niedziela, 10 czerwca 2012

Dzisiaj czytam w podróży...

Zadziwiająca rzecz się stała, spędziłam przemiły dzień w towarzystwie Padmy i jej koleżanki i zamiast pokazywać wam kolejne mega – stosy, które zwykle mam wam do pokazania po takich spotkaniach, prezentuję wam to mizerne stosiątko. Przygotujcie się na niespodziankę. Dziś kupiłam tylko jedną książkę... Reszta to prezenty, za które pięęęęęęknie dziękuję Padmie. Owszem, widziałam sporo interesujących powieści, ale jakoś żadna nie przyciągnęła mojej uwagi na dłużej. Nie narzekam jednak, bo moje zdobycze, choć według moich standardów skromne, cieszą oko i są niezwykle interesujące.
Isabel Colegate, „The Shooting Party” - pierwszy z prezentów od Padmy, książka, o której pisała niedawno na swoim blogu. Świetna niespodzianka, bo (jak już wspomniałam), ciągnie mnie do początków dwudziestego wieku, do beztroskich czasów przed Wielką Wojną, która na zawsze miała zmienić świat angielskiej arystokracji.
Anna Fryczkowska, „Starsza pani wnika” - Ach, jakież to wspaniałe uczucie, gdy na nieśmiałe pytanie o pewną książkę pada odpowiedź: „już ci ją kupiłam”... Nie czytałam jeszcze „Kobiety bez twarzy”, ale nowa powieść autorki zapowiada się arcyciekawie. Morderstwo i pewna starsza pani, która przy pomocy detektywistycznej agencji rozwiązuje sprawy kryminalne z własnego podwórka. Dużo się po tej książce spodziewam, zwłaszcza, że autorka chwalona jest za świetny opis współczesnych realiów.
Ciji Ware, „Island of the Swans” - jedyna kupiona książka, romans historyczny z czasów Jerzego III, powieść biograficzna o życiu Jane Maxwell, późniejszej księżnej Gordon, rywalki słynnej Georgiany, księżny Devonshire. Bardzo lubię romanse, a wiek osiemnasty to czasy bardzo interesujące. Do zakupu ostatecznie zachęciła mnie Padma, poświadczając autentyczność głównej bohaterki.
Arne Dahl, „Zła krew” - część druga przygód szwedzkiej Drużyny A, bohaterów kryminału „Misterioso”, który przeczytałam w zeszłym roku, podobno jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki. Morderstwo szwedzkiego krytyka literackiego, seryjny morderca ze Stanów, skomplikowana intryga i zaskakujące zwroty akcji. Już zacieram ręce, czekając na świetną zabawę.
Peter Prange, „Złodziej nieba” - książka niemieckiego autora zachwalana przez Monikę z Kroniki błękitnej biblioteczki. Powieść o miłości i sztuce rozgrywająca się w środowisku paryskiej cyganerii w fascynujących latach trzydziestych XX wieku. Mało czytam literatury niemieckiej, mam jednak nadzieję, że ta książka to zmieni.
Oto i cały stosik. A gdzie obiecana relacja z tego, co dzisiaj czytam? Otóż w podróż zabrałam dziś trzeci tom przygód Flavii de Luce, „A Red Herring Without the Mustard”, książkę, którą podczytuję już trzeci dzień. A ponieważ jutro czasu mam też mało, pozdrawiam was wieczorowo i bez zwłoki przenoszę się do Buckshaw, by wraz z Flavią rozwiązywać zagadkę pewnego morderstwa.

1 komentarz:

  1. kasia.eire
    2012/06/10 22:27:38
    less is more - ostatnio coraz częściej tak myślę. A Fryczkowską przemyśliwałam ci pożyczyć korespondencyjnie wysyłając z powrotem Twoją, czekałam tylko, aż ją skończę. No nic, spóźniłam się. A może jest coś, co ja mam, a co Ty byś strasznie chciała przeczytać? Proszę o adres na maila albo wiadomość na FB, bo nie mogłam odczytać na kopercie, a nie chcę, żeby się gdzieś książka tułała. W środę bym wysłała.
    dabarai
    2012/06/14 22:20:54
    Less is może i more, ale jakoś nie zawsze mi ta maksyma działa... :P

    OdpowiedzUsuń