Upał dziś w Londynie
niesamowity, dlatego zdecydowaliśmy się zacząć dzień wcześnie,
kiedy jeszcze
słońcu nie chciało się grzać porządnie, wiaterek powiewał
świeży, a nad Tamizą ludzie siedzieli leniwie na ławkach, lub
raczyli się poranną kawą. Pojechaliśmy rano na Southbank, by
zobaczyć labirynt książek, czyli niesamowitą instalację
aMAZEme, która powstała jako część letniego Festival of the
World, świętującego sztukę z różnych zakątków świata. Jej
autorami są brazylijscy artyści Marcos Saboya i Gualter Pupo,
Labirynt zbudowany został 250 tysięcy książek, z których 100
tysięcy podarowanych artystom przez wydawców, a 150 tysięcy przez
organizację charytatywną Oxfam, i które po zamknięciu wystawy
zostaną Oxfamowi zwrócone. Labirynt, jak się
doczytałam, został zainspirowany twórczością Borgesa i został
zbudowany w kształcie jego odcisku palca. Instalację można oglądać
do 26 sierpnia, a w internecie znalazłam też film, pokazujący jej
powstanie.
Zjawiliśmy się w
Southbank Centre jako pierwsi dzięki czemu mogliśmy (no dobrze
mogłam!) zanurzyć się w labiryncie, jakby to była moja osobista
wystawa....
A w drodze do domu tradycyjnie odwiedziliśmy klika antykwariatów i księgarni, w których oprócz prezentów dla kilku znajomych osób zakupiłam też cztery książki:
Historia o bibliotekarce i ucieczce w książki, współczesna powieść o uczuciach i małżeństwie w XXI wieku, książka o niesamowitych kobietach ubiegłego stulecia i historia o miłości i wojnie. Do czytania w upalne dni.
Super, w takim labiryncie człowiek aż chce się zgubić! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się labirynt spodobał, szczególnie na początku, kiedy byliśmy tam sami. Potem przyszli inni ludzie i odkrywanie labiryntu było zupełnie inne.
Usuńale fajnie tam. Ciekawa jestem, jak ci się spodoba Wife 22, w Polsce też wychodzi na dniach
OdpowiedzUsuńJa kupiłam "Wife 22" z ciekawości, bo w Polsce reklamują ją jako Beztseller w USA i UK, a ja o niej dopiero teraz słyszę... A ty o niej słyszałaś u was? Zresztą u nas też dopiero co wyszła i jakoś o niej głośno na razie nie było... Ale mam nadzieję, że mi się spodoba.
UsuńCudny labirynt :) Niedziela tradycyjnie bardzo książkowa, tym razem z "Wichrowymi wzgórzami".
OdpowiedzUsuńJa " Wichrowe wzgórza" czytałam wieki temu, niewiele z tego chyba rozumiejąc... Zdecydowanie należy jej się powtórka!
UsuńWidziałam już w internecie ten labirynt, ale być tam i dotknąć to zjawisko, to chyba wspaniałe przeżycie:)
OdpowiedzUsuńCo robiłam? Żegnałam lato, utrwalałam opaleniznę. Wieczór z "Domem pod Lutnią" Orłosia.
Tak, ten labirynt to takie must see! Musiałam go zobaczyć, zanim zniknie w przyszłą niedzielę. W planach mam też polecaną przez Padmę wystawę w British Museum, Writing Britain, ale to już po przyjeździe...
UsuńCzekam niecierpliwie na wrażenia z "Domu pod Lutnią"!
U mnie wczorajszy dzień bardzo książkowy i bardzo słoneczny, przypłacony lekko spaloną skórą:) A dzisiejszy zdecydowanie inny, głównie w samochodzie - niestety:/ Wyglądasz bardzo na miejscu w tym labiryncie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo chętnie zamieszkałabym w podobnym miejscu, ale tylko na krótko, bo jakbym juz przeczytała wszystkie książki z wierzchu, to z dołu ciężko byłoby wyjmować... Ale znajomi UA pytali się, czy tak teraz wygląda nasz salon... :P
UsuńLabirynt rewelacyjny! A te wiszące w powietrzu sześciany z literami kojarzą mi się z drewnianymi klockami, na których nauczyłam się czytać. :)
OdpowiedzUsuńLabirynt robi jeszcze lepsze wrażenie na żywo. A te sześciany były właśnie takie klocki, UA miał podobne! Właściwie cały Southbank był jak zwykle pełen różnych nowych instalacji, bardzo lubię tam chodzić i patrzeć, co się zmieniło ostatnio...
UsuńLabirynt po prostu fantastyczny! Chetnie bym się zgubiła w takim miejscu! No i fajnie było Cię zobaczyć w tej scenerii.
OdpowiedzUsuń