poniedziałek, 15 kwietnia 2013

The Best of Young British Novelists - lista pisarzy dekady literackiego magazynu Granta

W 1983 roku literacki magazyn Granta ogłosił po raz pierwszy listę najlepszych dwudziestu pisarzy brytyjskich, przewidując ich błyskotliwą karierę literacką. Podobne listy ukazały się co dziesięć lat, a wśród wymienionych na nich pisarzy znaleźli się między innymi Martin Amis, Pat Barker, Julian Barnes, Kazuo Ishiguro, Ian McEwan, Salman Rushdie, Rose Tremain, Alan Hollinghurst, A.L. Kennedy, Jeanette Winterson, David Mitchell i Zadie Smith.

Dziś lista najlepszych młodych brytyjskich pisarzy została ogłoszona przez Grantę po raz czwarty. Znalazło się na niej dwadzieścia nazwisk pisarzy, którzy nie ukończyli jeszcze czterdziestu lat - dwanaście kobiet i ośmiu mężczyzn. Większość nazwisk jest mi znana przynajmniej ze słyszenia, książki niektórych z nich (nieliczne, przyznaję) czytałam, inne czekają na półkach.

Listę otwiera  Zadie Smith, która wraz z Adamem Thirlwellem gościła już na liście Granty z 2003 roku. Mam cichą nadzieję, że jej najnowsza książka, "NW", przejdzie do finału tegorocznej Women's Prize for Fiction (lista finałowa zostanie ogłoszona już jutro!) Natomiast tutaj możecie przeczytać, co napisałam o jej debiutanckiej powieści "White Teeth". Kolejne znane mi nazwisko to Naomi Alderman, autorka "Disobedience", czyli "Nieposłuszeństwa", która w 2006 za tę książkę zdobyła Orange Award for New Writers. Na półce czeka na mnie druga jej powieść, a autorka właśnie wydała swoją trzecią książkę.

Dwa nazwiska z listy Granty już dwa lata temu pojawiły się na liście New Novelists: 12 of the Best from The Culture Show”, liście dwunastu obiecujących debiutów, o której pisałam na moim blogu. Ci pisarze to Ned Beauman, nominowany za swoją drugą powieść The Teleportation Accident” do nagrody Man Brooker i  Evie Wyld, której druga powieść "All the Birds, Singing" właśnie została wydana w Wielkiej Brytanii.

Innych pisarzy znam na razie tylko ze słyszenia, mam na półkach ich książki, ale jeszcze ich nie czytałam. Co ciekawe, jedną z wyróżnionych pisarek jest Taiye Selasi, której debiutancką powieść "Ghana Must Go" wczoraj pokazywałam na poczekalniowym stosie. Znam też książki Tahmimy Anam ("A Golden Age" i 'The Good Muslim"), Joanny Kavenny (kolejna wyróżniona przez Orange Prize debiutantka, autorka "Inglorious"), Kamili Shamsie (mam "Salt and Saffron","Kartography" i chyba też "Burnt Shadows", kolejną finalistkę nagrody Orange), Nadify Mohamed ("Black Mamba Boy" - tak, kolejna nominacja do Orange Prize...) i Helen Oyeyemi ( jej "The Icarus Girl" wydano też w Polsce). Reszta nazwisk pisarzy z listy Granty to Adam Foulds, Jenni Fagan, Xiaolu Guo, Sarah Hall, Steven Hall, Benjamin Markovits, Ross Raisin, Sunjeev Sahota, David Szalay i Adam Thirlwell.

Co sądzicie o tej liście? Czy znacie jakieś nazwiska? I co w ogóle sądzicie o tworzeniu takich list?

8 komentarzy:

  1. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to pytanie, czy u nas znalazłoby się 20 takich nazwisk, czy choćby 10 :) Druga refleksja - dużo kobiet, dobrze.
    Znam 2 pierwsze pisarki, choć przez "Nieposłuszeństwo" nie przebrnęłam, i Helen Oyeyemi, Kamila Shamsie też brzmi znajomo... i to by było na tyle, niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Bardzo dobre pytanie, czy w Polsce mamyaż tyle "literackich" autorów? Do głowy przychodzi mi tylko kilka nazwisk, ale pocieszam się tym, że ja mało czytam polskich książek "literackich", koncentruję się głównie na czytadłach. Mnie ciekawi to, że lista Young British Novelists obejmuje osoby przed czterdziestką - dlaczego taki wiek..? Dlaczego mówić o młodych pisarzach? Co z debiutantami, którzy pod kategorię nie podpadają? (Tak wiem, zapewne niewiele takich osób by się znalazło, ale dlaczego takie ograniczenie?) A jeśli chodzi o nazwiska znajome, to nie jest ich strasznie dużo, fakt. Może za dziesięć lat ta lista będzie już brzmiała strasznie znajomo? A jednak zastanawia mnie ten wybór, może służy on też temu, by propagować "wartościowych" a wciąż mało znanych twórców?

      Usuń
    2. Mam wrażenie, że "literackich autorów" nie mamy niestety tak dużo, chociaż trzeba by to pewnie przeliczać proporcjonalnie do liczby czytających po polsku. Nie wiedziałam, że debiutanci nie podpadają - czyli trzeba przed czterdziestką mieć już jakiś dorobek, to jeszcze bardziej zawęża. Czterdziestka myślę że jest umowną granicą, może na zasadzie "jeśli nic nie osiągnąłeś do 40-ki to już nic wielkiego nie osiągniesz" - co mnie osobiście nie pociesza :)

      Usuń
    3. A nie, debiutanci też mogą być, tylko z tej listy to chyba znam dwa nazwiska - Fagan i Selasi. Chodziło mi o to, co z pisarzami, którzy debiutowali po czterdziestce, więc się na listę Granta nie załapią.
      Ja mam nadzieję, że polskich literackich autorów nie znam, bo ich nie czytam, a nie dlatego, że ich wielu nie ma...

      Usuń
  2. Chyba jestem zupełnie zacofana, jeśli chodzi o współczesną literaturę, bo znam tylko Zadie Smith... Matkoboska. Poza tym rzuca mi się w oczy mnogość nazwisk, niebrzmiących rdzennie angielsko. To świadczy chyba o głębokim multikulti, a może o tym, że najciekawsze trendy, odmienność spojrzenia, świeża bryza, czy jak to tam nazwać, muszą przyjść z zewnątrz... A może w ogóle się mylę i to nie znaczy zupełnie nic?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaj mi się, że moja znajomość (też powierzchowna) tych nazwisk wynika z tego, że ja pracuję wśród książek i mieszkam tu, gdzie mieszkam. Po prostu więcej tych autorów widzę.

      Usuń
    2. To też nieźle pokazuje, jak my tu jesteśmy odcięci i zdani na łaskę wydawców, którzy rzucają na nasz rynek albo murowane hity wybranych, zapoznanych autorów albo pojedyncze książki wybierane nie wiadomo wg jakiego klucza, gdy tymczasem tam, gdzie mieszkasz jest tyle nazwisk, tylu pisarzy...

      Usuń
    3. Masz rację, to ciekawe, w jaki sposób wydawnictwa decydują o tym, co przetłumaczyć, co promować , a co zostawić nietknięte... Dziwi mnie i przestrasza ilość książek promowanych jako bestsellery, o których moim zdaniem mało co słychać. My zresztą koncentrujemy się chyba bardziej na rynku amerykańskim, takie czasem odnoszę wrażenie... Z drugiej jednak strony w Polsce wydaje się całą masę autorów nie-anglojęzycznych, podczas gdy rynek angielski dopiero ostatnio wydaje mi się powolutku zaczyna się przekonywać, że literatura tłumaczona też może być dobra. Tu jednak pozycje tłumaczone z innych języków są o wiele mniej popularne niż rodzima twórczość.

      Usuń