Jeśli nie macie jeszcze dosyć skandynawskich kryminałów i thrillerów, sięgnijcie po moje najnowsze odkrycie z Danii – pierwszą powieść Jussi Adler-Olsena, „Mercy”. W Polsce książka właśnie się ukazała pod tytułem „Kobieta w klatce”. I właściwie nie jest moim odkryciem, tylko Jane Doe i Padmy, bo to one o niej pisały w takich superlatywach, że po prostu musiałam ją przeczytać.
Też tak czasem macie? Nagłą potrzebę zdobycia książki, która napada was
znienacka i nie pozwala się skupić na innych książkach, dopóki w ręce
nie wpadnie nam ta Jedyna Pożądana Pozycja? No właśnie. Dlatego
kurcgalopkiem pognałam do księgarni, nabyłam i na szczęście wsiąkłam. Na
szczęście, bo nie ma chyba nic bardziej denerwującego niż książka która
nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań. Tu jednak nie groziła mi
wpadka – nie dość, że podobała się dwóm osobom, którym podobają się
Dobre Książki, to jeszcze ta Skandynawia, interesująca intryga, ciekawi
bohaterowie... Już płaczę na myśl, że kolejne książki jeszcze nie
przetłumaczone...!
„Mercy”
już od początku zapowiada się na kawał porządnego kryminału. Młoda
kobieta uwięziona w zimnej, betonowej celi, nie wiadomo przez kogo, ani
dlaczego. Doświadczony policjant, który zostaje skierowany do pracy w
nowo utworzonym Departamencie Q, wydziale, który ma się zajmować
rozwiązywaniem spraw umorzonych, lecz wciąż jeszcze nierozwikłanych.
Carl
Morck, to kolejny policjant, z którym chętnie nawiążę bliższą
znajomość. Morck to człowiek z bagażem doświadczeń, który po fatalnej
strzelaninie, w której zginął jeden z jego bliskich współpracowników, a
drugi został sparaliżowany, stracił iskrę, która w przeszłości czyniła z
niego doskonałego detektywa. Teraz nie potrafi dogadać się ani ze
współpracownikami ani z przełożonymi. Zostaje więc zesłany do podziemi
wydziału policji, by w samotności dojść do siebie, zejść przełożonym z
oczu, a przy okazji spróbować rozwiązać kilka beznadziejnych spraw i
zyskać przychylność polityków. Do pomocy (a właściwie do sprzątania)
zostaje mu przydzielony człowiek-enigma, Assad – uchodźca z Syrii, który
parzy wstrząsająco mocną kawę, jeździ samochodem jak szaleniec, potrafi
obłaskawić groźne sekretarki i właściwie zna się na wszystkim. Morck ma
co prawda dosyć pracy i bardziej jest zainteresowany układaniem
pasjansów na komputerze oraz unikaniem telefonów od żony, ale przełożeni
zaczynają się interesować postępami. W ten sposób w jako pierwsza
trafia w jego ręce sprawa młodej parlamentarzystki, Merete Lynggaard,
która pięć lat temu zaginęła bez śladu. Morck niechętnie zaczyna
przeglądać akta, analizować znane fakty, powoli i metodycznie badać
poszlaki. Ani przez chwilę nie przypuszcza, że kobieta wciąż żyje i już
od pięciu lat przetrzymywana jest w zamkniętym szczelnie pokoju.
„Mercy”
to kryminał elektryzujący. Już od samego początku zdajemy sobie
sprawę, kim jest więziona kobieta. Fragmenty, w których poznajemy losy
Merete są bardzo przejmujące i często mrożące krew w żyłach. To sprawia,
że mocno angażujemy się w powoli toczące się śledztwo, pragnąc, by
zagadka została rozwiązana jak najszybciej. Powieść jest odpowiednio
wciągająca i pełna napięcia, a historia kobiety i jej uwięzienia
wpleciona sprawnie w główny wątek śledztwa. Autor zgrabnie unika patosu i
zbytniego epatowania przemocą, a zamiast tego ubarwia powieść humorem.
Niewiele czytałam dotąd powieści, w których chichotałam w przerwach
pomiędzy nerwowym obgryzaniem paznokci...! Moją sympatię wzbudziła
też para bohaterów – Morck, który bez Assada byłby kolejnym nudnym
detektywem po przejściach, przy swoim asystencie staje się bardziej
ludzki. Assad od początku rozbroił mnie swoim urokiem i umiłowaniem
policyjnej pracy, a poza tym wydaje mi się, że ten niepozorny z pozoru
pracownik sam skrywa niejedną tajemnicę. Mam nadzieję, że w kolejnych
powieściach dowiem się o nim czegoś więcej!
Jedynym
minusem powieści był fakt, że szybko domyśliłam się, kto i (częściowo)
dlaczego więzi Merete, ale wcale nie odebrało mi to przyjemności
czytania. Była to jedna z tych książek od których nie mogłam się wprost
oderwać, wciągnęła mnie od pierwszych stron do satysfakcjonującego
zakończenia. Jussi Adler-Olsen zastaje oficjalnie wpisany na listę
ulubionych i oryginalnych autorów skandynawskich kryminałów a ja już nie
mogę się doczekać kolejnych części.
spinka.s
OdpowiedzUsuń2011/06/14 10:12:17
No faktycznie same entuzjastyczne recenzje zbiera ta książka. Muszę się w takim razie za nią rozejrzeć :)
Gość: amantedeilibri, sirius.alcatel.fr
2011/06/14 15:30:16
Z opisu wydaje się idealna dla mnie- uwielbiam skandynawskie klimaty i dobre kryminały, a jakoś nikt w mojej głowie nie zdołał jeszcze wypelnić luki po Trylogii Millenium, więc cieszę się, że wreszcie jest kandydat:)
jane_doe_blog
2011/06/14 17:58:17
Cieszę się, że Ci się podobała, no bo przecież to dobra książka jest :).
tommyknocker
2011/06/14 19:01:42
Książka właśnie do mnie jedzie, zamówiłem w empiku z 20% rabatem. Szykuje się dobra lektura !
dabarai
2011/06/14 21:35:52
Tommyknocker - ciekawa jestem opinii..
Jane - a ja właśnie zakupiłam Pióro dinozaura. Coś wspomniałaś na blogu, zauważyłam dziś w księgarni i poszło. W razie czego, twoja wina! :D
Amantedeilibri, spinka - no polecam! Nie tylko ja zresztą... :D
jane_doe_blog
2011/06/14 21:55:37
Skoro jesteśmy już przy Duńczykach, jeśli będziesz miała okazję, to koniecznie "Wyjątek" Jungersena. A" Pióro dinozaura" to naprawdę dobry kryminał i po lekturze czekam na zachwyty :)).
dabarai
2011/06/14 21:59:00
Się rozglądam, rozglądam... Się zachwycać będę, mam nadzieję... :D
beatrix73
2011/06/19 22:01:16
Cieszę się, bo już ją mam. :)
dabarai
2011/06/19 23:03:45
Beatrix - widziałam, widziałam! Czekam na wrażenia.