czwartek, 2 sierpnia 2012

Emily Giffin, "Siedem lat później"


Czy może mi się spodobać książka, której bohaterów nie polubiłam? Okazuje się, że tak. Po zakończeniu lektury „Siedmiu lat później” Emilii Giffin z pewnym zaskoczeniem stwierdziłam, że chociaż bohaterowie mnie przede wszystkim denerwowali, to okazało się, że była to ciekawa, a czasem nawet skłaniająca do przemyśleń powieść.

Bohaterki powieści to dwie kobiety – Tess i Valerie. Jest i mężczyzna, trzeci narożnik trójkąta. Tess jest żoną Nicka, wziętego chirurga plastycznego, matką dwojga małych dzieci, która zrezygnowała z pracy, by stworzyć swojej rodzinie prawdziwy, ciepły dom. Siedem lat temu porzuciła tuż przed ślubem swego ówczesnego narzeczonego i poślubiła Nicka Russo, miłość swojego życia. W siódmą rocznicę ślubu jej mąż zostaje wezwany do szpitala, w którym pracuje, by pomóc w leczeniu poparzonego chłopca, Charliego. W ten sposób Nick poznaje Valerie, samotną matkę, przerażoną o los swojego dziecka kobietę. Zawiązuje się między nimi nić porozumienia, która na zawsze zmienia życie bohaterów powieści. 

Przeczytałam kilka recenzji „Siedmiu lat później” i okazuje się, że każda z osób czytających powieść Giffin odebrała ja inaczej. Jedni żałowali biednej Tess, inni współczuli też Valerie, niektórzy przypatrywali się ze wzruszeniem rodzącemu się uczuciu, jeszcze inni kręcili niechętnie głowami krytykując postępowanie Nicka. Jeśli chodzi o mnie, to co rusz miałam ochotę potrząsnąć obiema kobietami i kazać im przestać się wygłupiać, dać sobie spokój z próżnymi, pustymi przyjaciółkami, nie uganiać się za czyimś mężem, zacząć umawiać się z innymi facetami... Natomiast najbardziej spodobało się w „Siedem lat później” to, że właściwie nic w tej powieści nie było czarno-białe, co chwilę pojawiało się jakieś „ale”, nic nie było proste i oczywiste. Skrzywdzona Tess, która po urodzeniu synka wpadła w depresję i oddaliła się od męża. Valerie, która zakochuje się po raz kolejny w niewłaściwym człowieku i cierpi. Nick, mąż jednak nie idealny, który okazuje się nieco zarozumiałym, ale też i wrażliwym mężczyzną. Do tego denerwujące przyjaciółki bohaterki, które jak się okazało, wcale nie były takie idealne.

Giffin w swojej powieści zgrabnie zderza ze sobą dwa stereotypy kobiet – pracującej, samotnej matki i niepracującej żony, spędzającej dni w domowym kieracie. Każda z kobiet przedstawia historię ze swojego punktu widzenia, dzięki czemu czytelnik ma okazję skonfrontować obie strony opowieści. Jedyne czego mi tu zabrakło, to punkt widzenia Nicka – ale myślę, że w ten sposób autorka zbyt wiele by odkryła, nie pozwalając czytelnikom na różne spekulacje i domysły.

Do tej pory przeczytałam tylko dwie powieści Emily Giffin, ale myślę, że warto się z jej książkami zapoznać bliżej. Giffin pisze bardzo zajmująco, wciągająco i niegłupio. „Siedem lat później” porusza co prawda znany i ograny temat monotonii małżeńskiej, zdrady i powtarzania błędów swoich rodziców, ale autorce udało się przykuć moja uwagę, podtrzymać zainteresowanie do końca i uniknąć typowego przesłodzonego zakończenia. Uprzedzam, nie jest to żadna fantastyczna i wybitna powieść, ale wydaje mi się, że „Siedem lat później” Giffin odbiega nieco od stereotypowych chick-lit. Udało jej się zainteresować mnie na tyle, że teraz mam ochotę sięgnąć po kolejne jej powieści. A to jest chyba najlepsza rekomendacja.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajna jest ta książka w wersji audiobooka, bardzo umilała mi godziny w pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tylko "Sto dni po ślubie" tej autorki i pamiętam, że sięgając, nie spodziewałam się niczego dobrego, nastawiając się na Wielki Chłam i zgrzytanie zębami. Tymczasem - kolosalne zaskoczenie! Do tego stopnia, że w niedługim czasie po lekturze skompletowałam sobie wszystkie wydane w Polsce książki Giffin w przekonaniu, że chcę na pewno przeczytać każdą z nich, bo pani ma jednak coś do powiedzenia i potrafi namówić do przemyśleń. Masz rację: to zajmujące, niegłupie pisanie. Gdyby wszystkie powieści kobiet dla kobiet były takie jak książki pani Giffin, nie musiałabym się wstydzić - i za autorki, i za czytelniczki tychże.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytalam pare chwil temu SIEDEM LAT POZNIEJ... I MAM TROCHE MIESZANE UCZUCIA...ALE ABSOLUTNIE NIE JESLI CHODZI O KSIAZKE, JEST SWIETNA...PORUSZYLA TYLE WAZNYCH TEMATÓW,UKAZALA ZYCIE JAKIE MOZE SPOTKAC KAZDA Z NAS..
    NIE DAJE MI SPOKOJU FAKT ZE ON PRZECIEZ KOCHAL VALLERI...TO BYLO COS PRAWDZIWEGO..I NA ZAWSZE.. DLACZEGO WIEC??....EHH...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam podobne odczucia do Ciebie.Z pewnością kochał Valleri a potem jakby nigdy nic wyparł się tego żeby wrócić do żony.Zakończenie mnie rozczarowało. Dwie kobiety zostały mocno zranione a on hmm troszke się pomęczył w niepewności i dopial swego.Najgorzej na tym wyszła Valeri i jej syn.Znowu zostali sami

    OdpowiedzUsuń