wtorek, 14 czerwca 2011

Jussi Adler-Olsen - "Mercy" ("Kobieta w klatce")


Jeśli nie macie jeszcze dosyć skandynawskich kryminałów i thrillerów, sięgnijcie po moje najnowsze odkrycie z Danii – pierwszą powieść Jussi Adler-Olsena, „Mercy”. W Polsce książka właśnie się ukazała pod tytułem „Kobieta w klatce”. I właściwie nie jest moim odkryciem, tylko Jane Doe i Padmy, bo to one o niej pisały w takich superlatywach, że po prostu musiałam ją przeczytać. Też tak czasem macie? Nagłą potrzebę zdobycia książki, która napada was znienacka i nie pozwala się skupić na innych książkach, dopóki w ręce nie wpadnie nam ta Jedyna Pożądana Pozycja? No właśnie. Dlatego kurcgalopkiem pognałam do księgarni, nabyłam i na szczęście wsiąkłam. Na szczęście, bo nie ma chyba nic bardziej denerwującego niż książka która nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań. Tu jednak nie groziła mi wpadka – nie dość, że podobała się dwóm osobom, którym podobają się Dobre Książki, to jeszcze ta Skandynawia, interesująca intryga, ciekawi bohaterowie... Już płaczę na myśl, że kolejne książki jeszcze nie przetłumaczone...!
„Mercy” już od początku zapowiada się na kawał porządnego kryminału. Młoda kobieta uwięziona w zimnej, betonowej celi, nie wiadomo przez kogo, ani dlaczego. Doświadczony policjant, który zostaje skierowany do pracy w nowo utworzonym Departamencie Q, wydziale, który ma się zajmować rozwiązywaniem spraw umorzonych, lecz wciąż jeszcze nierozwikłanych.
Carl Morck, to kolejny policjant, z którym chętnie nawiążę bliższą znajomość. Morck to człowiek z bagażem doświadczeń, który po fatalnej strzelaninie, w której zginął jeden z jego bliskich współpracowników, a drugi został sparaliżowany, stracił iskrę, która w przeszłości czyniła z niego doskonałego detektywa. Teraz nie potrafi dogadać się ani ze współpracownikami ani z przełożonymi. Zostaje więc zesłany do podziemi wydziału policji, by w samotności dojść do siebie, zejść przełożonym z oczu, a przy okazji spróbować rozwiązać kilka beznadziejnych spraw i zyskać przychylność polityków. Do pomocy (a właściwie do sprzątania) zostaje mu przydzielony człowiek-enigma, Assad – uchodźca z Syrii, który parzy wstrząsająco mocną kawę, jeździ samochodem jak szaleniec, potrafi obłaskawić groźne sekretarki i właściwie zna się na wszystkim. Morck ma co prawda dosyć pracy i bardziej jest zainteresowany układaniem pasjansów na komputerze oraz unikaniem telefonów od żony, ale przełożeni zaczynają się interesować postępami. W ten sposób w jako pierwsza trafia w jego ręce sprawa młodej parlamentarzystki, Merete Lynggaard, która pięć lat temu zaginęła bez śladu. Morck niechętnie zaczyna przeglądać akta, analizować znane fakty, powoli i metodycznie badać poszlaki. Ani przez chwilę nie przypuszcza, że kobieta wciąż żyje i już od pięciu lat przetrzymywana jest w zamkniętym szczelnie pokoju.
 „Mercy” to kryminał elektryzujący. Już od samego początku zdajemy sobie sprawę, kim jest więziona kobieta. Fragmenty, w których poznajemy losy Merete są bardzo przejmujące i często mrożące krew w żyłach. To sprawia, że mocno angażujemy się w powoli toczące się śledztwo, pragnąc, by zagadka została rozwiązana jak najszybciej. Powieść jest odpowiednio wciągająca i pełna napięcia, a historia kobiety i jej uwięzienia wpleciona sprawnie w główny wątek śledztwa. Autor zgrabnie unika patosu i zbytniego epatowania przemocą, a zamiast tego ubarwia powieść humorem. Niewiele czytałam dotąd powieści, w których chichotałam w przerwach pomiędzy nerwowym obgryzaniem paznokci...! Moją sympatię  wzbudziła też para bohaterów – Morck, który bez Assada byłby kolejnym nudnym detektywem po przejściach, przy swoim asystencie staje się bardziej ludzki. Assad od początku rozbroił mnie swoim urokiem i umiłowaniem policyjnej pracy, a poza tym wydaje mi się, że ten niepozorny z pozoru pracownik sam skrywa niejedną tajemnicę. Mam nadzieję, że w kolejnych powieściach dowiem się o nim czegoś więcej!
Jedynym minusem powieści był fakt, że szybko domyśliłam się, kto i (częściowo) dlaczego więzi Merete, ale wcale nie odebrało mi to przyjemności czytania. Była to jedna z tych książek od których nie mogłam się wprost oderwać, wciągnęła mnie od pierwszych stron do satysfakcjonującego zakończenia. Jussi Adler-Olsen zastaje oficjalnie wpisany na listę ulubionych i oryginalnych autorów skandynawskich kryminałów a ja już nie mogę się doczekać kolejnych części. 

1 komentarz:

  1. spinka.s
    2011/06/14 10:12:17
    No faktycznie same entuzjastyczne recenzje zbiera ta książka. Muszę się w takim razie za nią rozejrzeć :)
    Gość: amantedeilibri, sirius.alcatel.fr
    2011/06/14 15:30:16
    Z opisu wydaje się idealna dla mnie- uwielbiam skandynawskie klimaty i dobre kryminały, a jakoś nikt w mojej głowie nie zdołał jeszcze wypelnić luki po Trylogii Millenium, więc cieszę się, że wreszcie jest kandydat:)
    jane_doe_blog
    2011/06/14 17:58:17
    Cieszę się, że Ci się podobała, no bo przecież to dobra książka jest :).
    tommyknocker
    2011/06/14 19:01:42
    Książka właśnie do mnie jedzie, zamówiłem w empiku z 20% rabatem. Szykuje się dobra lektura !
    dabarai
    2011/06/14 21:35:52
    Tommyknocker - ciekawa jestem opinii..
    Jane - a ja właśnie zakupiłam Pióro dinozaura. Coś wspomniałaś na blogu, zauważyłam dziś w księgarni i poszło. W razie czego, twoja wina! :D
    Amantedeilibri, spinka - no polecam! Nie tylko ja zresztą... :D
    jane_doe_blog
    2011/06/14 21:55:37
    Skoro jesteśmy już przy Duńczykach, jeśli będziesz miała okazję, to koniecznie "Wyjątek" Jungersena. A" Pióro dinozaura" to naprawdę dobry kryminał i po lekturze czekam na zachwyty :)).
    dabarai
    2011/06/14 21:59:00
    Się rozglądam, rozglądam... Się zachwycać będę, mam nadzieję... :D
    beatrix73
    2011/06/19 22:01:16
    Cieszę się, bo już ją mam. :)
    dabarai
    2011/06/19 23:03:45
    Beatrix - widziałam, widziałam! Czekam na wrażenia.

    OdpowiedzUsuń