poniedziałek, 12 listopada 2012

Tajemnice angielskich rezydencji (James Anderson - "The Affair of the Bloodstained Egg Cosy")

Wiadomo nie od dziś, że mordercy, złodzieje i inni kryminaliści najbardziej lubią swój zbrodniczy proceder uprawiać w zaciszu angielskich rezydencji. Może sprzyja temu spokojna atmosfera starych bibliotek, galerie z portretami przodków, może uczynna, bezszelestna służba, spełniająca wszystkie zachcianki gości, może wygodne sypialnie, wykwintne posiłki... Co rusz jakiś zbrodniarz odwiedza posiadłość tego czy innego lorda i w sposób iście nieangielski psuje trwający od wieków ład i porządek. Nie inaczej dzieje się i w książce Jamesa Andersona pod złowieszczym tytułem „The Affair of the Bloodstained Egg Cosy” („Sprawa zakrwawionej nakrywki na jajko”).

W wiejskiej posiadłości księcia Burford wiele się dzieje – spotkania polityczne na najwyższym szczeblu, demonstracje kolekcji broni palnej, morderstwo i kradzież. Na miejsce przybywa (niechętnie) detektyw Wilkins, który już na początku, dość nietypowo, oświadcza: „Nie oczekujcie, że uda mi się cokolwiek rozwikłać”. Na szczęście ma do pomocy dwie młode i odważne dziewczęta oraz tajemniczego mężczyznę, który wcale nie jest tym, za kogo się podaje. Doprawdy, naszemu detektywowi musi się udać!

Jest coś bardzo wciągającego w cosy crime, w kryminałach, w których przestępcy są zawsze bardzo szarmanccy, dobrze ubrani i wychowani, a zbrodnie popełnia się pomiędzy jednym koktajlem a drugim. Sam Anderson powiedział kiedyś, że lubi, gdy jego zbrodniarze cytują Szekspira. W dodatku tło obyczajowe jest wyjątkowo interesujące (lata trzydzieste to jedna z moich ulubionych epok!), miejsce akcji - klimatyczne (dom z wielowiekową historią i sekretnym przejściem!), nawet język odpowiednio stylizowany. „The Affair...” to świetna powieść w stylu retro dla wielbicieli kryminałów w stylu Agathy Christie.

Jamesowi Andersonowi udało się świetnie wczuć w nastój klasycznych powieści detektywistycznych Złotego Wieku Kryminałów. Jest w tej powieści wszystko to, co lubię. Atmosferyczne miejsce akcji, zamknięte koło podejrzanych, mnogość postaci, z których każda ma swoje tajemnice, odkrywane kolejno, krok po kroku, podczas śledztwa. Jest więc właściciel posiadłości i jego rodzina, są i goście zaproszeni oraz niespodziewani, są przyjaciele rodziny. Jest też i detektyw i jego sprzymierzeńcy, którzy pomogą zbierać wskazówki i ślady, aż wreszcie wszystkie zagadki zostają wyjaśnione w kluczowej scenie końcowej, kiedy to detektyw gromadzi wszystkich podejrzanych w salonie i wskazuje palcem mordercę. Tak, wiem, to strasznie stereotypowe, ale „The Affair...” utrzymuje właściwy ton i napięcie, zagadka jest ciekawa, a rozwiązanie satysfakcjonujące. To książka lekka i napisana nieco z przymrużeniem oka, bo przecież autor jej był jak najbardziej współczesny.

Kiedy zabraknie wam w domu książek Agathy Christie, kiedy macie ochotę na klasyczny whodunnit z przymrużeniem oka, sięgnijcie po „The Affair of the Bloodstained Egg Cosy” Jamesa Andersona. Dajcie się uwieść czarowi angielskich rezydencji i ich mieszkańców.A jeśli polubicie mieszkańców Alderley, to czekają na was dwa kolejne kryminały w tej serii.

PS. Gdyby ktoś się zastanawiał, jak wygląda taka watowana nakrywka na jajko, poniżej prezentuję przykładowy obrazek poglądowy z sieci: 

6 komentarzy:

  1. Brzmi jak coś dla mnie! Bardzo lubię i książki Agathy Christie i wszelkiego rodzaju cosy crime, czekam, aż WAB wyda więcej tomów Marthy Grimes o inspektorze Jurym. Mam nadzieję, że jakiś wydawca skusi się na Andersona.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi cudnie, tym bardziej, że bardzo lubię kryminały. Ciekawe, czy przetłumaczyli na polski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawostka, może być całkiem dobrą lekturą na jesienną depresję, która wprawdzie mnie jeszcze nie dopadła, ale nie mam złudzeń i wolę być przygotowana;) Czy to jest bardziej kryminał czy bardziej powieść z przymrużeniem oka?

    OdpowiedzUsuń
  4. To mi narobiłaś smaku na tą książkę. Cosy crime to moje ulubione. Cała seria "Kot, który...", czy właśnie M. Grimes. Najlepsze książki na jesień.

    OdpowiedzUsuń
  5. Marthę Grimes jakoś na razie czytałam tylko ze dwie książki po polsku, ale fakt, sporo napisała... Andersona na polski przetłumaczonego nie widziałam, ale też mam nadzieję, że ktoś się skusi.

    Ja też bardzo lubię cosy crime,i dlatego też, przygotowując się do przetrwania zimy, zakupiłam wczoraj pięć...

    A Anderson to jak najbardziej kryminał. W stylu mi tylko nieco przypomniał "The Mysterious Affair of Style" Adaira, taki ukłon w stronę Christie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznałam Ci nominację na Liebster Blog.
    Dziękuję, że jesteś.
    Szczegóły u mnie:
    http://zielonowglowie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń