Anna
Quindlen jest amerykańską autorką i dziennikarką, która w 1992 roku
otrzymała za cykl felietonów nagrodę Pulitzera. Ja po raz pierwszy
zetknęłam się z jej nazwiskiem, kiedy jej książka „Every Last One” została
wybrana jedną z powieści słynnego angielskiego klubu czytelniczego
Richarda i Judy. Książki co prawda jeszcze nie przeczytałam, ale za to
wypożyczyłam z biblioteki inną jej powieść, „W stronę prawdy” („One True
Thing”).
Bohaterka
powieści, Ellen Gulden, wiedzie w Nowym Jorku beztroskie życie, do
czasu, kiedy dowiaduje się o śmiertelnej chorobie swojej matki, Kate.
Jej ojciec nakłania ją, by wróciła do rodzinnego miasteczka i
zaopiekowała się matką. Mimo początkowego sprzeciwu Ellen
podporządkowuje się woli ukochanego ojca, porzuca swoje dotychczasowe,
wygodne życie i wprowadza się z powrotem do domu rodziców. Opiekując się
chorą matką, kobieta nawiązuje z nią więź, jak nigdy nie była ich
udziałem, poznając ją lepiej, niż kiedy była dzieckiem. Jednak czy Ellen
zdobędzie się na to, by spełnić ostatnią prośbę umierającej?
Przyznam,
że „W stronę prawdy” to książka, która mnie zaskoczyła. Przede
wszystkim, spodziewałam się po niej zupełnie czegoś innego, może czegoś w
stylu powieści Diane Chamberlain, w których pojawia się zagadka,
problem, i gdzie głównym motywem jest wyjaśnienie prawdy. Tutaj już od
samego początku wiadomo, że matka Ellen umiera, a ona sama zostaje
oskarżona o spowodowanie jej śmierci. Dzięki temu nie sam czyn staje się
tu istotny, nie należy się też spodziewać porywającej i zawrotnej
akcji. Zamiast tego Quindlen koncentruje się na ukazaniu postaci głównej
bohaterki, a także jej stosunków z ojcem i matką. Moim zdaniem autorka
świetnie sportretowała rodzinę Guldenów, a „W stronę prawdy” to bardzo
dobra psychologiczna powieść z elementami kryminału. Poznajemy Ellen
jako młodą kobietę, która całe życie starała się zasłużyć sobie na
miłość swojego ojca, upodabniając się do niego, naśladując go we
wszystkim i wybierając drogę kariery, którą on aprobuje. Podczas
miesięcy spędzonych wraz z matką Ellen powoli przekonuje się, jak wiele
ją z nią łączy. Zmienia się jej stosunek do uwielbianego wcześniej ojca,
jego postawa wobec umierającej żony powoduje, że zaczyna go postrzegać
jako człowieka oschłego, a przede wszystkim słabego. W stosunkach
rodzinnych następuje wyraźny zwrot. Śmierć Kate staje się początkiem jej
rozkładu, jakby to ona właśnie była ogniwem łączącym wszystkich jej
bliskich. Wreszcie zmienia się i sama Ellen, „dorośleje”, zmieniają się
też jej priorytety.
Po
drugie, kiedy już myślałam, że zakończenie powieści jest oczywiste i
logiczne, okazało się, że autorce udało się mnie mimo wszystko
zaskoczyć. Pomimo to sama końcówka nie wzbudziła we mnie zbytnich emocji
– drugą część powieści czytało się zupełnie inaczej niż pierwszą, moim
zdaniem nie była już bowiem tak bardzo poruszająca. Muszę bowiem
przyznać, że czytanie pierwszej połowy książki nie było dla mnie sprawą
łatwą. Quindlen porusza bowiem trudny wątek relacji między córką a
matką, a na dodatek wciąż mamy świadomość, że matka Ellen umiera i nic
nie jest w stanie tego zmienić. Ta nieuchronność śmierci sprawiała, że
nieraz musiałam przerwać lekturę książki, ale pomimo to nie potrafiłam
się od niej oderwać.
„W
stronę prawdy” to poruszająca i skłaniająca do przemyśleń książka,
natomiast Anna Quindlen to autorka, którą na pewno chciałabym lepiej
poznać. Mam nadzieję, że kolejne jej książki okażą się równie
interesujące i pisarka znów mnie czymś zaskoczy.
EDIT:
Zapomniałam
dodać, że w pewnym momencie rozbawiło mnie (chociaż zwykle nie zwracam
na takie rzeczy uwagi) tłumaczenie "peanut butter and jelly sandwich",
czyli kanapki z masłem orzechowym i dżemem, na masło orzechowe i kanapkę
z galaretką. Na szczęście był to jedyny zaobserwowany kwiatek...
dan-ut
OdpowiedzUsuń2012/05/09 13:45:26
Witam! Czytając recenzję, zastanawiałam się skąd znam tę historię. I już wiem:) Na jej podstawie nakręcono film z Meryl Streep i Renne Zellweger "Jedyna prawdziwa rzecz". Chętnie sięgnę po książkę. P.s. bardzo lubię Pani bloga, szczególnie niedzielne "Dzisiaj czytam..." i "Alfabet Dabarai" (czekam na kolejne odsłony:)) pozdrawiam
dabarai
2012/05/09 19:29:34
Dan-ut - ha! dziękuję za informację, ne wiedziałam, że książka została sfilmowana! I to jeszcze Meryl Streep - ho ho, rzadko oglądam filmy na dvd, ale może za tym się rozejrzę...?
PS. Dziękuję! Alfabet się właśnie pisze!