niedziela, 14 marca 2010

Kryminały retro

Ostatnio sporo czytam nie tylko polskie powiesci obyczajowe, ale i polskie kryminaly i powiesci sensacyjne. Tak sie ciesze, ze wreszcie na pytanie “a co czytasz z literatury polskiej” nie musze odpowiadac, ze nic, bo nie lubie... Jeszcze na studiach obrzydzilam sobie literature wspolczesna ( moze teraz potrafilabym wiecej zrozumiec z ksiazek, ktore mialam czytac, ale wtedy jakos nie byly one specjalnie ciekawe...) wiec ciesze sie, ze pojawiaja sie teraz ksiazki, ktore czyta sie latwo i przyjemnie, a dodatkowo jeszcze mozna nad nimi pomyslec. Znalazlam kilka ciekawych powiesci, nad ktorymi warto spedzic wieczor... Dzis bedzie o kryminalach retro.


Magnetyzer i Bogini z labradoru Konrada T. Lewandowskiego.
Magnetyzera zamowilam sobie w Merlinie, po tym jak odkrylam, ze pozyczona z bblioteki Bogini z labradoru to czesc druga, a ja nie lubie zaczynac od srodka...
Akcja obu powiesci rozgrywa sie w przedwojennej Warszawie, w latach dwudziestych ubieglego (juz!) wieku, a opisuja one przygody komisarza Jerzego Drweckiego, rozwiazujacego kryminalne zagadki w niepodleglej wreszcie Polsce. Jednak wydaje mi sie, ze glownym bohaterem powiesci staje sie barwnie opisana stolica – Lewandowski ciekawie opisuje przedwojenna Warszawe, jej mieszkancow i galerie postaci historycznych, ktore pojawiaja sie na kartach ksiazki - spotykamy wiec marszalka Pilsudskiego ( na lodach z corkami), Franca Fiszera, dyskutujacego na tematy metafizyczno-egzystencjane w Ziemianskiej, pojawia sie Wieniawa-Dlugoszowski, Tuwim, Boy Zelenski... Ciekawe sa tez opisy przestepczego polswiatka, dzielnic i zakatkow stolicy, oraz anegdotki i ciekawostki historyczne, ktore budza we mnie ciekawosc, chec poznania historii miasta, o ktorym wiem stanowczo za malo, poznania miejsc, ktorych juz nie ma, swiata, ktory juz nie istnieje.
Na tym tle glowny watek – nagle i niewyjasnione samobojstwa mlodych dziewczat z dobrego domu – nie wydaje sie juz tak istotny. O wiele ciekawsza jest historia Jana Fedorczyka i tajemniczego rosyjskiego magnetyzera, Razguninowa, opowiadana drweckiemu przez potomka Jana, Hiacyntusa Fedorczyka, powstanca styczniowego i przyjaciela mlodego komisarza, ktora jest bardzo istotna do rozwiazania glownej zagadki. Ale mimo to ksiazke czytalo mi sie tak przyjemnie i szybko, ze juz zaczelam sie rozgladac za nastepnymi czesciami.
Zaraz po przeczytaniu Magnetyzera zabralam sie szybko za Boginie z labradoru, juz na poczatku zachecona opisem walki o Lwow w 1918, przedstawionej w niezwykle barwny sposob. Dalej bylo podobnie – lekko i przyjemnie. Wydaje mi sie, ze watek glowny – okultystyczny spisek, ktory stara sie rozwiklac awansowany na nadkomisarza Drwecki – jest ciekawszy niz poprzedni, a jednak, mimo ze pojawiaja sie tu i trupy, i angielski prywatny detektyw, i tajemnicza figurka , obdarzona szczegolnymi wlasciwosciami, a nawet poscig samochodowy, to jednak najwieksza przyjemnosc sprawilo mi sledzenie zycia domowego mlodego sledczego, ktory po slubie z mlodziudka Marysia odkrywa uroki zycia malzenskiego.
Pojawia sie tez nowy bohater, przesympatyczny Gryfek, lwowskie orle i utalentowany pajeczarz. Mam nadzieje, ze nie zabraknie go w nowych opowiesciach o komisarzu Drweckim, bo bardzo mi sie ta postac podoba.
Mam nadzieje, ze kolejne ksiazki Konrada T. Lewandowskiego beda jeszcze ciekawsze. I bedzie sie je mi czytalo rownie przyjemnie i smakowicie. Kryminal retro przezywa na szczescie renesans, a mysle, ze w ciagu dwudziestu lat miedzywojnia wiele ciekawych zagadek mozna jeszcze rozwiazac...
Jak juz wspomnialam wczesniej, na recenzje czeka kilka innych sensacyjnych powiesci polskich pisarzy, a zeby ostrze sobie na kolejne tytuly, ktore moja ulubiona mamusia ma przywiezc w nastepnym miesiacu. Przeczytalam tez kilka powiesci, nad ktorymi musze troche pomyslec i je “przetrawic” za nim cos o nich napisze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz