Czytanie
książek nieznanych autorów jest dla mnie za każdym razem emocjonującą
przygodą. Bardzo lubię też debiutanckie powieści i przyznaję, że czytam
ich sporo. Oczywiście, wiąże się to także z ryzykiem, ale odkrywanie
nowych, interesujących nazwisk jest zawsze bardzo ekscytujące,
szczególnie jeśli mowa o polskich autorach. Na szczęście rozczarowania
zdarzają się rzadko, a spotkania z debiutanckimi książkami zazwyczaj
kończą się sukcesem. Tak było i w przypadku „Włoskich sekretów”
Małgorzaty Yildirim, bardzo udanego debiutu, którego czytanie sprawiło
mi sporo przyjemności!
Bohaterką i narratorką powieści
jest Miranda, młoda mieszkanka Bostonu, która po śmierci ukochanej
ciotki otrzymuje w spadku dom w włoskiej miejscowości Sorrento. Dość
nieoczekiwanie dla siebie i swoich bliskich porzuca swą pracę i wyjeżdża
do Włoch, gdzie nie tylko zaprzyjaźnia się z mieszkańcami miasta, ale i
stara się dowiedzieć więcej o swojej ciotce, Agnes. Niestety, nie
wszystko jest w Sorrento piękne i przyjazne, bo okazuje się, że komuś
zależy na tym, by Miranda długo nie zagrzała tam miejsca...
Muszę
przyznać, że „Włoskie sekrety” trafiły świetnie w mój obecny nastrój.
Lubię dobre romanse, pełne pozytywnej energii i uroku książki o miłości,
a powieść Małgorzaty Yildirim była właśnie takim bardzo wciągającym i
dobrze napisanym czytadłem! Nie znam wielu dobrych polskich autorek
romansów, ale jeśli miałabym ją porównać do innych pisarek, to na myśl
przychodzi mi Nora Roberts, bardzo popularna autorka amerykańska, która w
swoich powieściach łączy opowieści o poszukiwaniu miłości z elementami
thrillera. Jej książki świetnie się czyta, a do tego potrafią one
trzymać w napięciu. Podobnie było w przypadku „Włoskich sekretów”, gdzie
obok romansu między Mirandą a poznanym w Sorrento Rafaelem, autorka
rozwija też wątek rodzinnej tajemnicy, pojawia się też element
niebezpieczeństwa, bo Mirandzie zaczynają się przytrafiać niemiłe
przygody. Do tego autorce udało się stworzyć grono sympatycznych
postaci, a pomimo to uniknąć zbytniego lukru. Uroku dodają też książce
opisy włoskich dań i odwiedzanych przez bohaterów atrakcji
turystycznych. Muszę przyznać, że nieco brakowało mi przepisów, ale
właściwie nie jest to książka, do której takie przepisy by pasowały. Za
to spodobały mi się krótkie, ale zachęcające wzmianki o zabytkach
Neapolu i okolic. Zdziwiło mnie, że autorka (chociaż zna Włochy), nigdy
nie była w Sorrento! Wydawało mi się, że jej opisy małego miasteczka
były bardzo przekonujące.
Nie
ukrywam, że „Włoskie sekrety” to typowo kobieca książka. Jej fabuła
jest co prawda przewidywalna, a bohaterowie raczej typowi dla tego
gatunku powieści (Rafe nieco irytował mnie swoim zachowaniem prawdziwego
„macho”!), ale mimo tego uważam, że jest to bardzo udany debiut.
Chętnie przeczytam kolejną powieść Yildirim, a „Włoskie sekrety” polecam
tym, którzy chcą spędzić kilka godzin czytając dobrą książkę o miłości,
która, chociaż niekoniecznie ich zaskoczy, na pewno pozostawi ich w
dobrym humorze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz