Sophie Hannah to
jednak jest artystka słowa – niewiele osób potrafi napisać thriller tak
wciągający, że kartki przewraca się niecierpliwie, od książki nie można
się oderwać, a do tego po prostu czuje się to napięcie,
które z powieści wprost emanuje. W dodatku coś jest w jej języku, w
sposobie prowadzenia narracji, że czasem po prostu ciarki przechodzą po
grzbiecie, a atmosfera robi się duszna i pełna niepokoju. Historie które
snuje, są zwykle pogmatwane i pełne niespodziewanych zwrotów. Nie
inaczej dzieje się w najnowszym psychologicznym thrillerze Hannah,
zatytułowanym „Lasting Damage”.
Jest tuż po
pierwszej w nocy. Connie Bowskill szuka w internecie na stronach biur
nieruchomości pewnego domu: 11 Bentley Grove w Cambridge. Wie, że dom
jest na sprzedaż – po kolei ogląda wszystkie zdjęcia, a na koniec
postanawia odbyć jeszcze wirtualna wycieczkę po domu i wtedy przeżywa
prawdziwy szok: na jednym z ujęć kamery widzi nagle zwłoki kobiety w
kałuży krwi, leżące na dywanie w salonie. Ale kiedy obudzony przez
histeryczną Connie Kit, jej mąż, sam zasiada do komputera, na ekranie
widać tylko zwykły salon, pusty dywan i żadnych zwłok... Czy Connie
naprawdę widziała zwłoki kobiety? Czy jest tak zestresowana, że to jej
się przywidziało? Dlaczego tak ją interesuje właśnie ten dom? Czy
policja uwierzy w jej opowieść? Jak zwykle już od początku czytelnik
rzucony zostaje na głęboką wodę – poznajemy wydarzenia, ale nie znamy
ich przyczyn, źródeł. Bezradnie kręcimy się w kółko czytając zwierzenia
Connie, która niechętnie, kawałek po kawałku, dzieli się z czytelnikami
swoimi obawami, przemyśleniami i swoją historią. Powoli odsłania się
przed czytelnikiem całość obrazu – obrazu, trzeba dodać, niepokojącego i
pełnego zagadek. Pojawiają się nowe zagadki, nowe pytania, nowe
postacie zostają wplątane w historię, a czytelnik sam już nie wie, czy
Connie jest wiarygodną narratorką, czy po prostu kłamie.
Jest coś takiego w
postaciach tworzonych przez Sophie Hannah, że trudno im uwierzyć na
słowo – są często emocjonalnie zachwiane, pełne problemów i dźwigające
emocjonalny bagaż. Jeśli czytelnik nie może zaufać postaciom, które
snują opowieść, to wkrótce zaczyna wątpić wszystkiemu, kwestionować
każdy ruch postaci, wydarzenia zachodzące w powieści oglądać „pod lupą”,
nieufnie przyglądając się narracji. Dlatego tak świetnie się te książki
czyta, bohaterowie są zwykle skrzywieni i może dlatego tak prawdziwi.
W „Lasting Damage”
wątek Charlie i Simona (pary znanej z poprzednich książek) zostaje
bardziej rozbudowany. Ich niecodzienny, żeby nie powiedzieć patologiczny
związek właśnie osiąga znaczący punkt i Charlie ma w związku z tym
wiele wątpliwości. Simon jest jak zwykle trudny do rozszyfrowania.
Pojawia się też Sam Kombothekra, w dość rozbudowanej roli i kilka innych
znanych postaci. Rozczarują się wielbiciele Prousta, bo Snowman się tu
nie zjawia wcale.
Jak się to autorce
udaje? Każda książka Hannah dostarcza mi kilku godzin mocnej rozrywki i
dreszczyku emocji - „uda się rozwikłać ten galimatias, czy się nie uda”?
„kto jest winny”? „komu możemy wierzyć”? Końcowe strony zazwyczaj
przerzucam z wypiekami na twarzy, zwykle zupełnie oszołomiona jakimś
nagłym zwrotem akcji, wydarzeniem, które sprawia, że nagle widzę
przebieg wydarzeń jakby od nowa, zupełnie inaczej, całkiem odmiennie.
Sophie Hannah napięcie buduje już od pierwszych stron, podtrzymując je
konsekwentnie przez całą książkę. Tak potrafią tylko naprawdę świetni
pisarze. Pozostaje mi teraz oczekiwanie na kolejny tom serii, nad którym
autorka podobno już pracuje.
OdpowiedzUsuńizabella_g
2011/04/19 14:36:48
Tak, Sophie Hannah jest inna, to nei jest kolejna producentka masówki.
Tego tomu jeszcze nie czytałąm, ale wszystko przede mną:).
beatrix73
2011/04/19 15:53:40
Właśnie czytam "Na ratunek". To bardzo wciągający thriller, ale ma pewne drobne elementy, których nie lubię. Jestem jednak pewne, że będę czytała kolejne książki S.Hannah.
dabarai
2011/04/19 19:40:12
Beatrix - a czego nie lubisz?
Izabella - :)
beatrix73
2011/04/19 20:03:05
Najbardziej cenię w powieściach kryminalnych i thrillerach konkretność. Tutaj jest takie działanie policji mało spójne, wolę jak wszystko jest bardziej poukładane - podoba mi się wątek kobiety, która próbuje sama rozwikłać całą sprawę, ale policjanci zachowują się przedziwnie - wszystkiemu zaprzeczają. Przyzwyczaiłam się do dobrego sledztwa Harrego Hole'a, Wallandera czy Willa Trenta z ostatnio czytanego przeze mnie thrillera Karin Slaughter. Tutaj policjanci są denerwujący i akcja przez to trochę się "rozłazi".
Jestem dopiero w połowie, książka jest naprawdę niezła, ale ... No to małe ale.
:)
padma
2011/04/19 21:14:29
A czytałaś poprzednie jej książki? Jak ta najnowsza plasuje się na tle pozostałych? Czytałam wszystkie do tej pory wydane, oprócz tej najnowszej, i ostatnia mnie bardzo rozczarowała - chodzi mi o "The other half lives". Wydaje mi się, że autorka się powtarza,wykorzystuje ten sam schemat, i w dodatku trochę gubi jużi spójność fabuły, i napięcie. Czy ta najnowsza jest lepsza od "The other half lives"?
dabarai
2011/04/19 21:50:13
Moim zdaniem "The Other Half Lives" to nie była specjalnie dobra książka... Na pewno nie moja ulubiona, była zbyt zagmatwana. Ale "Lasting Damage" mi się podobało.
tommyknocker
2011/04/20 21:17:59
Ciekawe, czy wydadzą jej kolejne powieści po polsku...
dabarai
2011/04/20 22:08:09
Tommyknocker - mam nadzieję, że będą wydawać, bo dobrze się ją czyta!