wtorek, 19 kwietnia 2011

"Lasting Damage" - Sophie Hannah


Sophie Hannah to jednak jest artystka słowa – niewiele osób potrafi napisać thriller tak wciągający, że kartki przewraca się niecierpliwie, od książki nie można się oderwać, a do tego po prostu czuje się to napięcie, które z powieści wprost emanuje. W dodatku coś jest w jej języku, w sposobie prowadzenia narracji, że czasem po prostu ciarki przechodzą po grzbiecie, a atmosfera robi się duszna i pełna niepokoju. Historie które snuje, są zwykle pogmatwane i pełne niespodziewanych zwrotów. Nie inaczej dzieje się w najnowszym psychologicznym thrillerze Hannah, zatytułowanym „Lasting Damage”.

Jest tuż po pierwszej w nocy. Connie Bowskill szuka w internecie na stronach biur nieruchomości pewnego domu: 11 Bentley Grove w Cambridge. Wie, że dom jest na sprzedaż – po kolei ogląda wszystkie zdjęcia, a na koniec postanawia odbyć jeszcze wirtualna wycieczkę po domu i wtedy przeżywa prawdziwy szok: na jednym z ujęć kamery widzi nagle zwłoki kobiety w kałuży krwi, leżące na dywanie w salonie. Ale kiedy obudzony przez histeryczną Connie Kit, jej mąż, sam zasiada do komputera, na ekranie widać tylko zwykły salon, pusty dywan i żadnych zwłok... Czy Connie naprawdę widziała zwłoki kobiety? Czy jest tak zestresowana, że to jej się przywidziało? Dlaczego tak ją interesuje właśnie ten dom? Czy policja uwierzy w jej opowieść? Jak zwykle już od początku czytelnik rzucony zostaje na głęboką wodę – poznajemy wydarzenia, ale nie znamy ich przyczyn, źródeł. Bezradnie kręcimy się w kółko czytając zwierzenia Connie, która niechętnie, kawałek po kawałku, dzieli się z czytelnikami swoimi obawami, przemyśleniami i swoją historią. Powoli odsłania się przed czytelnikiem całość obrazu – obrazu, trzeba dodać, niepokojącego i pełnego zagadek. Pojawiają się nowe zagadki, nowe pytania, nowe postacie zostają wplątane w historię, a czytelnik sam już nie wie, czy Connie jest wiarygodną narratorką, czy po prostu kłamie.

Jest coś takiego w postaciach tworzonych przez Sophie Hannah, że trudno im uwierzyć na słowo – są często emocjonalnie zachwiane, pełne problemów i dźwigające emocjonalny bagaż. Jeśli czytelnik nie może zaufać postaciom, które snują opowieść, to wkrótce zaczyna wątpić wszystkiemu, kwestionować każdy ruch postaci, wydarzenia zachodzące w powieści oglądać „pod lupą”, nieufnie przyglądając się narracji. Dlatego tak świetnie się te książki czyta, bohaterowie są zwykle skrzywieni i może dlatego tak prawdziwi.
W „Lasting Damage” wątek Charlie i Simona (pary znanej z poprzednich książek) zostaje bardziej rozbudowany. Ich niecodzienny, żeby nie powiedzieć patologiczny związek właśnie osiąga znaczący punkt i Charlie ma w związku z tym wiele wątpliwości. Simon jest jak zwykle trudny do rozszyfrowania. Pojawia się też Sam Kombothekra, w dość rozbudowanej roli i kilka innych znanych postaci. Rozczarują się wielbiciele Prousta, bo Snowman się tu nie zjawia wcale.

Jak się to autorce udaje? Każda książka Hannah dostarcza mi kilku godzin mocnej rozrywki i dreszczyku emocji - „uda się rozwikłać ten galimatias, czy się nie uda”? „kto jest winny”? „komu możemy wierzyć”? Końcowe strony zazwyczaj przerzucam z wypiekami na twarzy, zwykle zupełnie oszołomiona jakimś nagłym zwrotem akcji, wydarzeniem, które sprawia, że nagle widzę przebieg wydarzeń jakby od nowa, zupełnie inaczej, całkiem odmiennie. Sophie Hannah napięcie buduje już od pierwszych stron, podtrzymując je konsekwentnie przez całą książkę. Tak potrafią tylko naprawdę świetni pisarze. Pozostaje mi teraz oczekiwanie na kolejny tom serii, nad którym autorka podobno już pracuje.

1 komentarz:


  1. izabella_g
    2011/04/19 14:36:48
    Tak, Sophie Hannah jest inna, to nei jest kolejna producentka masówki.
    Tego tomu jeszcze nie czytałąm, ale wszystko przede mną:).
    beatrix73
    2011/04/19 15:53:40
    Właśnie czytam "Na ratunek". To bardzo wciągający thriller, ale ma pewne drobne elementy, których nie lubię. Jestem jednak pewne, że będę czytała kolejne książki S.Hannah.
    dabarai
    2011/04/19 19:40:12
    Beatrix - a czego nie lubisz?

    Izabella - :)
    beatrix73
    2011/04/19 20:03:05
    Najbardziej cenię w powieściach kryminalnych i thrillerach konkretność. Tutaj jest takie działanie policji mało spójne, wolę jak wszystko jest bardziej poukładane - podoba mi się wątek kobiety, która próbuje sama rozwikłać całą sprawę, ale policjanci zachowują się przedziwnie - wszystkiemu zaprzeczają. Przyzwyczaiłam się do dobrego sledztwa Harrego Hole'a, Wallandera czy Willa Trenta z ostatnio czytanego przeze mnie thrillera Karin Slaughter. Tutaj policjanci są denerwujący i akcja przez to trochę się "rozłazi".
    Jestem dopiero w połowie, książka jest naprawdę niezła, ale ... No to małe ale.
    :)
    padma
    2011/04/19 21:14:29
    A czytałaś poprzednie jej książki? Jak ta najnowsza plasuje się na tle pozostałych? Czytałam wszystkie do tej pory wydane, oprócz tej najnowszej, i ostatnia mnie bardzo rozczarowała - chodzi mi o "The other half lives". Wydaje mi się, że autorka się powtarza,wykorzystuje ten sam schemat, i w dodatku trochę gubi jużi spójność fabuły, i napięcie. Czy ta najnowsza jest lepsza od "The other half lives"?
    dabarai
    2011/04/19 21:50:13
    Moim zdaniem "The Other Half Lives" to nie była specjalnie dobra książka... Na pewno nie moja ulubiona, była zbyt zagmatwana. Ale "Lasting Damage" mi się podobało.
    tommyknocker
    2011/04/20 21:17:59
    Ciekawe, czy wydadzą jej kolejne powieści po polsku...
    dabarai
    2011/04/20 22:08:09
    Tommyknocker - mam nadzieję, że będą wydawać, bo dobrze się ją czyta!

    OdpowiedzUsuń