niedziela, 25 listopada 2012

Herbaciane Zagadki ("Death by Darjeeling" - Laura Childs)

Zimny wieczór przed nami, co może nas ogrzać lepiej niż dobra herbata i dobry kryminał. A gdyby tak połączyć te dwie rzeczy? Zapraszam wszystkich na „Śmierć i darjeeling”!
„Death by Darjeeling” Laury Childs to pierwsza książka w serii A Tea Shop Mysteries (moje, bardzo dowolne, tłumaczenie nazwy serii to Herbaciane Zagadki), których bohaterką jest Theodosia Browning, właścicielka Herbaciarni Indygo i psa o uroczym imieniu Earl Grey. Theo i jej współpracownicy zostają poproszeni o zorganizowanie dorocznego przyjęcia wydawanego przez towarzystwo historyczne Charleston, na które przygotowana zostaje specjalna herbata Lamplighter Blend. To czarujące przyjęcie na pewno zostanie w pamięci mieszkańców miasta na długo, bo oto jeden z gości zostaje znaleziony martwy, a przy nim pusta filiżanka herbaty...

„Death by Darjeeling” należy do popularnego, szczególnie w Stanach, gatunku kryminałów tematycznych. Bohaterem takich powieści (zwykle są to serie) jest najczęściej właściciel jakiegoś sklepu lub biznesu, albo grupa przyjaciół o wspólnym hobby, którzy amatorsko zajmują się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych. Do popularnych tematów należą serie o bibliotekarzach (na przykład wydana ostatnio w Polsce książka Harris o Aurorze Teagarden), czy właścicielach kotów (znana w Polsce „kocia” seria Lilian Jackson Braun), a popularne hobby detektywów-amatorów to na przykład robienie na drutach, scrapbooking, gotowanie, robienie kołder, czy ogrodnictwo. Bardzo ciekawą tematyczną listę książek (którą na pewno przestudiuję dokładnie!) znalazłam na tej stronie

Ale wróćmy do Herbacianych Zagadek! Nietrudno zgadnąć, że motywem przewodnim tej serii jest herbata. Theodosia, sympatyczna bohaterka powieści Childs, jest właścicielką dobrze prosperującego sklepu i herbaciarni w Charleston, gdzie znużeni zwiedzaniem turyści mogą zregenerować swoje siły przy filiżance aromatycznych mieszanek herbacianych i pysznych ciasteczkach. Childs pisze o herbatach jak prawdziwa znawczyni – uważny czytelnik dowie się z jej powieści sporo o różnych mieszankach, ich właściwościach i smaku, o tym w jaki sposób należy je zaparzać. Sklep Theodosii jest chętnie odwiedzany także przez miejscowych, którzy lubią plotkować o tym, co się w ich mieście dzieje. Theo pochodzi z szanowanej rodziny, zna wiele wpływowych osób, jest lubiana i szanowana przez swoich znajomych, pewna siebie i opanowana. Nic więc dziwnego, że Theo ma predyspozycje do tego, by odkryć, kto tak naprawdę zabił Barrona i przywrócić Herbaciarni Indygo dobre imię.

Przyznaję, że nie obyło się bez zgrzytów – ton powieści był miejscami nieco przesłodzony, zwłaszcza, kiedy mowa była o ukochanym czworonożnym pupilu Theo, a jeden z bohaterów rozpływał się w zachwytach nad swoją „ukochaną pracodawczynią”. Ale pomimo to „Death by Darjeeling” czytało mi się z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Intryga nie należy do skomplikowanych, ale akcja posuwa się na przód szybko, a cała powieść składa się z króciutkich rozdziałów, dzięki czemu książkę połyka się niemal w całości. Spodobała mi się też postać Theo i jej uroczy sklep. „Death by Darjeeling” to mała książeczka, która jak smaczna przekąska nadaje się do pożarcia w jeden wieczór. Nie jest to co prawda porywający i pełen niespodzianek kryminał, raczej taki miły kryminałek, ale czasem właśnie tego nam trzeba, prawda? Nie jest to też powieść dla wszystkich, ale może się spodobać wielbicielom klimatycznych amerykańskich miast z historią, miłośnikom bezkrwawych kryminałów i – oczywiście – wszystkim, którzy uwielbiają herbatę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz