sobota, 18 stycznia 2014

"The Rosie Project" - Graeme Simsion

Jeśli macie ochotę na czytadło, przy którego czytaniu zrobi wam się przyjemnie na duszy i które wywoła na waszej twarzy uśmiech – przeczytajcie „The Rosie Project” Graeme Simsiona! Lektura tej książki była dla mnie prawdziwym wytchnieniem podczas ostatnich stresujących dni, właśnie czegoś takiego potrzebowałam – lekkiej,  a niegłupiej książki o miłości, o poszukiwaniu drugiej połówki, do tego z niecodziennymi bohaterami. 

Don Tillman, profesor genetyki, żyje według ściśle określonego harmonogramu, jada standaryzowane posiłki, zajmuje się głównie pracą i ściśle zaplanowanymi zajęciami rekreacyjnymi. W życiu Don kieruje się logiką, a jego uporządkowany, analityczny umysł nie bardzo potrafi sobie poradzić z emocjami – jak sam o sobie mówi, nie jest zaprogramowany do ich odczuwania. Poza tym jego odmienność i problemy ze odnalezieniem się w sytuacjach społecznych zdecydowanie utrudniają mu kontakty z kobietami. Nic więc dziwnego, że i poszukiwania życiowej partnerki planuje zorganizować w jedyny logiczny dla niego sposób – przygotowując detaliczny kwestionariusz, który ma mu pomóc w poszukiwaniu idealnej kobiety, która nie pije, nie pali, nie spóźnia się, nie ma wygórowanych wymagań żywieniowych, ma odpowiednie zainteresowania i podobnie jak on, jest bardzo zorganizowana. Pierwsze próby nie przynoszą spodziewanego wyniku, ale nagle w życiu Dona pojawia się Rosie. Rosie jest nie tylko piękna i pociągająca, ale i całkowicie niekompatybilna! Dlaczego więc przebywanie w jej towarzystwie sprawia mu tyle radości i dlaczego Don zadaje sobie tyle trudu, by pomóc jej w rozwiązaniu pewnego problemu...?

Trzeba przyznać, że historia opowiedziana przez Simsiona jest raczej przewidywalna i stereotypowa – ale kilka rzeczy mnie w tej książce ujęło. Po pierwsze nietuzinkowy bohater – jedni mogą go uznać za typowego „nerda”, czy też kujona, innych może śmieszyć jego dziwność, czy nieprzystosowanie społeczne. Don zdecydowanie wykazuje pewne autystyczne cechy, chociaż w książce nigdzie nie jest potwierdzone, czy zdiagnozowane, a jego punkt widzenia jest zdecydowanie odmienny od tego, do którego mogliśmy przywyknąć w podobnych romantycznych powieściach. I chociaż niektórych zachowanie Dona może dziwić, śmieszyć, czy wręcz denerwować, innych być może wzruszać będzie jego poszukiwanie miłości, akceptacji – trzeba przyznać, że Don to bohater, obok którego nie można przejść obojętnie. Przy tym wszystkim postać Rosie wydaje się zdecydowanie mniej ciekawa – kobieta jest raczej tłem, na którym uwidocznione są cechy charakteru Dona, jej postać (widziana z jego perspektywy) nie jest aż tak wyraziście rozbudowana.

Jako narrator książki Don sprawdza się według mnie bardzo dobrze – sporo jest więc w powieści humoru sytuacyjnego, czytelnika może też bawić styl jego wypowiedzi. Według informacji, które przeczytałam w książce, Simsion najpierw zamierzał napisać scenariusz do filmu, a dopiero potem zdecydował się na napisanie książki – co ciekawe, podobno wytwórnia Sony Pictures zainteresowała się „The Rosie Project” więc kto wie, możliwe, że powstanie i film na podstawie książki, tak jak autor sobie to wymarzył. A wydaje mi się, że mogłaby z niej powstać niezła komedia.

Wspomniałam już, że fabuła nie należy do odkrywczych, ale mimo wszystko jest w niej coś świeżego i czasem wzruszającego – Don jest bohaterem jedynym w swoim rodzaju, dzięki czemu historia staje się bardziej interesująca i wiarygodna. Jego relacje z Rosie, stopniowe odkrywanie radości, jaką można czerpać z życia i towarzystwa innych, nie tylko wywołują uśmiech na twarzy, ale i powodują, że „The Rosie Project” to mimo wszystko książka oryginalna i wyróżniająca się w zalewie romansowych czytadeł. Polecam tym, którzy mają ochotę na fajne, niezobowiązujące czytadło. Powieść Simsiona została też wydana w języku polskim przez wydawnictwo Media Rodzina, pod tytułem „Projekt „Rosie””.

4 komentarze:

  1. A znasz Carolę Dunn ? Jej lekkie, przyjemne kryminały w duchu Agathy Christie i Dorothy Sayers właśnie ukazują się w Polsce jako dodatek do gazet. Jestem po lekturze pierwszej części "Death in Wentwater Court" i stwierdzam, że to była relaksująca kryminalna lektura.
    pozdrawiam
    tommy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam, czytałam właśnie ten pierwszy tom. Takie czytadełko w sam raz na jeden wieczór do połknięcia. Ale nie wiem, czy chcę czytać więcej.

      Usuń
  2. Niestety, dla mnie to było spore rozczarowanie. Przede wszystkim historia wydaje mi się grubymi nićmi szyta - po prostu nieprawdopodobna, chwilami przeszarżowana, poza tym niezbyt oryginalna. Zaznaczam, że od początku liczyłam na lekkie rozrywkowe czytadło, nie na przepastne głębie filozoficzne, więc nie w tym leży problem.
    Jednak świetnie, że wydano tę powieść w Polsce - nadal mamy problemy z akceptacją ludzi "innych", a ta książka pozwala się z tematem trochę oswoić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie, było wystarczająco dobrze, nie spodziewam się więcej po podobnych czytadłach. Większość podobnych chick lit wydaje mi się mało prawdopodobna... A spodobała mi się przede wszystkim główny bohater, bo masz rację, takich wciąż jest niewiele w książkach, zwłaszcza w tych wydanych w Polsce.

      Usuń