Nie,
nie mam Kindle'a. Jeszcze nie mam... Okazuje się bowiem, że nawet ja
nie potrafię oprzeć się wołaniu czytnika, kusi mnie możliwość czytania
książek w kilka minut po ich zakupieniu bez wychodzenia z domu, brak
problemu, gdzie upchnąć kolejne tomy, wożenie kilkuset książek w
torebce... Do tej pory odstraszała mnie cena, ale... dziś pojawił się na
stronie księgarni Amazon nowy czytnik Kindle.
Od poprzedników różni go brak
klawiatury, mniejszy rozmiar i pojemność, a także cena - 89 funtów. Cóż,
przy takiej cenie można się już zacząć zastanawiać nad czytnikiem ! Ale
to co zelektryzowało rzesze wielbicieli Kindle'a (i wielbicieli nowinek
technicznych takich jak Ulubiony Anglik) to zapowiedź dwóch nowych
czytników. Te czytniki to Kindle Touch (wygląda jak Kindle 2011, ale ma za to klawiaturę dotykową i jest dostępny w wersjach WiFi i 3G), a przede wszystkim
Kindle Fire - nowiutki
tablet, pierwszy poważny konkurent iPada, który co prawda jest od niego
mniejszy, ma mniejszą ilość gadżetów, ale za to jest szybszy i (co
najważniejsze) o wiele tańszy - kosztuje tylko 199 dolarów (podczas gdy
na stronie Apple iPad kosztuje 499 dolarów)...
Więcej o tym cudzie techniki można poczytać na stronie Amazon.
Niestety, ci, którzy już marzą o tym, żeby siąść i zamawiać, muszą
jeszcze poczekać. Kindle 2011 będzie dostępny w Wielkiej Brytanii od
połowy października, a Kindle Touch i Fire ukażą się w listopadzie i jak
na razie nie będzie można ich importować...
Jeśli chodzi o mnie, to poczekam do
grudnia, kiedy będzie można już poczytać jakieś opinie na ich temat i
zdecyduję się, na kupno którego Kindle'a namówię Ulubionego Anglika....
PS. Ten post został stworzony w oparciu o informacje dostarczone przez Ulubionego Anglika. Wszelkie nieścisłości to jego wina!