Spieszę donieść, że zwyciężczynią Women's Prize for Fiction 2013 właśnie została ogłoszona A.M. Homes za książkę "May We Be Forgiven".
Nie udało się Hilary Mantel zdobyć wszystkich trzech głównych nagród literackich w tym roku, Homes była zresztą obstawiana (wspólnie z Zadie Smith) jako druga z faworytek do zdobycia tej nagrody. Niestety (jak co roku zresztą!) jest to książka, która z listy nominowanych pozycji zainteresowała mnie najmniej, ale kto wie, może kiedyś zabraknie mi lektur do czytania i sięgnę wtedy po "May We Be Forgiven"?
Women's Prize for Fiction 2013 przechodzi więc do historii, a od przyszłego roku nagroda zmienia nazwę. Kilka dni temu ogłoszono, że znaleziono nowego sponsora (na razie na trzy lata) - od 2014 roku nagroda będzie nosiła nazwę
Nie wiem czemu Baileys miałby być zły... ja tam wolę go zamiast wielkich korporacji komórkowej:)
OdpowiedzUsuńKsiążka też mnie średnio interesuje, ale to już tak zwykle bywa. Zabieram się właśnie za Z. Smith ale myślę że nikt w tym roku nie pokona M Semple, którą osobiście się zachwciłam :)
Sempe nie czytałam, NW Smith zresztą też nie, za to fabuła powieści Homes mnie po prostu nie interesuje... A jeśli chodzi o korporacje, to Baileys jest chyba też potężną firmą. Ale dobrze, że sponsora znaleźli.
UsuńNawet w świecie książek pojawiła się już korupcja jak widać... Kto ma więcej kasy ten nazywa swoim nazwiskiem lub loginem swojej firmy nagrody przyznawane książkom :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Ale to już było tak od dawna - Man Booker, Costa Literary Prize (dawniej Whitbread), Orange... Literacka nagroda bez dobrego sponsora ma się kiepsko. Nie nazwałabym tego zjawiska korupcją, raczej komercjalizacją. A i komercjalizacja nie jest tu czymś złym, bo sponsor wykłada przecież pieniądze na promocję literatury, a to chyba ważne?
Usuń