A było nie zapeszać.
Cały tydzień chwaliłam się piękną pogodą, trzy dni jadałam
lunch w parku, podczytując książki i ciesząc się, że słońce
grzało mnie w plecy. Skończyła się jednak dobra passa, dość nam
było dobrej pogody, nadszedł czas na kurtki i szaliki - w sobotę
rano strasznie zmarzłam, a o parku mogłam sobie tylko pomarzyć. Co
więcej, bardziej pesymistyczni znajomi twierdzą wręcz, że to
właśnie było nasze lato, że już wyrobiliśmy normę słonecznych
dni przewidzianych na ten rok, że sukienki z krótkimi rękawami
można wyrzucić, a grilla w tym roku po prostu nie będzie. Na
szczęście są jeszcze książki, najlepszy polepszacz humoru, który
nawet na kiepską pogodę działa. Bo dzięki książkom można się przenieść
w cieplejsze klimaty, zapomnieć o pogodzie za oknem i rozgrzać się
skutecznie.
Prawdę mówiąc z tym
rozgrzewaniem to trochę kiepsko trafiłam. Czytam właśnie „Alibi
na szczęście” Anny Ficner-Ogonowskiej i póki co, w książce
panuje zima, główna bohaterka po dramatycznych przeżyciach (nie
wiem jeszcze jakich, czekam na rozwój akcji) popada w depresję i
mimo starań bliskiej przyjaciółki nie ma ochoty na żadne romanse.
Ale czytam, bo mam ochotę na romans, na babskie czytadło, na happy
end. Coś mi się po ciężkim tygodniu w pracy należy, prawda?
Wiem, że wielu z was
szykuje się na długi majowy weekend, wiele osób na pewno zaczęło
już kompletować stosiki książek do przeczytania. Ja co prawda
wolnego nie mam, ale mam w planach kilka książek – po lekturze
„Alibi...” dokończę pewnie wreszcie Jacka Sheffielda i jego
zabawne opowieści o szkole w Yorkshire, a potem czas przyjdzie na
którąś z nowości. Wśród finalistów znalazły się następujące
pozycje: „Ghana Must Go” Selasi, „The Honey Guide” Cromtona
(proszę zauważyć, zdecydowanie cieplejsze klimaty), a także kilka
przydźwiganych w zeszłym tygodni zdobyczy (na przykład „The
View on the Way Down” Rebecki Wait, „The Promise” Ann
Weisgarber, czy „The Perfume Garden” Kate Lord Brown... czy
jeszcze kilka innych książek...)
W zasadzie cieszę się, że
nigdzie nie jadę, bo nie mam pojęcia, jak mogłabym to wszystko
wepchnąć do walizki. Natomiast chętnie posłucham, jakie książki
będą wam towarzyszyły podczas majówki. Pochwalcie się też
nowymi zdobyczami! Życzę wszystkim ciepłego popołudnia i
zapraszam niedługo na zaległe recenzje...
Uwielbiam Twoje stosiki - książki na nich wyglądają tak egzotycznie :) Mam 5 dni wolnego i mam nadzieję, że uda się przeczytać kilka książek (jeszcze nie zdecydowałam jakich, ale mam w czym wybierać) :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, za egzotykę stosika ostatnio ponosi winę ten blog: www.cornflowerbooks.co.uk Za często go odwiedzam!
UsuńZazdroszczę majówkowego czytania....