Wydaje
mi się, że trzymanie kciuków poskutkowało. No, prawie. Poniedziałkowy
ranek przywitał nas piękną pogodą, wtorek po pochmurnym poranku też się
słonecznie zrehabilitował i nawet w środę, pomimo chłodu, udało nam się
uniknąć deszczu. Przez trzy dni przemierzałyśmy miasto w poszukiwaniu
interesujących miejsc do zwiedzania. Przepłynęłyśmy się szybką łodzią do
Greenwich, zwiedziłyśmy hinduską świątynię i posiadłość księcia
Northumberland, odwiedziłyśmy interesujący kościół, muzeum londyńskich
doków, widziałyśmy najmniejszy dom w Londynie, łaźnię, którą należy
oglądać przez okno, a także kilka innych interesujących miejsc. Z
wycieczek wracałyśmy zwykle późno – zmęczone, ale zadowolone. Przyznaję
się, że czasem, po całym dniu chodzenia, o niczym innym nie marzyłam,
jak tylko o sofie, herbacie i książce. Niestety, intensywne dni nie
sprzyjały czytaniu! Na szczęście mam kindla, którego zabierałam ze sobą
wszędzie w torebce. W ten sposób udało mi się wreszcie przeczytać
„Niebieski autobus” Barbary Kosmowskiej, który już od dawna cierpliwie
czekał na swoją kolej. Muszę przyznać, że ta książka okazała się lekturą
idealną na krótkie podróże metrem i autobusami.
„Niebieski
autobus” to powieść, która dostarczyła mi wielu wrażeń, wzruszeń i
uciechy! Kosmowska fantastycznie pisze o zwykłym życiu, które bywa
słodko-gorzkie, pełne małych radości i rozczarowań, i gdzie miłość
przeplata się ze smutkiem. Jej książka to historia Miśki Pietkiewicz,
dziewczynki, która spędza dzieciństwo w pokoju rodziców za ścianą z
dykty, która bawi się pod kasztanem, chodzi do szkoły, a wreszcie
wyjeżdża z domu, zostawiając za sobą małe mieszkanie i ciasne horyzonty
jego mieszkańców. Jej dzieciństwo pachnie samogonem pędzonym przez
rodziców i ich marzeniami o własnym kiosku. Zwyczajne życie upływa
spokojnie i nudno, przetykane dziecięcymi dramatami i pragnieniami. Jest
też w tej książce miłość, przyjaźń, jest i zdrada, są i niespodziewane
podarunki losu.
Błękitny
autobus staje się dla głównej bohaterki symbolem więzów z jej
dzieciństwem, z jej rodziną i małym miasteczkiem, w którym spędziła
swoją młodość. To symbol przeszłości, z której bohaterka najpierw stara
się wyrwać, o której chce zapomnieć, a do której w końcu powraca,
pogodzona z kolejami losu i nieuchronnymi zmianami, jakie zwykle niesie
ze sobą życie.
„Niebieski
autobus” to opowieść silnie osadzona w naszej polskiej, komunistycznej i
czasem siermiężnej przeszłości. Przeszłości, w której Ameryka była
świętym Graalem, nowy segment stanowił szczyt marzeń, a o polityce
rozmawiało się szeptem, przy zasłoniętych oknach. Barbara Kosmowska
napisała książkę, z którą wielu czytelników może się utożsamić –
problemy Miśki i jej rodziny to problemy, które przeżywał niejeden z
nas, wychowanych w czasach PRL-u. Nieustanne kolejki, pierwszy
telewizor, brak papieru toaletowego – sama jestem nieco zbyt młoda by
pamiętać szczegóły, ale i ja wystałam się z mama w wiecznych ogonkach,
nosiłam te same, co wszyscy ciuchy, a o skarbach z Peweksu mogłam tylko
pomarzyć. Dlatego też powieść czytało mi się nie tylko z przyjemnością,
ale i pewną nostalgią...
„Niebieski
autobus” to niesamowicie urzekająca książka. Miśka to bohaterka, z
którą czytający czuje się od początku związany, a jej historia to pełna
ciepła i humoru opowieść o dorastaniu i o wyborach, jakie dokonuje za
nas czasem życie. Książka jest nie tylko wciągająca, pełna dowcipnych
dialogów i zabawnych sytuacji, ale też skłaniająca do przemyśleń,
poruszająca i często wzruszająca. Powieść składa się z krótkich
rozdziałów, a język autorki jest jednocześnie bardzo przystępny i
miejscami liryczny, poetycki. Nic więc dziwnego, że była to lektura
idealna do czytania w czasie moich podróży.
Nie
czytałam do tej pory żadnych książek Barbary Kosmowskiej, ale po tak
świetnym początku mam ochotę na więcej. Cieszę się też, że znalazłam
kolejną polską autorkę, która potrafi pisać tak świetnie, realistycznie o
PRL-owskich realiach, i która równocześnie mnie rozbawiła i wzruszyła.
Polecam „Niebieski autobus” wszystkim, którzy lubią powieści dobrze
napisane, a od książki oczekują czegoś więcej niż rozrywki.
felicja79
OdpowiedzUsuń2012/05/04 09:50:21
Po Twojej recenzji sięgnę po tę książkę! Już wcześniej o niej czytałam na którymś z blogów, ale nie byłam do końca przekonana. Teraz jestem :-).
Gość: ksiazkowiec, 88-199-176-8.tktelekom.pl
2012/05/04 20:41:48
No właśnie ja się utożsamiam z Miśką. Wiesz, że mam wpis w raptularzu - inny niż zwykle - gdy przeplatam zdania z książki i wchodzę ze swoimi elementami biografii. Wyszła mi zaskakująca mnie samą rzecz, bo w końcu nie wiedziałam, czy o książce piszę, czy o sobie. Zresztą autorka jest w moim wieku, więc i rzeczywistość była ta sama. Bardzo ją lubię. Oczywiście Kosmowską.:)
dabarai
2012/05/05 12:14:46
Felicja, zachęcam bardzo, bo książka spodobała mi się bardzo! Cieszę się, że udało mi się cię przekonać!
Książkowiec - ja jestem trochę młodsza, ale bardzo dobrze pamiętam wiele fragmentów tej rzeczywistości, myślę, że takie doświadczenie pozwala odbierać pewne książki zupełnie inaczej... Nie lepiej, po prostu inaczej. Myślę też, że wiele osób przechowuje w swojej pamięci interesujące historie z tego okresu, które byłyby świetnymi materiałami na książki...
kasia.eire
2012/05/27 01:32:56
a ja nadrabiam i brykam po blogach i wpisach u Ciebie. Tę książkę mam w planach, wcześniejsze czytałam, uwielbiam Kosmowską, jej młodzieżowe też. Pozdrówka
dabarai
2012/05/27 20:23:59
Kasiu, to była pierwsza ksiązka Kosmowskiej jaką czytałam, a jakie inne jej książki możesz mi polecić?