecam również towarzyszącą mi od lat w czasie adwentu "Tajemnicę Bożego Narodzenia" Josteina Gaardera, niezwykły kalendarz adwentowy przypominający o tym, co w tych świętach najważniejsze.
Aniki
Aniki, kiedyś próbowałam przeczytać "Świat Zofii" Gaardera i zupełnie mi nie p[odszedł. Nieufnie więc podchodze do jego innych książek. Ale kto wie, zimą mam inny nastrój, więc może...
UsuńNie wiem czemu, ale Musierowicz w ogóle do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńwww.recenzje-cherry.blogspot.com
Wiesz, jak zwykle żadna książka nie spodoba się każdemu...
Usuń